Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

- Ała, pogięło cię? - spytałem z wyrzutem, wstając z podłogi powoli. Ta tylko podobnie jak ja kilka chwil wcześniej przewróciła oczami, pomagając mi nieco.

~***~

Zrobiliśmy to co dziewczyna zaplanowała, co poskutkowało tym, że faktycznie musieliśmy iść po cukier do sąsiadów bo wszystkie pobliskie sklepy były zamknięte przez późną porę. Strasznie się denerwowałem, co dziewczyna zauważyła i starała się mimo wszystko mi w jakiś sposób dodać otuchy. Kiedy już staliśmy przed domem chłopaka, moje serce zaczęło szybciej bić z oczywistej przyczyny, a Somin wcale mi nie pomogła, chwilę później pukając w drzwi wejściowe. - Zabiję cię, obiecuję. To był zły pomysł.

- Twoja wina. Dałeś mi wolną rękę, a wiesz, że moje pomysły są często hardkorowe - walnęła mnie lekko w ramię.

- Nie dość ci? Już raz mi krzywdę zrobiłaś - mruknąłem niezadowolony, pocierając miejsce uderzenia.

- Witam. W czym mogę pomóc? - drzwi się otworzyły, a w nich stanął facet w średnim wieku, ubrany w garnitur.

- Dobry wieczór - przywitała się So - Jestem Jeon Somin pańska sąsiadka, a to mój przyjaciel Jungkook - ukłoniliśmy się - Robiliśmy ciasto na urodziny naszego kolegi i zabrakło nam cukru, a wszystkie sklepy są już pozamykane. Moglibyśmy prosić szklaneczkę? - uśmiechnęła się szeroko.

- Uh... Ja spieszę się do pracy, ale mój syn może wam pomóc - odwzajemnił uśmiech - Synu! Mógłbyś na chwilkę zejść?! - zawołał w stronę schodów, a po paru sekundach dało się usłyszeć cichy tupot stóp - Chodź, chodź, bo spieszę się do pracy. - ponaglił chłopaka.

- T-tak tato? - usłyszałem niepewny głos Jimina, który jeszcze nie stanął w zasięgu mojego wzroku.

- Mamie zanieś tabletki za godzinkę, bo wiesz, że przeżywa śmierć twojej babci, a i jeszcze pomożesz naszym sąsiadom, dobrze?

- A dokładniej komu mam pomóc? - zapytał niepewnie Jimin.

- W coś ty się odstrzelił. - westchnął markotnie jego ojciec, tym razem ciągnąc chłopaka w naszą stronę... Moje serce przechodzi aktualnie zawał... - Im masz pomóc - wskazał na nas, a blondyna momentalnie zamurowało. Ubrany był w kigurumi Stitcha. Wyglądał w tym bardzo uroczo i niewinnie, że aż chciałem mu sprawić komplement, ale no tak. Musiałem się powstrzymać przy jego ojcu - To ja lecę. - poczochrał czuprynę blondyna, po czym przeszedł koło nas rzucając krótkie " do widzenia" z uśmiechem.

- Możemy trochę cukru? - spytałem z niepewnym uśmiechem na twarzy.

- Też mi podryw - mruknęła cicho So, w taki sposób, że tylko ja to usłyszałem - No właśnie, Jimin. Robimy ciasto, no i zbrakło nam cukru. Poratujesz nas?

- Yhym.. - wymruczał, przepuszczając nas w drzwiach, które zaraz zamknął kiedy weszliśmy do środka - T-tam - wskazał na pomieszczenie, gdzie najpewniej znajduje się kuchnia - T-tylko sz-szklankę? - zapytał cicho, przejmując naczynie.

- Jedna, mhm - potwierdziłem, nie mogąc powstrzymać małego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz pod wpływem tego uroczego widoku.

- N-nie wiedziałem, że jesteśmy są-sąsiadami - wyszeptał, po chwili oddając szklankę w ręce So.

- Ja nie jestem twoim sąsiadem, ale ona owszem - sprostowałem, chowając dłonie w kieszeniach.

- Potwierdzam. Ja może nie przyciągam uwagi tak bardzo jak facet z blond włosami, wchodzący do domku na drzewie - zaśmiała się perliście - Uroczo wtedy wyglądasz - wymruczała - Dobra. Spadam. Jungkook, zostajesz czy idziesz?

- Nie chcę przeszkadzać, więc pójdę z tobą i pomogę ci to ciasto dokończyć, chociaż nie mam zielonego pojęcia jak je zrobić - westchnąłem, spoglądając na dziewczynę.

- Nie przeszkadzacie mi. - wyszeptał Jimin pocierając swoje ramie - C-cieszę się, że was widzę. - podniósł na nas wzrok, na co Somin podskoczyła widząc w pełni jego lazurowe patrzałki - P-pierwszy raz jestem sam w domu od śmierci b-babci. Niby jest mama, ale jest tu tak cicho jakby jej nie było... Ale s-skoro musicie iść to was nie zatrzymuję

- Nie musisz mi pomagać, bo wiem, że jak to zrobisz zniszczysz całe ciasto, panie nieumiejący mieszać łyżką - wywróciła oczami - Możesz zostać, Jeon.

- Nie kompromituj mnie chociaż przy nim - jęknąłem niezadowolony, powstrzymując się od uderzenia jej. - W takim razie dotrzymam ci towarzystwa, a Somin pójdzie zrobić mi przepyszne ciasto.

- Nie dostaniesz ani kawałka - wystawiła język w moja stronę - Dobrze wyglądasz, więcej kalorii ci nie potrzeba, za to Jimin dostanie dwie porcje.

- Nienawidzę cię podwójnie - burknąłem, popychając ją lekko. - Już ci nigdy nie przyniosę ciastek mojej mamy, wypchaj się.

- Twoja mama sama mi je da - popchnęła mnie ciut mocniej - Więc sam się wypchaj, najlepiej... - zbliżyła się do mojego ucha i wyszeptała - sokami blondyna - oddaliła się ze śmiechem, po czym ruszyła w kierunku wyjścia - Dzięki, Jimin za cukier! Kiedyś się odpłacę! Cześć! - krzyknęła, a sekundę później dało się usłyszeć trzask drzwi.

- C-co ci powiedziała? - zapytał, niepewnie na mnie spoglądający chłopak.

- Że mam się wypchać sokiem - wzruszyłem ramionami, trochę naciągając prawdę. - Ona z natury ma niższą inteligencję niż każdy człowiek, więc się nie przejmuj.

- Ale to ty nie potrafisz gotować - uśmiechnął się słodko.

- Bo mama mnie do kuchni nie chce wpuścić - wytłumaczyłem z uśmiechem, kręcąc głową. - Nie miałem okazji się nauczyć przez to.

- To może sprawimy, że Somin opadnie szczęka, co? - spytał, podchodząc bliżej mnie. - Ja cię wpuszczę do mojej kuchni.

- Nie wiem, czy warto ryzykować - zaśmiałem się, drapiąc po karku.

- Proszę~ - zrobił minkę szczeniaczka - Jungkookie~ będzie fajnie, plose~

- Teraz będzie bezczelnie wykorzystywał to, że mi się podoba - pomyślałem, odchylając głowę do tyłu. - Dobra, ale nie odpowiadam za szkody, które mogę wyrządzić.

- W razie czego wszystko wezmę na siebie - przytulił mnie - Dziękuję, że zostałeś

- Chciałem zostać i zostawić Somin, ale bałem się przyznać - wyznałem rozbawiony, oddając uścisk. - Dobrze, że sama mnie zostawiła tutaj. Inaczej musiałbym udawać, że dostałem smsa od mamy.

- Cena przyjaźni - zachichotał - To może ja pójdę się przebrać. Wyglądam idiotycznie, ale lubię w tym spać.

- Zostań w tym, uroczo wyglądasz - odważyłem pogłaskać go po włosach, które były takie miękkie w dotyku przez co nie chciałem przestać, lecz wiedziałem, że nie mogę się zapędzać.

- D-dziękuję - oderwał się ode mnie, starając się ukryć rumieńce - To chodź. Zrobimy coś pysznego i nie mówię tu o sałatce z kurczakiem.

- Ah - westchnąłem, udając zawiedzenie. - Już miałem nadzieje, ale skoro masz pomysł to wykorzystajmy go.

- Zrobimy ciasteczka z tahini - oznajmił, zaczynając szukać odpowiednich składników - Jesteś Ciastkiem, więc masz u nich fory - zażartował.

- Coś czuję, że nawet one się nade mną nie zlitują - stwierdziłem, obserwując to co robi.

- Zobaczysz. Nie będzie tak źle, a Somin dodatkowo ciebie przeprosi i będzie błagać byś dla niej gotował - zaczął skakać do wysoko położonej szafki, chcąc wyciągnąć tahinę.

- Dodatkowa motywacja - skomentowałem, stając za chłopakiem. - Pomóc ci?

- Dam... radę - wydukał, nadal skacząc jak opętany.

- Stój - położyłem dłoń trochę wyżej ponad jego biodro, przytrzymując go w miejscu. - Ja to zrobię - sięgnąłem po składnik, zaraz kładąc go na blacie, żebyśmy mogli wykorzystać tahinę do dania. - Gotowe - oznajmiłem, odsuwając się od niego.

- Dzięki - odparł zawstydzony, następnie sięgając po blachę - Okay, ciasto francuskie jest. Tahina jest. Cukier jest. Może jak uda mi się znaleźć mąkę to zrobimy sobie na kolację naleśniki? Do której możesz u mnie być?

- Do czasu, kiedy mnie nie wyrzucisz - odpowiedziałem, spoglądając na niego z uśmiechem.

- Jak dla mnie to mógłbyś nawet tutaj spać, ale jutro mamy szkołę... No chyba, że nie pójdziemy. - zachichotał - Jakie to dziwne, nie sądzisz?

- Jeśli nie będę ci przeszkadzał to z chęcią zostanę i zrobimy sobie wagary jutro - oparłem się o blat, stając koło chłopaka. - Co dziwne?

- Ten dźwięk wydobywający się z moich ust... Jeszcze dwadzieścia minut temu płakałem w poduszkę, a teraz się śmieje i nadal próbuje rozgryźć jak ty to robisz - wyznał, wzruszając ramionami.

- To tak zwany urok osobisty - zażartowałem.

- Jak już kiedyś wspominałem to ta skromność. Najwidoczniej jesteś bardzo skromny - oznajmił całkiem poważnie. - Teraz chodź tu. Zrób ciasto na naleśniki, a ja zajmę się zmieszaniem tahiny i cukru dla ciasteczek, może być?

- Żartowałem z tym urokiem - mruknąłem, kiwając głową. - Jasne. Może być.

- Mam nadzieję, że wiesz z czego zrobić to ciasto? - zapytał, zaczynając wykonywać swoje zadanie.

- Trochę podpatrzyłem jak mój tata robił naleśniki, więc tak wiem - potwierdziłem, również zabierając się do roboty.

- W takim razie jak zrobisz dobrą masę to dostaniesz nagrodę - ogłosił otwarcie.

- Jaką? - spytałem zaciekawiony, spoglądając na niego kątem oka.

- Całusa w drugi policzek - odparł po chwili zastanowienia.

- W takim razie bardzo się postaram - postanowiłem, uśmiechając się pod nosem.

- Z bardzo mnie przeceniasz, wiesz? To tylko całus w policzek i mogę się założyć, że nie dostałeś go tylko ode mnie - stwierdził, biorąc się za formowanie ciasteczek.

- No od rodziców i bliskiej rodziny to nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek mnie całował w policzek - wyznałem, przypominając sobie krok po kroku jak się robi ciasto na te naleśniki.

- A od Somin? Nigdy nie zdarzyło się, ze pocałowała twój policzek? - zapytał zdziwiony - Dla mnie całowanie chociażby w policzek to duża nowość. Czasem tylko babcia, kazała się pocałować jak coś dla mnie zrobiła - westchnął - Szkoda, że już jej nie ma.

- Jest, już ci to tłumaczyłem - odparłem ciepłym tonem głosu. - Na pewno jest przy tobie i cię wspiera. Teraz ja ci się będę kazał całować w policzek.

- Ależ wymagania... Co jak się nie zgodzę?

- To ja będę cię całował w policzek, dla mnie to bez różnicy - odmierzałem dokładnie składniki potrzebne do zrobienia masy i byłem z siebie dumny, bo mi to wyszło.

- Na to też potrzebne jest ci moje pozwolenie - podszedł do mnie i spojrzał przez ramię na to co robię - Teraz najtrudniejsza część tego wszystkiego - podał mi łyżkę - Mieszamy, ale zanim zaczniesz to robić... - wziął mąkę i wysypał mi trochę na włosy, po czym zabrał jajko i zrobił z nim to samo rozbijając na mojej głowie - Ciastko jest z takich składników zrobione. Wystarczy jeszcze wsadzić cię do piekarnika na trzydzieści minut i można jeść - odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość - Niech to będzie twoją nagrodą. Nie ma buzi w policzek - zmarszczył nos, powracając do ciastek.

- Gdzie tu sprawiedliwość - burknąłem, biorąc do ręki trochę mąki. - Nagrodą miał być buziak.

- Zmieniłem zdanie. Nagrodą będzie stanie się prawdziwym jadalnym ciastkiem - wzruszył ramionami.

- Dobra, miałeś jeszcze jedną szansę, ale jej nie wykorzystałeś - westchnąłem teatralnie. - Twoja strata - po tych słowach na twarzy oraz włosach Jimina wylądował składnik, który moment wcześniej był w dłoni. - Trzeba było nie zmieniać zdania.

- Człowiek zmiennym jest - wziął garść mąki, następnie wskakując na moje plecy i wcierając mi dokładnie wszystkie składniki w czuprynę - Niedobre ciastko... Jak mogłeś pobrudzić moją twarzyczkę? Mówiłeś, że jest śliczna, a chcesz ją zakrywać - szybko zgarnął dwa jajka - Musisz otrzymać za to karę - rozbił je szybko, uważając by nie spaść.

- Bo jest śliczna - zachichotałem, posadziłem chłopaka na blacie kuchennym i się od niego odsunąłem. - Ja nie chcę kary. Ty powinieneś ją dostać za oszustwo. Ja się tutaj staram z myślą, że mnie pocałujesz, a tu takie zawiedzenie.

- Jestem teraz cały biały... - zabrał jajko, rzucając nim w moje plecy - Upsik. Wypadło mi. - wziął masę na naleśniki, zaraz znajdując patelnię do smażenia ich - Włóż ciastka do piekarnika. Już się rozgrzał.

- Zimno mi teraz w plecy, zaraz będę całe miał ubrania brudne, a nic nie mam do przebrania - mruknąłem, próbując jakoś uratować chociaż spodnie, bo koszulka już była brudna i zrobiłem to o co poprosił mnie chłopak.

- Ukradnę dla ciebie jakąś koszulkę i dresy ojca. - oznajmił, wytrzepując mąkę z włosów oraz ściągając pierwszego naleśnika z patelni - I tak chodzi najczęściej w garniturach. Nie zauważy, że coś zginęło.

- To jak mógłbyś już teraz pójść? Czuję jak jajko spływa mi po plecach i to nie jest przyjemne uczucie - wzdrygnąłem się lekko przez nie, zdejmując to co udało mi się sięgnąć. - Przypilnuję naleśników, umiem je smażyć.

- No dobrze, w takim razie zaraz wracam - wyszeptał, po czym szybko pobiegł na górę, chwilę później wracając z ubraniami - Łazienka jest u góry na końcu korytarza.

- Dziękować - posłałem mu uśmiech i po tym czynie, skierowałem tam, gdzie mi polecił. Wziąłem szybki prysznic ze względu na to, że się lepiłem, następnie przebierając się w odzież, którą otrzymałem od Jimina. Trudno było mi przejść do normalnego stanu mojego wyglądu, lecz po ciężkiej walce udało mi się, dlatego ze spokojem mogłem wrócić do kuchni gdzie chłopak przebywał. - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły bo wziąłem prysznic?

- Dlaczego miałbym być zły? Przecież to było wskazane po tym co zrobiłem ci z włosami - zachichotał, kończąc myć naczynia - Nie obraź się, ale pozwoliłem sobie zjeść jednego naleśnika, kiedy cię nie było. - wytarł ręce w ręcznik i podszedł do mnie, cmokając mój policzek - Przywróciłem ci jak widzisz starą nagrodę - zachichotał, lekko czerwieniąc na policzkach, po momencie siadając przy stole.

- Dziękuję i nie jestem zły - zająłem miejsce koło niego, nie mogąc powstrzymać małego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. - Smakowało ci przynajmniej? Nie otrułem cię?

- Gdybyś mnie otruł to prawdopodobnie już byś próbował mnie reanimować - spostrzegł trafnie.

- Faktycznie - pokiwałem głową, zgadzając się z chłopakiem. - To w takim razie cieszę się, że się udało, bo byłby wstyd trochę jakby była klapa.

- Prawda. Wielki wstyd i klapa - pokręcił twierdząco głową - Tym bardziej jakbyś nie znał się na reanimacji, a robił to tylko by mnie pocałować.

- Nie zrobiłbym tego bez twojej zgody - wyznałem, posyłając mu uśmiech. - No chyba, że sytuacja tego by wymagała.

- To miłe z twojej strony - odwzajemnił uśmiech, ale bardziej niepewnie - Chociaż nie jestem tego pewny, po tym jak oznajmiłeś, że będziesz mnie całował w policzek, kiedy tylko chcesz

- Bo pocałunki w policzek mogą być czysto koleżeńskie, a pocałunki w usta już niezbyt - stwierdziłem, wzruszając ramionami.

- Takie krótkie mogą być - wzruszył ramionami - Jin mówi, że to nawet nie pocałunek, a muśnięcie. Ja się na tym nie znam, więc mu uwierzyłem

- I ma rację - usiadłem na jednym z blatów. - Te dłuższe, myślę, że też nie są złe, ale skoro nie chcesz to nie będę nic robił bez twojej nieprzymuszonej woli.

- Nie jestem co do tego pewny, Jungkook - przetarł słodko piąstką oczko - Podobamy się sobie, ale... Nie wiem co o tym myśleć. Jak sądzisz? Bo nie wiem czy to ma jakiś sens.

- Według mnie warto chociaż spróbować, jeśli nie będziesz chciał być nadal w związku, wystarczy, że mi o tym powiesz, a rozstaniemy się - oznajmiłem niepewnie. - Ja nadal chcę o ciebie dbać, przytulać cię i tak dalej, ale nie jak znajomy tylko jak ktoś więcej. Ale też poczekam na twoją decyzję.

- Ch-chcesz ze mną być? - zapytał zaskoczony i zawstydzony - Jungkook, ale... potem mnie znienawidzisz. Proszę nie chce psuć tego. Polubiłem cię, więc jak się oddalisz to sobie tego nie wybaczę. Ja nie wiem co to miłość. Nie wiem co może ze mną to uczucie zrobić. Boje się...

- Każdy się boi - westchnąłem, posyłając mu pocieszający uśmiech. - Nawet ja. Ale jak nie spróbujemy, możemy mieć do siebie żal za to, że nawet nie podjęliśmy próby, a może nam wyjść. Jeśli nam nie wyjdzie, nadal będę twoim aniołkiem stróżem na pozycji kolegi, ale warto chociaż spróbować.

- Nie chce cierpieć tak jak Jin... Obiecujesz, że mnie tak nie skrzywdzisz? - podniósł na mnie wystraszony wzrok.

- Zrobię wszystko, żebyś nie doznał żadnej krzywdy, żadnej - odparłem pewnie. - Ale masz czas. Ja nie będę naciskał.

- Dziękuję... - wyszeptał, uśmiechając się lekko - To co? Jemy i oglądamy jakiś film?

- Jasne, z chęcią spróbuję twoich ciastek - odwzajemniłem ten gest nieco szerzej niż chłopak i pomogłem mu zanieść jedzenie do jego sypialni, żeby nie musiał tego sam targać bo trochę tego jednak było.

-------------------------------------------------------------

Proszem, rozdzialik ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro