Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 61

W tle tego wszystkiego słyszałem gromkie oklaski i brawa, a także gwizdy i wiwaty, oczywiście dwie ostatnie czynności były wykonywane tylko przez moich przyjaciół no i ukochanego, dlatego uśmiechnąłem się lekko pod nosem, a po chwili poczułem jak cała gromadka zaczyna mnie przytulać na czele z Jungkookiem, następnie gdy mnie wszyscy puścili dając mi nabrać upragnionego powietrza, podeszli do mnie dwaj organizatorzy tego stresującego mnie wydarzenia i pogratulowali mi z wielkimi uśmiechami występu, mówiąc, że pomysł z tym końcowym zwrotem w piosence był cudowny. Pomińmy to, że nic nie planowałem wcześniej...

~***~

- Więcej razy tego nie zrobię. - wyszeptałem cicho, wtulony w swojego chłopaka. Jako jedyni po paru minutach zostaliśmy na sali. Ja aktualnie siedziałem na parapecie, a Jungkook stał przede mną, głaszcząc w czasie przytulenia moje plecy.

- Kochanie, poradziłeś sobie wspaniale - skomplementował mnie po raz kolejny od zakończenia występu. Był faktycznie moim dużym aniołkiem. - Poradzisz sobie jeszcze raz. Wierzyłem, że sobie poradzisz. I tak było, więc następnym razem też tak będzie. Ale na razie o tym nie myślmy. Idziemy do mnie?

- A spełnisz swoją obietnicę i w domu mnie wytulisz? - wysunąłem się delikatnie z jego uścisku, nadal ręce trzymając na jego biodrach i spojrzałem mu z małym uśmiechem w oczy.

- Jeśli tylko dasz mi buziaka za owacje na stojąco - zaśmiał się cicho, całując mnie w czoło. - Oczywiście, mój piękny, że cię wytulę.

- Ale i tak buziaka ci dam. - zachichotałem słodko, podskakując nieco, żeby dosięgnąć jego ust, w które zaraz się wpiłem, zakładając ręce na jego szyi i przybliżyłem go bardziej do siebie.

- Mhm - mruknął zadowolony i złapał mnie za biodra, które zaczął zaraz masować. Nie przerywał pocałunku nawet na chwilę, ale w końcu musieliśmy przez brak powietrza, który zaczął nam doskwierać. - Mogę ci częściej klaskać jak będziesz mnie tak całował.

- Nie wykorzystuj tego przywileju, kochanie. - pierwszy raz użyłem tej pieszczotliwej nazwy, ale nie dałem po siebie tego poznać, że troszkę się zawstydziłem. - To... idziemy?

- Już pokochałem to jak tak mnie nazywasz - ucieszył się jak dziecko, biorąc nasze torby na ramię i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni swoich jeansów. - Moja mama się pyta na co masz ochotę, bo nie wie co zrobić na obiad.

- Zjem doprawdy wszystko. - zmieszałem się, patrząc ze zdziwieniem na Jungkooka. - Nie będę przecież mówił twojej mamie co ma ugotować. To nie służąca. - wzruszyłem ramionami. - Napisz jej, że jak przyjdziemy to z nią coś ugotuję.

- Ty masz jej zaproponować coś, bo jest w sklepie i musi coś kupić - spojrzał się na mnie z uśmiechem. - Tylko mi pozwalała wybierać obiad. Teraz jesteśmy w dwójkę.

- Ja doprawdy nie jestem głodny, bo najadłem się stresem. Ty coś wybierz. -zeskoczyłem z parapetu.

- To może spróbujesz coś z mojej ręki? - zaproponował, wystukując coś na klawiaturze swojego telefonu. - Muszę wypróbować to co umiem. Nie, że tego nie robiłem wcześniej. Ale dla ciebie pierwszy raz gotuję. I dla rodziców.

- Sam? Bez pomocy mamy? - złapałem go za wolną dłoń. - Misiu, mogę ci pomóc jak byś chciał.

- Aż tak we mnie nie wierzysz? - spytał, unosząc swoją brew. - Chcę zrobić coś dla was sam. Ale skoro nie chcesz to mama to zrobi za mnie. To nie problem.

- Kochanie, oczywiście, że w ciebie wierzę, ale nie chcę, żebyś się zmuszał do gotowania, bo nie raz mówiłeś, że tego nie lubisz. - westchnąłem, odwracając wzrok. - Robisz dla mnie tak dużo, lecz nie musisz wszystkiego.

- Ale ja to polubiłem - wyznał, spoglądając na mnie z uśmiechem. - Mama mnie przekonała do tego.

- No skoro tak to powiedzenia, kochanie. - odwzajemniłem jego uśmiech. - Na pewno będzie mi smakowało, bo będziesz to robił z miłością, a jak dla mnie to najlepsza przyprawa.

- Mój romantyk - pocałował mnie w głowę i objął ramieniem. - Zostaniesz na noc? Jutro i po jutrze mamy wolne w szkole, więc...

- Skoro chcesz to zostanę. - wtuliłem się w niego. - Ale twoi rodzice też muszą się zgodzić.

- Już się zgodzili, zapytałem się w razie czego - zaśmiał się, otwierając przede mną drzwi. - Cieszę się, że się zgodziłeś.

- Kochanie, a nie boisz się, że twoja mama ciut za dużo mi powie? - spytałem z uroczym uśmiechem.

- Moja mama wie, że jak powie za dużo to jej synuś się obrazi.

- A szkoda. - wydąłem dolną wargę, zaraz krótko się śmiejąc. - Kocham cię.

- Też cię kocham, słońce - pocałował mnie we włosy. - Już nie mogę się doczekać aż będę mógł cię wyprzytulać i wycałować. Tak za tobą tęskniłem.

- Ja też tęskniłem. - wymruczałem, obejmując go w pasie i przytuliłem się do niego mocno. - Też nie mogę doczekać się tych pieszczot. - wyznałem cicho, na co tancerz się zaśmiał, ponownie całując mnie we włosy.

Resztę drogi również sobie słodziliśmy, tuląc siebie coraz mocniej. Te dni bez siebie naprawdę na nas źle podziałały. Tęskniliśmy tak bardzo nie widząc się parę dni. Co by było jakbyśmy zerwali i musielibyśmy dusić w sobie tą tęsknotę i ból? Jakie szczęście, że nigdy się nie rozstaniemy.

W domu Jungkooka od razu przywitałem się z jego rodzicami, którzy mieli ogromne uśmiechy na twarzach, dlatego speszony odwzajemniłem je nieco. Jego mama chwilę po przywitaniu się pociągnęła mnie na kanapę w ich salonie i zaczęła wypytywać o wszystko. Występ, jaki jest dla mnie Jungkook, czy powiedziałem o związku rodzicom. Oczywiście odpowiedziałem nieśmiałe na wszystko gospodyni, ale z każdym słowem coraz bardziej się rozkręcałem i zaraz nie można nas było w ogóle uciszyć. Jungkook już dawno wybył do kuchni i zaczął gotować, za to jego ojciec starał się podsłuchiwać o czym gadamy, ale gdy prychnął pod nosem trzeci raz mama mojego chłopaka się wkurzyła, zdzieliła go lekko po głowie i pociągnęła mnie do jadalni. Czując, że to z moje winy przepraszałem chwilę pana Jeona dopóki nie zniknąłem właśnie za drzwiami pomieszczenia, gdzie mieliśmy zjeść posiłek i ponownie zacząłem rozmawiać z mamą mojego ukochanego.

Jakiś czas później wszyscy zaczęliśmy się zajadać posiłkiem zrobionym przez mojego chłopaka. Doprawdy wszystko co przygotował było wyśmienite i widać, że dużo się wymęczył, kiedy uczył się gotować, bo z cielaka kuchennego stał się prawdziwym mistrzem, który przebił nawet mnie. Byłem dumny z tego, że należę do tak wspaniałej i utalentowanej osoby jak Jungkooka. Kochałem go całym sobą.

- To jest przepyszne! - pochwaliłem go, kiedy z pełną buzią tych pyszności zobaczyłem zdenerwowanego Kookiego, który był bliski obgryzania paznokci.

- Twój chłopak ma rację. - odezwał się ojciec Jungkooka. - Masz talent synek.

- Dzięki - chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko na tą wieść. - Myślałem, że otruję was.

- Za często to powtarzasz. - zaśmiałem się, kiedy wszystko przełknąłem. - Jeszcze zacznę podejrzewać, że w końcu to zrobisz.

- Nie mógłbym - z jego ust również wyleciał śmiech. - Nie najważniejsze osoby w moim życiu.

- Mój synuś ckliwym romantykiem został - stwierdziła jego mama z uśmiechem. - Tak się cieszę.

- Przyszłego męża by nie zabił. - wyznał rozbawiony pan Jeon. - A rodziców, którzy mu wszystkiego zabraniają kto tam wie.

- Przyszłego męża. - zachichotałem, pijąc łyk wody. - O ile mi się za parę lat oświadczy i weźmie na te obiecane Karaiby czy gdzie tam.

- Na pewno to zrobię - pocałował mnie w skroń z uśmiechem. - I zrobię ci to obiecane kakao.

- Czy ty naprawdę chcesz, żebym przytył? - zaśmiałem się, patrząc na niego. - Ja ciebie bardzo kocham, ale dobrze wiesz, że kakaa nie odmówię.

- Słodziak słodkiego nie odmówi - stwierdził, obejmując mnie ramieniem. - Moja kruszyna.

- No nie odmówię i masz rację. Jestem tylko twoją kruszyną. - zaśmiałem się wesoło, wtulając się w ramię ukochanego.

- Jesteście najsłodszą parą jaką kiedykolwiek widziałam - mama Jungkooka niemal pisnęła ze szczęścia, ale gdy usłyszała chrząknięcie ze strony swojego męża. - No nie zaprzeczysz! My też byliśmy tacy w ich wieku, też byliśmy słodcy, o to się nie martw. Teraz też jesteśmy, ale troszkę mniej.

- Ta. Nie ma to jak opinia kochającej żony. - mruknął pan Jeon. - No ale racja. Pasują do siebie.

- Ja cię kocham przecież, mój głuptasie - kobieta pocałowała swojego męża w skroń. - Najmocniej na świecie.

- I to my niby jesteśmy słodcy. - westchnąłem z uśmiechem. - Zapisz sobie, że twoi rodzice biją nas na głowę.

- W tej chwili właśnie mnie obraziłeś - mruknął Jungkookie, spoglądając na mnie z uniesioną brwią. - Czy ty sugerujesz, że za mało się staram, żebyśmy byli najsłodszą parą na świecie?

- A powiedziałem coś takiego? - oderwałem się od niego i spojrzałem mu e oczy. - Chodziło mi o to, że twoi rodzice są ze sobą dłużej niż my, dlatego też przez tyle lat spędzonych razem są słodsi. My jesteśmy najsłodsi przy naszych przyjaciołach i reszcie świata. Tylko twoi rodzice nas przebijają. - wyraźnie zmarkotniałem, zaczynając ponownie jeść.

- Jiminnie, słoneczko - Jungkook złapał mnie pod udami i za plecami, podnosząc mnie zaraz do góry, żeby posadzić sobie mnie na kolanach. - Spokojnie, nie smuć się no. Kocham cię i wiem, że o to ci chodziło.

- Jak znów to te twoje durne żarty to idź lepiej do kogoś kto je rozumie. Na przykład Somin. - burknąłem, opierając głowę na ręce, którą za to miałem opartą na stole. Te żarty Jungkooka zaczynały mnie pomału wkurzać. Trochę długo trwa to jego odzwyczajenie się od tego.

- Przepraszam, że taki jestem, staram się być jak najlepszy, ale niektórych wad nie mogę się pozbyć - mruknął, odkładając mnie jednak na poprzednie miejsce. - Przepraszam, pójdę do toalety - oznajmił, po czym wyszedł z jadalni ze spuszczoną głową.

- Chyba będę się zbierał. - westchnąłem ciężko, siadając prosto na krześle, z którego zaraz wstałem.

- Jimin, nie - mama Jungkooka od razu się sprzeciwiła. - Wyjaśnij nam o co chodzi. Dopóki nie rozwiążemy problemu, nie wyjdziesz z tego domu.

- Wolę wyjść zanim Jungkook wróci. - spuściłem wzrok. - Naprawdę ten dzień mnie wykończył psychicznie, dlatego mogę mieć nie za dobry humor. Nie chcę go bardziej zranić, więc mam nadzieję, iż państwo rozumieją.

- Nie, nie zrozumiemy, może jak rozwiążemy wasz problem to ci się polepszy humor, więc siadaj i wyjaśnij.

- Kochanie, wiesz, że jest nieśmiały. Lepiej zapytajmy Jungkooka. - po pomieszczeniu rozniósł się głos ojca Jungkooka

- Kochanie, a ty dobrze wiesz, że on tam siedzi pół godziny - mruknęła kobieta, wzdychając. - Dobrze, poczekajmy na niego. Ale Jimin stąd nie wychodzi dopóki nie rozwiążemy problemu.

- Skarbie, ale to są ich sprawy. Jungkook jest dorosły i sam powinien rozwiązywać swoje problemy. - mruknął jej mąż. Do tego oni się przeze mnie kłócili. Czy naprawdę przynosiłem sobie i innym tylko pecha?

- Dobrze. Zostanę, ale niech państwo się nie kłócą. - poprosiłem cicho, nadal na nich nie patrząc

- Jimin, domyślam się o co ci chodziło - wyznała mama mojego chłopaka. - Jeśli chodzi o te jego żarty... On mimo ciężkich momentów w swoim życiu, stara się zawsze żartować, bo to poprawiało zazwyczaj innym humor, a jemu zależy na szczęściu innych. Robił to przez prawie całe życie, więc trudno mu się powstrzymywać. Potrafi zachować umiar w odpowiednich momentach, ale chyba nigdy nie będzie zdolny do zaprzestania tego. Taki się urodził. Mogę cię tylko zapewnić, że się stara, bo przez ostatni tydzień zażartował tylko kilka razy. A to dla niego naprawdę wyczyn. Nie czuj się źle, że chcesz, żeby przestał. On doskonale rozumie, dlaczego tak się czujesz. Dlatego się tak stara. On cię kocha. Ja bym nie była zdolna do zaprzestania swoich przyzwyczajeń, bo mam słabą wolną wolę. Ale on dla ciebie jest w stanie zrobić wszystko.

Spojrzałem na matkę mojego ukochanego przez zaszklone oczy. Dobrze wiedziałem, że Jungkook robi dla mnie naprawdę wiele, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że tym wszystkim go niszczyłem... - Rozumiem proszę pani. - pokiwałem głową na potwierdzenie swych słów. - Jungkookie jest wspaniałym chłopakiem, bo stara się być przy mnie i pocieszać, a w zamian za to chcę, żebym po prostu był jego i często się uśmiechał. Ja naprawdę doceniam to co dla mnie robi, lecz widać to zupełnie odwrotnie. Nawet państwo nie wiedzą jak w takich momentach chciałbym, żeby Jungkook zakochał się w kimś kto na niego zasługuje, czyli na pewno nie wie mnie...

- A ja chciałbym, żebyś przestał gadać takie głupoty - nagle usłyszałem głos mojego chłopaka, który jak się okazało stał oparty o próg jadalni. - Zasługujesz na mnie bardziej niż ktokolwiek inny.

- J-Jungkook... - wyszeptałem cicho. - Ile tutaj tak stoisz?

- Wystarczająco długo, żeby stwierdzić, że gadasz głupoty ze zmęczenia - uniósł brew. - Chodź tu do mnie.

- Przepraszam, Jungkookie. - podbiegłem do niego i mocno się wtuliłem w tors ukochanego. - Kocham cię. Nie musisz się dla mnie zmieniać. Zaakceptuje twoje żarty jak ty moje wszystkie wady.

- Obiecuję, że przy tobie będę uważał - pocałował mnie we włosy. - Pójdziemy do pokoju, co ty na to?

- Nie musisz uważać. Bądź sobą. Nie udawaj kogoś innego. - poprosiłem patrząc na chłopaka z dołu. - A jeżeli chodzi o to drugie możemy iść. Obiecałeś mi coś przecież.

- Nie mów tego tak głośno, bo moja mama sobie coś pomyśli - zaśmiał się wesoło. - Żartowałem.

- Nie mama, a ja. - prychnął ojciec Jungkooka. - Zresztą rób co chcesz. Dziadkami przez to nie zostaniemy.

- Tato, proszę cię - Jungkookie znowu się zaśmiał. - Do niczego nie dojdzie.

- O tym to ja zdecyduje. - zachichotałem, ciągnąc go za koszulkę do wyjścia z jadalni.

- Skąd w tyle tobie siły? - spytał, idąc posłusznie za mną. - I tobie też się zebrało na żarty?

- Może. - uśmiechnąłem się słodko i musnąłem lekko jego usta. - A chcesz, żebym żartował?

- To jest podchwytliwe pytanie, dlatego na nie nie odpowiem.

- Może to i lepiej. - podskoczyłem i oplotłem nogami talię chłopaka, który żebym nie spadł złapał mnie za tyłek, wywołując tym moje rumieńce.

- Musiałem - zaczął się bronić i ponownie obrał kierunek swojego pokoju.

- J-ja wiem. - oparłem głowę na jego ramieniu, czując jeszcze większe pieczenie na twarzy.

- No już, zaraz cię puszczę, wstydzioszku - pocałował mnie w skroń. - Ale otwórz drzwi, ja muszę cię trzymać.

- D-dobrze. - wyszeptałem cicho, zaraz spełniając jego prośbę. - Zawstydziłem się, bo... to było fajne uczucie.

- Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał tego kolejny raz, to mi powiedz - posłał mi uśmiech i odstawił mnie na podłogę. - Mi też było fajnie.

- Możesz mnie dotykać kiedy chcesz. - wyszeptałem zawstydzony, ukrywając twarz.w dłoniach.

- Skarbie, zrobię to, kiedy będziesz chciał, a teraz chodź, bo coś ci obiecałem.

- No dobrze. - odwróciłem się na pięcie i położyłem się na łóżku ukochanego, wyciągając w jego stronę ręce.

- Jesteś taki rozkoszny - stwierdził rozczulony, zaraz zawisając nade mną. - Aż bym chciał cię schrupać. Nie dosłownie oczywiście.

- Możesz mnie schrupać. Należę do ciebie. Rób ze mną co chcesz. - zawiesiłem ręce na jego szyi, przyciągając go bliżej swojej twarzy.

- Mówisz zbyt ulegle jak na Jimina - zmrużył oczy, po czym się zaśmiał. - Jesteś pewien, że cię gdzieś po drodze nie podmieniło?

- Mam już dość stresów, Jungkook. - musnąłem lekko jego usta. - Pragnę zapomnieć o świecie, w którym się znajduję dzisiaj. Jutro powrócę do nieśmiałego Jimina. Dziś chce się rozluźnić.

- W porządku - uśmiechnął się lekko. - W takim razie trzeba jakoś odstresować moją kruszynkę - zaczął delikatnie muskać moje usta, których nie miał zamiaru zbyt długo dopieszczać, bo zszedł zaraz na szyję, która okazała się być moim słabym punktem. Nie szczędził sobie pomruków przyjemności sprawiających, że również i ja szalałem. I doczekałem się rozluźnienia po tym całym ciężkim dniu.

- Kocham cię i dziękuję. - wydyszałem objęty ramionami przyjemności. Jego usta były takie magiczne i doprowadzały mnie do szału. Kochałem go bardzo mocno.

-------------------------------------

Ah, te słodkie Kookminy ^^ Kto kocha daje serduszko w kom ^^ <3

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro