Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

- Mhm - podniosłem się z krzesła jednocześnie podnosząc również mojego koteczka do góry. Poprawiłem go sobie na rękach, kierując się od razu do jego sypialni by tam się nim zająć.

~***~

Jak wszedłem do pomieszczenia, zauważyłem jak nasze dwa kotki leżą koło siebie na specjalnej macie do spania wtulone w siebie. Jimin też to zauważył, bo uśmiechnął się szeroko na ten widok, wtulając się jeszcze bardziej we mnie, a ja korzystając z okazji, ucałowałem jego główkę, w następnej kolejności kładąc go na pleckach na łóżku i z powrotem moja dłoń powędrowała pod górną część garderoby chłopaka, zaczynając masować jego idealny brzuszek.

- Nawet nie wiesz, ile ty mi szczęścia dajesz, pozwalając mówić, że jesteś tylko mój i sprawiać, że jest ci dobrze oraz że się uśmiechasz.

- Przesadzasz, misiu - zarumienił się. - Nie rozumiem jakim sposobem daje ci to szczęście, ale nie pojmuję także miłości, więc nie powinienem się odzywać - zadrżał.

- Już niedługo zrozumiesz, zobaczysz - wyszeptałem, uśmiechając się lekko. - Mam przestać? Zadrżałeś..

- Przyjemnie mi... - oznajmił, przegryzając dolną wargę - Może lepiej przestań już, bo gorąco mi w podbrzuszu i nie wiem czy to dobrze.

- Dobrze - wyjąłem dłoń spod materiału i przysunąłem za to chłopaka bliżej siebie, owijając tą ręką jego talię. - Mój słodziak.

- Prawda, twój - zachichotał, wtulając się w moją pierś.

- Nigdy się tobą do końca nie nacieszę - wyznałem radosnym tonem głosu, chowając twarz w jego szyję.

- Wiem – zachichotał. - Skoro mówisz, że jestem słodki to jak się do końca nacieszysz mną to popadniesz w cukrzycę.

- Nie popadnę, a w razie, gdyby to mi to w ogóle nie będzie przeszkadzać - musnąłem ustami jego szyję.

- Idziemy już spać? - spytał mnie, przeciągając się.

- Możemy, koteczku - przytaknąłem, nagle zaczynając odczuwać zmęczenie. - Przepraszam z góry jeśli obudzi cię mój budzik.

- A jutro będziesz chciał się inaczej całować? - przytulił mnie mocniej, wzdychając cicho. - Czy kiedy indziej?

- To zależy, czy ty będziesz chciał - pocałowałem go w policzek. - Ja nic bez twojej zgody nie zrobię nawet jeśli chodzi o pocałunek.

- Ale ja nie wiem, czy chce - wyszeptał cicho - A poza tym w szkole jakoś nie miałeś problemu z pocałowaniem mnie.

- Wtedy mogłem cię stracić, koteczku - odparłem smutno, podnosząc się do siadu i przetarłem twarz dłońmi. - Przepraszam za tamto. Nigdy więcej nie zrobię nic bez twojego pozwolenia. A ten pocałunek sobie odpuśćmy skoro nie jesteś pewien. Odpuśćmy najlepiej całą nagrodę.

- Jak chcesz... - wzruszył ramionami - Ale mi się tam podobało. Nigdy wcześniej się nie całowałem. Dałeś mi nowe doświadczenia życiowe - zachichotał słodko.

Uśmiechnąłem się słabo w jego kierunku i pogłaskałem go niepewnie po policzku. - Cieszę się, że ci się spodobało. W przeciwnym razie byłaby wtopa już na początku.

- Jutro będę musiał poczytać sobie w czasie próby informacje na temat związku - westchnął - Będę musiał na chwilę nie patrzeć w okno... - spojrzał na mnie niepewnie - Pewnie uważasz, że jestem dziwny, co?

- Nie, nigdy tak nie uważałem - pokręciłem głową. - Chcesz się dowiedzieć czegoś nowego to zrozumiałe.

- A to, że patrzę godzinami przez okno? To nie jest dla ciebie dziwne? - wyciągnął w moją stronę rączki.

- Nie jest dla mnie dziwne, ponieważ gdybym sam miał czas, robiłbym to samo - zaśmiałem się cicho. - Mam cię przytulić?

- Yhym - uśmiechnął się promiennie - Chce tulić misia. Fajnie też by było gdyby misiu przytulił mnie.

- Misio cię przytuli, koteczku - mruknąłem ucieszony, zgarniając w swe ramiona mojego słodziaka.

- Jungkookie, skoro mnie kochasz to znaczy, że nie zrobisz mi krzywdy, więc ci zaufam w sprawie zbliżeń - wyznał wtulając się we mnie mocno - Misiu będę tęsknić jutro, wiesz?

- Zobaczymy się przed próbą jak zawsze - obiecałem mu, całując go w główkę. - Ja też będę tęsknił, ale szybko minie. Zobaczysz. Nim się obejrzysz już będziemy na próbie, a po niej jestem cały twój.

- Mhm... Pali ci się zielona dioda w telefonie. Ktoś do ciebie napisał albo dzwonił kiedy byliśmy na dole - stwierdził cicho.

- O, no i właśnie będziesz mógł do mnie pisać na przerwach, jeśli będziesz chciał - poradziłem, sięgając po urządzenie i kiedy zobaczyłem kto to, westchnąłem ciężko, spoglądając na mojego koteczka. - Somin. Mogę oddzwonić? Nie da mi spokoju jeśli nie zadzwonię do niej dzisiaj.

- Oczywiście, że możesz. - uśmiechnął się - Tylko wróć zanim usnę, bo chcę jeszcze tulić.

- Nie muszę wcale wychodzić - odwzajemniłem ten cudowny gest, ale po chwili zmieniłem zdanie, wstając z materaca. - Jednak nie. Jeszcze powie coś ośmieszającego mnie. Wolę nie ryzykować. Zaraz wracam - oznajmiłem chłopakowi po czym nie pozwalając mu odpowiedzieć, wyszedłem na korytarz. - Coś się stało, że dzwoniłaś? - spytałem kiedy dziewczyna odebrała moje połączenie.

- ŻYJESZ! ALE JAK CIEBIE SPOTKAM TO ZGINIESZ! - wykrzyczała to tak głośno, że na chwilę musiałem oderwać telefon od ucha - CAŁY DZIEŃ NIE DAJESZ ZNAKU ŻYCIA!

- Musiałem coś ważnego załatwić, przepraszam - mruknąłem nieco skruszony. Mogłem chociaż napisać do niej wiadomość, że wszystko okay.

- Dobra, nie ważne, na następny raz pamiętaj, że się martwię, złamasie - mruknęła - Idziemy jutro razem do szkoły?

- Przyjdę jutro po ciebie - zgodziłem się, wiedząc, że Somin mieszka blisko mojego słodziaka.

- No to cudnie - powiedziała uradowana - A teraz się spowiadaj z tego co robiłeś cały dzień? Normalnie wyleciałeś ze szkoły jak torpeda. W ogóle zadzwoniłeś dzisiaj do Jimina? Ma urodziny.

- Właśnie dlatego wyskoczyłem ze szkoły jak torpeda - wyjaśniłem jej, opierając się o ścianę. - Poszedłem po niego do szkoły i zaprowadziłem go na miejsce mojej niespodzianki.

- Aaaaa to po to było ci jedzenie... No i jak poszło?

- No ucieszył się i to bardzo - wyznałem z uśmiechem wspominając ten moment. - I z prezentu i z niespodzianki.

- To najważniejsze - ucieszyła się jeszcze bardziej - Jungkook, przyjdziesz jutro do mnie po próbie na noc? Rodzina wyjeżdża na dwa dni, a wiesz, że nie lubię zostawać sama w domu. Przy okazji poćwiczymy trochę układy.

- Nie mogę jutro - podrapałem się po karku, zaczynając czuć wyrzuty sumienia. - Przepraszam, naprawdę przepraszam.

- Kookie, no błagam cię. Dobrze wiesz, że się boję. - jęknęła głośno - To tylko maks dwie nocki. Ja u ciebie zostawałam, gdy wredny kuzyn do ciebie przyjeżdżał, ale dawał ci spokój bo mu się podobała.

- Jutro nie mogę, Somin. Naprawdę - westchnąłem, przeczesując swoje włosy. - Mogę popojutrze za to.

- W takim razie pójdę do Jimina. Mieszka blisko - burknęła - I będę miała gdzieś czy zadzwoni na policję albo zacznie płakać, że mam wyjść. Czekaj zadzwonię do niego.

- Ty tępy melonie, spróbuj... - przerwał mi dźwięk zakończonego połączenia, na co przekląłem, przewracając oczami. Wróciłem do pokoju mojego chłopaka, siadając na jego dywanie z westchnięciem. - Somin zaraz do ciebie zadzwoni, więc się nie przestrasz.

- No dobrze... - mruknął niepewnie, podnosząc się do siadu, po czym wziął do ręki telefon, który zaraz zaczął dzwonić - Halo?... Cz-cześć Somin... P-przepraszam a-ale jutro wychodzę g-gdzieś z rodzicami... J-Jungkook?... N-na pewno do ciebie przyjdzie... Piszę z nim na kakaotalk i d-droczy się tylko z tobą... N-nie zabijaj go, bo to nieetyczne... Yhym, d-do zobaczenia i nie zabijaj g-go - pożegnał się rozłączając - Chodź spać - zwrócił do mnie, ponownie kładąc na materacu.

- Ale ja jutro miałem do ciebie przyjść, koteczku - burknąłem niezadowolony. - Nie pójdę do niej.

- Ona się boi. Nikt nie lubi strachu, a... przyjaźnicie się. Znasz ją dłużej niż mnie i powinieneś ja wspierać - oznajmił patrząc na mnie lazurowym spojrzeniem.

- Ale chciałeś, żebym spał u ciebie - jęknąłem niezadowolony, wstając z dywanu by położyć się koło niego.

- Dzisiaj u mnie śpisz i nadal chce byś spał u mnie, ale... nie poświęcaj dla mnie swojej przyjaźni z Somin. Ona cię potrzebuje, a ja poczekam, aż będziesz miał wolny termin - westchnął, wtulając się we mnie. - Spotkamy się jutro na próbie, a potem w weekend jak nigdzie nie wyjdziemy z rodzinami.

- Dobrze, skarbie mój - wyszeptałem, składając krótkiego całusa na jego włoskach. - Dobranoc, słodkich snów.

- Dobranoc, misiu - wyszeptał - Jiminowych snów - zachichotał, przytulając mnie mocniej.

- Na pewno będzie przyjemne - stwierdziłem, wzdychając z uśmiechem i przymknąłem oczy z zamiarem zapadnięcia w sen, który nadszedł dłuższą chwilę później.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro