Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 81

Jeon Jungkook:

Nigdy. Nie. Spodziewałbym. Się. Że. Ta. Gwiazdka. Może. Być. Jeszcze. Bardziej. Wyjątkowa.

Uwierzcie mi, że jedyne czego oczekiwałem od Jimina to była jego obecność przy wigilijnym stole i jego uśmiech. Nic więcej. A on dosyć, że wydał pewnie mnóstwo pieniędzy na buty to jeszcze zrobił coś czego po nim w ogóle się nie spodziewałem. Przez myśl mi nie przeszło, że kiedykolwiek będzie skłonny zrobić coś takiego! Nigdy nie wymagałem od niego tego i nie chciałem wymagać, ale nie powiem. Była to bardzo przyjemna i wyjątkowa niespodzianka. Pewnie i dla mnie, i dla niego.

Ale nie mogłem odpuścić Somin, że nagadała takich bzdur. Rozchoruję się, bo Jimin nie połknął mojej spermy? Naprawdę? Czy ona ma jakieś chore fantazje z nami w roli głównej i chciała zobaczyć jak mój kotek to połyka? Chociaż, hehe. Mleczko i kotek, co nie? Ale nie! Mimo że po mnie nie było tego widać, ale byłem na nią wściekły i chciałem sobie to koniecznie wyjaśnić, więc to było raczej oczywiste, że następnego dnia moje stopy powędrowały do jej domu. Jimin postanowił pójść sam na grób swojej babci, a ja uszanowałem jego decyzję. Tylko poprosiłem tatę, żeby zawiózł i odwiózł Jimina na cmentarz oraz do domu z powrotem.

- Chcę cię powiadomić, że wchodzę i nie obchodzi mnie to, czy jesteś naga, czy nie - oznajmiłem, stojąc przed drzwiami od pokoju mojej przyjaciółki. - Cześć idiotko.

- Cześć, Kook. - westchnęła ciężko, przecierając zaspane oczy dłońmi. - Co tak wcześnie mnie nachodzisz? Stęskniłeś się?

- Wcześnie? - parsknąłem śmiechem. - Jest trzynasta. Nie stęskniłem się, przyszedłem cię opieprzyć i to tak srogo.

- Co znów zrobiłam? - wywróciła gałkami i lgnęła na swoje łóżko brzuchem.

- Coś ty nagadała Jiminowi na temat robienia lodów, co? - spytałem, siadając na materacu i kopnąłem ją nogą. - Jesteś idiotką.

- Nie gadaj... Zrobił ci loda?! - krzyknęła głośni, podnosząc się do siadu. Czy ona chciała by cały świat się o tym dowiedział?! - Mów swojej przyjaciółce najlepsiejszej pod słońcem jak było.

- Nic takiego nie powiedziałem - mruknąłem. - Po prostu się pochwalił, co takiego się dowiedział. Naprawdę? Kurwa, jak mogłaś mu powiedzieć, że jak nie połknie spermy to się rozchoruję?

- Kotki lubią mleczko, Kook. Poza tym nie wiedziałam czy by ci twarzy nie opluł, gdyby mu nie zasmakowało. Do teraz muszę przepraszać Hoseoka.... - wymamrotała, kopiąc mnie w udo. - Czyli jednak nie skorzystał z mojego pomysłu o daniu ci naturalnej zapłaty, hm?

- To ty mu dałaś ten pomysł? - spojrzałem się na nią z niedowierzaniem. - Ty idiotko. Jesteś chora na mózg.

- Nie domyśliłeś się? - wymruczała, unosząc brew. - Zrobił ci tego loda czy nie?

- Posrało cię - parsknąłem, kręcąc głową. - Oczywiście, że zrobił. Za bardzo mu namieszałaś w głowie. A ja mam przez ciebie wyrzuty sumienia.

- Ugh, Jungkook. Nie rozumiesz, że zbliżyło cię to do niego?

- Rozumiem, ale nie możesz mu dawać takich pomysłów, czaisz to? - zmarszczyłem brwi niezadowolony. - On cię posłucha. Bo ty się znasz. Na przykład z tym połykaniem spermy.

- Kook w takim tempie to będziesz się z nim bzykał dopiero na pięćdziesiątą rocznicę. - wywróciła oczami. - Musisz go do siebie przyzwyczaić, rozumiesz? Zacieśnijcie więzy zanim będzie za późno.

- Okej, ale już nie dawaj mu takich rad, bo się biedak zawstydził strasznie potem - szturchnąłem ją ramieniem. - Jasne?

- Spoko, ziomek. - zaśmiała się cicho. - A teraz mów jak było.

- Za karę nic ci nie mówię - wzruszyłem ramionami, opierając się o ramę jej łóżka. - Żyj w słodkiej niepewności.

- Twoja strata. Jiminowi nie będziesz mógł fanboyować. - uśmiechnęła się chytrze.

- No ale co ja ci mam powiedzieć? - spytałem zrezygnowany. - Uświadom mnie.

- Powiadom mnie jakie są twoje wrażenia.

- No to było na pewno coś nowego... - powiedziałem niepewnie. - I przyjemnego. Zdecydowanie. Zadziwiającego też.

- Mój mały chłopiec dorasta. - złapała mnie za policzki.

- Mały? - uniosłem brew, zabierając jej dłonie z mojej twarzy. - Przypominam ci, że jestem od ciebie wyższy.

- Ale mniej doświadczony. - przeciągnęła się. - Uprawiałam seks dwa dni temu, a ty?

- Nie widzę żadnego powodu do wstydu z tym, że nie uprawiałem jeszcze seksu - westchnąłem. - Jesteś bardzo ograniczona.

- Dzięki, przyjacielu. - wystawiła mi język. - A powiedz jak ci się układa z Jiminem?

- Wspaniale - uśmiechnąłem się pod nosem. - Robię wszystko, żeby się jak najwięcej uśmiechał i to mi wychodzi.

- To... co z tym chłopakiem, o którym mi ostatnio pisałeś? Jest z nim teraz?

- Nawet mi o nim nie mów - zacisnąłem wargi, kręcąc głową. - Czułem się tak źle, kiedy widziałem, że Jimin się przez niego tak uśmiechnął... Ale nie jest z nim teraz. Jest na cmentarzu u babci.

- Tryb zazdrosnego Jungkooka. - poklepała mnie po ramieniu. - Wiesz, że Jimin cię kocha? Nie jest powiedziane, że każda ozoba do jakiej się uśmiechnie zaraz wyzna mu miłość.

- Wiem, że mnie kocha, ale to trudne - spojrzałem się na nią przybity. - Jestem cholernym zazdrośnikiem...

- Jimin tobie robił dobrze ustami czy tamtemu chłopakowi ze sklepu? - westchnęła, pstrykając mnie w nos. - Jungkook, zajmij się relacją twoją i Jimina. Nikt inny się nie liczy. Ty go kochasz, a on ciebie. Nie widzę, żebyś musiał mieć jakieś podstawy do zazdrości. Jimin tylko się do niego uśmiechnął. A to dobrze, bo to znak, że jego nieśmiałość odchodzi w zapomnienie.

- Masz rację - objąłem ją ramieniem. - Czasami masz przebłyski inteligencji. Dzięki za poradę.

- Zamknij się, Jeon, bo stracisz swoje króliczek zęby. - zagroziła rozbawiona. - W ogóle muszę cię o czymś ciężkim poinformować.

- Wpadliście z Hoseokiem? - mój wzrok zmienił się w zrezygnowany. - Mówiłem, żebyście uważali...

- Kurwa, Jungkook, nawet tak nie żartuj, chłopie. - uderzyła mnie w tył głowy. - Hoseok złamał sobie rękę.

- Nie żartowałem - syknąłem, zaraz pocierając tamto miejsce. - Usiadłaś na nią czy co się stało?

- Ale z ciebie dupek. Jak Minnie z tobą wytrzymuje? - prychnęła pod nosem. - Pytasz się w jaki sposób złamał, a nie boisz się, że Jimin przez to wystąpi sam, bo jeden z tancerzy do tła nie może wystąpić

- Cholera, faktycznie - przegryzłem wargę, zastanawiając się co teraz. - Może ktoś z naszej szkoły będzie w stanie go zastąpić?

- Ja bym mogła, ale nie zdążę się przebrać. - oznajmiła, wzdychając cicho. - Ponoć dyrektor wie już o wypadku i szuka kogoś na miejsce Hoseoka.

- W razie co to spróbuję kogoś znaleźć - poklepałem ją po głowie. - Życz mu zdrowia ode mnie, bo pewnie na próbach się nie zjawi już.

- Oczywiście, że się zjawi. Chcę to podziwiać. - zaśmiała się cicho. - Czy ty się ze mną żegnasz? Lecisz już do swojej księżniczki?

- Jeszcze trochę z tobą posiedzę, wiedźmo - westchnąłem. - Jakiś czas się nie spotykaliśmy, więc czas to nadrobić. Chociaż troszkę.

- Odwiedzasz mnie teraz tylko wtedy, gdy nie ma z tobą Jimina. Wpadnij kiedyś z nim. - powiedziała niezadowolona. - W końcu zapewniła wam niezapomniane święta.

- Aha - pokiwałem głową. - Kiedyś wpadnę. O to się nie martw.

- Jak ty nie wpadniesz to sama was odwiedzę. - uśmiechnęła się triumfalnie. - A z tego co wiem twoi rodzice są teraz częściej w domu.

- No mówię, że wpadnę, ale te święta chcę z nim spędzić, okej? Może na sylwestra do ciebie wpadniemy - stwierdziłem. - Ale nie ma imprezy. Dla Jimina to byłoby za dużo.

- Sylwester bez imprezy... Jungkook, jesteś zdrowy? - dotknęła mojego czoła.

- Nie mówię, że małej może nie być, ale nie chcę, żeby uczestniczył w dużej. Powoli, Somin.

- Uh, a miałam taki zaciesz za powtórkę z zeszłego roku. - westchnęła ciężko. - Pamiętasz kaca na drugi dzień?

- Pamiętam - skrzywiłem się. - Najgorsze co mnie w życiu spotkało.

- Ale impreza i tak była zajebista. Ludzie chcą powtórki, Kook. Nie możesz jakoś przekonać Jimina?

- Porozmawiam z nim, może będzie chciał spróbować - stwierdziłem. - Kto wie.

- Tylko nie mów mu na razie o wypadku Hoseoka. Nie dość, że stracił rodzinę to jeszcze ten incydent. Kotek się złamie.

- Nie powiem mu - przytaknąłem. - Dowie się na imprezie najwyżej.

- Okay. - zaśmiała się. - Może się gdzieś przejdziemy, co?

- Może pójdziemy do Jimina na cmentarz? - zaproponowałem. - Ale najpierw do jakiegoś marketu i kupię mu coś słodkiego.

- Kup mu pocky. Miał dziś ochotę, bo pisałam z nim chwilę. - zaśmiała się cicho, wstając z łóżka. - Koniecznie truskawkowe.

- To kupię kilka opakowań, ty też dostaniesz - przeciągnąłem się. - Jednak jesteś moją siostrą tak prawie, więc też ci kupię.

- Nie kupiłeś mi prezentu na gwiazdkę, zgadłam? - posłała mi kpiący uśmiech

- Jeszcze nie - przyznałem. - Wybieranie dla ciebie prezentu graniczy z cudem.

- Dasz mi kasę to się ucieszę. - narzuciła na swoje ramiona sweter. - Idziesz?

- Nie dam ci kasy, znajdę coś - przewróciłem oczami, wstając ociężale z łóżka. - Idę.

- To rusz się. Zaraz słońce zajdzie. - westchnęła. - Chociaż... Lubię cmentarz nocą.

- Nie kłam, srasz w gacie jak przechodzimy tamtędy - zaśmiałem się głośno, a ona uderzyła mnie w ramię przez co mój śmiech przybrał na głośności. Ona to była jednak czasami głupia jak but.

---------------------

Hellow ^^ 

Jak tam rozdzialik, kochani?

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro