Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 65


Odchyliłem głowę do tyłu, po czym zabrałem zacząłem rozglądać się po pokoju mojego chłopaka, szukając wszystkich swoich rzeczy. Postanowiłem się przebrać w swoje ubrania, bo w końcu moi rodzice są bardzo domyślnymi ludźmi, a jego rzeczy oczywiście odłożyłem na łóżko. Cieszyłem się w myślach, że ubrałem się zanim chłopak skończył, ponieważ wszedł do pokoju chwilę później. Dzieliły go sekundy od zobaczenia mnie nago. Naprawdę miałem szczęście.

~***~

Po chwilowym całowaniu się i przytulaniu, zeszliśmy na dół. Jego rodzice jeszcze byli w domu, dlatego pożegnałem się z nimi i wraz z moim ukochanym, wyszliśmy z jego posiadłości, kierując się w stronę ulicy, na której mieszkałem.

- Dokąd mnie odprowadzisz? - spytałem cicho, mocno wtulony w chłopaka, który objął mnie ramieniem.

- A dokąd mogę?

- Jungkook nie mogę ci niczego kazać i zabronić. - zachichotałem. - Więc możesz tak daleko jak uważasz za słuszne.

- Nie chcę, żebyś miał problemy, gdyby ktoś cię zauważył ze mną - wyszeptał, całując mnie w skroń. - Rozumiesz mnie?

- Ah, rozumiem. - zatrzymałem się. - To lepiej tutaj się rozstańmy.

- No właśnie mnie nie rozumiesz - mruknął, wzdychając. - Uwierz mi, że chcę się odnosić z tym, że jesteś moim chłopakiem, bo to jest największy zaszczyt, który miał okazję mnie kopnąć. Odprowadzę cię do końca.

- Jungkook. - zatrzymałem go stanowczo, gdy chciał ruszyć. - Jak moi rodzice się dowiedzą to z nami będzie koniec. Oni tego nie zaakceptują. 

- Tego obydwoje nie chcemy - stwierdził, zaciskając swoją szczękę. - To odprowadzę cię jeszcze kawałek, okay?

- Możesz mnie odprowadzić pod sam dom, ale będziemy musieli się zachowywać jak przyjaciele. - westchnąłem, wtulając się w niego. Potrzebowałem ciepła, którym mnie obdarzał zawsze jak przy mnie był. Gdy odchodził było mi naprawdę zimno.

- Można przyjaciela obejmować ramieniem - schylił się trochę, by przysunąć się bliżej mojej twarzy i pocałował przeciągle moje usta. - Ale całować nie. I zabiję każdego, który spróbuje to zrobić z tobą.

Zachichotałem cicho, ponownie się w niego wtulając. - Kocham cię i wiedz, że nie całuje byle kogo.

- Tak tylko ostrzegałem, też cię kocham - cmoknął mnie we włosy. - Kolejny zaszczyt mnie kopnął.

- Miałeś po prostu szczęście wpadając na mnie zanim ktoś inny zwrócił mi w głowie. Może i ten ktoś by mnie tylko wykorzystał. Kto wie. - westchnąłem cicho, wzruszając ramionami i spojrzałem mu w oczy z dołu. - Miałem farta.

- Obydwoje mieliśmy - uśmiechnął się ciepło. - Obydwoje, kochanie.

- To fajnie. - wspiąłem się na palcach i zaczepnie cmoknąłem jego wargi. - To co idziemy?

- Idziemy - przytaknął. - Następne wolne dni zarezerwuj sobie dla mnie w całości.

- Dobrze, misiu. - westchnąłem. - Pójdziesz teraz do Somin?

- Teraz pójdę do siebie i coś zjem, potem pójdę pobiegać chyba - wyznał.

- Oh, dobrze. - uśmiechnąłem się lekko, zaczynając iść w dalszą drogę. - Nie wiedziałem, ze biegasz.

- Muszę, żeby mieć jakąś kondycję - wyjaśnił. - Na początku tego nienawidziłem, ale teraz sprawia mi to przyjemność.

- To się cieszę. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem i już resztę drogi się nie odzywałem. Chciałem pobyć z ukochanym w ciszy i napawać się jego obecnością dopóki ją czułem. Tak bardzo go kochałem i nie chciałem się z nim rozstawać, ale no cóż. Nie byliśmy ze sobą nawet roku. Musiałem przecież być z rodziną, która tak naprawdę była rozbita. - Miłego biegania. - życzyłem chłopakowi, gdy już byliśmy na mojej posesji.

- Dziękuję - uśmiechnął się szeroko. - W razie gdyby rozmowa poszła nie tak, dzwoń do mnie albo od razu przychodź. Jak nie będzie mnie jeszcze w domu to idź od razu do mojego pokoju.

- Spokojnie, Jungkook. - odwzajemniłem jego uśmiech. - Jesteś pierwszą osobą, do której bym w razie problemów zadzwonił.

- Cieszę się - westchnął, spoglądając na moje drzwi. - Dałbym ci buzi, ale pewnie nie umiałbym się odsunąć, więc nie ryzykuję.

Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się w kierunku domu. Nie widząc nikogo, westchnąłem cicho i wróciłem wzrokiem do Jungkooka. Zdenerwowany tym, że w każdej chwili może ktoś nas zobaczyć, podniosłem się na palcach, następnie całując lekko usta mojego chłopaka. - Kocham cię. - wyszeptałem, drżącym głosem. - Dla nikogo innego nie ryzykowałbym. Jesteś wyjątkiem, bo jesteś w posiadaniu klucza do mojego serca. Uważaj jak będziesz biegał. Trudno ten klucz zwrócić właścicielowi.

- Ja też cię kocham i uważaj na siebie w każdym momencie swojego życia, ty za to masz moje serce w swoim posiadaniu - powiedział cicho i uśmiechnął się lekko. - Leć już, bo twoi rodzice pewnie się niecierpliwią.

- Ty otrzymasz moje serce jak będę cały twój, Jungkook. - wyszeptałem. - Mam nadzieję, że się przez to nie obrazisz...

- Nie mam za co - zaśmiał się cicho. - Najważniejsze dla mnie jest to, że chociaż tyle mi dałeś. I to, że przyjąłeś to co ci dałem.

- Naprawdę mocno cię kocham. - starałem się z całej siły nie rozpłakać. - Idź już może lepiej. - odchyliłem głowę do tyłu, oddychając w taki sposób, żeby wstrzymać szloch. - Coraz trudniej mi się z tobą rozstawać. Tak nie powinno być po półtora miesiąca związku.

- To znaczy, że naprawdę ci na mnie zależy i w sumie, ze mną jest tak samo - wzruszył ramionami z uśmiechem. - Może masz racje. Powinienem iść.

- Do później, misiu. - pociągnąłem nosem i odwróciłem się na pięcie, ustając jeszcze na chwilę przy drzwiach, żeby spojrzeć na uśmiechniętego Jungkooka, któremu również posłałem mały uśmiech i wszedłem do środka, biorąc głęboki wdech. - W-wróciłem!

--------------------

Jutro next kochani <3

Byłam chora, dlatego przez tydzień nie było żadnej aktywności. Wybaczcie mi to ;-; <3

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro