Rozdział 65
Odchyliłem głowę do tyłu, po czym zabrałem zacząłem rozglądać się po pokoju mojego chłopaka, szukając wszystkich swoich rzeczy. Postanowiłem się przebrać w swoje ubrania, bo w końcu moi rodzice są bardzo domyślnymi ludźmi, a jego rzeczy oczywiście odłożyłem na łóżko. Cieszyłem się w myślach, że ubrałem się zanim chłopak skończył, ponieważ wszedł do pokoju chwilę później. Dzieliły go sekundy od zobaczenia mnie nago. Naprawdę miałem szczęście.
~***~
Po chwilowym całowaniu się i przytulaniu, zeszliśmy na dół. Jego rodzice jeszcze byli w domu, dlatego pożegnałem się z nimi i wraz z moim ukochanym, wyszliśmy z jego posiadłości, kierując się w stronę ulicy, na której mieszkałem.
- Dokąd mnie odprowadzisz? - spytałem cicho, mocno wtulony w chłopaka, który objął mnie ramieniem.
- A dokąd mogę?
- Jungkook nie mogę ci niczego kazać i zabronić. - zachichotałem. - Więc możesz tak daleko jak uważasz za słuszne.
- Nie chcę, żebyś miał problemy, gdyby ktoś cię zauważył ze mną - wyszeptał, całując mnie w skroń. - Rozumiesz mnie?
- Ah, rozumiem. - zatrzymałem się. - To lepiej tutaj się rozstańmy.
- No właśnie mnie nie rozumiesz - mruknął, wzdychając. - Uwierz mi, że chcę się odnosić z tym, że jesteś moim chłopakiem, bo to jest największy zaszczyt, który miał okazję mnie kopnąć. Odprowadzę cię do końca.
- Jungkook. - zatrzymałem go stanowczo, gdy chciał ruszyć. - Jak moi rodzice się dowiedzą to z nami będzie koniec. Oni tego nie zaakceptują.
- Tego obydwoje nie chcemy - stwierdził, zaciskając swoją szczękę. - To odprowadzę cię jeszcze kawałek, okay?
- Możesz mnie odprowadzić pod sam dom, ale będziemy musieli się zachowywać jak przyjaciele. - westchnąłem, wtulając się w niego. Potrzebowałem ciepła, którym mnie obdarzał zawsze jak przy mnie był. Gdy odchodził było mi naprawdę zimno.
- Można przyjaciela obejmować ramieniem - schylił się trochę, by przysunąć się bliżej mojej twarzy i pocałował przeciągle moje usta. - Ale całować nie. I zabiję każdego, który spróbuje to zrobić z tobą.
Zachichotałem cicho, ponownie się w niego wtulając. - Kocham cię i wiedz, że nie całuje byle kogo.
- Tak tylko ostrzegałem, też cię kocham - cmoknął mnie we włosy. - Kolejny zaszczyt mnie kopnął.
- Miałeś po prostu szczęście wpadając na mnie zanim ktoś inny zwrócił mi w głowie. Może i ten ktoś by mnie tylko wykorzystał. Kto wie. - westchnąłem cicho, wzruszając ramionami i spojrzałem mu w oczy z dołu. - Miałem farta.
- Obydwoje mieliśmy - uśmiechnął się ciepło. - Obydwoje, kochanie.
- To fajnie. - wspiąłem się na palcach i zaczepnie cmoknąłem jego wargi. - To co idziemy?
- Idziemy - przytaknął. - Następne wolne dni zarezerwuj sobie dla mnie w całości.
- Dobrze, misiu. - westchnąłem. - Pójdziesz teraz do Somin?
- Teraz pójdę do siebie i coś zjem, potem pójdę pobiegać chyba - wyznał.
- Oh, dobrze. - uśmiechnąłem się lekko, zaczynając iść w dalszą drogę. - Nie wiedziałem, ze biegasz.
- Muszę, żeby mieć jakąś kondycję - wyjaśnił. - Na początku tego nienawidziłem, ale teraz sprawia mi to przyjemność.
- To się cieszę. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem i już resztę drogi się nie odzywałem. Chciałem pobyć z ukochanym w ciszy i napawać się jego obecnością dopóki ją czułem. Tak bardzo go kochałem i nie chciałem się z nim rozstawać, ale no cóż. Nie byliśmy ze sobą nawet roku. Musiałem przecież być z rodziną, która tak naprawdę była rozbita. - Miłego biegania. - życzyłem chłopakowi, gdy już byliśmy na mojej posesji.
- Dziękuję - uśmiechnął się szeroko. - W razie gdyby rozmowa poszła nie tak, dzwoń do mnie albo od razu przychodź. Jak nie będzie mnie jeszcze w domu to idź od razu do mojego pokoju.
- Spokojnie, Jungkook. - odwzajemniłem jego uśmiech. - Jesteś pierwszą osobą, do której bym w razie problemów zadzwonił.
- Cieszę się - westchnął, spoglądając na moje drzwi. - Dałbym ci buzi, ale pewnie nie umiałbym się odsunąć, więc nie ryzykuję.
Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się w kierunku domu. Nie widząc nikogo, westchnąłem cicho i wróciłem wzrokiem do Jungkooka. Zdenerwowany tym, że w każdej chwili może ktoś nas zobaczyć, podniosłem się na palcach, następnie całując lekko usta mojego chłopaka. - Kocham cię. - wyszeptałem, drżącym głosem. - Dla nikogo innego nie ryzykowałbym. Jesteś wyjątkiem, bo jesteś w posiadaniu klucza do mojego serca. Uważaj jak będziesz biegał. Trudno ten klucz zwrócić właścicielowi.
- Ja też cię kocham i uważaj na siebie w każdym momencie swojego życia, ty za to masz moje serce w swoim posiadaniu - powiedział cicho i uśmiechnął się lekko. - Leć już, bo twoi rodzice pewnie się niecierpliwią.
- Ty otrzymasz moje serce jak będę cały twój, Jungkook. - wyszeptałem. - Mam nadzieję, że się przez to nie obrazisz...
- Nie mam za co - zaśmiał się cicho. - Najważniejsze dla mnie jest to, że chociaż tyle mi dałeś. I to, że przyjąłeś to co ci dałem.
- Naprawdę mocno cię kocham. - starałem się z całej siły nie rozpłakać. - Idź już może lepiej. - odchyliłem głowę do tyłu, oddychając w taki sposób, żeby wstrzymać szloch. - Coraz trudniej mi się z tobą rozstawać. Tak nie powinno być po półtora miesiąca związku.
- To znaczy, że naprawdę ci na mnie zależy i w sumie, ze mną jest tak samo - wzruszył ramionami z uśmiechem. - Może masz racje. Powinienem iść.
- Do później, misiu. - pociągnąłem nosem i odwróciłem się na pięcie, ustając jeszcze na chwilę przy drzwiach, żeby spojrzeć na uśmiechniętego Jungkooka, któremu również posłałem mały uśmiech i wszedłem do środka, biorąc głęboki wdech. - W-wróciłem!
--------------------
Jutro next kochani <3
Byłam chora, dlatego przez tydzień nie było żadnej aktywności. Wybaczcie mi to ;-; <3
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro