Rozdział 17
- A... a możesz... - zacząłem mówić, kiedy skończył muskać moją twarz i wskazałem palcem na usta nie umiejąc odpowiednio obrać w słowa to czego oczekiwałem.
- Tak - potwierdził, po czym jego usteczka wylądowały na moich, pieszcząc je delikatnie oraz powoli. Uśmiechał się lekko podczas pocałunku, starając się bym z niego czerpał jak najwięcej przyjemności.
-Przyjemne uczucie - oznajmiłem, gdy się od siebie oderwaliśmy. Jungkook chciałcoś dodać, ale przerwał mu dźwięk dzwonienia mojego telefonu, który pośpiesznieodebrałem, wiedząc, że to mój tata, dlatego odszedłem na bok z ciepłymuśmiechem na twarzy, przez który zaczynały boleć mnie policzki. Byłem naprawdęszczęśliwy. W końcu Jungkook mnie kochał. Teraz tylko ja musiałem odkryć, czykocham jego...
~***~
- Muszę już iść. – oznajmiłem, gdy zakończyłem rozmowę z ojcem i powróciłem do Jungkooka. - Zaraz się spóźnię do psychologa, a tata też musi po odwiezieniu mnie wrócić do pracy.
- Jasne - pokiwał głową, odsuwając się ode mnie. - Uhm... Będę mógł cię potem odwiedzić? Czy spotkamy się dopiero na próbie?
- Ostatnio było miło, ale to zależy od ciebie czy będziesz chciał. - posłałem mu mały uśmiech - Tylko napisz mi w razie czego, żebym mógł się przebrać. Mam jeszcze kigurumi kota i rilakkumy, a nie chciałbym byś mnie w nich zobaczył - zachichotałem.
- Specjalnie nie napiszę - puścił mi oczko i się zaśmiał. - I będę chciał, więc pójdę do domu, trochę się pouczę i wpadnę.
- Więc nie przebiorę się w kigurumi - wzruszyłem ramionami - Nie zobaczysz mnie w stroju kota. Nie ma szans.
- Jeszcze się przekonamy, koteczku - odparł rozbawiony. - Teraz już idź, nie chcę żebyś się spóźnił.
- Mówiłem. Nie lubię tej baby. Niech czeka. Nie rozumiem dlaczego tak często drapie mnie nogą pod biurkiem. No i ten jej uśmiech. Ble. - wzdrygnąłem się - Ona ma chyba jakiś tik, bo często mruga w moją stronę i się pyta, ile centymetrów, ale nie rozumiem po co niby jej mój wzrost. Uh... pierwszy raz zostanę z nią sam, bo mama nie da rady pójść.
- Chcesz, żebym z tobą poszedł? - zapytał, uprzednio się spinając nieco na moje słowa. - Wiesz, tak dla otuchy. A potem pójdziemy do ciebie najwyżej. Tylko będę musiał wpaść po książki do domu, więc poszedłbyś ze mną, gdybyś się zgodził.
- Czemu się spiąłeś? - spytałem niepewnie - Jasne, że możesz ze mną iść. W końcu jesteś moim aniołem stróżem, który wie co mnie trapi i też odgrywa rolę mojego psychologa.
- Bo ona nie powinna się tak zachowywać, wiesz? - odparł cicho. - To nie jest odpowiednie. Nie powinna cię dotykać czy robić tych rzeczy, które wymieniłeś.
- Dlaczego? - spytałem ciekawy.
- Z tego co mi powiedziałeś, wychodzi na to, że ona cię podrywa - zmarszczył brwi, chowając swoje dłonie do kieszeni.
- Podrywa? – nie zrozumiałem o co rówieśnikowi chodzi.
- Uhm, nie wiem jak to ci wytłumaczyć - westchnął. - Próbuję zwrócić twoją uwagę na nią, powiedzmy, że ma na ciebie ochotę? Można tak stwierdzić.
- Och - zarumieniłem się mocno - Ty też mnie podrywasz?
- Tak - powiedział pewnie, uśmiechając się lekko.
- Masz na mnie ochotę? Przecież nie jestem jedzeniem - moje zdziwienie się zwiększyło.
- Jesteś o wiele lepszy niż jedzenie - zaśmiał się cicho, kręcąc głowy. - Słodki koteczek. Kiedyś to ci jeszcze bardziej szczegółowo wyjaśnię, dobrze?
- Yhym, to chodź. Mój tata nie lubi czekać - uśmiechnąłem się, ruszając w kierunku wyjścia, a zaraz potem usłyszałem jak Jungkook do mnie podbiega wyrównując swój krok. Wsiedliśmy razem do samochodu, witając się z moim tatą po czym zawiózł nas w odpowiednie miejsce, następnie się żegnając i przypominając mi bym nie zapomniał zakluczyć drzwi od domu jak wrócę, by nikt się nie włamał i odjechał w kierunku swojej firmy. - A co jak tym razem też będzie mnie podrywać? - spytałem, objęty ramieniem przez tancerza.
- To wtedy cię pocałuję i się odczepi - odpowiedział, cmokając mnie w skroń.
- Tak publicznie? Nie wstydzisz się mnie? - spytałem zaskoczony, bawiąc się palcami.
- Czemu miałbym się ciebie wstydzić? - zadał pytanie zdziwiony. - Jesteś najsłodszym, najśliczniejszym chłopcem jakiego widział świat. Do tego masz piękny charakter. Mogę się jedynie tobą chwalić i będę to robił.
- Jestem za to głupi i nieśmiały - westchnąłem.
- Nie jesteś głupi tylko niedoświadczony, a nad twoją nieśmiałością właśnie pracujemy. - posłał mi uśmiech.
- No dobrze... - wymruczałem i razem doszliśmy pod gabinet pani psycholog. Zapukałem trzy razy, a kiedy usłyszałem ciche zaproszenie, razem z chłopakiem weszliśmy do środka - Dzień dobry, pani Yi - przywitałem się ze spuszczoną głową.
- Witaj, skarbie jak dobrze, że jesteś dziś sa... - zacięła się prawdopodobnie widząc Jungkooka - Dobrze wiesz, że tylko rodzina może uczestniczyć podczas wizyty.
- O-on zastąpi moją mamę - oznajmiłem cicho - Tata wyraził zgodę. Może pani zadzwonić i się spytać - podziękowałem sobie w duchu za poruszenie tego tematu w samochodzie.
- Oczywiście, że zadzwonię - mruknęła, wyciągając telefon stacjonarny, po czym zadzwoniła do mojego rodzica, po chwili rozłączając się - Masz rację. Twój ojciec wyraził zgodę, ale to nie znaczy, iż kolega może zostać w gabinecie.
- Ja chcę by został. On też stara mi się pomóc - podniosłem skruszony wzrok na panią psycholog.
- Jiminnie... - uśmiechnęła się w ten dziwny sposób - Mieliśmy dziś być sami.
- Jak Jungkook nie może zostać to wracam do domu - skrzyżowałem ręce na piersi, a mimika mojej twarzy mówiła, że jestem naburmuszony.
- Chłopcze, bez takich mi tu. - zdziwiła się kobieta - Miesiąc temu ledwo wypowiadałeś krótkie zdania. Bierzesz narkotyki? No i w końcu podniosłeś na mnie wzrok. Masz słodkie oczka - rozmarzyła się.
- N-narkotyki? - nie zrozumiałem.
- No już nie udawaj. Pewnie co to jest seks też wiesz, a udajesz - zachichotała - Mały, trzeba było mówić to bym prędzej się tobą zajęła. Kolega może już iść. My sobie jeszcze porozmawiamy.
- Proszę pani, nie kolega, a chłopak - wtrącił się Jungkookie, patrząc na nią z niezadowoloną miną. - Jimina nie pociągają dziewczyny, więc radzę nawet nie próbować, proszę go zostawić w spokoju.
- Nie obronisz kolegi. - mruknęła w kierunku Jungkooka. - Nie powiem twojemu ojcu o ile będziesz grzeczny, Jiminnie - wstała, podchodząc do mnie, lecz się cofnąłem, szybko przytulając do tancerza.
- Proszę go zostawić, bo zadzwonię na policję i źle się to dla pani skończy - mruknął, biorąc głęboki wdech.
- Jungkookie, chcę do domu... Boję się - wyszeptałem czując jak gardło mi się zaciska.
- Już cię zabieram, koteczku - odszepnął, łapiąc mnie za dłoń. - A pani obiecuję, że Jimin tutaj się więcej nie stawi i, że może pani się pożegnać z pracą, do widzenia - burknął, ciągnąc mnie do wyjścia z gabinetu, który opuściliśmy chwilę później. - Przepraszam, że cię to spotkało.
- To nie twoja wina... Nawet nie wiem o co jej chodziło - westchnąłem cicho - Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem? - zadałem mu pytanie po dłuższej chwili milczenia, bardzo niepewnie.
- Jakbym powiedział, że jestem twoim kolegą to raczej bym nic nie zadziałał - wyszeptał. - A zresztą nadal chcę nim być.
- Kolegą? - spojrzałem na niego.
- Chłopakiem - odpowiedział, uśmiechając się nieśmiało.
-----------------------------------------------
Wasz next ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro