Rozdział 27
- Mhm - podniosłem się z krzesła jednocześnie podnosząc również mojego koteczka do góry. Poprawiłem go sobie na rękach, kierując się od razu do jego sypialni by tam się nim zająć.
~***~
Jak wszedłem do pomieszczenia, zauważyłem jak nasze dwa kotki leżą koło siebie na specjalnej macie do spania wtulone w siebie. Jimin też to zauważył, bo uśmiechnął się szeroko na ten widok, wtulając się jeszcze bardziej we mnie, a ja korzystając z okazji, ucałowałem jego główkę, w następnej kolejności kładąc go na pleckach na łóżku i z powrotem moja dłoń powędrowała pod górną część garderoby chłopaka, zaczynając masować jego idealny brzuszek.
- Nawet nie wiesz, ile ty mi szczęścia dajesz, pozwalając mówić, że jesteś tylko mój i sprawiać, że jest ci dobrze oraz że się uśmiechasz.
- Przesadzasz, misiu - zarumienił się. - Nie rozumiem jakim sposobem daje ci to szczęście, ale nie pojmuję także miłości, więc nie powinienem się odzywać - zadrżał.
- Już niedługo zrozumiesz, zobaczysz - wyszeptałem, uśmiechając się lekko. - Mam przestać? Zadrżałeś..
- Przyjemnie mi... - oznajmił, przegryzając dolną wargę - Może lepiej przestań już, bo gorąco mi w podbrzuszu i nie wiem czy to dobrze.
- Dobrze - wyjąłem dłoń spod materiału i przysunąłem za to chłopaka bliżej siebie, owijając tą ręką jego talię. - Mój słodziak.
- Prawda, twój - zachichotał, wtulając się w moją pierś.
- Nigdy się tobą do końca nie nacieszę - wyznałem radosnym tonem głosu, chowając twarz w jego szyję.
- Wiem – zachichotał. - Skoro mówisz, że jestem słodki to jak się do końca nacieszysz mną to popadniesz w cukrzycę.
- Nie popadnę, a w razie, gdyby to mi to w ogóle nie będzie przeszkadzać - musnąłem ustami jego szyję.
- Idziemy już spać? - spytał mnie, przeciągając się.
- Możemy, koteczku - przytaknąłem, nagle zaczynając odczuwać zmęczenie. - Przepraszam z góry jeśli obudzi cię mój budzik.
- A jutro będziesz chciał się inaczej całować? - przytulił mnie mocniej, wzdychając cicho. - Czy kiedy indziej?
- To zależy, czy ty będziesz chciał - pocałowałem go w policzek. - Ja nic bez twojej zgody nie zrobię nawet jeśli chodzi o pocałunek.
- Ale ja nie wiem, czy chce - wyszeptał cicho - A poza tym w szkole jakoś nie miałeś problemu z pocałowaniem mnie.
- Wtedy mogłem cię stracić, koteczku - odparłem smutno, podnosząc się do siadu i przetarłem twarz dłońmi. - Przepraszam za tamto. Nigdy więcej nie zrobię nic bez twojego pozwolenia. A ten pocałunek sobie odpuśćmy skoro nie jesteś pewien. Odpuśćmy najlepiej całą nagrodę.
- Jak chcesz... - wzruszył ramionami - Ale mi się tam podobało. Nigdy wcześniej się nie całowałem. Dałeś mi nowe doświadczenia życiowe - zachichotał słodko.
Uśmiechnąłem się słabo w jego kierunku i pogłaskałem go niepewnie po policzku. - Cieszę się, że ci się spodobało. W przeciwnym razie byłaby wtopa już na początku.
- Jutro będę musiał poczytać sobie w czasie próby informacje na temat związku - westchnął - Będę musiał na chwilę nie patrzeć w okno... - spojrzał na mnie niepewnie - Pewnie uważasz, że jestem dziwny, co?
- Nie, nigdy tak nie uważałem - pokręciłem głową. - Chcesz się dowiedzieć czegoś nowego to zrozumiałe.
- A to, że patrzę godzinami przez okno? To nie jest dla ciebie dziwne? - wyciągnął w moją stronę rączki.
- Nie jest dla mnie dziwne, ponieważ gdybym sam miał czas, robiłbym to samo - zaśmiałem się cicho. - Mam cię przytulić?
- Yhym - uśmiechnął się promiennie - Chce tulić misia. Fajnie też by było gdyby misiu przytulił mnie.
- Misio cię przytuli, koteczku - mruknąłem ucieszony, zgarniając w swe ramiona mojego słodziaka.
- Jungkookie, skoro mnie kochasz to znaczy, że nie zrobisz mi krzywdy, więc ci zaufam w sprawie zbliżeń - wyznał wtulając się we mnie mocno - Misiu będę tęsknić jutro, wiesz?
- Zobaczymy się przed próbą jak zawsze - obiecałem mu, całując go w główkę. - Ja też będę tęsknił, ale szybko minie. Zobaczysz. Nim się obejrzysz już będziemy na próbie, a po niej jestem cały twój.
- Mhm... Pali ci się zielona dioda w telefonie. Ktoś do ciebie napisał albo dzwonił kiedy byliśmy na dole - stwierdził cicho.
- O, no i właśnie będziesz mógł do mnie pisać na przerwach, jeśli będziesz chciał - poradziłem, sięgając po urządzenie i kiedy zobaczyłem kto to, westchnąłem ciężko, spoglądając na mojego koteczka. - Somin. Mogę oddzwonić? Nie da mi spokoju jeśli nie zadzwonię do niej dzisiaj.
- Oczywiście, że możesz. - uśmiechnął się - Tylko wróć zanim usnę, bo chcę jeszcze tulić.
- Nie muszę wcale wychodzić - odwzajemniłem ten cudowny gest, ale po chwili zmieniłem zdanie, wstając z materaca. - Jednak nie. Jeszcze powie coś ośmieszającego mnie. Wolę nie ryzykować. Zaraz wracam - oznajmiłem chłopakowi po czym nie pozwalając mu odpowiedzieć, wyszedłem na korytarz. - Coś się stało, że dzwoniłaś? - spytałem kiedy dziewczyna odebrała moje połączenie.
- ŻYJESZ! ALE JAK CIEBIE SPOTKAM TO ZGINIESZ! - wykrzyczała to tak głośno, że na chwilę musiałem oderwać telefon od ucha - CAŁY DZIEŃ NIE DAJESZ ZNAKU ŻYCIA!
- Musiałem coś ważnego załatwić, przepraszam - mruknąłem nieco skruszony. Mogłem chociaż napisać do niej wiadomość, że wszystko okay.
- Dobra, nie ważne, na następny raz pamiętaj, że się martwię, złamasie - mruknęła - Idziemy jutro razem do szkoły?
- Przyjdę jutro po ciebie - zgodziłem się, wiedząc, że Somin mieszka blisko mojego słodziaka.
- No to cudnie - powiedziała uradowana - A teraz się spowiadaj z tego co robiłeś cały dzień? Normalnie wyleciałeś ze szkoły jak torpeda. W ogóle zadzwoniłeś dzisiaj do Jimina? Ma urodziny.
- Właśnie dlatego wyskoczyłem ze szkoły jak torpeda - wyjaśniłem jej, opierając się o ścianę. - Poszedłem po niego do szkoły i zaprowadziłem go na miejsce mojej niespodzianki.
- Aaaaa to po to było ci jedzenie... No i jak poszło?
- No ucieszył się i to bardzo - wyznałem z uśmiechem wspominając ten moment. - I z prezentu i z niespodzianki.
- To najważniejsze - ucieszyła się jeszcze bardziej - Jungkook, przyjdziesz jutro do mnie po próbie na noc? Rodzina wyjeżdża na dwa dni, a wiesz, że nie lubię zostawać sama w domu. Przy okazji poćwiczymy trochę układy.
- Nie mogę jutro - podrapałem się po karku, zaczynając czuć wyrzuty sumienia. - Przepraszam, naprawdę przepraszam.
- Kookie, no błagam cię. Dobrze wiesz, że się boję. - jęknęła głośno - To tylko maks dwie nocki. Ja u ciebie zostawałam, gdy wredny kuzyn do ciebie przyjeżdżał, ale dawał ci spokój bo mu się podobała.
- Jutro nie mogę, Somin. Naprawdę - westchnąłem, przeczesując swoje włosy. - Mogę popojutrze za to.
- W takim razie pójdę do Jimina. Mieszka blisko - burknęła - I będę miała gdzieś czy zadzwoni na policję albo zacznie płakać, że mam wyjść. Czekaj zadzwonię do niego.
- Ty tępy melonie, spróbuj... - przerwał mi dźwięk zakończonego połączenia, na co przekląłem, przewracając oczami. Wróciłem do pokoju mojego chłopaka, siadając na jego dywanie z westchnięciem. - Somin zaraz do ciebie zadzwoni, więc się nie przestrasz.
- No dobrze... - mruknął niepewnie, podnosząc się do siadu, po czym wziął do ręki telefon, który zaraz zaczął dzwonić - Halo?... Cz-cześć Somin... P-przepraszam a-ale jutro wychodzę g-gdzieś z rodzicami... J-Jungkook?... N-na pewno do ciebie przyjdzie... Piszę z nim na kakaotalk i d-droczy się tylko z tobą... N-nie zabijaj go, bo to nieetyczne... Yhym, d-do zobaczenia i nie zabijaj g-go - pożegnał się rozłączając - Chodź spać - zwrócił do mnie, ponownie kładąc na materacu.
- Ale ja jutro miałem do ciebie przyjść, koteczku - burknąłem niezadowolony. - Nie pójdę do niej.
- Ona się boi. Nikt nie lubi strachu, a... przyjaźnicie się. Znasz ją dłużej niż mnie i powinieneś ja wspierać - oznajmił patrząc na mnie lazurowym spojrzeniem.
- Ale chciałeś, żebym spał u ciebie - jęknąłem niezadowolony, wstając z dywanu by położyć się koło niego.
- Dzisiaj u mnie śpisz i nadal chce byś spał u mnie, ale... nie poświęcaj dla mnie swojej przyjaźni z Somin. Ona cię potrzebuje, a ja poczekam, aż będziesz miał wolny termin - westchnął, wtulając się we mnie. - Spotkamy się jutro na próbie, a potem w weekend jak nigdzie nie wyjdziemy z rodzinami.
- Dobrze, skarbie mój - wyszeptałem, składając krótkiego całusa na jego włoskach. - Dobranoc, słodkich snów.
- Dobranoc, misiu - wyszeptał - Jiminowych snów - zachichotał, przytulając mnie mocniej.
- Na pewno będzie przyjemne - stwierdziłem, wzdychając z uśmiechem i przymknąłem oczy z zamiarem zapadnięcia w sen, który nadszedł dłuższą chwilę później.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro