Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

- Muszę byś był posłuszny, maluszku. - jej ręka zjechała do mojego rozporka, więc szybko ją zrzuciłem z kolan - Mówiłam, że masz być posłuszny, dzieciaku! Twój ojciec nie będzie zadowolony jak się dowie, że jesteś dziwką, nie sądzisz?! Rozbieraj się w tej chwili, zrozumiano?! - wstała z podłogi, po czym podeszła do drzwi, zamykając je na klucz, który schowała za bluzką. Patrzyłem na to z przerażeniem. Ona nas tutaj zamknęła. Co teraz?

~***~

- JUNGKOOK! JUNGKOOK, PROSZĘ! WEŹ MNIE STĄD, KOOKIE! -zacząłem krzyczeć, wstając z krzesła. - JUNGKOOKIE, RATUJ! BŁAGAM, JA NIE CHCĘ!

- Nie wyjdziesz stąd dopóki ja ci nie pozwolę, skarbie. - warknęła, podchodząc do mnie.

Po dosłownie chwili usłyszałem głośne dobijanie się mojego chłopaka do drzwi. - WYPUŚĆ GO BO ZARAZ ZADZWONIĘ NA POLICJĘ! - wrzasnął, szarpiąc za klamkę.

- KOOKIE, BŁAGAM! - zacząłem szlochać odsuwając się od kobiety. Za mną było tylko okno. Otwarte okno, a byliśmy na czwartym piętrze. - Proszę pani ja nie chcę! Jungkook, proszę, pomóż mi!

- Jak wypadniesz to powiem, że ja nic nie miałam z tym wspólnego! - krzyknęła w moją stronę. - Powiem, że byłeś niestabilny psychicznie, rozumiesz?! Więc lepiej dla ciebie jak każesz koledze sobie iść i mi się oddasz!

- On nikomu się nie odda! - powiedział głośno Jungkook, zaraz wyważając drzwi od gabinetu by wejść do jego środka z przerażoną miną, lecz ta zaraz zmieniła się na rozgniewaną, kiedy zauważył psycholożkę stojącą blisko mnie. Odsunął ją niezbyt delikatnie ode mnie, po chwili biorąc mnie na rączki. - Pani może już pożegnać się z karierą. - odparł zły na do widzenia, wychodząc z pomieszczenia szybkim krokiem. - Wszystko w porządku? - zapytał cicho w momencie wyjścia z budynku. - Nie zrobiła ci nic? Nic cię nie boli, koteczku?

- Usiadła mi na kolana i chciała mi rozporek... - wydukałem nie dokańczając jednak. Nie mogłem po prostu. - Wtedy ją zrzuciłem i podeszła do drzwi zamykając je. Po tym zaczęła się do mnie zbliżać, a ja wstałem z krzesła, oddalając się w stronę okien. Jedno było otwarte. - mój oddech przyspieszył i czułem, że jestem bliskim płaczu - P-powiedziała, że albo jej się oddam, albo wypadnę przez okno i zezna na policji, że byłem niestabilny psychicznie i p-popełniłem s-samobójstwo...

- No już, spokojnie - pocałował mnie w głowę, zaczynając ją po chwili głaskać. - Już ona cię więcej nie dotknie. Pójdzie do pierdla za to co chciała zrobić.

- Mam dość jak na ten tydzień... - wtuliłem się w niego mocno - Chce do domu...

- Już zabieram cię do domku - powiedział cicho, kierując się w odpowiednią stronę. - Co ty na to, żebym zrobił ci naleśniczki, herbatkę, a potem wyprzytulał?

- Rodziców nie ma w domu, więc dobrze - wyszeptałem - Ale jesteś pewny, że sam chcesz robić naleśniki czy herbatę?

- I to ty się masz na mnie obrazić, hm? - zaśmiał się cicho. - Jestem pewien.

- Dobrze wiesz, że jesteś w tym kiepski. Tylko pytam - pociągnąłem nosem.

- Potrenowałem troszkę w domu, żeby mieć pewność, że cię nie otruje - wyznał rozbawiony. - Widzisz, jak się staram?

- Dla mnie? - spytałem, patrząc na niego z dołu.

- Oczywiście, koteczku - uśmiechnął się do mnie ciepło.

- Jesteś kochany - odwzajemniłem uśmiech, ale był znacznie smutniejszy - O której musisz być u Somin?

- Nie zostawię cię samego po dzisiejszym co to to nie - pokręcił głową. - Ona najwyżej przyjdzie do nas. Nie zostawię cię samego. – powtórzył.

- Ale co ona sobie pomyśli... - pokręciłem głową - Idź do niej. Dam radę sam.

- Nie - odparł stanowczo. - Ona nic sobie pomyśli. Nie zostawię cię, zrozum to.

- Ale mi nic nie jest... - pociągnąłem nosem - Pójdę spać i mi przejdzie, potem wróci tata z mamą i pokażę im nagranie. Wszystko w porządku, Kookie. Idź się zabawić z przyjaciółką. - uśmiechnąłem się słabo, by potwierdzić swoje słowa.

- Ja się z nią nie bawię - zmarszczył brwi. - Ja tam zazwyczaj siedzę i się nie odzywamy do siebie, no oprócz momentów, kiedy mnie wkurza. Ale no proszę, Jiminnie, no, daj mi przyjść z nią.

- Dobrze, ale mam jeden warunek - westchnąłem - Będziesz spał z nią na moim łóżku, a ja pójdę na kanapę w salonie.

- No chyba cię coś boli - spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. - Nie dawaj mi z nią spać. Ona mnie kopie przez sen. Ona kopie wszystkich.

- Nie bądź zły. Tak będzie lepiej - wyszeptałem złamanym głosem. - Taki jest mój warunek. Jak będziesz spał ze mną to ona się wszystkiego domyśli, a ja z nią nie będę spał.

- Koteczku... - westchnął, zaciskając usta. - Dobrze, będę z nią spał - odpuścił, wiedząc, że proszenie się i tak nic nie zda.

- Dziękuję - cmoknąłem go w policzek - Jak będziesz chciał to ci potem wynagrodzę twoje cierpienia.

- Oczywiście, że będę chciał - parsknął śmiechem, podrzucając mnie do góry lekko, żeby poprawić na rękach. - Nie ma tak łatwo.

- Ja mogę wszystko, więc jest tak łatwo – zachichotałem. - Jak nie będę chciał to mnie nawet nie tkniesz. Taka prawda. Na przykład teraz nie chcę byś mnie całował i tego nie zrobisz.

- Ale będę smutny - wydął dolną wargę. - Ale masz rację. Nie zrobię, lecz to nie znaczy, że nie będę oczekiwał nagrody za cierpienia.

- Ciekaw jestem tylko jakiej. - oparłem głowę o jego obojczyk. - Już się całowaliśmy, tuliliśmy, gotowaliśmy. - zachichotałem - Nic nowego nie uda mi się wymyślić jako nagrodę no chyba, że mam ci się oświadczyć i polecieć z tobą na Karaiby.

- Coś jeszcze wymyślę - zaśmiał się, całując mnie w policzek. - Jak już to ja się tobie oświadczę, koteczku. I to ja cię zabiorę na Karaiby czy tam gdzie będziesz chciał.

- Nie ma mowy. Ja ci się oświadczę. - wytknąłem w jego stronę język. - No chyba, że udowodnisz mi, iż jestem słodki i niemęski.

- To, że będę u góry to wystarczający dowód - mruknął rozbawiony.

- Powiedziałem to bo byłeś smutny. - uśmiechnąłem się słodko. - Jak już mówiłem musisz mi udowodnić, że taki jestem. - przybliżyłem się do jego ust i lekko je musnąłem. - Mówiono mi na biologii, że facet jest u góry, a dziewczyna na dole. Nie mam zamiaru zostać dziewczyną. - wydąłem dolną wargę - Pokaż mi to dzisiaj. Udowodnij swojemu koteczkowi, że nie jest męski, a zostanę w tym związku dziewczyną.

- Oj, udowodnię - wyszeptał, uśmiechając się lekko i odstawił mnie przed drzwiami, żebym mógłbym otworzyć je.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro