Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 69

  - Dobrze. - uśmiechnąłem się lekko, całując przeciągle policzek mojego ukochanego, który po chwili wyciągnął z torby jakieś ciuchy do spania i udał się w kierunku łazienki.  

~***~


Zaraz po tym, jak uprzątnąłem w swojej szafie i chcąc trochę wyręczyć Jungkooka, już ułożyłem w niej jego rzeczy, podszedłem do swojego biurka i postawiłem na nim torbę, upewniając się czy aby na pewno wszystko już powyciągałem. Na całe szczęście okazała się pusta, dlatego zapiąłem wszystkie zamki i włożyłem ją pod łóżko, żeby przypadkiem nie pałętała się nam pod nogami.

Nawet nie zauważyłem, kiedy mój misio znalazł się ponownie w pokoju. Byłem zajęty ogarnianiem trochę łóżka, na którym leżałem zanim przyszedł, dlatego nie trudno się zdziwić, że kiedy poczułem na swoich biodrach dłonie, podskoczyłem w miejscu i spojrzałem szybko do góry, w jednej chwili napotykając usta Jungkooka, który nie pytając mnie o pozwolenie, po prostu zaczął namiętnie całować te moje, starając się je jak najdelikatniej pieścić. Mimo wszystko uwielbiałem jak przejmował kontrolę nad zbliżeniami i stawał się stanowczy, ale bez widocznej przesady. Zależało mu na tym, żeby nam obojgu było jak najlepiej. Był doprawdy najcudowniejszym chłopakiem na świecie.

- To drugie powitanie czy pożegnanie? - cmoknąłem jeszcze jeden raz jego wargi, odklejając się ostatecznie od  twarzy chłopaka z widocznym niechceniem, ale no jeszcze oddychać musiałem.

- Drugie powitanie, nie umiem się tobą nacieszyć do końca - wyznał z uśmiechem. - Będzie tych powitań bardzo, bardzo dużo.

- A ja nie mam nic przeciwko nim. - odwzajemniłem jego gest. - Zdradzisz mi coś?

- Co takiego?

- Które moje zdjęcie ustawiłeś na tapecie? - zachichotałem, ustając na palcach nóg.

- Jak śpisz, moje dzieło - również się zaśmiał. - Rozkoszny.

- To po co ci wysyłałem swoje zdjęcia? - wydąłem dolną wargę, zawieszając swoje ręce na jego szyi.

- Bo chcę mieć ich jak najwięcej? - odpowiedział jakby to było oczywiste.

- Oh ty... Prowadzisz nierówną grę, Jungkook. - wymruczałem. - A jakoś nie widzę, żebyś zapełniał album, który ode mnie dostałeś, zdjęciami.

- Bo potrzebuję do tego naszych wspólnych - wyjaśnił z uśmiechem. - Mój błąd, że cię o nie, nie proszę. A chcesz moje?

- Na razie mi nie potrzebne. Oszczędzaj na czas, kiedy ode mnie znów uciekniesz. - zachichotałem.

- W porządku, mam ich dużo, w sumie nazbierało się przez te kilka lat - wyznał.

- Możemy nie rozmawiać teraz o zdjęciach, które dostanę? - zrobiłem słodkie oczka. - Miki lubi twoje spodnie...

- Mogłem wziąć Minnie - jęknął, odsuwając się kawałeczek ode mnie, żeby wziąć już dużo większego kotka. - Urosłeś i trochę się spasłeś.

- Nie moja wina, że gdy jem robi takie słodkie oczka. - rozczuliłem się na samo wspomnienie.

- Nie możesz mu tak ulegać, bo przestanie jeść karmę - powiedział, ale wiedziałem, że nie był na mnie zły o to. - A wiesz, że to dla jego zdrowia.

- Ja wiem, ale... - przysunąłem się bliżej ukochanego, robiąc podobną minkę do tej, którą robi mój kotek. - ja nie chciałem... Mi też każesz jeść dla mojego zdrowia... Psieplasiam

- Nie rób mi tego - zaśmiał się cicho. - On musi jeść karmę, ty musisz jeść to co jedzą ludzie. Bo potem może mieć problemy z żołądkiem. Przerabiałem już to kiedyś z moim psem.

- Ale Jungkookie-ssi... - wydąłem dodatkowo dolną wargę. - Ja nie chciałem, żeby mój koteczek był głodny, tak jak ty nie chcesz, żeby twój koteczek był głodny.

- Ja nie jestem na ciebie zły o to, tylko musisz na przyszłość uważać, naprawdę, bo potem będziemy chodzić po weterynarzach - ostrzegł mnie z uśmiechem. - Możesz mu kupować smakołyki dla kotów. Są dla zwierząt i na pewno kilka mu nie zaszkodzi.

- Oh, no dobrze. - odsunąłem się. - Jeszcze jakbym miał na to pieniądze. Będę musiał poprosić mamę o większe kieszonkowe i zrezygnować z nowych kigurumi.

- Ja ci dam kilka paczuszek, bo moja mama wręcz świruje na punkcie tego, ale Minnie za tym nie przepada - powiedział. - Paczuszka jej starczy na miesiąc. A skoro Miki jest łasuchem to raczej bardziej mu się przyda - zaśmiał się pogodnie.

- Twoja mama lubi karmę dla kota jeść? - zmarszczyłem brwi. - A ja lubię jej jedzenie... Czy to znaczy, że jestem z twoja mamą spokrewniony i jem jej jedzenie, bo dodaje kocią karmę?

- Ona raczej świruje na punkcie Minnie, jest bardzo rozpieszczana przez nią - wyjaśnił rozbawiony. - Zwłaszcza jak mnie nie ma w domu.

- Ah... Lubię bardzo twoich rodziców. Są tacy pozytywni i widać jak bardzo cię kochają. Rozmawiałem nieraz z twoja mamą przez telefon i... - tu chłopak mi przerwał.

- Rozmawiałeś z moją mamą? - spytał zdziwiony. - Mówiła ci coś o mnie?

- Em... - zachichotałem, odwracając swój wzrok. - Troszenieczkę?

- Jak bardzo troszenieczkę? - złapał za mój podbródek i ukierunkował moją głowę tak, żebym go widział.

- Znasz swoją mamę. Jest bardzo rozgadaną osobą i mnie chyba lubi, więc gadamy raz albo dwa razy w tygodniu. Nie zawsze o tobie, ale... ma dużo historyjek. - wyznałem ze słodkim uśmiechem. - Poza tym może z trzy razy zaprosiła mnie na kakao i tyle.

- Muszę ją ostrzec co ją trafi jak powie cokolwiek jeszcze - mruknął. - Mieliśmy układ.

- Ale byłeś uroczym dzieckiem. - zachichotałem. - Lubiłeś latać nago po domu...

- Jak każde dziecko - zawstydził się, odwracając ode mnie wzrok.

- Ja nie. - wzruszyłem ramionami, ponownie chichocząc. - Kookie, przecież nie ma czego się wstydzić.

- Dla mnie jest - mruknął, uśmiechając się pod nosem.

- Em... - zastanowiłem się. - Nie ma czego się wstydzić, ponieważ ty chociaż miałeś dość normalne dzieciństwo, a ja nie, bo byłem bardzo cichy i nieśmiały.

- Wiesz dobrze, że tak nie było, też byłem nieśmiały - usiadł na moim łóżku. - Chodź się przytul.

- Mogę na ciebie? - uśmiechnął się słodko.

- Jeśli chcesz to droga wolna - zaśmiał się cicho, układając się wygodniej.

- Dziękuję! - usiadłem na biodra rówieśnikami i mocno wtuliłem się w jego szyję. - Tak bardzo za tym tęskniłem.

- Ja też, Jiminnie, ja też - wyszeptał, obejmując rękoma mój pas. - Bardzo.

- Kocham cię. - podniosłem na chwilę głowę i pocałowałem go w policzek, zaraz z uśmiechem ponownie wtulając się w jego szyję. - Mikuś mnie drapie. - wymruczałem. - Zazdrosny jest o ciebie.

- Dzięki mnie ciebie ma, więc powinien być mi wdzięczny - mruknął, zaczynając składać delikatne pocałunki na mojej twarzy.

- A może to dzięki niemu ty masz mnie? - zachichotałem. - Dałeś mi go zanim zgodziłem się być twoim chłopakiem.

- No nie mów mi, że zgodziłeś się tylko dlatego, że dałem ci kotka - jęknął. - Wtedy moja duma ucierpi.

- Oczywiście, że nie. - uśmiechnąłem się uroczo. - Tylko sobie żartuje. Zgodziłem się, ponieważ widziałem jak ci zależy. Poza tym dbałeś o mnie i starałeś mi się na każdym kroku udowodnić jaki ważny dla ciebie jestem, a także iż naprawdę mnie kochasz. No i nie żałuję, że się zgodziłem. - przyłożyłem dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się jego serce. - Bo ono jest teraz moje, a ty masz klucz do mojego.

- Kochany mój - musnął moje usta. - Kocham cię jak wariat.

- Tak? - speszyłem się, przymykając oczy.

- Tak - przytaknął. - I się tego nie wstydzę. Gdybym był w stanie powiedziałbym każdemu kogo spotkam na ulicy.

- Lepiej może nie, bo nie każdy by zaakceptował, że kochasz innego chłopaka. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem. - Możesz mi to mówić i naszym przyjaciołom, a także swoim rodzicom. Twoja mama lubi słuchać jak śpiewasz rozmarzony piosenki miłosne...

Westchnął ciężko i spojrzał się na mnie z uniesioną brwią. - Po pierwsze, po prostu sobie podśpiewuje. A po drugie, kto lubi słuchać tego jazgotu?

- Jaki znów jazgot. - oburzyłem się. - Ponoć cudownie śpiewasz, a ja w to z całego serca wierzę. Nikt nie może być gorszy od Yoongiego... On to się tylko nadaje do rapowania.

- Dobrze, że on tego nie słyszy - zaśmiał się cicho. - Nie śpiewam cudownie.

- To zaśpiewaj mi coś. - zaproponowałem, robiąc ze swoich oczu dwie kreski przez szeroki uśmiech.

- Teraz? Tak późno? Twój ojciec mnie zabije, Jimin-ah.

- Ja nie mówię, że teraz. Możesz rano. - zmarszczyłem swój nosek. - Teraz to ja chce się tulić i chwilę z tobą porozmawiać.

- Dobrze - pocałował mnie w wymienioną część twarzy. - Tak będzie.

- Ale całować też się będziemy? - zapytałem niepewnie, spoglądając w oczy ukochanego.

- Kim byśmy byli jakbyśmy tego nie robili, koteczku? - z jego ust wyrwał się wesoły śmiech. - Oczywiście, że tak.

- Poza tym mam parę pytań do ciebie. - wyznałem z uśmiechem.

- Kocham pytania - sarknął, kręcąc głową. - Jeśli oczekujesz, że powiem ci coś na temat swojej wstydliwej przyszłości to od razu mówię, że nie.

- A-ale ja nie chciałem nic takiego... Przepraszam. - wymruczałem, przymykając oczy i wtuliłem się w niego ponownie. Popsułem mu tylko humor, a nawet nie chciałem. Miałem do tego dar chyba.

- Mój błąd, nie powinienem używać sarkazmu przy tobie, to ja przepraszam - westchnął i pocałował mnie w głowę. - O co chciałeś zapytać?

- Już o nic... - wyznałem cicho. - Jadłeś coś dzisiaj?

- Kochanie, bo się obrażę, powiedz o co ci chodziło - zaczął przeczesywać moje włosy. - Nie odpowiem ci na to pytanie jak ty mi nie zadasz swojego.

- Miałem parę pytań, ale zdałem sobie nagle sprawę, że możesz nie znać na nie odpowiedzi, więc poszukam ich w Internecie. - oznajmiłem. - Proszę, nie obrażaj się...

- Nie będę - zaśmiał się cicho. - Ale zapytaj. Może znam, a ja nie mam cię zamiaru wypuszczać tak długo jak się da.

- Czy to prawda, że powinienem stracić cnotę przed dwudziestką? - zapytałem po chwili ciszy.

-----------------------------------

Rozdzialik i powracam weekendowo ;--;

W następnym tygodniu prawie codziennie sprawdziany, ale postaram się coś wstawić ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro