Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48


Park Jimin:

Po tej całej sytuacji już więcej razy nie daliśmy się ponieść, chociaż bez pocałunków i przutulasów się nie obyło, ponieważ obaj chcieliśmy zawsze wykorzystywać w pełni nasze spotkania, bo nigdy nie wiedzieliśmy kiedy będzie dane ponownie nam się spotkać. Zostałem u mojego chłopaka na noc, gdyż bał się mnie puścić po zmroku do domu. Nie dziwiłem mu się, więc zostałem. Oczywiście na drugi dzień o szóstej wyszedłem od niego by zdążyć się przebrać i wyszykować na dziewiąta do szkoły, ale z naprawdę wielkim trudem to zrobiłem, gdyż w jego ramionach było mi tak przyjemnie i ciepło, lecz szkoła to obowiązek, który chcąc czy też nie, obaj musimy spełniać.

Parę dni później jak zwykle spotkaliśmy się na próbie. Śpiewało mi się znacznie lepiej, gdy wiedziałem, że jesteśmy już pogodzeni. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ, gdy on przy mnie był próby wydawały się nagle takie milsze i przyjemniejsze. Próba jak zwykle miała dla mnie trwać trochę krócej, lecz w trakcie jej trwania na salę przyszedł dyrektor z jakimś facetem. Na całe szczęście mogłem śpiewać z opaską, więc jakoś zdusiłem w sobie strach i zaśpiewałem jedną piosenkę, po której zostałem przywołany do dyrektora, po tym jak chwilę pogadał z tym panem.

- T-tak panie d-dyrektorze? - spytałem niepewnie, gdy się przy nim znalazłem, bardzo zdenerwowany, że coś nie tak zrobiłem.

- Nie bój się, to nic strasznego - zaśmiał się serdecznie. - Jimin, przywitaj się z panem Byun. To jest organizator festynu na którym będziecie występować.

- D-dzień dobry. - ukłoniłem się nisko.

- Witaj chłopcze. - odpowiedział starszy. - To pan już mu wszystko wyjaśni i mam nadzieję, że niedługo widzimy się na festynie. - zaśmiał się, wychodząc z sali.

- Musiał się spieszyć - mruknął dyrektor, powracając wzrokiem na mnie. - Pewnie się zastanawiasz po co się tutaj zawołałem.

- T- trochę. - wyznałem że spuszczoną głową, łapiąc się dłonią za ramię drugiej ręki.

- Pan Byun szukał kogoś kto wystąpi solo - zaczął, a moje serce przyspieszyło swoje obroty. - I tą osobą jesteś właśnie ty.

- S-solo? Ale, że sam na scenie. - mówiłem cicho i szybko. - A-ale panie Park....

- Jimin, ja o tym nie decyduje - westchnął ciężko. - To jest pod władzą tego mężczyzny. Spodobał mu się twój głos i chce, żebyś zaśpiewał sam. Postanowiłem, że jeśli wystąpisz, będziesz miał zaliczenie ze śpiewu i tańca. To może być dla ciebie motywacją.

- Nie dam rady... - jęknąłem głośno z przerażenia przez zaciśnięte gardło, a mój oddech jeszcze bardziej przyspieszył. - Nie wezmę w tym udziału.

- Jeśli nie wystąpisz, nie będzie zaliczenia - zagroził. - Ominąłeś za dużo występów. Ustępowałem ci zbyt wiele razy. Moja cierpliwość się kończy.

- Panie Park, błagam. - rzuciłem się na kolana, łącząc dłonie w proszącym geście. - Zrobię wszystko. Zaśpiewam więcej z Taehyungiem i Jinem. Zatańczę z Jungkookiem, Hoseokiem, albo Somin. Napiszę piosenki z Namjoonem i Sugą. Ale proszę... - zacząłem cicho płakać. - niech pan odrzuci pomysł z moją solową piosenką...

- Możesz zrobić to dodatkowo, podwyższy to twoją ocenę - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Nie ma opcji. Ja naprawdę nawet jeśli bym chciał to nic nie mogę zrobić. Ja tutaj nie decyduje kto występuje, a kto nie.

- Panie dyrektorze, błagam! - krzyknąłem przez płacz, widząc jak facet rusza w kierunku wyjścia. - Ja nie dam rady! Proszę! Błagam... - wyszeptałem ostatnie słowo, widząc zamykające się za dyrektorem drzwi, po czym wybuchnąłem głośnym płaczem.

- Co się dzieje? - po chwili usłyszałem cichy, ciepły głos mojego chłopaka, który zjawił się tuż koło mnie. - Co się stało, Jiminnie?

- Solówka... - wypłakałem. - Dostałem solówkę...

- I raczej nie płaczesz ze szczęścia - stwierdził, przytulając mnie do siebie. - Nie płakusiaj, bo misiu zaraz do ciebie dołączy. Porozmawiam z dyrektorem i coś się wymyśli, żebyś nie był sam na scenie.

- Ja nie zaśpiewam sam. - przytuliłem się do niego, cały drżąc przez płacz. - Nie dam rady.

- Coś wymyślę, obiecuję - niezauważalnie cmoknął mnie w geście troski. - Będzie dobrze. A ty dasz radę. Jesteś silny.

- Nie jestem... - wyszeptałem, gdy odzyskałem zdolność mowy. - To za dużo, Jungkookie... Nie mogę już. Nie daje rady...

- Pamiętaj, że jestem twoim aniołkiem stróżem i pomogę ci za wszelką cenę - mruknął. - W każdym przypadku.

- Wiem, że będziesz... - westchnąłem cicho, pociągając nosem i starłem dłonią spływające mi po policzkach łzy. - W końcu mnie kochasz...

- No i tego się trzymajmy - uśmiechnął się lekko w moją stronę. - Już lepiej?

- Nie, ale nic z tym nie zrobisz... - wyznałem, bez owijania w bawełnę. - Idę do domu. - oderwałem się od ukochane i podszedłem w kierunku okna, na którym były moje rzeczy.

- Jimin, poczekaj chwilę. - zatrzymał mnie głos Taehyunga. - Wiesz, że on ciebie kocha?

---------------------------------------

Eh... no ten...

Zmieniamy trochę taktykę xD Next za 25, bądź 30 (jeszcze nie wiemy jak to się przyjmie xD) wyświetleń, kochani ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro