Rozdział 30
- Pamiętam. Pa, Jungkookie - odwzajemniłem jego uśmiech wycofując się tyłem do drzwi domu, które po chwili otworzyłem wchodząc do środka.
~***~
Ściągnąłem plecak i kurtkę, ale zanim zdjąłem buty mój ojciec pociągnął mnie wściekle w kierunku salonu.
- Mamy sprawę do objaśnienia, a ty wracasz prawie, że po zmroku do domu - warknął mój ojciec, ściskając mocniej moje ramię, przez co w moich oczach pojawiły się łzy. Ból był nie do zniesienia. – Mów, gdzie się szlajałeś, gówniarzu!
- J-ja b-byłem.... - strasznie się jąkałem ze strachu - na s-spacerze.
- Ach tak? - syknął, ściskając mnie jeszcze mocniej, więc nogi zrobiły mi się jak z waty, a to doprowadziło do tego, że padłem na kolana - Twoja pani psycholog dzisiaj mi wszystko powiedziała, bachorze! Jak możesz tak nas okłamywać z czystym sumieniem! Wychowaliśmy cię, kochaliśmy, miałeś wszystko co chciałoby mieć każde dziecko i tak się odpłacasz rodzicom?!
- A-ale j-ja n-nic nie zrobiłem - wyszlochałem, zaczynając płakać widząc, jak ojciec podnosi na mnie rękę
- Przestań! - krzyknęła stanowczo moja mama, próbując mnie obronić, dlatego złapała ojca za rękę. - Nie podnoś na niego ręki, nawet nie próbuj!
- Zasłużył na porządne lanie! Nie tak go wychowaliśmy - wydarł się nie opuszczając jednak ręki.
- Zostaw go, Hyungmin! - nie odpuszczała, twardo trzymając się przy swoim. - Chcesz bić własne dziecko? Nie dawaj mu powodów, żeby nas znienawidził. To jest dziecko. I to tego nasze.
- Nie będę tolerował narkomana, alkoholika i seksoholika pod naszym dachem! Nasz Jimin był zamkniętym w sobie dzieckiem, które zawsze było ciche i grzeczne! To nie jest nasz syn! - jego słowa mocno mnie zraniły - Jeszcze będzie udawał, że wszystko go boli! Mów dzieciaku! Co cię nakłoniło do zażywania tego świństwa? - zbliżył do mnie twarz, jeszcze mocniej ściskając moje ramię - Aż tak ci kurwa, źle w tym domu?! Ani raz w życiu nie oberwałeś chociażby w tyłek, bo niby byłeś grzeczny! A tu diabeł się czaił, który oszukuje wszystkich wokół grając aniołka!
- Nie sądzisz, że może znalazł sobie jakiś kolegów, hm?! - zapytała zdenerwowana. - Może zaczął spędzać czas z ludźmi?! Daj mu spokój!
- Nie rozumiesz, kobieto, że dzwoniła jego pani psycholog i przekazał mi słowa Jimina! - korzystając z tego, że ojciec skoncentrował się na matce, wyrwałem się z jego uścisku, uciekając z domu - JIMIN! WRACAJ W TEJ CHWILI! - usłyszałem krzyk ojca, który razem z matką za mną wybiegł - JIMIN, KURWA, WRACAJ TUTAJ! JESZCZE NIE SKOŃCZYLIŚMY ROZMAWIAĆ! -darł się tak głośno, że z pewnością cała okolica nas słyszała, lecz nie zatrzymywałem się biegnąc dalej. Po chwili moi rodzice zmęczyli się biegiem, więc ruszyłem do parku koło szkoły. Bałem się, że skończy to się moją chorobą. Tym bardziej, gdy jest ciemno i zimno, a ja nie zabrałem ze sobą żadnej kurtki. Lecz jeszcze bardziej w tamtej chwili bałem się ojca, więc szlochając podbiegłem na ławkę, podciągając nagi pod samą szyję, po czym schowałem w nich głowę trzęsąc się z zimna. Napisałem po chwili krótką wiadomość do Jungkooka gdzie jestem, bo z pewnością słyszał jak ojciec mnie nawołuje, a nie chciałem by się martwił. Oczy zaczęły mnie szczypać, a policzki stały się lodowate i czerwone przez łzy. Czułem się tak źle. Zdecydowanie mniej bolała mnie ręka niż dusza, a przecież ja nic złego chyba nie zrobiłem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro