Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 55

Po spacerze, obaj wróciliśmy do mojego domu i tak jak przypuszczał mój koteczek na dworze zdążyło się zrobić jasno. Razem ponownie ułożyliśmy się w moim łóżku i zasnęliśmy z uśmiechami na twarzach, przytulając się mocno do siebie, jakbyśmy się bali, że zaraz możemy obaj zniknąć, a ta cała znajomość okazałaby się zwykłym snem. Na szczęście jak budziliśmy się rano to nadal przy sobie byliśmy co było pierwszym powodem naszego uśmiechu na twarzach zaraz po przebudzeniu.

~***~

Jiminnie został u mnie na cały weekend, chociaż z początku nie chciał robić mi problemów swoją obecnością. Było to totalną bzdurą, dlatego zagroziłem chłopakowi, że jak będzie tak gadał to przywiąże go do łóżka i zacznę łaskotać, pomiędzy tym całując jego uroczą i nieskazitelną twarzyczkę z tymi kochanymi lazurowymi patrzałkami, których widok w każdym momencie potrafił roztopić doszczętnie moje serce. Niestety po weekendzie przyszedł czas do szkoły, czyli ponowne widywanie mojego skarba tylko na próbach, a tak to dzień popsuty odległością jaka dzieliła nasze szkoły i domy. Jedyną pocieszającą nas myślą było to, że nie musieliśmy się ukrywać i na próbach mogliśmy cały czas ukazywać sobie wybuchające z nas uczucia, które nam obojgu rozsadzały serca i umysły.

- Ale ja nie mówię, że jesteś głupi tylko tępy, Jungkook. - warknęła Somin. - Przestań patrzeć na Jimina, bo zaraz mnie zabijesz... - była wkurzona przez to, że jej nie złapałem przy podsadzeniu w górę.

- Widzisz co miłość może zrobić z człowiekiem? - zapytałem z uśmiechem, w ogóle nie zwracając uwagi na jej humor. - Wybacz.

- Co za pustak.... - mruknęła, wywracając oczami. - Jakoś Hoseok też tutaj jest i ja zajmuje się tańcem. Dobrze, że ja chociaż jestem trzeźwa umysłowo, bo już bym martwa się w trumnie przewracała, a ty byś płakał z powodu straty najlepszej przyjaciółki, bez której nie możesz żyć.

- Tak, tak - przewróciłem oczami, spoglądając kątem oka na swojego chłopaka, który jak się okazało również na mnie patrzył. - Już się ogarnę.

- Widzę gdzie patrzysz, lamusie. - syknęła, trzepiąc mnie w tył głowy. - Mam mu też jebnąć w łeb? - zapytała cicho, grożąc mi palcem.

- Bo czemu on winny - burknąłem, wzdychając. - Zrozum mnie, no.

- Z tego co wiem to spędziłeś z nim cały piątek z weekendem. Dziś mamy poniedziałek. - zaczęła tłumaczyć, łapiąc mnie za szczękę bym patrzył jej w oczy, ale moje i tak uciekały w stronę Jimina.

- To znaczy jedno - zaśmiałem się. - Chcę z nim spędzać każdą chwilę każdego dnia i nocy.

- Ja nie mam do ciebie siły. - ramiona jej opadły. - Chyba wolałam jak byłeś singlem i narzekałeś na brak miłości.

- To masz pecha - wytknąłem na nią język. - Nadal narzekam. Ale na ciebie, moja droga przyjaciółko!

- Chuj. - warknęła pod nosem. - Ile to wy już tą parą jesteście?

- Trzynastego będzie miesiąc - powiedziałem, uśmiechając się pod nosem.

- Planujesz coś na ten dzień? - zapytała siadając pod ścianą. Chyba miała dość prób przywracania się na ziemię, więc wolała chwilę odpocząć i dołączyć do mojego świata, który kręcił się cały czas koło Jimina.

- Tak - pokiwałem głową, zajmując miejsce na przeciwko niej. - Mama mi pomoże. Pokochała Jimina zresztą tak samo jak mój tata.

- Jimin to cudotwórca? - zaskoczyła się. - Twoi rodzice, którzy na początku krzywili się na myśl o synu geju, ale niby cię akceptowali, przez trzy dni pokochali twojego pierwszego chłopaka i do tego dzięki Jiminowi poprawiły się twoje relacje z nimi? Co się działo kiedy mnie nie było. Ludzie.

- No jest, jest - potwierdziłem radośnie. - Nie wiem co bym bez niego zrobił.

- Żyłbyś, ale nadal narzekając na brak miłości i kiepskie relacje z rodziną. - odpowiedziała słodkim głosikiem. - Jungkook! No właśnie!

- Hm? - mruknąłem, obawiając się tego co miałem za chwilę usłyszeć.

- Pamiętasz nasz zakład? - pokręciłem przecząco głową. - To ci go przypomnę - odchrząknęła. - Jeżeli ja i Jimin zostaniemy parą, w co bardzo wątpię. - pokręciła głową, udając mój głos. - Wtedy wygrasz i zatańczę z Jiminem wolnego. Nie ma tak, że się zakocham, ponieważ zabujać się mogę, ale mogę też zostać ze złamanym sercem, gdyż on tego nie odwzajemni. - ta jej niezastąpiona pamięć do czyichś słów, które gdy tylko chciała zapisywała w swoim pojemnym mózgu.

- Czasami mam ochotę cię puknąć w ten pusty czerep - stwierdziłem cicho, wzdychając. - W porządku. Mam pewien pomysł.

- Zdradzisz mi go? - uniosła brew, wyraźnie zaciekawiona.

- Nie - zaśmiałem się, kręcąc głową. - To tajemnica.

- To chociaż powiedz kiedy ten pomysł wcielisz w życie? - westchnęła głośno, patrząc się na Hoseoka, który rozmawiał z Yoongim, Taehyungiem i Jiminem.

- Sama się, melonie patrzysz na swojego chłopaka - parsknąłem. - Myślę, że jak dobrze pójdzie to nawet dzisiaj.

- Masz zrobić to dzisiaj. - warknęła, waląc mnie pięścią w ramię. - Nie wypominaj mi podglądania chłopaka, głupku.

- To ty mi nie wypominaj, że patrzę się na Jimina - wzruszyłem ramionami.

- Ja mogę. Ty nie. - popchnęła mnie. Głupi melon.

- Dyskryminacja! - krzyknąłem, wskazując na nią palcem.

- Zamknij się! Prawiczki po prostu nie mają prawa głosu! - również krzyknęła, krzyżując ręce na piersiach.

- Melony nie gadają! - wytknąłem ponownie jej język. - A zwłaszcza z inteligencją minus dziesięć.

- Tępaki w ogóle inteligencji nie mają! Melony chociaż mają na minusie! - walnęła mnie z liścia w twarz. - Jebany w dupę prawiczek.

- Przegięłaś - burknąłem, łapiąc się za policzek i wstałem z podłogi. - Ja tylko żartowałem. Nawet cię chciałem przeprosić, ale teraz to pocałuj się w dupę - fuknąłem, odchodząc od niej.

- No patrzcie. Na pewno zostaną kiedyś małżeństwem. - mruknął Taehyung do Jimina i Hoseoka.

- Pamiętasz, że oboje są zajęci? - zapytał go Jimin.

- Pamiętam. - odparł szatyn. - Ale skąd wy możecie wiedzieć, że się potajemnie nie hajtną.

- Jeśli stanę się bi albo hetero, czyli nigdy - wtrąciłem się, patrząc na nich z niedowierzaniem.

- Kto się czubi ten się lubi. - odparł Tae. - No chyba, że wy tak zawsze to odwołuje to o małżeństwie, a po prostu się nie znosicie.

- Chyba wolę tą drugą wersję. - mruknął Jimin.

- Ja jej z całego serca nienawidzę - pocałowałem mojego koteczka w policzek. - Tylko jego kocham.

- To ja nic nie mówiłem. Mam dziewczynę, ale na miłości ludzi normalnych się nie znam. Sorry jak uraziłem was. - położył mi dłoń na ramieniu szatyn.

- Mogę już iść do domu? - zapytał cicho Jimin.

- Masz nauczyć się tańczyć. - burknął z drugiego końca pomieszczenia Jin. Z tego co wiedziałem to rozmawiał z chłopakami tylko służbowo. Niestety nie uwierzył Namjoonowi, ale przynajmniej mieli jakieś tam koleżeńskie relacje. Joon nadal mimo wszystko starał się przekonać do siebie bruneta.

- A ja ci pomogę, już mówiłem - przypomniałem. - Dasz sobie radę.

- Chce na opa, misiu. - rzucił się na mnie z chichotem Jimin.

- Tylko uważaj - poprosiłem, łapiąc go za uda. - Nie chcę, żeby ci się coś stało.

- Nie upadnę przy tobie. - złączył nasze czoła ze sobą. - Nie pozwolisz mi na to. - uśmiechnął się ciepło.

- To prawda - musnąłem jego usta. - Nie pozwolę. Pomiziasz mi policzek? Trochę boli po uderzeniu Somin.

- Właśnie miałem taki zamiar. - zaśmiał się, przykładając swoją delikatną, małą rączkę do mojego policzka i zaczął lekko masować. - Jak ci spuchnie to śpisz u mnie. - oznajmił ze śmiechem.

- Nie wierzę, że to powiem, ale chcę, żeby mi spuchł - również się zaśmiałem.

- Ale do szkoły musisz chodzić, Jungkookie. - cmoknął moje usta. - A ode mnie masz dalej.

- Trudno - wzruszyłem ramionami. - Wstanę wcześniej.

- Misiu tak bardzo tęskni za swoim koteczkiem, że będzie się tak poświęcał dla niego? - ponownie musnął moje usta, przytulając mnie do siebie. - Kocham cię bardzo mocno, Jungkookie.

- Tak, będzie się dla niego tak poświęcał - uśmiechnąłem się pod nosem. - Kocham cię również kochanie.

- Dobra. Jesteście moją ulubioną parą. - ucieszyła się Somin. - Chce to nagrać i założyć o was bloga. Albo napisać książkę, Albo wyprodukować film i zagracie główne role.

- A o nas nie chcesz? - wtrącił się Hoseok, patrząc na nią z uniesioną brwią. - Fajnie.

- O nas rysuje komiks erotyczny, skarbie. - oznajmiła, wskakując mu na plecy.

- Co to komiks erotyczny? - zapytał na forum Jimin.

- Lepiej nie pytaj. Masz za czysty umysł, żeby go psuć. - mruknął Yoongi. - To po prostu, krótka historyjka powiązana ze sprawami łóżkowymi.

- Ale w łóżku najczęściej się śpi. Co w tym ciekawego? - Jimin wzruszył ramionami, nie rozumiejąc przekazu.

- A wiesz co to porno? - wtrąciła się Somin.

- Chciałbym nie wiedzieć. - odpowiedział zarumieniony, chowając twarz w moją szyję.

- No to właśnie takie porno tylko, że w formie krótkiego komiksu z napisami. - odpowiedziała niewzruszona.

- Ble, fuj. - mruknął Jimin, wtulając się we mnie mocniej.

- No i super. Czyli chciałaś o nich nakręcić porno? - zapytał Namjoon.

- Dobra, już stop - wtrąciłem się, przerywając im rozmowę.

- Ja nie wiedziałem, że będziemy musieli to nagrywać. - wyszeptał, przestraszony Jimin do mojego ucha.

- Nie będziemy, głupolu - odszepnąłem. - Nie bój się. Nic z tych rzeczy.

- No widzisz. On nie nadaje się na gwiazdę porno. - mruknęła Somin. - Jak mi nie wyjdzie w tańcu to zostanę reżyserką czy kimś tam i nagram o nich film. Będzie hitem.

- Będę gwiazdą kina. - zachichotał w moją szyję Jiminnie. - Ale najpierw trzeba ze mnie się pozbyć nieśmiałości.

- Pomożemy ci z tym - cmoknąłem go w czoło.

- Wiem, Kookie. - pocałował mnie w policzek.

- Powracamy do próby? - wtrąciła się Somin. - Trochę się nacieszyłeś Jiminem, więc może teraz zaczniesz uważać.

- On się nigdy mną w pełni nie nacieszy. - zachichotał Jimin. - Tęskni nawet, gdy jestem blisko.

- To prawda - potwierdziłem rozbawiony. - Niestety. Mam tak.

- Ja też tak mam. Dlatego nie możemy się rozdzielać. - przytulił się do mnie mocniej.

- I nie będziemy - podniosłem jego główkę, żeby musnąć jego usta z uśmiechem.

- No dobra. To w takim razie wykonaj zakład. - westchnęła Somin, patrząc na mnie. - Będziecie ze sobą bardzo blisko.

- Jaki zakład? - zapytał mnie Jimin, patrząc mi w oczy z nie pewnością.

- Mamy razem zatańczyć wolnego, bo się w tobie zakochałem - wyjaśniłem. - No, więc zatańczymy.

- Nie. - zaprzeczył wystraszony, zaskakując ze mnie. - Nawet mnie o zdanie nie spytałeś. - wyszeptał, siadając na parapecie i patrząc za okno.

- Jeśli nie chcesz to trudno - mruknąłem. - Będę musiał zrobić coś innego. Pewnie pożałuję tego.

- Zakład był o taniec, a zawsze dotrzymywałeś naszych przysiąg. - wtrąciła się ponownie Somin.

- Nie mam zamiaru go do niczego zmuszać - wytłumaczyłem powód mojego odpuszczenia. - Jeśli nie chce to nie.

- Ja inaczej to interpretuje. - mruknęła cicho. - Obraził się za to, że mu po części rozkazałeś to zrobić. Nawet się nie spytałeś Jimina o zdanie, tępy pustaku.

Spojrzałem się na mojego chłopaka, który siedział nadal na swoim miejscu i zagryzłem wargę skruszony. Faktycznie, zrobiłem źle. Pierwszy raz przyznałem rację Somin. Zapisz to ktoś w kalendarzu. Podszedłem do mojego koteczka, obejmując go ramieniem. - Przepraszam - wyszeptałem, żałując tego co powiedziałem. - Mogę jakoś odkupić swoje winy?

- Nie lubię jak się mną rządzi, Jungkook. - wyszeptał patrząc na widok za oknem. - Całe życie ktoś rządzi moim życiem. Nie sądziłem, że ty też możesz zacząć to robić.

- Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało - odparłem cicho. - Przepraszam, że cię zawiodłem. Naprawdę tego żałuję.

- Tak samo jest z biciem, wiesz? Raz się uderzy. Mówi się, że to ostatni raz, a prawda jest taka, że to dopiero początek. - westchnął, a jego głos się złamał. - Nie chcę być przez kolejną osobę tłamszony.

- I nie będziesz - mruknąłem, rozumiejąc doskonale o co mu chodzi. - Nie jestem osobą, która to robi, a tym bardziej nie miałem i nie mam zamiaru tego robić tobie, bo zależy mi. Nawet bardziej niż na sobie, słoneczko. Naprawdę cię przepraszam.

- Wiesz, że jak to się powtórz to... Będziemy musieli się rozstać? - posmutniał, przecierając rączka swoje cudowne oczka.

- Ja nie popełnię tego błędu drugi raz, jestem człowiekiem, który na nich się uczy - pocałowałem go w skroń. - Naprawdę przepraszam. Wybaczysz mi to?

- Yhym. - westchnął, uśmiechając się lekko. - Ale za buzi.

- Oczywiście, koteczku - odwzajemniłem ten gest, zaraz zaczynając delikatnie muskać jego słodkiej usteczka, które stały się moim uzależnieniem. - Kocham cię, bardzo.

- Ja ciebie też. - zachichotał, wtulając się we mnie.

- To jak?! Zatańczycie?! - krzyknęła Somin.

- Poczekaj - odburknąłem jej, kręcąc głową i odchrząknąłem. - Jiminnie, skarbie mój największy i najpiękniejszy... - zacząłem, błądząc rękoma po jego pleckach. - Podarujesz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?

- Ale ty wiesz, że ja nie umiem... - wszedłem mu w słowo.

- Nauczę cię, a zresztą ja prowadzę, więc dużo nie musisz robić - uśmiechnąłem się do niego. - To co?

- Zaszczyt to może nie będzie. - zaczął niepewnie, ściskając mnie mocniej. - Ale dobrze... Zgadzam się.

- Uratowałeś mnie przed czymś gorszym - wyszeptałem rozbawionym głosem. - Dziękuję.

- Od tego jestem. - westchnął, muskając swoimi słodkim usteczkami mój policzek. - Muszę czasem się poświęcić by uratować ciebie.

- Mój malutki bohater - podniosłem go do góry, owijając jego talię rękoma. - Odpłacę ci się jakoś jeśli będziesz chciał.

- Będę chciał. - zachichotał, wtulając się we mnie.

- Słodziak - wymruczałem, całując go w główkę. - Mój, mój, mój...

- Twój, twój, twój... - powiedziała Somin, przesłodzonym głosikiem. - Czekam tutaj.

- W dupę się pocałuj - odburknąłem, stawiając Jimina na ziemię. - Potem cię wyprzytulam, koteczku - cmoknąłem chłopaka w czoło. - Teraz załatwimy to i będziesz miał spokój, dobrze?

- Mhm. - uśmiechnął się uroczo. - Ale nie mów tak brzydko, dobrze?

- Oczywiście, skarbie, dla ciebie się postaram - odwzajemniłem ten gest. - Pamiętaj, żeby być rozluźnionym. Ułatwi mi to trochę pracę.

- Jak przy seksie... - wymruczała z rozbawieniem Somin, która koło nas przeszła by usiąść na parapecie.

- Hoseok, uspokój jej hormony, bo szału można dostać --zażartowałem, spoglądając na chłopaka.

- Uspokoję - zaśmiał się, przenosząc wzrok ze mnie na Somin.

- Nie zamoczysz przez tydzień, koniu. - mruknęła uroczo jego dziewczyna.

- No i co zrobiłeś? - skarcił mnie Jimin.

- Ja tylko chciałem, żeby przestała ciągle gadać o seksie i przy okazji o nas - westchnąłem, przewracając oczami. - Ty tego nie słuchasz, koteczku, więc masz szczęście.

- Ja wcale dużo nie gadam o seksie. - mruknęła dziewczyna. - A poza tym każdy chce, żebyś już wszedł w Jimina, bo obaj zlewacie próby.

- Lalalalala - zaczął mówić Jimin, zakrywając swoje uszy i zamykając oczy.

- Mówiłem, że to irytuje - zaśmiałem się, kręcąc głową. - To co gotowy?

- Em nie.... - spochmurniał. - Nie wiem jak s-stać i c-cię... no wiesz z-złapać?

- Chodź - złapałem go za dłoń, ciągnąc zaraz na środek sali. - Ustań na moich stopach i jedną rączkę ułóż na moim ramieniu - wskazałem na tą część ciała. - Możesz to dla mnie zrobić?

- Yhym. - wymruczał, niepewnie stąpając swoimi stopami na moje, oczywiście cały czas im się przyglądając, a następnie ułożył swoją delikatną, małą rączkę na moim ramieniu. - Nie będzie ci ciężko?

- Nie, spokojnie - uśmiechnąłem się do niego uspokajająco, żeby potwierdzić moje słowa. Był leciutki jak pióreczko, więc w ogóle mi nie przeszkadzało to, że stoi na moich stopach. Wiedziałem, że potem mogę odczuwać tego skutki, bo to się często zdarzało, ale to był jedyny sposób, żeby ułatwić nam obojgu sprawę. Położyłem dłoń na jego biodrze, a druga splotła się z jego wolną i wszystko się zaczęło.

Poprosiłem jednego z chłopaków o włączenie odpowiedniej piosenki do układu, który wydawał mi się najłatwiejszy dla mojego koteczka. Oraz wybrałem ten, gdzie chłopak był najbardziej bierny. Chciałem, żeby czerpał z tego cudownego tańca jak najwięcej radości, bo w najbliższej przyszłości byłoby mi go łatwiej uczyć. W końcu musiał to zrobić na festiwal, chociaż sam nie pochwalałem tego pomysłu. Nie był gotowy. To widać. Serce mi się krajało kiedy obwieścił mi co sprawiło jego gorzkie łzy. Miałem ochotę uderzyć dyrektora w jego pusty łeb, ale postanowiłem nie robić sobie problemów, bo po co? Przy okazji zmartwiłbym Jimina, a tego chciałem uniknąć. Nie zasługiwał na to. Nie on.

Nie sądziłem, że będę tak się dobrze czuł. Naprawdę było wspaniale. Czułem się jakbym unosił się w powietrze razem z nim. Magiczna chwila, która pozostała mi w pamięci do końca. Jego urocze rumieńce, kiedy pozwoliłem sobie na wykonanie obrotu. Jego uśmiech, którym mnie obdarzał przez cały czas. I te iskrzące się oczka ze szczęścia. Zdecydowanie to wszystko było warte zachodu. Ja go naprawdę kochałem. Moje całe serce go kochało.

- Jak tak tańczysz z Somin to jestem zazdrosny. - wyznał cicho, patrząc mi w oczy z uśmiechem. - Bo chyba to oznacza uczucie zazdrości.

- Nie tańczę tak z nią, z tobą jest inaczej - musnąłem jego usta, gładząc jego kark. - Kocham cię. Najmocniej na świecie.

- Ja ciebie też, Jungkookie. - westchnął, wtulając swoją głowę w moją pierś. - Ja ciebie też.

- A podobało ci się chociaż? - zagryzłem delikatnie wargę, próbując uspokoić swój lekko przyspieszony oddech.

- Nawet. - zachichotał. - Lubię być z tobą blisko.

- Cieszę się, koteczku - ścisnąłem go troszkę mocniej. - Czyli będziesz chciał się uczyć tańczyć?

- Muszę, Jungkookie. - posmutniał. - Ale nie chce już dzisiaj, dobrze?

- Nie, nie, spokojnie - westchnąłem. - Nie będziemy już. Postaram się, żeby twoja nauka była jak najbardziej przyjemna. Wymyślę jakieś nagrody czy coś.

- Lubię nagrody. - zeskoczył z moich nóg. - A te od ciebie najbardziej.

- Dobra! Na dzisiaj to już koniec! - przerwał nam krzyk Jina.

- Mam nagrany ich taniec. - oznajmiła Somin, wkładając telefon do kieszeni. - Zostawię go sobie! Do zobaczenia. - złapała za rękę Hoseoka i razem wybiegli z sali, a za nimi poszła cała reszta.

- To śpisz u mnie? - zapytał ze słodkim uśmiechem. - Ten policzek trzeba wymiziać jeszcze bardziej.

Uśmiechnąłem się lekko na jego słowa. Działał na mnie jak nikt inny. - Skorzystam z tej propozycji z chęcią, kotku - wyznałem, łapiąc go po raz kolejny za malutką dłoń i razem skierowaliśmy się do naszych rzeczy by je zabrać oraz ruszyć do jego domu.

------------------------------

Mam nadzieję, ze tym razem nie było polsatu -,-

Jutro spodziewajcie się rozdziały "Running Away"

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro