Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

- Znasz go lepiej niż ja - zaśmiał się cicho, przez co moja głowa nieco się zatrząsnęła. - Chcesz wiedzieć kto to?

- O ile to nie problem... Jakiś starszak z mojej szkoły albo Jin czy Hoseok? - spytałem nieco śmielej.

- Ani ten, ani ten - westchnął, spoglądając na mnie kątem oka. - Ty mi się podobasz, Jiminnie.

~***~

- J-ja? - oderwałem się od niego, wstając z ławki - Jungkookie, p-proszę, nie żartuj sobie. Nie wolno w taki sposób z k-kogoś drwić.

- Nie żartuje sobie z takich rzeczy - mruknął, zaciskając usta. - Naprawdę mi się podobasz. Mówię ci szczerze. Przysięgam na mojego brata, że sobie nie żartuję.

- A-ale j-jak... - jąkałem się coraz to bardziej - N-nie roz-rozumiem. Od k-kiedy?

- Możliwe, że spodobałeś mi się kiedy uśmiechnąłeś się pierwszy raz - przyznał cicho, przecierając twarz. - Przepraszam. Wszystko zepsułem.

- N-nic nie zepsułeś - wymruczałem - P-po prostu ja nikomu się n-nie podobam. To d-dla mnie nowe. Muszę pomyśleć... P-porozmawiamy p-przed następną próbą - posłałem mu nieśmiały uśmiech, unikając jednak jego wzroku.

- Mi się spodobałeś - również wstał z ławki, odwzajemniając ten gest nieco słabiej. - Jeśli nie będziesz chciał mieć ze mną kontaktu przez to co ci powiedziałem, zrozumiem, więc jak coś to mi powiedz.

- Jungkookie, n-nie smuć się... - podszedłem do niego i delikatnie się wtuliłem - N-nie chce z t-tobą zrywać kontaktów. B-boję się tylko, b-bo mi też się...p-po-podobasz - musnąłem ustami jego policzek, po czym oddaliłem się od niego i ruszyłem biegiem w stronę mojego domu.

Jeon Jungkook:

Obserwowałem zszokowany jak Jimin wręcz pędzi do wyjścia z parku. Nie mogłem znaleźć słów, które opisywałyby moje uczucia w tamtej chwili. Naprawdę cieszyłem się z tego co usłyszałem bo pierwszy raz dal mi znać dobitnie, że mu się podobam, a znaczenie tego co się stało, wzrosło kiedy uświadomiłem sobie kto to powiedział. Chłopak, który mi się podobał, odwzajemnił to i przyznał mi się do tego, chociaż w ogóle tego nie wymagałem. Może trochę przesadziłem z tym o kotku, ale tak go postrzegałem. Jako takiego małego kociaka, który potrzebuje docenienia i pieszczot. Myślałem, że to zepsułem, w końcu wiedziałem komu to wyznałem. Jiminowi na pewno było trudno, a ja mogłem tylko teraz pogłębić tą nieśmiałość, ale uznałem, że to odpowiednia okazja, żeby mu to powiedzieć. Byłem wręcz pewny, że reszta będzie chciała mnie zabić, ale jednak była szansa, że stanie się tak jak nie przypuszczali. A jeśli Jimin nie będzie chciał niczego więcej to nie będę wymagał tego od niego. Mimo wszystko mu pomogę, a gdy "skończę robotę" i będzie chciał utrzymywać ze mną kontakt, zostaniemy przyjaciółmi. To w najlepszej sytuacji.

Dotknąłem się za miejsce, gdzie mnie pocałował swoimi delikatnymi usteczkami, które musnęły moją skórę niczym skrzydełka motyla, zaczynając uświadamiać sobie co tutaj się tak naprawdę stało. Przyszedłem mu tylko pomóc bo bardzo przykro oraz smutno mi się zrobiło jak zobaczyłem go całego zapłakanego. Nie musiał mi mówić zbyt wiele, a ja zrozumiałem sytuacje w jakiej się znajdował. Pomogłem mu jak mogłem i miałem nadzieję, że skutecznie. Pokręciłem głową, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech na ten gest. Z trudnością powstrzymywałem szerszy, żeby ludzie przechodzący koło mnie nie myśleli, że jestem jakiś chory. Postanowiłem pójść do jedynej osoby jaką darzyłem wystarczająco dużym zaufaniem, żeby to wszystko opowiedzieć. Oczywiście była to Somin. Moje nogi popędziły w kierunku jej domu, do którego tym razem nie wybrałem okrężnej drogi, co było raczej oczywistą rzeczą w tamtym momencie bo chciałem się jak najszybciej komuś wygadać, a ona była jedyną przy której mogłem to zrobić. No oprócz Jimina.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro