Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Jak zwykle, rutynowo, wszedłem do domu bez słowa, kierując się od razu do góry. Odkąd mój brat zmarł, nie umiałem już normalnie rozmawiać z moimi rodzicami. Wiedziałem, że gdybym został w ich towarzystwie przez dłuższą chwilę, napomknęliby ten temat, a ja go nienawidziłem poruszać. Dla mnie był bardzo drażliwy i lepiej było ze mną nie rozmawiać o moim bracie. Wolałem sam o tym rozmyślać niż dzielić się swoimi myślami z kimś innym, dlatego kiedy wyjawiłem Jiminowi coś na ten temat, zdziwiłem się sam bo nigdy nie mówię nowo poznanym osobom o tym co się stało. Ten chłopak był naprawdę wyjątkowy.

~***~

Kilka dni później dostałem wiadomość od niego, że próba odbędzie się już następnego dnia, co wywołało mój szeroki uśmiech z trzech powodów. Po pierwsze, dostałem od niego smsa. Po drugie, będę mógł go zobaczyć. Po trzecie, może uda mi się zobaczyć jego uśmiech. Mogło to zabrzmieć jakbym był zakochaną nastolatką, lecz to było zwykłe zafascynowanie jego osobą. Tym razem swój obiad wziąłem na wynos, biorąc jeszcze coś słodkiego dla Jimina. Chciałem z nim porozmawiać co chyba stało się naszym zwyczajem bo zawsze przychodziłem wcześniej i właśnie wtedy mieliśmy chwilę, ponieważ potem przychodziła reszta, a ten nieśmiały chłopak się płoszył i z tego nici. Chcąc mu sprawić przyjemność, a zresztą nie chciałem, żeby patrzył jak jem, tylko sam coś przekąsił, wziąłem kawałek ciasta kokosowego, które osobiście sam uwielbiałem i kilka ciasteczek, żeby mógł potem sobie jeszcze przegryźć w przerwach.

- Cześć - przywitałem się, siadając na swoim stałym miejscu koło Jimina, a reklamówka z jedzeniem pojawiła się pomiędzy moimi nogami. - Co tam u ciebie? - spytałem radosnym głosem, poprawiając bluzę, która spadła mi z ramienia, odkrywając je.

- Chyba dobrze - wymruczał, przenosząc wzrok z szyby na mnie - Co tam masz?

- Obiad dla mnie i coś słodkiego dla słodziaka - zaśmiałem się, wyjmując pudełko z ciastem, następnie kładąc je koło jego uda. - Proszę, smacznego.

- Kupiłeś to dla mnie? Nie mogę tego przyjąć. Nie musisz wydawać na mnie pieniędzy - powiedział, patrząc mi teraz w oczy, ale zaraz się spłoszył, po czym odsunął pudełko z ciastem.

- Fakt, nie muszę, ale chcę, zresztą mogłem sobie wybrać deser do obiadu, dopłacając tylko grosze - wzruszyłem ramionami, przysuwając z powrotem karton. - Masz to zjeść inaczej sam cię nakarmię.

- Ale Jungkook... - zaczął, lecz w porę mu przerwałem.

- Smacznego, Jiminnie - odparłem, wskazując na słodkość ruchem głowy, jednocześnie patrząc na niego z wzrokiem, który mówił, że musi zjeść.

- Ugh, no dobra. - westchnął, biorąc niepewnie pudełko - Kokosowe? Moje ulubione - oznajmił, uśmiechając się lekko w moją stronę.

- Cieszę się, że mamy podobny gust, bo to też moje ulubione - odwzajemniłem ten gest, ale o wiele szerzej, zdając sobie sprawę, że takie małe rzeczy z mojej strony mogą sprawić u niego uśmiech. Wyciągnąłem plastikowe pudełko z reklamówki, oblizując lekko wargi na widok mojej ulubionej dużej porcji sałatki z kurczakiem. - Ciastka też są kokosowe, ale chyba jedne są jeszcze z kremem śmietankowym w środku, nie jestem pewien.

- Ciastka będą deserem dla ciebie, Jungkookie - stwierdził rozkazującym tonem, zaczynając jeść swój deser - Ciastko... Jungkookie - zaczął głośno myśleć, przeżuwając jedzenie - Mam! - krzyknął w chwili, gdy przełknął ciasto.

- Ciastka mogą być dla nas - zaznaczyłem, wzdychając. - Co masz? - zadałem pytanie, będąc zaciekawionym jego nagłym "wybuchem".

- Nową nazwę dla ciebie w kontaktach - wytłumaczył, wyciągając komórkę, w której coś zapisał, następnie podając mi urządzenie, na którego wyświetlaczu zobaczyłem swój numer z bardzo ciekawą ksywką "CiastkoKookie🍪" - Bardzo ją lubię.

- Mi też się podoba - zaśmiałem się cicho, spoglądając w jego oczy, które stały się moimi ulubionymi. - Jak chcesz, możesz mnie tak nazywać.

- Kookie? Okay. - westchnął cicho, chowają telefon z powrotem do kieszeni, następnie powracając wzrokiem na swoje ciasto - Bardzo często patrząc mi w oczy się uśmiechasz - stwierdził, dziobiąc widelcem w biszkopcie - Widzisz w nich swoje odbicie?

- W takich pięknych zaszczytem byłoby widzieć w nich swoje odbicie, więc nie - pokręciłem głową, zaczynając jeść obiad. - Widzę w nich ciebie, a uśmiech wtedy samoistnie pojawia się na mojej twarzy. Nie pytaj czemu, bo sam nie wiem.

- To bardzo miłe z twojej strony. Zastanawiałem się czy nie zacząć nosić soczewek, ale strasznie bolą mnie po nich oczy. - wyznał, kończąc jeść.

- Mnie też - wyznałem, biorąc kolejnego kęsa. - Strasznie nieznośne. A tak poza tym, smakowało?

- Bardzo. Masz smykałkę do wyboru ciast - oznajmił, wstając z parapetu po to by wyrzucić puste pudełko - A jak tobie smakuje obiad, co?

- Dziękuję za komplement - złapałem się teatralnie za serce rozbawiony. - Dzisiaj dostałem mój ulubiony, więc bardzo.

- Sałatka z kurczakiem? - zapytał, spoglądając na jedzenie - Jak chcesz to mogę czasem ci to zrobić. Często z mamą razem gotowaliśmy. No wiesz nie miałem przyjaciół, więc musiałem jakoś zabić nudę. Wyciszyć się.

- Nie będę cię wykorzystywał - pokręciłem głową, poprawiając się nieco na swoim miejscu. - Czułbym się z tym źle, że robisz dla mnie jedzenie.

- Teraz moja mama ma własną firmę cateringową, więc nie gotuje ostatnio zbyt często, a nawet lubiłem się przy tym odprężać. A w domu siedzę tylko przy oknie, które mam skierowane na podwórko. Lubię patrzeć na naturę.- wzruszył ramionami, odwracając wzrok - Tak wiem. Jestem dziwny.

- Nie jesteś dziwny - zaprzeczyłem, marszcząc brwi. - To co powiesz na to, że nie lubię przesiadywać w domu, dlatego wracam dopiero późnymi wieczorami?

- Ja też tak robię, bo to zwiedzanie natury, ale muszę mieć słuchawki w uszach, ponieważ to pozwala mi się wyrwać od zamętu i hałasu- stwierdził.

- Kolejna rzecz, która nas łączy - uśmiechnąłem się pod nosem, zamykając pudełko z niedokończonym jedzeniem.

- Bez obrazy, ale wychodzi na to, że chyba obaj jesteśmy dziwni - zachichotał, po chwili zatykając sobie usta dłonią z ogromnym szokiem.

- Chyba jednak przypiszę sobie miano cudotwórcy - zaśmiałem się, krzyżując swoje ramiona na klatce piersiowej.

- To nie jest śmieszne. Co ty ze mną robisz. Nie powinienem się tak zachowywać... - wymruczał, ponownie zwracając na mnie wzrok swoimi cudownych, lazurowymi oczek.

- Czemu nie powinieneś? - przekrzywiłem głowę zaciekawiony. - To jest ludzkie. A ty z tego co widzę - spojrzałem się po nim rozbawiony. - Jesteś człowiekiem.

- Jestem robotem. Znaczy powinienem być - jego kąciki ust wykrzywiły się w małym uśmiechu.

- Jungkook! Jak mogłeś mi to zrobić?! - na salę wpadła zdenerwowana Somin.

- Muszę cię zawieść, nie jesteś robotem - wyszeptałem w jego kierunku, podnosząc się ze swojego miejsca. - A ja teraz uciekam, najwyżej zobaczymy się w drugim świecie. Kiedyś.

- Stój, Jeon. - zatrzymała mnie przyjaciółka - Dlaczego po mnie nie przyszedłeś?

Odciągnąłem ją kawałek od chłopaka, który utkwił swój wzrok w kolanach przez jej towarzystwo.

- Poszedłem sobie po obiad, zabrałem coś słodkiego dla Jimina z którym chciałem porozmawiać, a przy innych nie mogę bo zaraz się peszy. Jak jesteśmy we dwoje tylko potrafi ze mną rozmawiać normalnie.

- Mi się wydawało, czy on ma jakieś nieswoje spojrzenie. Nosi soczewki? - zaciekawiła się - Ej, Jimin! Nosisz soczewki?! - krzyknęła do chłopaka, na co ten się jeszcze bardziej speszył, denerwując się, po czym chciał wybiec z sali, ale drogę zastąpili mu jego przyjaciele.

- Nigdzie nie idziesz. Robimy próbę - mruknął Jin, ciągnąc chłopaka za ramię.

- Boże, ale ty głupia jesteś - jęknąłem niezadowolony, łapiąc się za głowę. - Weź czasami się puknij w łeb zanim coś powiesz.

- Tylko się spytałam. Ludzie, przecież rozumiem, że chłopcy też noszą soczewki - wywróciła oczami, wzdychając ciężko.

- Zatłukę cię jak znowu będę musiał się starać o jakiekolwiek słowo od niego - ostrzegłem, odwracając się w drugą stronę.

- A co? Pan Jeon osiągnął taki wysoki level w grze? - prychnęła z irytacją.

- Wiesz co? Zastanów się czasem co mówisz, dobra? - pokręciłem głową, wzdychając. - Naprawdę mi zależy na kontakcie z nim. A teraz kiedy rozmawiamy normalnie, nie chcę tego zaprzepaścić. Nie wiem po co ci to mówię - machnąłem ręką, siadając na ławce, następnie przecierając twarz dłońmi. Nie wiedziałem co się ze mną działo. Naprawdę zaczęło mi strasznie na nim zależeć. Lubiłem z nim rozmawiać, bo wiedziałem, że ten mimo wszystko mnie wysłucha, a może nawet poradzi. Czułem taką swobodę przy nim. To naprawdę było wyjątkowe...

-------------------------------------------------------

Nudziło mi się, więc macie rozdział ^^

Za szybko zaczynasz coś czuć do innych Jungkookie~ xDDD

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro