Rozdział 42
...Dławiłem się łzami, nie chcąc by mój szloch usłyszeli rodzice. Zasnąłem dopiero o szóstej rano, kiedy poczułem jak promienie słońca muskają moją bladą skórę i ranią moje czerwone od słonych łez oczy.
~***~
Reszta weekendu jak i pierwsze dwa dni tygodnia minęły mi szybko. Starałem się zająć myśli nauką, gdyż i tak nie miałem już siły płakać, ponieważ mój organizm był wykończony. Bałem się, że przez to wszystko ponownie zamknę się w sobie, więc starałem się rozmawiać z moimi przyjaciółmi jak dawniej, czyli z jąkaniem, nieśmiałością i spuszczaniem głowy, by nie widzieli moich oczu. Lecz nagle przyszła środa. Na początku chciałem uciec z próby, ale Namjoon i Yoongi zastawili wyjście z budynku, ponieważ dzisiaj miałem zaśpiewać szerszą partię piosenek, a poza tym musiałem się spytać Jungkookowi czy mógłby zeznawać.
Piątka moich przyjaciół po lekcjach, gdy miała pewność, że nie ucieknę, ruszyła razem na obiad. Ja za to usiadłem na parapecie, patrząc tym razem na krople deszczu spływające po szybie. Tak bardzo chciałem ich dotknąć, ale oddzielało mnie solidne szkło. To tak samo jak ze mną i Jungkookiem. Pragnąłem znów być z nim blisko, ale oddzielała nas kłótnia. Przecież powiedziałem mu, że będę z nim i poczekam do chwili, gdy się prawdziwie zakocha, a on przez to płakał.
Nie wiedziałem co robię źle, ale najwidoczniej coś jednak było ze mną nie tak. Nie przyszedł parę minut przed próbą, by posiedzieć ze mną, więc to dało mi jasno do zrozumienia, że chce zerwać. Uderzyłem parę razy głową w szybę, zanosząc się płaczem, lecz szybko musiałem się uspokoić, dlatego też wyciągnąłem ze swojego kochanego plecaka słuchawki i podłączyłem je pod telefon, oddając się całkowicie muzyce. Musiałem się z tym pogodzić. Tak wyglądało życie tym bardziej moje. Obiecał przy mnie być, ale ludziom trudno utrzymać obietnice. Rozumiałem to.
W końcu całkowicie się uspokoiłem, a jakiś czas później na sali zjawili się wszyscy. Widok Jungkooka przyprawił mnie o szybsze bicie serca, ale udawałem, że go nie widzę. Nagle podszedł do mnie Jin hyung ciągnąc mnie na środek sali i kazał mi tym razem zaśpiewać trzy piosenki. Wróciłem się jednak do plecaka, żeby odłożyć słuchawki i zabrać z niego maskę. Okazało się, że mam strasznie słaby i lekko zachrypnięty głos, dlatego prawie wyprowadziłem Jina z równowagi. Dał mi wodę i kazał pić ją do skutku, czyli do chwili aż moje gardło się "naoliwi". Po czasie podziałało, więc wróciłem do chłopaków.
Gdy nadeszła chwilowa przerwa dla wszystkich, a dla mnie koniec próby. Szybko założyłem kurtkę i szalik, a potem narzuciłem na plecy tornister, po czym wolnym krokiem, spuszczoną głową i bawiąc się palcami, podszedłem do Jungkooka, który rozmawiał z Somin.
- M-możemy p-porozmawiać? - wyszeptałem skruszony, a mój głos drżał.
- Jasne - mruknął przez co w moich oczach pojawiły się łzy. Tak dawno nie słyszałem jego głosu. - Coś się stało? - zapytał wyraźnie zatroskany, kiedy odeszliśmy kawałek od reszty.
- P-pokazałem t-tacie n-nagranie z p-panią p-psycholog - wytłumaczyłem - M-mógłbyś z-z-zostać świadkiem w s-sądzie?
- Czemu się tak stresujesz przy mnie? - zadał kolejne pytanie, marszcząc brwi. - I tak. Z chęcią zostanę świadkiem.
- D-dziękuję - nie odpowiedziałem na jego pierwsze pytanie - N-naprawdę d-dziękuję... Do z-zobaczenia na następnej p-p-próbie...
- Poczekaj - westchnął, zatrzymując mnie. - Będziemy mogli porozmawiać? Na osobności? Brakuję mi cię, koteczku. Naprawdę.
- A-ale p-przecież r-rozmawiamy t-teraz, n-nie? - spytałem zaskoczony, starając się nie podnieść wzroku.
- Wątpię, że chcesz rozmawiać o nas, kiedy kręcą się tutaj twoi przyjaciele - mruknął cicho, wzdychając.
- A-a niby g-gdzie i-indziej? M-masz p-próbę - przypomniałem mu, cofając się krok do tyłu.
- Nie mówię, że dzisiaj - odparł. - Nie mogę odpuścić tej próby, ale przyszedłbym po ciebie do szkoły w któryś dzień po lekcjach i poszlibyśmy coś zjeść razem. No i porozmawiać.
- N-nie jestem d-do końca p-pewny o czym chcesz r-rozmawiać - pokręciłem głową - Jak pra-pragniesz mi p-powiedzieć, że ze mną zrywasz t-to już n-nie musisz - westchnąłem, a po moim policzku spłynęła łza. - Nie za-zatrzymam c-cię przy sobie n-na siłę, więc to poj-pojmuję - pociągnąłem nosem - D-do zobaczenia n-na następnej próbie - odwróciłem się na pięcie.
Jungkook odwrócił mnie w swoim kierunku, a w jego oczach mogłem zauważyć lśniące się łzy. - Nigdy nie chciałem i nie będę chcieć z tobą zerwać. Po prostu nie wiedziałem, czy ty chcesz się ze mną widzieć.
- P-próba trwa j-jeszcze g-godzinę. – wyszeptałem nerwowo, wyrywając się z jego uścisku - B-będę c-czekał za t-tobą n-na tej ł-ławce co zawsze.
- Dziękuję - odetchnął z ulgą, posyłając mi lekki uśmiech. - Naprawdę dziękuję.
- N-nie d-dziękuj t-tylko przyjdź - oznajmiłem mu - Jak c-ciebie nie będzie to uz-uznam, że z-ze mną zerwałeś i n-nic tego nie naprawi, rozumiesz? - starałem się być stanowczy, ale zdradzał mnie mój łamiący się głos.
- Dobrze, ale poczekaj w razie dziesięć minut po czasie - poprosił. - Czasem mnie przetrzymują.
- Yhym - przytaknąłem głową - M-miłej próby.
- Dziękuję - wyszeptał po czym odszedł z powrotem szybkim krokiem do swojej przyjaciółki.
---------------------------------
Nie dziękujcie B)
Która postać podoba wam się bardziej?
Somin
czy
Matka Jimina?
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro