Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

- Oj, udowodnię - wyszeptał, uśmiechając się lekko i odstawił mnie przed drzwiami, żebym mógłbym otworzyć je.

~***~

- Napijesz się czegoś? – spytałem, odkładając kluczę do półmiska w salonie, kierując się do kuchni.

Ten nie odpowiedział, dlatego zdziwiony odwróciłem się w jego kierunku. Uśmiechnął się lekko, kiedy zauważył, że na niego patrzę. Podszedł do mnie, przypierając zaraz do ściany przez co jeszcze mniej rozumiałem o co mu chodzi.

- Koteczku, kto jest mężczyzną w tym związku? - zapytał cicho, patrząc mi intensywnie w oczy. - Hm?

- J-ja? - moja odpowiedź zabrzmiała bardziej jak pytanie.

- Błędna odpowiedź - wyszeptał po czym wpił się w moje usta, całując je o wiele namiętniej niż kiedykolwiek. Nie pozwalał ani na moment przejąć kontroli nad pocałunkiem. Szczerze mówiąc, mimo początkowego skrępowania, bardzo mi się podobało. To jak był taki stanowczy. Jego język wprosił się do mojej jamy ustny, nie próbując nawet prosić mnie o pozwolenie. Naśladowałem jego ruchy i chyba nawet mi to wychodziło, bo ten uśmiechał się lekko, nadal przypierając mnie swoim ciałem do ściany. - Zmieniasz odpowiedź? - zadał kolejne pytanie, kiedy się ode mnie oderwał, a jego klatka piersiowa unosiła się w nierównomiernym tempie. Zresztą moja nie była lepsza.

- Yhym... - pokiwałem lekko głową, mocno się rumieniąc. - Nie nadaje się na tego u góry, co?

- Możesz też tak to tłumaczyć, że ja się nie nadaję na dół - puścił mi oczko, uśmiechając się lekko.

- To był ten inny pocałunek, tak? - zachichotałem, uśmiechając się słodko do czarnookiego. - Nawet fajny, ale mówiłem, że nie chce się całować. - przytuliłem go do siebie. - Kochasz mnie, tak? - wskoczyłem na niego. - Więc mnie teraz przeproś.

- Miałem cię przekonać, że to ja będę dominować - zaśmiał się, łapiąc mnie za nogi. - Więc przekonałem. A ty tylko mi wmawiasz, że nie chciałeś się całować. Ty zawsze chcesz, koteczku.

- Już mnie tak dobrze znasz? - spojrzałem mu w oczy, przekręcając głowę w prawo. - Skąd taka pewność?

- Gdybyś nie chciał się całować, nie próbowałbyś przejąć kontroli - z jego ust wyleciał ponownie śmiech, a on pokręcił głową.

- Nawet się o to nie starałem - wzruszyłem ramionami - Od początku wiedziałem, że jestem za nieśmiały by być na górze, ale chciałem sprawdzić jak daleko się posuniesz - zawiesiłem ręce na jego szyi.

- Mój kochany cwaniak - musnął mój nos z uśmiechem. - Kocham cię, wiesz? Tak mocniutko. Całym serduszkiem.

- Moja teoria na temat tego co przeczytałem w Internecie się potwierdziła, wiesz? Należysz do jakiejś grupy niewyżytych chłopaków, bo robisz to samo co reszta – wyznałem. - Ale nie mam bladego pojęcia co to znaczy.

- To znaczy? Co ta grupa niewyżytych chłopaków robi? - spytał, marszcząc brwi.

- Nie wiem. Ponoć pragną udowodnić swoje racje i dają multum powodów do tego by zbliżyć się do swojej miłości. - oznajmiłem mu. - Ty powiedziałeś, że powód to dominacja, a przez pocałunek zbliżyłeś się do mnie, więc chyba jesteś niewyżyty, tak? - spytałem zaciekawiony.

- Pod słowem zbliżenie kryje się drugie dno, koteczku - odparł rozbawiony. - Niewyżyte osoby to takie, które ciągle chcą seksu. A seks można nazwać zbliżeniem dwóch osób.

- Ups... - zarumieniłem się - Czyli nie jesteś niewyżyty. Odwołuje to co powiedziałem, ale... chyba nie staniesz się taki?

- Każdy się może stać takim - wyznał, wzdychając. - Nawet ty. Więc nie wiem. Na pewno nie będę cię do niczego zmuszał, więc o to się nie martw.

- Jungkookie... Mieliśmy coś dokończyć, pamiętasz? Parę dni to jednak za dużo. - spojrzałem mu ponownie w oczy.

- Hm? - zdziwił się, ale zaraz sobie przypomniał o co mi chodzi. - A tak.. Gdzie chcesz porozmawiać?

- W salonie - uśmiechnąłem się lekko.

- Dobrze - poprawił nieco uścisk na moich nogach, zaraz zabierając mnie do wspomnianego pomieszczenia, żeby ułożyć mnie tam na kanapie i usiąść koło mnie.

- Może najpierw czy napisałeś do Somin, że ma dzisiaj nocować u mnie? - zapytałem, kładąc głowę na jego ramieniu, gdyż nie wiedziałem jak zacząć odpowiedni temat.

- Zaraz do niej napiszę i poinformuję ją o tym - odpowiedział, siadając w taki sposób, żeby było nam obydwu wygodnie. - Ona w pięć sekund tutaj przyjdzie, więc nie chcę, żeby nam przeszkodziła w tej rozmowie.

- Okay - wtuliłem się w niego - Ile będziesz mógł u mnie zostać?

- A ile będę mógł? - spytał i mimo że go nie widziałem, zdawałem sobie sprawę, że się uśmiechał.

- Ile tylko będziesz chciał. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Moja mama cię polubiła. Uważa, że jesteś dobrym przyjacielem i sama zaproponowała byś kiedyś przyszedł do nas na noc.

- Już mam plusy u teściowej, hm? - zaśmiał się, kładąc podbródek na mojej głowie. - Nocować będę tutaj jak najdłużej będę w stanie.

- Jak ty się dogadujesz z rodzicami? - spytałem ciekawy, a w mojej głowie zaczął się rodzić pewien pomysł, który z czasem chciałem zrealizować.

- Myślę, że dobrze, ale dużo pracują, więc często nie ma ich w domu i dużo nie rozmawiamy - odparł cicho, poprawiając się na swoim miejscu.

- Dlaczego ze sobą nie rozmawiacie? - zapytałem zmartwiony.

- Byliśmy z moim bratem bardzo podobni do siebie, jeśli chodzi o poszczególne lata - mruknął. - Mam wrażenie, że po prostu boli ich mój widok, bo zastanawiają się czy on też byłby taki sam jak ja.

- Pamiętasz, jak nie chciałem ci czegoś wyznać, bo bałem się, że to ciebie może zaboleć? - podniosłem na niego wzrok.

- Mhm - przytaknął, spoglądając mi w oczy. - Czemu pytasz?

- Chcesz wiedzieć co to było? - mój głos lekko zadrżał.

- Chcę czy nie chcę - wzruszył ramionami. - Nie muszę wiedzieć. Jeśli ty chcesz to powiedz. Jeśli nie to nie szkodzi.

- Nie jestem jedynakiem... Mam przyrodnią siostrę - wyznałem cicho chcąc się wygadać Jungkookowi - Ojciec miał kiedyś inną żonę i trzyletnią córkę. Zdradził ją z moją mamą i tak jakoś wyszło, że powstałem ja. Mój tata kochał moją mamę, więc ucieszył się na wieść, że ja się urodzę, dlatego rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną i wziął ślub z moja mamą. Parę miesięcy później urodziłem się ja. Tata chciał nas zostawić, bo miałem nienaturalne oczy, które mogłem odziedziczyć po jakimś obcokrajowcu, ale jak mama go namówiła na badania okazało się, że jestem jego biologicznym dzieckiem, a te oczy to nie wiadomo skąd się wzięły. Moje pojawienie się na tym świecie rozbiło Eunji rodzinę za co mnie nienawidzi i daje mi to odczuć za każdym razem, kiedy tu przyjeżdża, czyli raz w roku, najczęściej w wakacje. - westchnąłem - Nie chciałem ci mówić, bo ty straciłeś brata, a ja swojej siostry prawie, że nie znam choć ponoć jesteśmy do siebie podobni z charakteru i troszkę z wyglądu...

- Jeśli to był jedyny powód, dla którego nie chciałeś mi mówić to naprawdę jest z tobą coś źle - zaśmiał się cicho, przytulając mnie do niego. - Każdy ma inną historię i musimy się z tym zgodzić, bo nie ma innej opcji. Mi zmarł brat, a ty masz siostrę. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, ale boisz się, bo chodzi o twoje rodzeństwo to nie krępuj się. Nie zrani mnie to ani nic z tych rzeczy.

- Mam ci powiedzieć całą prawdę? Taką której nawet nie znają moi rodzice i psycholodzy? - spytałem cicho.

- Koteczku, ile razy ja ci to mam powtarzać - westchnął, całując mnie w czubek głowy. - Jeśli chcesz to mi powiedz. Ja cię z chęcią wysłucham.

- Gdy miałem trzy lata Eun wyznała mi jak to bardzo mnie nie lubi i zabrała sobie mojego ulubionego pluszaka tłumacząc się, że to przez przypadek. W wieku sześciu lat zaczęła robić mi na przekór w życiu i niby przypadkowo mnie przewracała czy takie tam, w co rodzice wierzyli. Lecz gdy miałem dziewięć lat zepchnęła mnie ze schodów. Rozbiłem sobie głowę i straciłem przytomność. - oderwałem się od niego i odgarnąłem włosy, pokazując chłopakowi dość dużą bliznę - Odzyskałem przytomność dopiero po paru godzinach i miałem lekkie wstrząśnienie mózgu. Boję się jej. Od tamtej pory, gdy ona przyjeżdżała pomieszkiwałem u babci. Teraz babcia nie żyje, a ja boję się co tym razem Eun mi zrobi - ponownie się do niego przytuliłem - Nie dość, że dokuczali mi w szkole to jeszcze ona przyczyniła się do mojej nieśmiałości. Ja nie chcę by była moją siostrą dlatego możesz na mnie nakrzyczeć, że powinienem ją kochać, bo ja mogę i tego nie doceniam w przeciwieństwie do ciebie.

- Nie będę na nikogo krzyczał, słoneczko - wyszeptał, gładząc moje plecy. - Masz powody by tak sądzić, a ja się z nimi zgadzam. Jeśli będziesz chciał to będę cię przed nią bronił, dobrze?

- Dobrze- uśmiechnąłem się lekko – Kocham...     


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro