Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 47

- Przecież nie widziałeś mnie nago. - zarumienił się mocno. - Skąd możesz wiedzieć, że by mnie przyjęli.

~***~

- Byliby głupi jakby ci odmówili - stwierdziłem. - Nie widziałem. To fakt, ale jestem pewien, że masz cudowne ciałko.

- Po czym tak twierdzisz? - robił się coraz bardziej czerwony.

- Miziałem cię po brzuszku, słodziaku - zaśmiałem się cicho. - Czułem.

- A-ale nigdzie indziej mnie nie dotykałeś. - nie sądziłem, że mógł zrobić się jeszcze bardziej czerwony, a tu proszę.

- Nie dotykałem, ale i tak jestem pewien - westchnąłem z uśmiechem.

- Czyli nie mogę tam pracować? - zapytał, przytulając głowę do moich obojczyków.

- Nie - przytaknąłem, zaczynając przeczesywać jego włoski.

- Jungkookie~, rycerzu~, aniołku stróżu~, misiu~... - wymieniał moje przezwiska, które najczęściej używał. - Mam pytanko... Mogę je zadać?

- Pytaj śmiało, Jiminnie~, słoneczko~, skarbie~, księciu~ - z moich ust znowu wyleciał śmiech.

- Mógłbyś mnie jeszcze raz pomiziać po brzuchu? - zapytał niepewnie, poprawiając się na moich kolanach.

- Oczywiście - musnąłem jego skroń i po upewnieniu się, że moja dłoń nadal jest ciepła, powędrowała pod koszulkę chłopaka. - W porządku?

- Yhym... - wymruczał, a jego jedna rączka, zaczęła gładzić tą moją masującą jego brzuch. - Bardzo mi przyjemnie...

- To dobrze, koteczku - szepnąłem z uśmiechem. - O to chodzi.

- Jung-Jungkookie... - jęknął cicho. - Mógłbyś trochę wy-wyżej... a-ah....

Kiedy usłyszałem ten najbardziej uroczy, a zarazem naprawdę seksowny dźwięk, poczułem jak moja samokontrola zaczyna się powoli zmniejszać. Zrobiłem to o co mnie poprosił, ale wpiłem się w jego wargi, żeby stłumić te jęki.

- Z-zjedź teraz na dół-ah! - prawie krzyknął, gdy najechałem na jego sutek.

- Przepraszam - mruknąłem skruszony, poprawiając go na swoich kolanach. - Zrobiłem ci krzywdę?

- Zjedź na dół... - powtórzył i tym razem to on wpił się w moje wargi. - Proszę...

Bez słowa zrobiłem to o co mnie poprosił. Pierwszy raz Jimin zainicjował ten odważniejszy pocałunek co mnie zdziwiło, ale zdawałem się nie zwracać na to zbytniej uwagi. - Teraz jest już okay?

- Jeszcze niżej... - wydyszał w moje usta. - Rozluźnij się, Jungkookie...

- Ale... - zawahałem się na chwilę, ale jednak zjechałem na tyle ile uważałem za słuszne. Nie mogłem przesadzić. Nie po naszej wcześniejszej rozmowie.

- Odpręż się, Kookie... - poprosił ładnie, zawieszając swoje rączki na mojej szyi.

- Kochanie, nie mogę - pokręciłem głową, czując coraz większe wątpliwości co do moich czynów. - Ważne, że tobie jest przyjemnie.

- Mi jest przyjemnie jak tobie jest.. - oznajmił płaczliwie. - Odpręż się, Jungkookie i wczuj się w ten pocałunek, bo jesteś nieobecny...

- Jesteś pewien, koteczku? - wyszeptałem cały czas patrząc na jego zarumienioną twarzyczkę. Mógłbym tak cały czas.

- Tak. - oznajmił pewnym tonem głosu, pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej.

Mruknąłem pod nosem, przenosząc nas do pozycji leżącej. Kiedy zobaczyłem jak wygląda Jimin, w mojej głowie zaświtało wyobrażenie przedstawione przez moją przyjaciółkę, które od tamtej pory nie chciało mi dać świętego spokoju. Cholerna Somin. Postanowiłem dać mojemu koteczkowi to co chciał od początku czyli moje rozluźnienie się. W tamtej chwili byliśmy tylko my. Ja i on. Nasze usta złączone w namiętnym pocałunku. Jego rączki błądzące w moich włosach bądź na ciele. - Przyjemnie ci?

- Mhm... - wyjęknął, delikatnie gibając się pode mną. - Bardzo...

- Mój mały, piękny książę - skomplementowałem chłopaka, nie zaprzestając pieszczot. Zarumienił się jeszcze bardziej i mimo przyjemności, która ogarnęła jego kuszące ciałko, posłał mi najbardziej uroczy uśmiech na świecie, a najcudowniejsze oczka spotkały moje. To było obezwładniające. - Kocham cię, mój skarbie.

- Ja ciebie też kocham, mój rycerzu. - zachichotał, a następnie ponownie wpił się w moje usta. Mój język spokojnie badał jego słodkie usta, a on sam uroczo sapał i jęczał. W końcu jednak zaczął głośno wykrzykiwać moje imię z czystej przyjemności, gdy zasysałem jego język i uszczypnąłem lekko jego sutki. - Jungkookie-ah! - krzyknął jeszcze głośniej, kiedy dorwałem się do jego rozporka.

Wtedy zastygłem w ruchu. Nie jestem gotowy - w głowie zadzwoniły mi wcześniejsze słowa Jimina. Nie mogłem mu tego zrobić. Dlatego odsunąłem się od niego, a on wyraźnie się zdziwił moim zachowaniem. - Przepraszam - wyszeptałem łamliwym głosem, muskając z czułością jego czoło, a potem skroń. Wstałem z kanapy, przeklinając siebie w myślach. Czułem się tak źle, a jednocześnie cudownie, że doprowadziłem go do takiego stanu. Ale mój koteczek nie był gotowy. Musiałem to uszanować. I postarać się zlać problem w moich spodniach.

- D-dlaczego przerwałeś? - zapytał niepewnie, kuląc się na meblu.

- Powiedziałeś, że nie jesteś gotowy - wyjaśniłem cicho, spuszczając swój wzrok. - A wszystko szło w tym kierunku.

- Nie rozumiem... Przecież to co robiliśmy to nie seks. - wyszeptał bliski płaczu. - Nie powinienem cię zmuszać do całowania się. Przepraszam.

- Koteczku, nie przepraszaj, nie zmuszałeś mnie. To mi się też podobało - wyznałem cicho, przytulając go do siebie. - Wiem, że to nie seks, ale nie chciałem stracić samokontroli. Kocham cię najmocniej na świecie. Nie chcę cię skrzywdzić.

- To co to było? - wtulił się we mnie.

- Coś bliskie temu - wytłumaczyłem, wzdychając.

- Em... - zamyślił się na chwilę. - Gra wstępna? Dużo ostatnio czytam na Internecie o takich rzeczach...

- Dokładnie - przytaknąłem.

- Bardzo przepraszam... Mocno boli? – zapytał, patrząc na wybrzuszenie w moich spodniach. - Pamiętam jak ja takie miałem i mi pomogłeś... Mam ci pomóc?

- Nie, nie - zaprzeczyłem od razu. - Poradzę sobie.

- Jak chcesz możesz iść pod prysznic... Poczekam na ciebie. - poluźnił nieco uścisk.

- Myślę, że to dobry pomysł - pokiwałem głową, wstając z klęczek. - To ja niedługo wracam, a ty się rozgość.

- Yhym... Jeszcze raz przepraszam i kocham cię. - uśmiechnął się lekko.

- Nie przepraszaj - cmoknąłem go jeszcze w czółko. - Ja też cię kocham.

-------------------------------

No ten... Coś tam było, nie? XD

Mam nadzieję, że się podobało i dziękujemy za każdą gwiazdkę i komentarz, kochani ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro