Rozdział 69
- Dobrze. - uśmiechnąłem się lekko, całując przeciągle policzek mojego ukochanego, który po chwili wyciągnął z torby jakieś ciuchy do spania i udał się w kierunku łazienki.
~***~
Zaraz po tym, jak uprzątnąłem w swojej szafie i chcąc trochę wyręczyć Jungkooka, już ułożyłem w niej jego rzeczy, podszedłem do swojego biurka i postawiłem na nim torbę, upewniając się czy aby na pewno wszystko już powyciągałem. Na całe szczęście okazała się pusta, dlatego zapiąłem wszystkie zamki i włożyłem ją pod łóżko, żeby przypadkiem nie pałętała się nam pod nogami.
Nawet nie zauważyłem, kiedy mój misio znalazł się ponownie w pokoju. Byłem zajęty ogarnianiem trochę łóżka, na którym leżałem zanim przyszedł, dlatego nie trudno się zdziwić, że kiedy poczułem na swoich biodrach dłonie, podskoczyłem w miejscu i spojrzałem szybko do góry, w jednej chwili napotykając usta Jungkooka, który nie pytając mnie o pozwolenie, po prostu zaczął namiętnie całować te moje, starając się je jak najdelikatniej pieścić. Mimo wszystko uwielbiałem jak przejmował kontrolę nad zbliżeniami i stawał się stanowczy, ale bez widocznej przesady. Zależało mu na tym, żeby nam obojgu było jak najlepiej. Był doprawdy najcudowniejszym chłopakiem na świecie.
- To drugie powitanie czy pożegnanie? - cmoknąłem jeszcze jeden raz jego wargi, odklejając się ostatecznie od twarzy chłopaka z widocznym niechceniem, ale no jeszcze oddychać musiałem.
- Drugie powitanie, nie umiem się tobą nacieszyć do końca - wyznał z uśmiechem. - Będzie tych powitań bardzo, bardzo dużo.
- A ja nie mam nic przeciwko nim. - odwzajemniłem jego gest. - Zdradzisz mi coś?
- Co takiego?
- Które moje zdjęcie ustawiłeś na tapecie? - zachichotałem, ustając na palcach nóg.
- Jak śpisz, moje dzieło - również się zaśmiał. - Rozkoszny.
- To po co ci wysyłałem swoje zdjęcia? - wydąłem dolną wargę, zawieszając swoje ręce na jego szyi.
- Bo chcę mieć ich jak najwięcej? - odpowiedział jakby to było oczywiste.
- Oh ty... Prowadzisz nierówną grę, Jungkook. - wymruczałem. - A jakoś nie widzę, żebyś zapełniał album, który ode mnie dostałeś, zdjęciami.
- Bo potrzebuję do tego naszych wspólnych - wyjaśnił z uśmiechem. - Mój błąd, że cię o nie, nie proszę. A chcesz moje?
- Na razie mi nie potrzebne. Oszczędzaj na czas, kiedy ode mnie znów uciekniesz. - zachichotałem.
- W porządku, mam ich dużo, w sumie nazbierało się przez te kilka lat - wyznał.
- Możemy nie rozmawiać teraz o zdjęciach, które dostanę? - zrobiłem słodkie oczka. - Miki lubi twoje spodnie...
- Mogłem wziąć Minnie - jęknął, odsuwając się kawałeczek ode mnie, żeby wziąć już dużo większego kotka. - Urosłeś i trochę się spasłeś.
- Nie moja wina, że gdy jem robi takie słodkie oczka. - rozczuliłem się na samo wspomnienie.
- Nie możesz mu tak ulegać, bo przestanie jeść karmę - powiedział, ale wiedziałem, że nie był na mnie zły o to. - A wiesz, że to dla jego zdrowia.
- Ja wiem, ale... - przysunąłem się bliżej ukochanego, robiąc podobną minkę do tej, którą robi mój kotek. - ja nie chciałem... Mi też każesz jeść dla mojego zdrowia... Psieplasiam
- Nie rób mi tego - zaśmiał się cicho. - On musi jeść karmę, ty musisz jeść to co jedzą ludzie. Bo potem może mieć problemy z żołądkiem. Przerabiałem już to kiedyś z moim psem.
- Ale Jungkookie-ssi... - wydąłem dodatkowo dolną wargę. - Ja nie chciałem, żeby mój koteczek był głodny, tak jak ty nie chcesz, żeby twój koteczek był głodny.
- Ja nie jestem na ciebie zły o to, tylko musisz na przyszłość uważać, naprawdę, bo potem będziemy chodzić po weterynarzach - ostrzegł mnie z uśmiechem. - Możesz mu kupować smakołyki dla kotów. Są dla zwierząt i na pewno kilka mu nie zaszkodzi.
- Oh, no dobrze. - odsunąłem się. - Jeszcze jakbym miał na to pieniądze. Będę musiał poprosić mamę o większe kieszonkowe i zrezygnować z nowych kigurumi.
- Ja ci dam kilka paczuszek, bo moja mama wręcz świruje na punkcie tego, ale Minnie za tym nie przepada - powiedział. - Paczuszka jej starczy na miesiąc. A skoro Miki jest łasuchem to raczej bardziej mu się przyda - zaśmiał się pogodnie.
- Twoja mama lubi karmę dla kota jeść? - zmarszczyłem brwi. - A ja lubię jej jedzenie... Czy to znaczy, że jestem z twoja mamą spokrewniony i jem jej jedzenie, bo dodaje kocią karmę?
- Ona raczej świruje na punkcie Minnie, jest bardzo rozpieszczana przez nią - wyjaśnił rozbawiony. - Zwłaszcza jak mnie nie ma w domu.
- Ah... Lubię bardzo twoich rodziców. Są tacy pozytywni i widać jak bardzo cię kochają. Rozmawiałem nieraz z twoja mamą przez telefon i... - tu chłopak mi przerwał.
- Rozmawiałeś z moją mamą? - spytał zdziwiony. - Mówiła ci coś o mnie?
- Em... - zachichotałem, odwracając swój wzrok. - Troszenieczkę?
- Jak bardzo troszenieczkę? - złapał za mój podbródek i ukierunkował moją głowę tak, żebym go widział.
- Znasz swoją mamę. Jest bardzo rozgadaną osobą i mnie chyba lubi, więc gadamy raz albo dwa razy w tygodniu. Nie zawsze o tobie, ale... ma dużo historyjek. - wyznałem ze słodkim uśmiechem. - Poza tym może z trzy razy zaprosiła mnie na kakao i tyle.
- Muszę ją ostrzec co ją trafi jak powie cokolwiek jeszcze - mruknął. - Mieliśmy układ.
- Ale byłeś uroczym dzieckiem. - zachichotałem. - Lubiłeś latać nago po domu...
- Jak każde dziecko - zawstydził się, odwracając ode mnie wzrok.
- Ja nie. - wzruszyłem ramionami, ponownie chichocząc. - Kookie, przecież nie ma czego się wstydzić.
- Dla mnie jest - mruknął, uśmiechając się pod nosem.
- Em... - zastanowiłem się. - Nie ma czego się wstydzić, ponieważ ty chociaż miałeś dość normalne dzieciństwo, a ja nie, bo byłem bardzo cichy i nieśmiały.
- Wiesz dobrze, że tak nie było, też byłem nieśmiały - usiadł na moim łóżku. - Chodź się przytul.
- Mogę na ciebie? - uśmiechnął się słodko.
- Jeśli chcesz to droga wolna - zaśmiał się cicho, układając się wygodniej.
- Dziękuję! - usiadłem na biodra rówieśnikami i mocno wtuliłem się w jego szyję. - Tak bardzo za tym tęskniłem.
- Ja też, Jiminnie, ja też - wyszeptał, obejmując rękoma mój pas. - Bardzo.
- Kocham cię. - podniosłem na chwilę głowę i pocałowałem go w policzek, zaraz z uśmiechem ponownie wtulając się w jego szyję. - Mikuś mnie drapie. - wymruczałem. - Zazdrosny jest o ciebie.
- Dzięki mnie ciebie ma, więc powinien być mi wdzięczny - mruknął, zaczynając składać delikatne pocałunki na mojej twarzy.
- A może to dzięki niemu ty masz mnie? - zachichotałem. - Dałeś mi go zanim zgodziłem się być twoim chłopakiem.
- No nie mów mi, że zgodziłeś się tylko dlatego, że dałem ci kotka - jęknął. - Wtedy moja duma ucierpi.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnąłem się uroczo. - Tylko sobie żartuje. Zgodziłem się, ponieważ widziałem jak ci zależy. Poza tym dbałeś o mnie i starałeś mi się na każdym kroku udowodnić jaki ważny dla ciebie jestem, a także iż naprawdę mnie kochasz. No i nie żałuję, że się zgodziłem. - przyłożyłem dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się jego serce. - Bo ono jest teraz moje, a ty masz klucz do mojego.
- Kochany mój - musnął moje usta. - Kocham cię jak wariat.
- Tak? - speszyłem się, przymykając oczy.
- Tak - przytaknął. - I się tego nie wstydzę. Gdybym był w stanie powiedziałbym każdemu kogo spotkam na ulicy.
- Lepiej może nie, bo nie każdy by zaakceptował, że kochasz innego chłopaka. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem. - Możesz mi to mówić i naszym przyjaciołom, a także swoim rodzicom. Twoja mama lubi słuchać jak śpiewasz rozmarzony piosenki miłosne...
Westchnął ciężko i spojrzał się na mnie z uniesioną brwią. - Po pierwsze, po prostu sobie podśpiewuje. A po drugie, kto lubi słuchać tego jazgotu?
- Jaki znów jazgot. - oburzyłem się. - Ponoć cudownie śpiewasz, a ja w to z całego serca wierzę. Nikt nie może być gorszy od Yoongiego... On to się tylko nadaje do rapowania.
- Dobrze, że on tego nie słyszy - zaśmiał się cicho. - Nie śpiewam cudownie.
- To zaśpiewaj mi coś. - zaproponowałem, robiąc ze swoich oczu dwie kreski przez szeroki uśmiech.
- Teraz? Tak późno? Twój ojciec mnie zabije, Jimin-ah.
- Ja nie mówię, że teraz. Możesz rano. - zmarszczyłem swój nosek. - Teraz to ja chce się tulić i chwilę z tobą porozmawiać.
- Dobrze - pocałował mnie w wymienioną część twarzy. - Tak będzie.
- Ale całować też się będziemy? - zapytałem niepewnie, spoglądając w oczy ukochanego.
- Kim byśmy byli jakbyśmy tego nie robili, koteczku? - z jego ust wyrwał się wesoły śmiech. - Oczywiście, że tak.
- Poza tym mam parę pytań do ciebie. - wyznałem z uśmiechem.
- Kocham pytania - sarknął, kręcąc głową. - Jeśli oczekujesz, że powiem ci coś na temat swojej wstydliwej przyszłości to od razu mówię, że nie.
- A-ale ja nie chciałem nic takiego... Przepraszam. - wymruczałem, przymykając oczy i wtuliłem się w niego ponownie. Popsułem mu tylko humor, a nawet nie chciałem. Miałem do tego dar chyba.
- Mój błąd, nie powinienem używać sarkazmu przy tobie, to ja przepraszam - westchnął i pocałował mnie w głowę. - O co chciałeś zapytać?
- Już o nic... - wyznałem cicho. - Jadłeś coś dzisiaj?
- Kochanie, bo się obrażę, powiedz o co ci chodziło - zaczął przeczesywać moje włosy. - Nie odpowiem ci na to pytanie jak ty mi nie zadasz swojego.
- Miałem parę pytań, ale zdałem sobie nagle sprawę, że możesz nie znać na nie odpowiedzi, więc poszukam ich w Internecie. - oznajmiłem. - Proszę, nie obrażaj się...
- Nie będę - zaśmiał się cicho. - Ale zapytaj. Może znam, a ja nie mam cię zamiaru wypuszczać tak długo jak się da.
- Czy to prawda, że powinienem stracić cnotę przed dwudziestką? - zapytałem po chwili ciszy.
-----------------------------------
Rozdzialik i powracam weekendowo ;--;
W następnym tygodniu prawie codziennie sprawdziany, ale postaram się coś wstawić ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro