Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 83


- Cokolwiek sobie życzysz - zaśmiałem się cicho i zaraz westchnąłem pod nosem, spoglądając na Somin, która powyrzucała wszystkie opakowania, które zostały poddane opróżnieniu przez nią. Boże, czasami się zastanawiałem, czym zasłużyłem sobie na nią. Jakie grzechy musiałem popełnić w przeszłości. Najwyraźniej duże.

~***~

Pomimo tego co Jimin powiedział, szybko wskoczyłem jeszcze do pobliskiego supermarketu i kupiłem dwa opakowania słodyczy. Wiedziałem, że mimo wszystko, będzie chciał posmakować tego cuda. Zresztą sam uważałem, że te paluszki polane truskawkowym lukrem są przepyszne i sam pokusiłbym się o kilka, co miałem w planach, chyba, że Jiminnie będzie chciał zabrać je dla siebie to nie zabronię mu. W końcu te pocky miały być dla niego.

Po powrocie do domu, nie rozbierając się z wierzchniej odzieży, ruszyłem w kierunku łazienki, żeby zaraz przygotować ją odpowiednio dla Jimina. Moja kruszyna musiała mieć luksusy, na które zasługiwała. Dlatego po tym jak zostawiłem go samego w łazience, poszedłem zrobić to czego nie zrobiłem wcześniej i kolejnym punktem była kuchnia, w której przygotowałem dwa kubki ciepłego napoju. W razie gdyby Jiminowi się przedłużyło, na szczęście mogłem jeszcze trochę podgrzać bez żadnego problemu. On w żadnym przypadku nie był dla mnie problemem.

Parę minut po tym, jak usłyszałem ostatnie pluskanie wody, bardzo się się zmartwiłem. Powinien już dawno być przy mnie, a jednak mijały kolejne sekundy, lecz ja nie słyszałem ani dźwięku zamykanych drzwi, ani cichego tupotu jego stópek. W końcu podjąłem decyzję wejścia do łazienki, żeby sprawdzić czy nic mu nie jest. Najbardziej prawdopodobne było to, że siedzi w pianie, albo stoi w piżamce i się szykuje czy coś. Miałem nadzieję, że jedna z tych opcji będzie trafna, ponieważ w innym przypadku mogłem zobaczyć go nago... Dlaczego ta myśl mnie nie odtrącała?

Cholera, byłem przestraszony tym co mogłem zobaczyć. W końcu wiedziałem, jak może wyglądać po tym, jak ograniczał swoje posiłki do minimalnego minimum. Ale musiałem wejść, bo bardzo się martwiłem.

O ile chciałem, żeby był w piżamie, tak bardzo moje marzenia się nie spełniły. Niestety zobaczyłem to czego najbardziej obawiałem się zobaczyć. To biedne, chudziutkie ciało, które powinno wyglądać inaczej. Powinienem sobie pluć w brodę, że tak zaniedbałem moje słoneczko.

- Jiminnie, dlaczego nie ubierzesz się? - spytałem cicho, nie chcąc go straszyć. Ale i tak to mi się nie udało.

Jimin spojrzał na mnie wystraszony i sięgnął po ręcznik. Ale po chwili miętolenia go w swojej dłoni, odrzucił go z powrotem na podłogę. - Pierwszy raz od dawna spojrzałem na swoje ciało w lustrze, wiesz? - pociągnął nosem. - Nie mam nawet czego ukrywać. Jestem brzydki.

- Nie jesteś brzydki - podszedłem do niego, kładąc rękę na jego ramieniu i pocałowałem jego policzek. - Jesteś śliczny. Naprawdę. Jeśli będzie trzeba to będę ci mówił to codziennie, żebyś uwierzył.

- Dotknij. - złapał mnie za dłoń i przeniósł ją na swoją klatkę piersiową. - Czujesz jak żebra wystają?

- Czuję, Jiminnie, czuję, ale to nie oznacza, że jesteś brzydki - westchnąłem. - Zresztą to kwestia czasu aż nabierzesz ciałka. Nie martw się. Nawet w takiej wersji jesteś najpiękniejszy na świecie, wiesz?

- Nie jestem. Proszę, nie kłam. - wtulił się we mnie plecami. - Muszę zacząć jeść. Dłużej tak nie pociągnę i umrę.

- Z tym drugim się zgodzę, ale z tym, że jesteś brzydki, nigdy - pocałowałem go we włosy. - Dasz sobie radę. Zaczniesz jeść powoli troszkę więcej i wszystko wróci do normy. Masz moje wsparcie, skarbie.

- Dam radę. Z twoją pomocą na pewno się zmienię.- wypuścił z ust drżący oddech. - Kocham cię.

- Ja też cię kocham, koteczku - przeczesałem raz jego włosy i jeszcze raz złożyłem pocałunek na jego główce. - Teraz się szybko ubieraj, bo mi się przeziębisz. Zresztą kakao na ciebie czeka. Przyszykuje ci jeszcze ciepłe skarpetki.

- Czekaj. - oderwał się ode mnie. - Jestem przecież nagi! I ty też tu jesteś! - pisnął głośno, sięgając po ręcznik, którym niechlujnie się okrył.

- Szybki jesteś - zaśmiałem się pod nosem. - No nie wstydź się. Przecież nie gryzę. No i tak już cię widziałem.

- Jak mam się nie wstydzić? - poczerwieniał na twarzy. - Nie zapukałeś.

- Bo się martwiłem - przewróciłem oczami i westchnąłem. - Już po wszystkim. Ty mnie widziałeś nago. Ja ciebie. Więc jesteśmy kwita. A teraz szybko się ubieraj i przyjdź do pokoju - powiedziałem, łapiąc już za klamkę. - Widzimy się za chwilę - spomiędzy moich warg wyleciał ponownie cichy śmiech, kiedy już wyszedłem z łazienki, zostawiając tam zawstydzonego kotka. Był doprawdy rozkoszny.

Chwilę posiedziałem w swoim pokoju, aż drzwi się otworzyły, a w nich stał oczywiście Jimin, ale nadal w samym ręczniku. - Pomoczyłem rzeczy. - zaśmiał się nieśmiało i podszedł do szafy, zaczynając w niej wybierać dla siebie suche ubrania. - Mogę twoją bluzę?

- Mhm, jasne - pokiwałem głową, wstając z łóżka. - Pójdę ci podgrzać kakao, tam masz skarpetki - wskazałem na część ubrania palcem i wziąłem już zimne kubki do rąk. - Zaraz wracam - pocałowałem go jeszcze w policzek i ruszyłem do kuchni, żeby nasze napoje z powrotem stały się ciepłe. Przecież nie było sensu robić nowych, a tym bardziej pić zimnych jak można było je łatwo podgrzać, prawda?

-----------------------------

Jak wam się rozdział podobał? B)

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro