Rozdział 16
- Myślę, że jednak mamy - wyszeptał. - Koteczku, ty już się zastanowiłeś, prawda? Nie chcesz ze mną być skoro oddalasz się ode mnie. Chyba, że jest inny powód - stwierdził cicho. - Zrobił ci ktoś krzywdę?
- Nie. Nic mi nie jest. Ale masz rację, zastanowiłem się i nie chce z tobą chodzić - oznajmiłem smutno.
~***~
- Zrobiłem coś złego? - zapytał łamliwym głosem, a kiedy skapnął się jaki on jest, odchrząknął, lecz ton pozostawał ten sam. - Starałem się. Dbałem o ciebie, przytulałem, robiłem co chciałeś i wszystko było na dobrej drodze, a teraz się coś zepsuło...
- Nic na to nie poradzę. Po co psuć ci życie? Zakończmy tą terapię. Jutro idę do dyrektora i wypisuje się z tej szkoły. Miło było cię poznać - wyszeptałem podobnym tonem, a w moich oczach zebrały się łzy, które po chwili spływały na moich policzkach, kreśląc mokrą ścieżkę.
- Nie rób tego, błagam - on też zdawał się płakać, przysuwając się do mnie i zrobił coś czego się nie spodziewałem. Chciał mnie pocałować. No właśnie chciał, ale mu się nie udało, bo uciekłem stamtąd zszokowany i zawstydzony w popłochu.
Niestety, ale mój rówieśnik, szybko mnie dogonił. Złapał mnie na korytarzu, przypierając moje ciało do zimnej ściany.
- Jiminnie, proszę. Nie zrywaj ze mną kontaktów, stałeś się dla mnie bardzo ważny. Ale tak bardzo, bardzo. Nie wytrzymam już bez ciebie. Jesteś mi potrzebny. Dzięki tobie osiągnąłem pełnię szczęścia.
- Zakochałeś się w innym. On da ci takie szczęście na jakie zasługujesz. - wyszlochałem starając się go odepchnąć - Proszę, puść mnie. Daj mi odejść bez niepotrzebnych scen.
- Nie zakochałem się w innym - pokręcił głową, nadal mnie trzymając. - Nikim innym oprócz ciebie. O czym ty gadasz?
- Nie kochasz mnie. Błagam, daj mi odejść, Jungkook. Idź do swojej miłości, ja muszę już iść - starałem się wyrwać.
- Jeśli mam do niej iść, stoję właśnie przed nią - wyszeptał, zacieśniając uścisk na moich nadgarstkach, które mocno trzymał przy ścianie, ale uważał, żeby nie zrobić mi krzywdy. - Teraz dam koteczkowi dowód, że się myli - odparł, po czym przybliżył się powoli do mojej twarzy i delikatnie zaczął całować moje wargi.
Rozlało się po mnie przyjemne ciepło. Jego usta smakowały ciastkiem kokosowy i kawą. Były takie miękkie, takie słodkie, że nie mogłem się oprzeć i niezdarnie oddałem pocałunek. Nie dałem rady go odepchnąć, choć na początku się starałem. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem jego bliskości, ale wiedziałem, że pocałował mnie tylko dlatego bym nie odszedł. Nie znam się na miłości, ale widziałem tą chemię pomiędzy nim i Hoseokiem.
- Dlaczego to zrobiłeś? Nie można tak sobie drwić z czyichś uczuć. Robisz mi nie potrzebną nadzieję. Dlaczego starasz się mnie zranić? - rzuciłem w niego pytaniami, gdy się ode mnie oderwał i spojrzał wyczekująco w moje oczy.
- Jiminnie, uwierz mi, że moje uczucia do ciebie są prawdziwe - odparł cicho, patrząc iskrzącymi się oczętami na mnie. - Odkąd się poznaliśmy, no może trochę później, chciałem wywoływać twój uśmiech, bo jest dla mnie najpiękniejszy na świecie, a moje serce cieszy się, kiedy robisz to dzięki mnie. Pokochałem twój charakter, twoje rumieńce wywołane moimi komplementami, to jak potrafisz mnie wysłuchać. Kocham słuchać twojego głosu. Kocham z tobą gotować chociaż wychodzi mi to nadal okropnie i oprócz naleśników nie umiem nic innego zrobić. Zrozum, że nie ma nikogo innego oprócz ciebie, koteczku.
- Ale ja widziałem jak się ze sobą dogadujecie. Nie chce stać na drodze miłości, którą możecie się darzyć. - spuściłem wzrok - Kochasz mnie pewnie taką przyjacielska miłością, a tamtego kochasz tą prawdziwą .
- Nie, Jimin - jęknął zrozpaczony. - Kocham cię taką prawdziwą. To ty wywołujesz mój uśmiech samym byciem blisko mnie. Czuję się przy tobie wspaniale. Nigdy nie doznałem takiego szczęścia jak przy tobie.
- Nie można kochać prawdziwą miłością dwóch osób, a widzę jak z Hoseokiem... - zacząłem, lecz chłopak mi przerwał.
- Hoseok to tylko mój przyjaciel - pokręcił głową, wzdychając. - Dogadujemy się ze sobą, bo mamy to samo zainteresowanie. Nic między nami nie ma.
- Widzę, że coś między wami wisi w powietrzu. Obaj jesteście wolni. Macie prawo być ze sobą, tym bardziej, że łączą was te same rzeczy. Proszę nie kłam... Powiedz mi prawdę, Jungkookie. Obiecałeś, że w razie czego dasz mi odejść. Przecież będziesz miał spokój jak przestaniemy się widywać. Nie wiem co to miłość. Byś miał ze mną same problemy, a nawet już je masz - pogłaskałem go po policzku - Chce po prostu byś był szczęśliwy.
- Jestem w pełni szczęśliwy tylko przy tobie, Jiminnie - wyznał, wypuszczając drżący oddech. - Nawet Somin zauważyła, że dzięki tobie jestem bardziej radosny, a mój uśmiech zdaje się jeszcze prawdziwszy niż kiedykolwiek wcześniej. Pozwól mi pokazać tobie co to jest miłość, koteczku.
- Nie kochasz go? - spytałem cicho, pociągając nosem, a moje oczy ponownie się zaszkliły.
- Oczywiście, że nie - zaprzeczył od razu i pocałował mnie w czoło. - Nie płacz, proszę.
- Przepraszam... - załkałem, zakrywając sobie usta ręką - Przepraszam cię, że się oddaliłem...
- Nie przepraszaj, nie musisz - przytulił mnie do siebie, zaczynając gładzić moje plecy. - Pewnie podobnie bym zareagował, ale już spokojnie...
- O-od kiedy wiesz, że mnie kochasz? - wydukałem, łzami mocząc jego koszulę, ale zdawał się tym nie przejmować.
- Od kiedy pocałowałeś mnie pierwszy raz w policzek, wtedy już coś przeczuwałem - wyznał, kładąc swoją głowę na mojej.
- Dlacze-dlaczego tak dłu-długo zwlekałeś? - spytałem go, po chwili wybuchając szlochem - M-m-miałeś m-mnie n-nie zranić, a t-to j-ja z-zraniłem c-ciebie.
- Bo dałem ci czas na zastanowienie, pamiętasz? - zapytał cicho, ściskając mnie mocniej. - Nie płacz, proszę... Już spokojnie, już jest wszystko okay.
- P-przecież jakbyś m-mi powiedział t-to bym cię nie odrzucił i podjął w-wcześniej decyzję - wdychałem łapczywie powietrze - Proszę w-wybacz mi... N-nie chciałem cię z-zranić...
- Chciałem, żebyś sam o tym zadecydował, a nie z moją pomocą - powiedział, całując mnie w policzek. - Nie mam ci czego wybaczać, jest naprawdę wszystko dobrze. Chociaż możesz zrobić dla mnie jedną rzecz. Przestań płakać, dobrze? Nie lubię twoich łez, to nie jest miły widok.
- N-nie mogę... Mówiłem c-ci, że płacze, kiedy mnie c-coś bo-boli - mój płacz nie ustępował - B-boli mnie t-to, iż przeze m-mnie cierpiałeś, a jak t-ty cierpisz to ja też... Naprawdę mi przykro. Przepraszam, proszę nie miej mi tego za złe - jego słowa, że nie jest zły i rozczarowany do mnie nie trafiały.
- Nie mam ci niczego za złe - westchnął, odsuwając się minimalnie ode mnie. - Koteczku, uspokój się - poprosił cicho, a jak to nie podziałało, zaczął delikatnie muskać swoimi ustami moją twarz oraz co jakiś czas wargi, jednocześnie gładząc mój bok. - Już troszeczkę lepiej? - spytał po chwili.
- M-możesz jeszcze r-raz to zrobić? - spojrzałem na niego, przecierając lekko twarz, już trochę uspokojony.
- Oczywiście, z przyjemnością - posłał mi ciepły uśmiech, który jak zwykle sprawił, że moje serce przyspieszyło i zaczął robić to o co go poprosiłem.
- A... a możesz... - zacząłem mówić, kiedy skończył muskać moją twarz i wskazałem palcem na usta nie umiejąc odpowiednio obrać w słowa to czego oczekiwałem.
- Tak - potwierdził, po czym jego usteczka wylądowały na moich, pieszcząc je delikatnie oraz powoli. Uśmiechał się lekko podczas pocałunku, starając się bym z niego czerpał jak najwięcej przyjemności.
- Przyjemne uczucie - oznajmiłem, gdy się od siebie oderwaliśmy. Jungkook chciał coś dodać, ale przerwał mu dźwięk dzwonienia mojego telefonu, który pośpiesznie odebrałem, wiedząc, że to mój tata, dlatego odszedłem na bok z ciepłym uśmiechem na twarzy, przez który zaczynały boleć mnie policzki. Byłem naprawdę szczęśliwy. W końcu Jungkook mnie kochał. Teraz tylko ja musiałem odkryć czy kocham jego...
--------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że teraz mnie nie chcecie zabić, no chyba, że z miłości xDDD
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro