Rozdział 28
- Na pewno będzie przyjemne - stwierdziłem, wzdychając z uśmiechem i przymknąłem oczy z zamiarem zapadnięcia w sen, który nadszedł dłuższą chwilę później.
~***~
Następnego ranka w ogóle nie miałem ochoty, żeby wstawać. Chciałem jeszcze sobie pospać, trzymając w ramionach swojego koteczka i po prostu nacieszyć się jego towarzystwem, lecz ten mi nie pozwolił zaniedbywać szkoły, zresztą sam nie chciałem narobić mi i jemu zaległości w niej, więc z ociągnięciem co prawda, ale jednak wstałem z łóżka, zaczynając się ogarniać. Nie mogłem się doczekać aż wyjdę z tego budynku tortur by znaleźć się koło Jimina, który również niechętnie szedł do szkoły, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że edukacja jest ważna.
Postanowiłem, że ubrania oraz kotka zostawię u niego i odbiorę je dopiero jak skończę nocować u przyjaciółki. Nie przeszkadzało mu to w ogóle, a wręcz ucieszył się, że będzie miał dwóch towarzyszów jak wróci z próby i przez parę kolejnych dni. Byłem mu bardzo wdzięczny, że chce się mimo wszystko zaopiekować moją kotką, która też w połowie stała się jego. Pożegnanie z nią oraz z nim na te kilka godzin było bardzo trudne, bo chciałem przebywać z nimi dłużej niż miałem czas.
- Będę mógł do ciebie pisać na przerwach? – spytałem, kiedy staliśmy przed jego domem, a ja obejmowałem go w pasie. - Bo misiu będzie bardzo tęsknił za swoim koteczkiem.
- Jak będziesz miał czas to oczywiście - uśmiechnął się słabo - Tylko pamiętaj, że mam lekcje dłuższe o pięć minut. Jak ty kończysz jedenasta trzydzieści to ja kończę jedenasta trzydzieści pięć.
- Dobrze, będę pamiętał - musnąłem jego usta, przeczesując włosy chłopaka. - Coś się stało?
- Nie. Musisz już iść... Somin chyba nie lubi czekać, a nauczyciele nie lubią, jak się spóźniamy - wyszeptał, spuszczając wzrok - Do zobaczenia na próbie...
- Minie szybko, zobaczysz - próbowałem go pocieszyć i uśmiechnąłem się ciepło. - Jak tylko będzie chwila, kiedy będziemy sami, wyprzytulam i wycałuję cię za wsze czasy. I nie smutaj, bo misiu będzie się martwił.
- Dobrze - przetarł rączką oczko, a drugą dłonią poprawił swój plecak na jednym z ramion.
- W takim razie, koteczku, ja idę - mruknąłem wyraźnie niechętnie. Nie chciałem się z nim żegnać. - Do zobaczenia - pocałowałem go po czym odsunąłem się od niego.
- Pa - pomachał mi, odchodząc w swoją stronę ze spuszczoną głową.
Park Jimin:
Szybko oddaliłem się od Jungkooka, bo wiedziałem, że nie lubił jak przy nim płakałem, a byłem tego bliski. Nawet na chwilę się nie odwróciłem w jego stronę, gdyż czułem, że łzy zaraz mogą wypłynąć spod moich powiek, a jak tak by się stało, to za tym pojawiłby się dodatkowo szloch. Bolało mnie rozstanie z nim. Nawet takie krótkie. Skoro był moim chłopakiem to chciałem spędzać z nim dużo czasu, a tu nagle się okazało, że po próbie nie zobaczymy się przez parę dni. W końcu przez swoje myśli poczułem na policzkach słoną ciecz, lecz starłem ją rękawem nie pozwalając płynąć dalej i pociągnąłem nosem, by się nie zatkał.
Starałem się co przerwę pisać z Jungkookiem, ale nie zawsze to mi się udawało. Musiałem sobie powtarzać materiał przed niektórymi lekcjami, gdyż wczoraj oczywiście nie chciałem nawet myśleć o nauce. Kiedy usłyszałem dzwonek, który kończył moje dzisiejsze lekcje, od razu z chłopakami wyszliśmy z sali lekcyjnej, kierując się na tą do prób. Oni jak zwykle poszli na obiad do pobliskiego baru, a ja zostałem siadając w moim starym miejscu na parapecie. Postanowiłem już teraz sprawdzić parę informacji na temat związku i poznałem dzięki temu dużo nowości, a także nowe słowa. Dwójka ludzi jest parą wtedy, gdy się kochają bardzo mocno i oboje mówią o sobie jako chłopak i dziewczyna, a w przypadku moim i Jungkooka chłopak i chłopak. Istnieją też związki wolne, dzięki którym ludzie się kochają, ale mogą uprawiać seks i się całować z innymi ludźmi. Są też związki toksyczne, czyli jedna osoba kocha tę drugą, ale druga jest z nią tylko dla pieniędzy, seksu lub wygody, a także jedna z osób może znęcać się nad tą drugą psychicznie i fizycznie. Takie pokrzywdzone osoby są często przezywane jako szmaty, dziwki, suki i tak dalej. Wpisałem także w Internet co oznaczają te nieznane mi słowa, ale po przeczytaniu co to jest "dziwka", poczułem na swoim czole usta, więc w zawrotnym tempie wyłączyłem stronę i zablokowałem telefon, gdyż wiedziałem, że to Jungkook.
- Misiu, bo Somin zobaczy, albo chłopaki... - zachichotałem, starając się odepchnąć chłopaka.
- Stęskniłem się za tobą, koteczku - mruknął, nie dając się odsunąć. - Nie obchodzą mnie chłopaki i Somin w tej chwili.
- Nie widzieliśmy się tylko parę godzin - chłopak złapał za moje nogi, odwracając mnie w swoją stronę, po czym mocno mnie przytulił - A poza tym mieliśmy utrzymywać nasz związek w tajemnicy - oddałem przytulasa, wzdychając cicho.
- Racja - westchnął smutno, odsuwając się ode mnie po krótkiej chwili i usiadł na swoim stałym miejscu. - Wybacz. Chciałem się nacieszyć tobą na te kilka dni. Nieważne - posłał mi lekki uśmiech. - Jak minął ci dzień?
- Znośnie - wymruczałem, ponownie siadając w odpowiedniej pozycji - A tobie?
- Jakoś - wzruszył ramionami, bawiąc się swoimi palcami.
- Jungkookie, przecież w trakcie próby mogę iść do toalety, a ty pójdziesz chwilę po mnie i będziesz mógł się mną nacieszyć - oznajmiłem, zwracając swój wzrok na okno.
- Czuję się jakbym był nachalny - jęknął niezadowolony ze swojego zachowania. - Przepraszam jeśli ci to przeszkadza.
- Chodź - zeskoczyłem z parapetu na podłogę, wyciągając w jego stronę rękę.
- Hm? - zdziwił się, łapiąc moją dłoń i zrobił to co ja moment wcześniej.
- Po prostu chodź - zachichotałem, ciągnąc go w stronę toalet, po czym wszedłem z nim do jednej z kabin, którą zamknąłem i oparłem się o ściankę, wyciągając w jego stronę ręce - Teraz całuj - uśmiechnąłem się promiennie.
- Ale ty chcesz tego, prawda? - zapytał niepewnie, przybliżając się do mnie.
- Właśnie widzę, że chyba to ty tego nie chcesz - stwierdziłem cicho, opuszczając ręce - Trzeba było tak od razu - westchnąłem smutno, otwierając kabinę - Wiem, że jestem dziecinny i niedoświadczony, dlatego nie chcesz się ze mną całować i jesteś z tego powodu bardzo niepewny, ale... nie lepiej mi powiedzieć tego prosto w oczy, zamiast wymyślać wszelakie wymówki by tego nie robić? - spojrzałem na niego ostatni, raz ruszając do wyjścia z łazienki.
Jungkookie wyraźnie nie dał mi przekroczyć progu łazienki, łapiąc mnie za nadgarstek i z powrotem zaprowadził mnie do kabiny, którą zaraz zamknął by bez problemu mnie pocałować.
- Chcę się z tobą całować każdego dnia i każdej nocy, koteczku - wyszeptał, patrząc mi w oczy. - Nigdy nie myśl, że jest odwrotnie - zażądał, zaczynając muskać ponownie moje wargi.
- Mhm... - wymruczałem, zaczynając oddawać jego pocałunki. Zarzuciłem ręce na jego szyję, przyciągając go troszkę bliżej. Moje policzki zaczęły piec, a dłonie lekko drżeć, ale nie przejmowałem się tym. Lubiłem czuć na swoich ustach, wargi starszego o miesiąc chłopaka, dzięki któremu rozlewało się po moim ciele przyjemne ciepło, a na plecach pojawiały się dreszcze. Tak bardzo chciałem, by to uczucie okazało się miłością, bym mógł ją odwzajemnić, gdyż chciałem być z Jungkookiem w normalnym związku, a nie tym toksycznym albo wolnym
- Czy tak smakuje miłość? - spytałem, odrywając się od niego i patrząc w jego czarne oczy.
- A co czujesz, koteczku? - zapytał cicho.
- Ciepło... - oznajmiłem równym tonem - Szczęście... Oddanie... Przyjemność... Innych odczuć nie umiem określić.
- Mhm.. To jest miłość, Jiminnie - cmoknął mnie w skroń, przytulając do siebie.
- Czyli cię koch...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro