Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 71


Tydzień później Jungkook musiał już wracać w swoje rodzinne strony, co bardzo mnie przybiło. Z tego powodu moi rodzice chcieli wyprawić kolację, żeby należycie pożegnać naszego gościa. Rozumiecie. Idealny obrazek kochającej się rodziny. Taka zmyłka dla całego świata, chociaż Jungkook doskonale wiedział jaka jest moja rodzina...

Przez te parę dni moja siostra cały czas pałętała się pod nogami mojego chłopaka. Domyśliłem się, że naprawdę musiał wpaść jej w oko, gdyż często prosiła Jungkooka o różne rzeczy, jednakże mój ukochany cały czas mówił, że nie ma czasu i już coś ze mną zaplanował. Był kochany za to, iż nie daje mi powodów do zazdrości. Aż zrobiło mi się głupio, że ja niestety jestem ten bardziej idiotyczny i przeze mnie mój chłopak doznał tego nieprzyjemnego odczucia na sercu. Postanowiłem wtedy, że już nigdy nic nie powiem o jakimś chłopaku z rozmarzeniem, no chyba, że to sam Jeon Jeongguk. Jedyny wyjątek na liście mężczyzn, bo w końcu był moim mężczyzną.

Mój tata wraz z mamą za to mało przebywali w domu i zostawiali najczęściej naszą trójkę samym sobie, dlatego chcąc czy też nie, musiałem czasem z Jungkookiem wyjść na miasto, zabierając ze sobą starszą dziewczynę, która cały czas starała się być blisko niego, ale tu taka malutka niespodzianka. Jungkook wolał być blisko mnie. No cóż, takie życie. Miałem chłopaka, który naprawdę mnie kocha, a moja siostra powinna w końcu zrozumieć, że on kogoś ma. Nie mnie, ale jednak wiedziała, że posiada jakąś tam wymyśloną na szybko przez Jungkooka dziewczynę.

- Misiu, ale to nie jest kolacja oficjalna. - wyszeptałem w stronę starszego o miesiąc chłopaka, który był lekko spanikowany. Myślał, że mój ojciec chce go ośmieszyć podczas tej kolacji, dlatego chciał wyglądać jak najlepiej. - Ubierz się normalnie. Tak jak ja. - wskazałem na siebie. Miałem na sobie cieplutki, turkusowy sweterek sięgający mi do ud, a także czarne rurki, nie zapominając o skarpetkach w słodkie wizerunki kotków.

- Ale jak się ubiorę zwyczajnie, pomyśli, że jestem niewychowany - jęknął cicho i wziął głęboki wdech.

- To ubierz tą koszulę. - podałem mu czarne ubranie. - Podwiń rękawy i rozepnij kołnierzyk i em... - spojrzałem na spodnie. - Te jeansowe spodnie.

- Okay - westchnął z uśmiechem i cmoknął mnie w czoło. - Co ja bym bez ciebie zrobił?

- Nie musiał się stresować, bo zjesz pierwszą kolacje z moimi rodzicami, którzy nie wiedzą o tym, że jesteśmy ze sobą. - zachichotałem i nieco poprawiłem mu włosy, następnie cmokając ukochanego w policzek.

- Damy sobie radę - również się zaśmiał. - Fighting, co nie?

- Co się ostatnio z tobą dzieje? - zdziwiłem się. - Wychwalasz samego siebie i takiego typu teksty... Towarzystwo Somin źle na ciebie wpływa. - wyznałem z uśmiechem.

- Wolę się nie przejmować złymi rzeczami i skupiać się na tych lepszych - wzruszył ramionami. - I być optymistą.

- Rozumiem. - potaknąłem. - Ale Jungkook, jak chcesz zrobić dobre wrażenie to lepiej się nie spóźnijmy

- Masz rację, lecę szybko się przebrać, chyba, że tutaj mogę.

- Możesz tutaj. Jak coś to się odwrócę.

- Nie musisz jeśli nie chcesz - zaśmiał się pod nosem. - Nie wstydzę się przed tobą rozbierać.

- Odważne wyznanie... - zarumieniłem się mocno. - Ale dobrze. Jak chcesz to proszę.

- No już, spokojnie - odsunął się ode mnie kawałek i ściągnął koszulkę przez co zassałem cicho powietrze. O mój Boże. Bóg w ludzkiej postaci. Na szczęście albo może nie, szybko włożył na siebie koszulę, którą mu podałem. Miał naprawdę cudowne ciało. - Te spodnie mogę zostawić czy też je przebrać?

- Zostaw. Pasują nawet. - zagryzłem mocno wargę i się do niego przesunąłem niepewnie. - Zrobisz coś jeszcze dla mnie zanim zejdziemy?

- Cokolwiek - przytaknął z uśmiechem. - Coś cię trapi?

- Mam zaschnięte usta... - ustałem na palcach i oplotłem rękoma jego szyję. - Możesz mnie pocałować?

- Oczywiście - złapał mnie pod udami i podniósł do góry, dzięki czemu mieliśmy wygodniej. A może raczej ja miałem. Nie musiałem stawać na palcach. - Nawilżyć ci usteczka?

- Yhym. Ładnie proszę. - uśmiechnąłem się najpiękniej, jak umiałem i czekałem na reakcję chłopaka.

- Mam być twoją prywatną pomadką? - tryknął mnie swoim nosem w ten mój przez co zachichotałem. Potrafił być jednocześnie taki męski, a także uroczy. - W porządku, co sobie koteczek życzy. - musnął moje usta raz. Potem drugi raz. A potem jeszcze trzeci. Było jednocześnie słodko oraz namiętnie. Mój misio.

- Kocham cię. - wyszeptałem to blisko jego ust i ostatni raz je musnąłem.

- Ja też - odszepnął z uśmiechem. - Słodziak. I tylko mój.

- Tylko twój. - potwierdziłem. - Odstawisz mnie? Musimy już iść.

- Jasne - westchnął i ostrożnie odstawił mnie na ziemię, żebym przypadkiem sobie nie zrobił krzywdy. - Damy radę.

- Oczywiście, że damy. Rodzina Jeon jest silna, a jak ja mam do niej w przyszłości należeć to też muszę być silny. - zachichotałem i pociągnąłem ukochanego w kierunku drzwi.

- Jesteś, ale każdy jest na swój sposób, Jimin-ah - również się zaśmiał.

- Racja. - puściłem jego rękę, gdy byliśmy na schodach i wspólnie po chwili zeszliśmy.

W kuchni oczywiście przywitaliśmy się z moją rodziną, a po tym przeszliśmy do posiłku. Nie mogłem się jednak rozluźnić podczas tej kolacji. Nikt z nikim nie rozmawiał. Słychać było tylko obijanie się metalowych pałeczek o talerze oraz ciche oddechy przybyłych. Zauważyłem też kątem oka, jak moja siostra raz patrzy na mnie, złowieszczo się uśmiechając, a innym razem przyglądała się z rozmarzeniem Jungkookowi, przez co miałem dość smutny wyraz twarzy. Ona przecież była piękna i w typie mojego chłopaka. Czy to możliwe, że byłby zdolny mnie dla niej zostawić?

- Ekhem... - po jakimś czasie wymuszone odchrząknięcie mojego ojca rozniosło się po jadalni. - Jungkook, może powiesz nam coś o sobie? To twój ostatni dzień tutaj, a ja praktycznie nic nie wiem na twój temat.

- Hmm, no cóż... - zakaszlał, a ja widziałem, że się stresuje. I to bardzo. - Jestem o miesiąc starszy od Jimina. Chodzę do innej szkoły artystycznej niż Jimin i trenuję taniec od przeszło jedenastu lat. Zawodowo, na skalę światową, ale aktualnie mam taką przerwę w karierze. Najważniejsze jest to, żebym skończył szkołę jak najlepiej. Uhm, jeśli jest pan ciekawy to może pan pytać.

- Ym... Widzę, że mój syn obraca się w dobrym towarzystwie. - wyznał mój tata. - Chłopcze, może zaskoczę cie tym pytaniem, ale masz na nazwisko Jeon?

- Dokładnie, proszę pana - Jungkook lekko pokiwał głową.

- I rodzice tak po prostu pozwalają ci tańczyć zawodowo? Nie chcieli, żebyś został prawnikiem, bądź lekarzem? - rozpoczął kolejną serię pytań.

- Dla moich rodziców jest najważniejsze, żebym był szczęśliwy i odnalazł coś co będę lubił oraz w czym będę dobry - wyjaśnił. - Tak się złożyło. Nigdy nie usłyszałem, żeby próbowali mnie namawiać na bycie lekarzem czy prawnikiem.

- Słyszałem, że ponoć stracili już jednego syna. - wymruczał najstarszy z nas. - No chyba, że to plotki.

- Tak stracili - wiedziałem, że mój ojciec trafił w czuły punkt mojego chłopaka, lecz on pozostał twardy. - To prawda.

- No to... - zaczął mój ojciec, lecz przerwałem mu. Wiedziałem, że chce niemiło to skomentować.

- Tato, przestań, proszę. - wyszeptałem, patrząc na talerz. - Stracili swoje dziecko, więc nie mów nic na ten temat... - zdawałem sobie sprawę, że później tata będzie na mnie zły, ale nie mogłem pozwolić na cierpienie Jungkooka. On pewnie dla mnie zrobiłby to samo, a może nawet i więcej.

- Jimin-ssi, nie szkodzi - Kookie postanowił udawać twardego nadal. - Niech pan dokończy co chciał pan powiedzieć.

- Może lepiej nie, skoro mój syn o to prosi. Później sobie o tym z nim porozmawiam. - wytrzymałem na chwilę oddech i zacisnąłem mocno oczy. Miałem rację. Był zły. - Zmieńmy lepiej temat. Twoi rodzice wybrali już dla ciebie przyszłą żonę?

- Dają mi wolny wybór w tej kwestii - wyznał, próbując jakoś opanować swoje nerwy. Widziałem jak mu się ręce trzęsą.

- Tato, mogę się wtrącić? - odezwała się po chwili moja siostra, a ojciec skinął jej głową. - Będziesz Jiminowi aranżował małżeństwo?

- Oczywiście, że będę. Mam już trzy ponętne kandydatki. - wyznał, a mnie otępiało.

- Kandydatki? Przecież moja koleżanka, która mieszka w Seulu widziała, jak Jimin całuje się w parku z chłopakiem... - zrobiło mi się niedobrze, kiedy Eunji to powiedziała. Wiedziała, że jestem homoseksualny. Chciała tym razem mnie zranić w sposób psychiczny. Boże, tylko nie to.

- Jimin nie jest homoseksualny, nieraz słyszałem jak mówi, że moja przyjaciółka mu się podoba, więc to raczej niemożliwe - zaśmiał się Jungkook. Wtedy zaufałem jego instynktowi.

- Jeon Somin? - zdziwił się mój ojciec. - To wspaniale! Jedna z kandydatek! Jakie szczęście.

- Brałeś Somin pod uwagę? - spojrzałem na ojca. - Dlaczego?

- Jimin, przecież to tancerka z mnóstwem nagród na karku, a jej rodzina nie jest biedna. Dziewczyna dobrze wychowana i piękna. - zaśmiał się i powrócił do jedzenia. - Jutro porozmawiam z jej rodzicami.

- No widzisz, Jimin-ssi, twój tato ci z nią pomoże. Ja nie umiałem, to przynajmniej on - Jungkookie udał rozbawienie i poklepał mnie po ramieniu. Wiedziałem, że go też to boli, ale nie było innej opcji.

- Ale tato, oni kłamią! - wtrąciła się Eunji. - Jimin jest gejem.

- Gdybym był to... nie zgodziłbym się na małżeństwo z Somin. - wyznałem jakimś drżącym głosem. - Ale tato, przecież miałem iść na studia...

- Ożenisz się z nią dopiero po ich zakończeniu. - wyznał mój ojciec.

- Ah, fajnie. To ja chcę się ożenić z Jeonggukiem w takim razie. - ponownie zabrała głos Eunji.

- Przypominam ci, że mam już kogoś - mruknął wspomniany. - I nie mam zamiaru z nią zrywać.

- Jesteś pewny, Jeongguk? Nasza rodzina by była doprawdy wspaniała pod każdym względem, gdybyś był z moją córką. - próbował go przekonać mój tata, lecz wtedy przelał czarę goryczy. Mnie mógł oddać Somin, ale nie miał prawa zmuszać Jungkooka do tego, żeby był z moją siostrą. Musiałem odwrócić jego uwagę od tej dwójki, dlatego krzyknąłem:

- Dość! Nie będzie żadnych ślubów! Somin ma chłopaka! Zresztą tak samo jak ja!

Z każdym zdaniem coraz bardziej oddalali mnie od Jungkooka, a nie chciałem tego. Każde nowe słowo sprawiało ból w moim sercu, a oczy zaczęły mnie szczypać. Nie chciałem go stracić. Miałem nadzieję, że moi rodzice chociaż postarają się zaakceptować moją inność.

- O czym ty mówisz, Jimin? - do moich uszu dobiegł surowy głos matki, która nie była zadowolona z tego powodu.

- Eunji powiedziała prawdę... - wyszeptałem, nie mając siły już kłamać. - Jestem homoseksualny i mam chłopaka.

Po dłuższej chwili ciszy, moje serce nawet na chwilę nie przestawało bić jak oszalałe. Lecz nie ukrywam, że wolałem to niż brak jakichkolwiek słów przy tak napiętej atmosferze. - Więc z nim zerwij i bądź normalny. - warknął w końcu mój ojciec. - Nie sądziłem, że jesteś na coś chory.

- Tato, homoseksualizm to nie choroba. Ja jestem normalny. - wyszeptałem, spoglądając na rodziciela ze strachem.

- Homofobia to jest choroba - burknął Jungkook. - Niech pan nie obraża swojego syna.

- Mam prawo, chłopcze. Pociąg seksualny do tej samej płci jest nieziemsko chory. - oznajmił wściekły ojciec i ruszył w moją stronę. - Masz w tej chwili iść z nim zerwać.

- Nie mogę, tato. - powiedziałem łamliwym głosem i zaraz cicho, a także nieśmiało dodałem: - Kocham go.

- Zaraz ci przemówię w takim razie do rozsądku! - złapał mnie za włosy i zrzucił z krzesła, wywołując tym czynem mój natychmiastowy szok. Nie czułem chwilowo bólu, ale widziałem, że siniak na moim udzie może się pojawić. Przynajmniej nie musiałem obawiać się boleści głowy, ponieważ na całe szczęście nie uderzyłem nią o podłogę.

- Pan nie ma prawa go obrażać, a tym bardziej decydować z kim jest związany - wtrącił się jeszcze raz Jungkook i dzięki swoim treningom, mógł popchnąć mojego ojca w bok. - Przysięgam, że mój tata zrobi wszystko, żebyś zapłacił za to - splunął w jego stronę i pomógł mi wstać. - Wszystko w porządku?

- Bronisz przyjaciela? Męskie zachowanie. - zachichotała Eunji, wtrącając się niepotrzebnie. - Ale dla niego nie warto. Zostaw go.

- To nie jest tylko mój przyjaciel, to jest także mój chłopak - wyznał zdenerwowany Jungkook. - Nie obchodzi mnie to co o mnie sądzicie, ale od Jimina się odpieprzcie, bo to ostatnia osoba, która zasługuje na takie traktowanie. Inaczej tego gorzko pożałujecie.

- Tego się nie spodziewałam. Takie ciacho jest gejem? - wymruczała zszokowana. - Jakim cudem ten pedałek cię wyrwał?

- To akurat ja się o niego starałem, on po prostu jest wyjątkowy, w przeciwieństwie do ciebie - parsknął. - Jeśli na ziemi jest więcej takich dziewczyn jak ty to się cieszę, że jestem gejem.

- Obaj wynocha z mojego domu. - warknął mój ojciec.

- A-ale tato... w-wyrzucasz mnie? - zdziwiłem się, patrząc na niego ze łzami w oczach, które tak nagle się pojawiły.

- Nie jestem już twoim ojcem. - wysyczał. - Będziesz ponownie moim synem jak coś ci sie przestawi w tej pustej głowie.

- Mamo... powiedz coś... - przeniosłem wzrok na wspomnianą.

- Tym razem matka cię nie obroni. - wtrącił się mój tata. - Nie obchodzi mnie co się teraz z tobą stanie. Ciesz się, że chociaż pozwalam ci się spakować!

- To wszystko tylko dlatego, że kocham kogoś kogo wy byście nie potrafili? - zapytałem cicho.

- Dokładnie. - warknął. - Macie piętnaście minut.

- Kurwa, żeby pan się lepiej poczuł, spakujemy się w pięć minut - Kookie naprawdę był zdenerwowany. - Jest pan okropnym człowiekiem.

- Jeszcze podskakujesz, dzieciaku? - ruszył w stronę mojego chłopaka, dlatego stanąłem przed nim i przyjąłem cios w policzek od ojca.

- Ale akcja... - wymruczała rozbawiona Eunji. - Oby został ślad.

Spojrzałem na ojca z rozżaleniem i wielkim smutkiem. - Ja naprawdę go kocham i... nigdy mi to nie przejdzie. - wyszeptałem, łapiąc się za piekący policzek. Od dawna zasługiwałem na takie coś. Byłem niedobrym chłopakiem, synem i przyjacielem. Los musiał mi się odpłacić. - Dlatego więcej się już nie zobaczymy... Ale wiedz, że będę czekał za tym aż mnie zrozumiecie i pokochacie takim jakim jestem i byłem. Od zawsze chciałem być waszym oczkiem w głowie. Chciałem, żebyście po prostu byli u mojego boku jako kochający rodzice. Dlaczego nie mogliście mnie po prostu pokochać tak bardzo jak babcia? Mama się starała, ale ty tato zawsze czułeś niechęć. Ja wiem, że nie jestem takim synem o jakim zawsze marzyliście, lecz nic na to nie poradzę. Ja was bardzo kocham, bo w końcu to dzięki wam jestem na tym świecie. - pociągnąłem nosem. - Pewnie teraz żałujecie, że nie oddaliście mnie do adopcji, albo w ogóle mnie spłodziliście. Ale ja się cieszę z tego, że żyje. - odwróciłem się w stronę wyjścia z pomieszczenia, łapiąc Jungkooka za rękę.

- Powiem wam, że jeszcze chciałem mieć do was szacunek, ale tylko przez krótką chwilę, szybko mi pokazaliście jak bardzo można nienawidzić człowieka - wyszeptał mój chłopak. - Ja bym był na waszym miejscu szczęśliwy gdybym miałbym takiego syna jak on. Ale wy nie umiecie docenić kogoś takiego. Bo jesteście bezwartościowi - powiedział po czym pociągnął mnie lekko do góry. - Zaraz zadzwonię do rodziców i z nimi porozmawiam. Możesz nas spakować?

- Dobrze. - wyszeptałem i pobiegłem na górę, zaczynając po drodze cicho płakać. Nie dość, że z bólu psychicznego to jeszcze tego fizycznego, ponieważ policzek naprawdę mnie bardzo szczypał po tym uderzeniu, ale moje serce bolało bardziej... Nie sądziłem, że z tego powodu uda im się mnie wyprzeć, a mama... nawet się nie odezwała. Czułem się jak najgorsza osoba na świecie i nie sądzę, że Jungkook był zdolny zmienić po tym wszystkim moje zdanie o sobie. Moja samoocena ponownie ucierpiała...

----------------------------------------

Udało mi się chociaż obrobić rozdział tego opka, a teraz zabieram się za naukę ;>;

Mam nadzieję, że rozdział jest okay ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro