Rozdział 87
- Ja mam szczęście, że mam jego. - poprawiłem chłopaka. - Gdyby nie Jungkook to nie bylibyśmy parą. - wyznałem cicho i posłałem chłopakowi mały uśmiech, starając się już resztę drogi nie poruszać tematu mojego chłopaka. Okazało się, że ja i Jongsuk mamy ze sobą wiele wspólnego. Oboje uwielbiamy, na przykład: dramy. Wyznał mi, że jemu też się podoba Ahn Jaehyun, dlatego między nami rozwinęła się naprawdę ciekawe rozmowa, która trwała całą resztę drogi.
~***~
Gdy znaleźliśmy się przed drzwiami posesji rodziny Jeon, Jongsuk namówił mnie, żebym podał mu swój numer. Nie byłem z początku do tego przekonany, gdyż prawie go nie znam, ale namówił mnie tym, iż będziemy pisać o dramach i swoich ulubionych muzykach czy aktorach. Wydawał się naprawdę sympatyczny, więc może byłem naiwny, ale wpisałem mu swój numer w komórkę. Wiedziałem, że Jungkook nie będzie zadowolony, ale czułem, iż pomylił się jeżeli chodzi do Jongsuka. Nie można oceniać kogoś nawet go nie znając, a mój chłopak to zrobił. Zdawałem siebie sprawę, że jest po prostu zazdrosny, dlatego nie zamierzałem mu tego wypominać. Ani nic mówić o tym, że mam jakiś kontakt z nowym kolegą poza treningami.
Kiedy w końcu wszedłem do willi, poleciałem na górę, żeby odłożyć swój plecak do pokoju i polecieć do łazienki umyć swoje łapki. Postanowiłem od razu zacząć robić ciasteczka, ponieważ znając Jungkooka, zaraz po spełnieniu swoich obowiązków przybiegnie do mnie. Dlatego bez zbędnego namysłu w kuchni ubrałem na siebie różowy fartuszek, należący do mamy mojego ukochanego i odszukałem potrzebne mi składniki, następnie zaczynając robić masę na ciasteczka.
- Jiminnie, jestem! - Nie wiem ile minęło, ale zanim usłyszałem krzyk mojego chłopaka, który po dobrej minucie się zjawił w pomieszczeniu, w którym byłem, musiałem trochę poczekać. - Przyniosłem obiad... I co tak ładnie pachnie?
- Hej, Kookie. - uśmiechnąłem się słodko w kierunku chłopaka. - Zrobiłem ciasteczka. Z kawałkami czekolady.
- Anioł, nie człowiek - musnął moje czoło. - Mówiłem, żebyś się położył i odpoczął.
- Nie czuję się źle... Kłamałem. - wyznałem, wyciągając gotowe ciasteczka z ciepłego piekarnika. - Więc chce ci to jakoś wynagrodzić. W końcu nie potrzebnie cię zmartwiłem.
- Nie musisz, nie dziwię się wcale, że tak powiedziałeś - stwierdził. - Somin przegięła. I to bardzo.
- Wygadałeś się jej, prawda? Czy może się domyśliła? - westchnąłem cichutko, po tym jak odłożyłem ciepłą blachę z ciasteczkami na blat kuchenny i zaraz włożyłem drugą porcję do nagrzanego piekarnika, następnie po jego zamknięciu, ściągając ze swoich dłoni rękawice kuchenne - Pewnie teraz przyjaciele mają o mnie złe zdanie... Nie sądziłem, że to aż takie złe w oczach innych.
- Powiedziałem jej to - wyznał, wzdychając. - Nie pomyślałem, że przyjdzie jej do głowy coś takiego wyznawać. Nie miała prawa tego mówić. W końcu ja nie mówię tego co ona mi mówi. Jak szliśmy to trochę jej nagadałem. Pokłóciliśmy się, więc mam nadzieję, że zrozumie swój błąd.
- To nic niestety nie zmienia. Oni i tak już wiedzą. - uśmiechnąłem się smutno pod nosem. - Chcesz ciasteczko czy poczekasz aż ostygnie?
- Ale przynajmniej pomyśli może następnym razem - mruknął, a ja wiedziałem, że naprawdę jest na nią zły. - Poczekam aż ostygnie. Masz zjeść ciepły obiadek teraz.
- A co kupiłeś? - spojrzałem na niego kątem oka, zamykając piekarnik.
- Dla ciebie to co uwielbiasz - posłał mi uśmiech, wyciągając jedno pudełeczko, które zaraz mi podał. - A dla siebie kupiłem sałatkę z kurczaka z dodatkowym kurczakiem, bo nic dzisiaj oprócz jabłka nie zjadłem i mój brzuch się domaga jedzenia.
- Dziękuję, ale mogłeś kupić mi to samo. Moje ulubione danie jest droższe od twojej sałatki. - zabrałem do niego pudełko, otwierając je zaraz, żeby móc zaciągnąć się zapachem potrawy, której dawno nie jadłem.
- Jak poprosiłem o dodatkową porcję kurczaka to wyszło na to samo, więc cicho - zaśmiał się, kręcąc głową. - Smacznego.
- Wzajemnie. - wyszedłem z kuchni do jadalni, żeby zjeść danie przy stole i na meblu położyłem swoje pudełko z jedzeniem, a także telefon, ponieważ w razie czego miałem na nim włączony alarm, żeby przypadkiem nie przypalić ciasteczek. Wolałem nie ryzykować tym, ze nie usłyszę dzwonienia, więc chciałem mieć widok na urządzenie.
- Gniewasz się na mnie za to, że jej powiedziałem? - usłyszałem jego cichy głos, kiedy po chwili zjawił się w pomieszczeniu. - Ja naprawdę przepraszam. Nie sądziłem, że się wygada.
- To Somin. Można było się spodziewać. Ale nie dziwię ci się, że chciałeś się komuś wygadać. Dobrze mieć taką osobę. Dlatego też nie jestem zły. - uśmiechnąłem się lekko i zacząłem jeść swój posiłek. - Jak było na treningu?
- Jak zwykle, męcząco - westchnął, siadając koło mnie. - Marzę, żeby cię do siebie przytulić i zasnąć po prostu.
- Spełnię twoje marzenie, gdy zjesz moje ciasteczka. - oparłem głowę o ramię mojego chłopaka. - Ile mam jeszcze zjeść?
- Spróbuj zjeść do połowy - poprosił mnie, całując moje czoło. - Jak nie będziesz mógł to ci to jeszcze odgrzeje na kolacje.
- Dobrze, spróbuję zjeść. - włożyłem siebie do ust kolejny kawałek mięsa, zaraz sięgając też, po makaron.
- I tak jestem z ciebie dumny, słoneczko - mruknął, przeczesując kosmyki moich włosów. - Najbardziej na świecie.
- Dziękuję, że mnie wspierasz. - wyszeptałem cichutko, całując ukochanego w policzek.
- Nie dziękuj, po to tutaj jestem - posłał mi ciepły uśmiech. - Jedz powoli. Nie spiesz się z niczym.
- Zgoda, misiu. - zachichotałem cicho, wracając do jedzenia.
- Dzielna kruszynka - skomentował to tylko i również zaczął jeść. Musiał być naprawdę głodny, bo jego porcja była duża. Ale nie dziwiłem się. Z czegoś były jego siły.
Pokręciłem lekko głową z widocznym rozbawieniem i oderwałem się od ramienia Jungkookiego, żeby mógł jeść spokojnie, a ja sam z przerwami starałem się wciskać w siebie swój posiłek. Wiedziałem, że to poprawi Kookiemu humor. Musiałem tylko zacząć jeść normalnie. - Kochanie, masz coś zadane?
- Tak - pokiwał głową, przeżuwając kurczaka. - Z angielskiego kilka zadań.
- Też się uczę angielskiego. - zaśmiałem się cichutko. - Od małego. Umiem mówić płynnie w tym języku.
- Ja jakoś od szkoły podstawowej - wyznał. - Wtedy się okazało, że wolę się uczyć języków niż czegokolwiek innego.
- Mi tata mimo nauki szkolnej załatwił parę korepetycji. Dziś nie muszę już ich mieć, bo po angielsku i japońsku mówię tak płynnie jak po koreańsku i w pisowni też nie popełniam błędów. - westchnąłem cicho. - Miałem nie za ciekawe dzieciństwo.
- Ale nie przejmujemy się przeszłością, tak? - odłożył na chwilę pałeczki, żeby poprawić mi włoski. - Teraz jest teraz.
- Teraz jesteśmy my. - posłałem chłopakowi słodki uśmiech. - Kocham cię, Kookie~
- Ja też cię kocham, Jiminnie - odwzajemnił ten gest. - Nie chcesz już jeść? - spytał, spoglądając mi do pudełka. - Jestem z ciebie bardzo dumny.
- Jak chcesz to możesz dokończyć. - przysunąłem pudełko w jego stronę. - A potem ciasteczka na deser. O ile mi tu nie pękniesz.
- Najwyżej zaopiekujesz się mną - powiedział rozbawiony. - Piszesz się?
- A mam inne wyjście? - przeniosłem się zwinnie na jego kolanka i wziąłem w ręce pudełko z jego sałatką. - Mogę nawet misia nakarmić.
- Jeśli tylko chcesz to droga wolna - zaśmiał się, muskając mój policzek. - Słodziak mój.
- Tylko twój. - zarumieniłem się zapewne, wkładając do ust chłopaka kawałek kurczaka. Tak bardzo się cieszyłem, że nie jest na mnie zły za kłamstwo! Niestety dziwiło mnie jednak to, iż nie wypytywał o mój powrót do domu w towarzystwie Jongsuka... Może przestał być zazdrosny i polubił mojego nowego znajomego? Miałem taką nadzieję, bo w końcu nie chciałem nic przed ukochanym ukrywać. Nie na tym polegał związek, a ja źle się czułem z myślą, że mam jakieś tajemnice, o których mój misiu nic nie wie... - Jungkookie, ja... - zacząłem, lecz w tej chwili usłyszałem dzwonek swojego telefonu...
----------------------------------------------------
No i jak tam? Rozdzialik się podobał? ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro