Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 75

Park Jimin:

Miesiąc. Taki okres czasu minął od dnia kiedy to rodzice wyrzucili mnie z domu. Mój związek z Jungkookiem jednak przez to zdarzenie nie ucierpiał, a tylko bardziej się wzmocnił. Misiu mimo skręconej kostki, która szybko wyzdrowiała, cały czas starał się być przy mnie i nawet kiedy noga go bardzo bolała to przychodził na próby, żeby jakoś mnie w nich wspierać. Robił to z miłości. Kochał mnie, dlatego robił wszystko, żeby być u mojego boku. Wiedziałem, że jest tym jedynym, który zawsze i za wszelką cenę, będzie chciał wywoływać na ustach mój uśmiech. Był kochany pod każdym pretekstem.

Może jeszcze nie wspomniałem, ale Somin słysząc o ślubie ze mną doprawdy bardzo się wkurzyła. Jungkook i Hoseok ledwo ją powstrzymali przed tym, żeby poszła do mnie do domu i wygarnęła w twarz mojemu ojcu co o nim myśli. Co jak co, ale kochała mojego przyjaciela i była najwierniejszą fanką mojego związku z Jungkookiem. Poza tym, Namjoon zaczął ubiegać coraz bardziej o Jina, który nie dawał za wygraną i trwał przy tym, że Joon jest hetero, któremu nagle się odmieniło tylko chwilowo. Miałem nadzieję, że będą wspaniałą parą. Pasowali do siebie jak nikt inny.

Rodzice Jungkooka już w pełni zaakceptowali to, że u nich mieszkam, a nawet polubili moją obecność. Tacie Jungkooka lubiłem pomagać w rachunkach, ponieważ byłem bardzo dobry z matematyki, lecz za to ploteczki w mamą Jungkooka i pomaganie jej w obowiązkach domowych to była moja codzienność. Chociaż tak się mogłem odpłacić za ich gościnę, ale no musiałem znajdywać też czas dla swojego chłopaka, który naprawdę nie szczędził sobie na czułościach względem mnie, a także randkach, których było więcej od kiedy zamieszkałem u niego. Było mi bardzo swobodnie w rodzinie Jeon. O niebo lepiej niż w mojej biologicznej rodzinie. Przyrzekłem sobie, że jak tylko wezmę ślub z Jungkookiem to od razu zmienię swoje nazwisko i odetnę się od mojej rodziny, z którą wiedziałem, że nie będę już nigdy miał kontaktu. Nadal mi ich brakowało, bo to w końcu była moja rodzina, ale wybrałem Jungkooka i... nie żałowałem tej decyzji. Do tego mój występ na festynie zbliżał się dużymi krokami, przez co jakiś czas śniły mi się koszmary, które niestety zaczynały z biegiem czasu pojawiać się coraz częściej. Mój ukochany się z tego powodu bardzo zamartwiał, ale zawsze go uspokajałem. Było na razie dobrze. Bo był przy mnie.

Może zejdę teraz na luźniejszy i za razem przyjemniejszy dla mnie temat. Mamy grudzień, więc co za tym idzie są święta. Od paru dni jesteśmy wszyscy bardzo zajęci przygotowaniami do świąt, które pierwszy raz w życiu miałem nadzieję spędzić w takim prawdziwym gronie rodzinnym. Miałem mieć po raz pierwszy takie prawdziwe święta, z moim prawdziwym uśmiechem, który przed poznaniem Jungkooka w ogóle nie istniał, bo byłem za nieśmiały chociażby na taki gest. Tak bardzo się cieszyłem, Że go mam i wybrał mnie na swojego ukochanego. Moja wdzięczność jest dozgonna, naprawdę. Ale to nie zmieniało faktu, że i tak to ja wybierałem w sklepie bombki na choinkę, które niechcący z Jungkookiem potłukliśmy, ganiając się jak małe dzieci po domu. Jego mama od razu dała nam pieniądze i wysłała do sklepu.

Aktualnie chodziłem po jednym dziale świątecznym i z uśmiechem przyglądałem się wszystkim dekoracjom typowym na święta Bożego Narodzenia. Zawsze chciałem udekorować choinkę czy dom albo zjeść kolację wigilijną w gronie rodziny i tym podobne, ale moi rodzice pracowali tak samo jak babcia, która jednak starała się mi dać jakiś prezent i przygotować jeden ciepły posiłek na wieczór, no a świąt obchodzonych w dzieciństwie nie pamiętałem, dlatego te święta były dla mnie tak ważne, wyjątkowe i wspaniałe. Byłem wręcz podekscytowany myślą, że spędzę je w wymarzony sposób. Czułem się jak największy szczęściarz na ziemi.

- Bardzo przepraszam. - wystraszony i zdezorientowany wypowiedziałem te słowa w kierunku młodego mężczyzny, na którego wpadłem przez swoją nieuwagę. Trzymał w ręki ostatnią bombkę bałwanka, która bardzo mi się podobała, ale kto pierwszy ten lepszy.

- Nic nie szkodzi - zaśmiał się, spoglądając na rzecz, którą tak bardzo chciałem. - Zgaduje, że to przez to?

- Można tak powiedzieć. - spuściłem swój wzrok i zagryzłem wargę. - Dziś nieco potłukłem bombki i szukam nowych, a ta wpadła mi w oko.

- Proszę - podał mi ją, a ja znowu spojrzałem się na niego, ale tym razem ze zdziwieniem. Wzruszył ramionami i się uśmiechnął. - Mamy już takich kilka, ale mama się uparła, że musi być ich parzysta liczba. Najwyżej powiem, że nie było, tobie się przyda bardziej.

- Em, dziękuję, ale pan był pierwszy. - złapałem go za dłoń i oddałem bombkę. - Ja sobie poradzę bez niej. Z resztą nie powinno się okłamywać mamy w Wigilię.

- Moja mama jakoś specjalnie się nie przejmie tym, mogę jej powiedzieć, że pomogłem bardzo przystojnemu chłopakowi o pięknych oczach w opałach - powiedział, oddając mi z powrotem. - Zrób mi prezent na Wigilię i przyjmij to.

Zarumieniłem się lekko, odwracając ponownie wzrok. Co się właśnie działo? - Dziękuję za komplement, ale jak to przyjmę to będę panu dłużny.

- Daj spokój i nie mów na mnie pan, jestem prawie pewny, że jesteśmy w tym samym wieku - zaśmiał się i westchnął. - Nie będziesz mi dłużny.

Już chciałem coś odpowiedzieć, ale wokół mojej talii pojawiła się ręka, której właściciela byłem pewien. Jungkook. Pewnie nie był zadowolony z tego co widział. - Kochanie, już sobie wybrałeś bombki? - spytał, dając nacisk na pierwsze słowo.

- Tak, tak, Jungkookie. Prawie wszystkie wybrałem. - spojrzałem na ukochanego chłopaka i posłałem mu mały uśmiech, widząc grymas na jego twarzy. - Naprawdę dziękuję. - powróciłem wzrokiem do nieznajomego. - Ale skoro nie mam mówić "pan" to jak?

- Jongsuk, wystarczy - wyznał z lekkim uśmiechem, spoglądając ulotnie na Jungkooka. - A ty jak masz na imię?

- Jimin, miło mi. - uśmiechnąłem się lekko.

- Jimin - powtórzył moje imię, po czym spojrzał się za siebie. - Muszę już iść, mama na mnie czeka. Niech się bombka dobrze sprawuje, do zobaczenia - kiwnął w moim kierunku głową. - Może uda nam się jeszcze kiedyś spotkać.

- Nigdy nic nie wiadomo, ale może jednak kiedyś przyjdzie mi się odpłacić za tą bombkę. - pokiwałem głową.

- Nie musisz - zaśmiał się, po czym westchnął. - To do zobaczenia - pomachał mi i odszedł od naszej dwójki. Poczułem jak uścisk na moim ciele trochę zelżał. Czyli się uspokoił.

- Em, Kookie, wszystko dobrze? - włożyłem bombkę ostrożnie do sklepowego wózka, a potem objąłem chłopaka za szyję.

- Tak, jest wszystko dobrze - mruknął, spoglądając w moje oczy. - Kocham cię bardzo mocno, nikt nie może bardziej ode mnie.

- Wiem, misiu. - uśmiechnąłem się szeroko i słodko zachichotałem. - Ja ciebie też bardzo mocno kocham, a do tego jestem pewny, że nikt nie pokocha ciebie bardziej niż ja. Jesteś moim tym jedynym, wiesz? Takim na całe życie, a nawet i dalej.

- No i tak ma być - musnął moje usta z uśmiechem. - Tata po nas niedługo podjedzie, zadzwoniłem po niego, żeby nam pomógł, bo trochę się nazbierało.

- Przepraszam, ale no nie mogłem się powstrzymać. - podskoczyłem ucieszony i wyciągnąłem z wózka figurkę pieska z malutką czapeczką Świętego Mikołaja. - Patrz jaki uroczy! Mamy takie trzy i postawimy je koło siebie na szafce przy twoim łóżku, żeby było im ciepło i nie były samotne. Mają różne wizerunki. Ten ja widzisz jest owczarkiem niemieckim, a mamy jeszcze labradora i huskyego, o takich cudnych niebieskich oczkach!

- Jesteś przeuroczy - zaśmiał się rozczulony. - Moja mama się ucieszy jak zobaczy ile i jakie różnorodne wybrałeś.

- Mam taką nadzieję, bo prezent, który jej kupiłem też jest uroczy. - zachichotałem, odkładając figurkę. - Musimy jeszcze choinkę ubrać! Jestem taki podekscytowany!

- Założysz czubek - postanowił, uśmiechając się lekko. - Ja zawsze to robiłem, ale teraz zrobię to razem z tobą.

- Cieszę się, że pierwszy raz nie będę w samotności ubierał małego drzewka, a z tobą dużą choinkę. - wyznałem cicho z uśmiechem i wtuliłem się w rówieśnika.

- I z moją mamą, bo ona też to uwielbia, tata się śmieje z niej w kuchni - wyznał rozbawiony. - A my się cieszymy, że jesteś z nami.

- Kocham cię. - wyznałem mu i mocno go przytuliłem. - Dzięki tobie moje życie stało się lepsze.

- Postaram się, żeby z każdą chwilą było jeszcze lepsze - złapał moją twarz, po czym musnął mój policzek. - Chodź już, trzeba iść jeszcze z tym wszystkim do kas, a potem to zapakować z powrotem.

- Dobrze, ale czekaj. - spojrzałem mu w oczy. - Byłeś zazdrosny przed chwilą tak? Nie ufasz mi?

- Ufam ci, ale... - westchnął, odwracając swój wzrok. - Ja się boję, że znajdziesz kogoś lepszego ode mnie. W końcu nie raz raniłem cię swoimi żartami i mam do siebie pretensje ciągle o to.

- Czyli jednak moja teoria się potwierdza. Byłeś zazdrosny o Ahn Jaehyuna i teraz jesteś zazdrosny o Jongsuka. - uśmiechnąłem się i złapałem go za głowę w taki sposób, żeby patrzył na mnie i ustałem na palcach. - Ufasz mi, ale za bardzo ci na mnie zależy. - wyszeptałem. - Jungkook, nie znajdę nikogo lepszego od ciebie, bo jesteś najlepszy. Nikt nie jest idealny, ale ty dla mnie jesteś. Żartujesz sobie, bo to lubisz i ja jako twój chłopak, przyszły narzeczony i mąż muszę to zrozumieć i dobrze mi idzie. Nie miej do siebie pretensji o to jaki jesteś. Taki masz po prostu charakter, który całym sobą kocham.

- Przyszły narzeczony i mąż to tak dobrze brzmi - rozchmurzył się i posłał mi szeroki uśmiech. - Dobrze, kochanie.

- Grzeczny, misiu. - zachichotałem, odrywając się od ukochanego i złapałem go za rękę. - Idziemy do kasy. - złapałem wózek i wraz z Jungkookiem udaliśmy się w wspomniane miejsce, żeby zapłacić za wszystko co wybraliśmy.

-----------------------

PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO I PO TAKIM CZASIE, ALE NO ZAPIERDZIEL NIESAMOWITY W SQ ;;;;;

Jutro pojawią się rozdziały wszystkich opek ;-;

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro