Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

- Dziękuję - wyszeptał po czym odszedł z powrotem szybkim krokiem do swojej przyjaciółki.

~***~

Tym razem bez żadnych przeszkód wyszedłem z sali, a następnie z budynku. Deszcz padał naprawdę mocno, ale nie przejmowałem się tym, bo kochałem taką pogodę. Niema to jak puste ulice i miły dźwięk przy uchu. Postanowiłem nie wracać do domu przez ten czas. Wolałem przejść się po parku i w taki sposób miała mi minąć godzina. No niestety minęła godzina i dwadzieścia minut. Szybkim krokiem zacząłem biec, przestając myśleć o rzeczach, które nie wiązały się z Jungkookiem, a gdy znalazłem się w miejscu, gdzie była ławka, na której mieliśmy się spotkać, zauważyłem Jungkooka siedzącego na niej i prawdopodobnie płaczącego. Wolnym i cichym krokiem udałem się tam, przysiadając się bezszelestnie koło szlochającego chłopaka

- Dlaczego płaczesz? - spytałem zdziwiony, patrząc na niego z przekrzywioną głową.

Spojrzał się na mnie, przecierając swoje oczy. - Myślałem, że się spóźniłem - wyznał łamiącym się głosem.

- A spóźniłeś? - spytałem zaciekawiony - Ja nie wiem, bo przechadzałem się po parku i straciłem poczucie czasu... Przepraszam cię - oznajmiłem bawiąc się rękawem kurtki - Nie chciałem, żebyś przez to płakał.

- Przyszedłem pięć minut po godzinie ustalonego czasu - oznajmił, pociągając nosem. - Nie szkodzi. Nic się nie stało.

- No więc... d-dlaczego chciałeś się s-spotkać? - zacząłem się jąkać, dopiero teraz sobie uświadamiając, że jesteśmy tutaj całkowicie sami.

- Chciałem się zapytać czy nadal uważasz, że cię okłamuję na temat tego co czuję - odparł cicho, wzdychając. - Nie wiem czemu nie chcesz mi uwierzyć, że ty jesteś moją prawdziwą miłością. Nie wiem czemu nagle zacząłeś inaczej postrzegać nasz związek. Dbałem o ciebie, przytulałem, robiłem wszystko, żebyś był szczęśliwy, a ty nagle przestałeś wierzyć, że robię to szczerze i że chcę zrobić z ciebie... - przełknął gulę, która powstała mu w gardle. - dziwkę. Nie rozumiem dlaczego.

- Nie wiążesz ze mną przyszłości. - wytłumaczyłem jeszcze cichszym tonem niż on - Chcesz być moim chłopakiem jak najdłużej, ale to nie streszczenie "być z kimś na zawsze", więc mnie nie kochasz tak naprawdę - westchnąłem smutno. - Każdy człowiek ma inne podejście do miłości, wiesz? Już wiem, iż dla ciebie to chwilowe i jak ci się znudzę, albo się zakochasz to mnie zostawisz. Jestem twoją teraźniejszością. Rozumiem to. A jeżeli chodzi o tą dziwkę to określenie tego wyrazu idealnie pasuje do takowej sytuacji. Mam cię zaspokajać do czasu właśnie, kiedy znudzi ci się niańczenie mnie, ale ja się na to zgadzam, bo nie chcę cię stracić. Znaczy będziesz mógł odejść ode mnie w zgodzie jak zaczniesz z kimś się spotykać po naszym rozstaniu. Wystarczy, że powiesz, iż się zakochałeś, a będziemy mogli zostać kolegami.

- Kurwa, Jimin. - wstał gwałtownie z ławki, przecierając swoją twarz dłońmi. - Wiesz, że bycie z kimś na zawsze wiąże się z tym jakbym tobie się oświadczał? Mogę zaraz to zrobić. Tylko wiesz, ja nie wiem czy ty się zgodzisz. Nie wiem, czy chcesz być ze mną na zawsze. Nie wiem. Ja chcę być z tobą do końca, ale wątpię, że tak samo jest z tobą.

- Dla mnie tamto wyznanie brzmiało jak zaprzeczenie bycia ze mną na całą wieczność - pociągnąłem nosem, czując, że zaraz mogę się rozpłakać - Już nigdy więcej cię o nic nie spytam. Przepraszam...

- To nie chodzi o to, że nie masz mi się pytać - jęknął niezadowolony. - Po prostu nie wątp w to, że jesteś jedyny w moim życiu.

- Kochasz mnie? - spytałem cicho. - Tak prawdziwie? Przyrzekasz na moje życie, że nie kłamiesz i nie zostawisz mnie dla kogoś innego? Nigdy ci się nie znudzę?

- Jeśli nie byłbym pewien, nie mówiłbym ci tego - mruknął. - Przyrzekam. Kocham cię jak szaleniec.

- Ja ciebie też kocham - ledwo wyszeptałem, czując, że już wszystkie emocje zaczynają mnie przytłaczać. Wstałem z ławki mając zamiar uciec, ale Jungkook mi to skutecznie uniemożliwił. Czułem wstyd przez to co powiedziałem. Wyznałem mu miłość, a to nie było dla mnie codziennością. Sądziłem, że nie powinienem tego robić, ale od dawna już to planowałem. Somin wkraczała w złych momentach, więc zwątpiłem w to, że wyjawienie mu swoich uczuć będzie dobre. Lecz stało się, a czasu cofnąć nie mogłem. Miałem nadzieję, iż nie będę tylko tego żałował. - P-puścisz mnie?

- Nie bo mam wrażenie, że to jest jakiś piękny sen - wymamrotał, całując mnie w skroń. - Ty naprawdę to powiedziałeś? To nie jest sen?

- S-sam n-nie wiem - wzruszyłem ramionami, uciekając wzrokiem od jego twarzy. - A-ale c-chyba p-powiedziałem...

- Możesz powiedzieć to jeszcze raz? - spytał cicho. – Proszę, powiedz to jeszcze raz.

- Kocham cię, Jungkookie - spełniłem jego prośbę, niepewnie podnosząc na niego wzrok - To dobrze, tak?

- To wspaniale, koteczku, naprawdę - wyszeptał, uśmiechając się lekko, a w jego oczach pojawiły się łzy, które zaraz wypłynęły na powierzchnie. Zagryzł wargę by powstrzymać szloch, który cisnął się na jego usta. - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że to słyszę – po tych słowach jednak nie umiał pohamować łez i przytulił mnie mocno do siebie, zaraz zaczynając płakać w moje ramię.

- Jungkookie, proszę – zmartwiłem się jego stanem, bo jego łzy to była ostatnia rzecz, którą chciałbym widzieć na swoje oczy. – Przestań płakać, bo zaraz ja się popłaczę.

- Przepraszam, Jiminnie, al-ale – przerwał by wziąć głęboki wdech i spróbować się uspokoić oraz na mnie spojrzeć z szerokim uśmiechem. – Ja na to tyle czekałem, naprawdę... Przepraszam...

- Nie przepraszaj, głupolu - odwzajemniłem jego uśmiech, a po moich plecach przeszły ciarki, gdyż lubiłem jak tak na mnie patrzył, a po chwili kichnąłem, czując, jak robi mi się zimno. - Chyba nie powinienem tak długo chodzić w deszczu.

- Jest ktoś u ciebie w domu? - zapytał zatroskany, wyciągając ze swojej torby grubą bluzę, którą zaraz mi podał, a to, że jego twarz była cała we łzach, było to dla niego najmniejszym problemem w tamtym momencie. - Zdejmij tą kurtkę i załóż ją. Będzie ci cieplej.

- Mama i tata są w pracy - ponownie kichnąłem, robiąc tak jak prosił mnie chłopak, ale przez to zacząłem drżeć - Odprowadzisz mnie?

- Jeśli to ci nie przeszkadza to zostanę i się tobą zaopiekuję - chłopak przytulił mnie do siebie.

- Nie musisz. Mama ugotowała mi rano zupę, więc sobie ją odgrzeję i sobie zjem. Potem ubiorę się w swoje kigurumi i zrobię herbatkę, siadając w salonie pod grubym kocykiem - odwzajemniłem uścisk. - To nie pierwszy raz, kiedy po chodzeniu w deszczu jestem przeziębiony. Dość często to robię.

- A gdy powiem, że chcę? - zadał pytanie. - Wyprzytulam cię mocno, zrobię herbatki, wpadnę szybko po nasze ulubione ciasto i obejrzymy coś razem.

- Nie przebiorę się w kigurumi, gdy ty jesteś u mnie. Nawet o to nie proś. – wyszeptałem. - Ale dobrze możesz przyjść. Twoja bluza jest bardzo wygodna i trudno by mi było się z nią rozstać - zachichotałem.

- Kiedyś sam przebiorę się w kigurumi - stwierdził. - Doznasz tego zaszczytu i mnie pierwszy w nim zobaczysz.

- Ty możesz, ale ja tego nie zrobię - oznajmiłem dość stanowczo - Nie ma szans - uśmiechnąłem się słodko, następnie ruszając w kierunku mojego domu. Jungkook szybko do mnie podbiegł i objął ramieniem, po czym w równym tempie doszliśmy na miejsce. Tak jak oznajmił mój chłopak, zaraz po tym jak ściągnąłem buty, wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu, gdzie położył mnie na wygodnym meblu. Uśmiechnąłem się do niego, a on to odwzajemniając skierował się do kuchni parę minut później wracając do mnie z ciepłą herbatą w dużym kubku. Najwidoczniej wolał być przezorny w stosunku do mojej osoby, bo sam miał zaparzoną w przezroczystej, dużo mniejszej szklance.

Po tym jak odłożył swój ciepły napój na stoliczku do kawy, oznajmił, że skoczy szybko po ciasto, ale poprosiłem go by tego nie robił. Wiedziałem, że jest głodny po próbie, więc zaproponowałem, by zamówił obiad dla siebie przez telefon. Przystał na to z uśmiechem, ale gdy jedzenie dotarło okazało się, iż dla mnie również coś zamówił, chociaż miałem w domu zupę. Nie zabrakło też ciasta kokosowego, ale niestety ono nie smakowało tak samo dobrze jak tamto, które dał mi kiedyś Jungkook przed jedną z prób, lecz to też nie było złe. Po skończonym posiłku, czarnowłosy mocno mnie do siebie przytulił, a ja z uśmiechem i ulgą wtuliłem się w jego ramię, oglądając jakąś dramę w telewizorze.

- Na którą masz jutro do szkoły? - spytałem cicho, patrząc na niego z dołu.

- Dziesiątą, jest jakiś apel i nie trzeba przychodzić - odpowiedział, przeczesując moje włosy.

- Ja mam na ósmą. Zaczynam wuefem - oznajmiłem, pociągając nosem - A o godzinie jedenastej zostaje zwolniony z zajęć, czyli ty jutro nie idziesz do szkoły

- Dobrze wiedzieć - zaśmiał się cicho, całując mnie w czubek głowy.

- Serio mówię. Rozprawa jest o jedenastej przeciwko pani psycholog. Nie będziesz jedynym świadkiem, ale chciałbym byś tam ze mną był - ponownie pociągnąłem nosem, następnie kichając.

- W porządku - mruknął, przytulając mnie mocniej do siebie. - Jeśli twoi rodzice będą musieli iść do pracy, zostanę z tobą jeszcze. Zaopiekuję się moim koteczkiem.

- Ja muszę iść do szkoły, Kookie – wyszeptałem. - Już raz zrobiliśmy sobie wagary, a w-w-w - zacząłem się zacinać, przez chęć kichnięcia - wuef to także przedmiot szkolny.

- Jesteś przeziębiony, nie powinieneś iść do szkoły - stwierdził, wzdychając. - Musisz się wygrzać i wrócić do zdrowia.

- Jestem tylko przeziębiony. Moi rodzice nie pozwolą mi z takiego powodu zostać. Uważają, że czasem wymyślam, bo jak już mówiłem przez chodzenie w deszczu często się przeziębiam - odwróciłem głowę, żeby nie kichnąć na Jungkooka.

- Jak odpuścisz to może być jeszcze gorzej, wiesz? - spytał cicho.

- Wiem, ale to nic - narzuciłem na głowę kaptur - W najgorszym wypadku będzie szpital, a w najlepszym wykurowanie się - przeniosłem głowę na pierś chłopaka, wtulając się w nią.

- To nie jest nic, skarbie mój - westchnął, gładząc mój policzek. - Nie chcę, żebyś się jeszcze bardziej rozchorował, dlatego nie pójdziesz do szkoły.

- Pójdę - zaprzeczyłem temu co powiedział - Nie możesz mi zabronić, a siłą mnie tu nie zatrzymasz będąc w swoim domu.

- Słuchaj, koteczku, podam ci jeden istotny fakt - zaśmiał się. - Nadal nie wykorzystałem całego karnetu. Więc zabieram sobie jedną noc. I wtedy będę mógł cię zatrzymać.

- Ale i tak będę musiał iść - spojrzałem na niego z dołu - Tata przyjedzie mnie odebrać ze szkoły. Muszę w niej być, bo dostanę szlaban i nie będziemy się widywać przez najbliższy miesiąc. No chyba, że na próbach, ale wątpię, iż tyle nam będzie starczyć.

- Ugh - zacisnął swoje wargi. - Dobra, ale obiecaj, że porozmawiasz z mamą o zostaniu w domu następnego dnia. Masz wypocząć.

- Mamy nie ma do końca tygodnia w domu - pociągnąłem nosem. - Musiała wyjechać wczoraj poza miasto.

- To ja się poświęcę i porozmawiam z twoim tatą - odparł cicho, cmokając mnie w policzek.

- Mój tata się nie zgodzi. Już ci to mówiłem - zacząłem kaszleć, a to oznaczało, że jednak ta godzina to było przegięcie. Tym bardziej, iż po próbie byłem cały spocony. - Będę musiał wziąć jakiś syrop, by jutro przypadkiem nie kaszleć tak w sądzie.

- Aleś ty uparty, Jezu - mruknął. - W takim razie nie zdziw się jak będę do ciebie przychodził codziennie.

- Nic mi nie jest - wziąłem z pod stolika pudełko chusteczek - W piątek po próbie pójdziemy się gdzieś przejść?

- Jak będziesz zdrowy, z chęcią - odpowiedział.

- Ale ja jestem zdrowy. To tylko przeziębienie, które mi szybko przejdzie - kolejny raz zacząłem kaszleć, prawie się dusząc - To pójdziemy?

- Zobaczymy, dobrze? - spytał, odgarniając moje włosy z czoła.

- Może pójdziesz już do domu? Mimo wszystko nie chce cię zarazić katarem - usiadłem, ściągając z siebie bluzę Jungkooka - Jutro z tatą po ciebie podjedziemy.

- Zostaw sobie tą bluzę - poprosił mnie, wstając. - Jak coś to dzwoń, pisz, cokolwiek.

- I tak wiem, że sam do mnie zadzwonisz - uśmiechnąłem się w jego kierunku nieśmiało. - Przepraszam, jeżeli pomyślałeś, że chcę cię wygonić, ale wiedz, iż tak nie jest. Dziękuję też za bluzę. Kiedyś ci się odwdzięczę.

- Nie pomyślałem tak nawet, skarbie mój - pocałował mnie w czoło. - Nie dziękuj. Wypocznij, prześpij się troszkę. Pomoże ci to szybciej wyzdrowieć.

- Tym razem może mi się to uda - ułożył się na meblu - Ponieważ jesteśmy pogodzeni i nie będę płakał przez sen. No i ta bluza pachnie tobą co dodatkowo mnie uśpi.

--------------------------------------------

Waaaaa długie to xDDDD

Nie zabijecie nas? ;;;

Mam nadzieję, że next się podobał i w ogóle ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro