Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 45

W głębi duszy chciałem spełnić jego każde najskrytsze marzenie bez względu na cenę, którą musiałbym zapłacić za zrealizowanie tego. Jimin odpłaciłby mi się samym uśmiechem, który dostawałem od niego za najmniejsze podarunki. Kochałem go jak szaleniec.

~***~

Kiedy wstaliśmy następnego dnia, oczywiście Jimin nie pozwolił na to, żebym go przetrzymał w łóżku, dlatego w czasie gdy ten się doprowadzał do porządku, zrobiłem nam śniadanie, które zjedliśmy wspólnie, a następnie sam poszedłem się przebrać w wczorajsze ciuchy i odprowadziłem mojego skarba do szkoły. Zanim zbliżyliśmy się do budynku w którym Jimin miał przeżyć kilka godzin tortur, pocałowałem go w te słodziutkie wargi i życzyłem zdrowia oraz powodzenia. Nie chciałem go tutaj zostawiać, ale musiałem pójść do swojego domu, żeby się przebrać w bardziej wyjściowe ciuchy do sądu. On sam już był ubrany w taki sposób, więc nie musieliśmy się martwić o jego strój. Tak przy okazji. Wyglądał niesamowicie.

Rozprawa sądowa odbyła się kilka godzin później. Okazało się, że policja znalazła jeszcze innych nastolatków, którzy okazali się również ofiarami pani Yi. Psycholożka wzbraniała się przed rzucanymi w nią oskarżeniami, ale nawet adwokat, który ponoć był najlepszym w Seulu, nie mógł znaleźć odpowiednich dowodów na brak jej winy, zwłaszcza kiedy nagrany przez Jimina filmik został pokazany na sali sądowej. No i to, że było dużo świadków zaważyło na wyroku, który sędzina wydała po pół godzinnej przerwie. Zakaz wykonywania kariery psychologa, 5 lat więzienia w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do ofiar. Myślę, że to była odpowiednia kara dla kobiety. Wszyscy wychodząc z sali, cieszyliśmy się, że to koniec. Naprawdę chciałem uderzyć panią Yi za to, że tak skrzywdziła i przestraszyła moje słoneczko, kompletnie nie zważając na to, że jest kobietą, ale wątpiłem, że to spodobałoby się Jiminowi.

- Pięć lat to nie za mało? - moje rozmyślenia przerwał cichy głosik Jiminniego. - A co jak wyjdzie i złamie zakaz zbliżania się? Może tak zrobić? A nawet jak nie może i będzie chciała to jakaś kara ją spotka, tak?

- Koteczku - westchnąłem, spoglądając na niego z uśmiechem. - Po pierwsze, zgadza się. Po raz kolejny złamie prawo i wtedy już trafi do więzienia na pewno. A po drugie, ja nie pozwolę, żeby do ciebie podeszła na mniej niż kilometr.

- A co jak akurat w tamtej chwili nie będziesz przy mnie? Albo co gorsza się rozstaniemy? - zapytał, rozglądając się po parku, w którym akurat byliśmy na spacerze, gdyż mój koteczek czuł się dużo lepiej. - Wtedy chyba naprawdę dołączę do babci...

- Jestem twoim aniołkiem stróżem, kochanie - zatrzymałem nas. - Zawsze będę przy tobie.

- Ja wiem. - przytulił się do mnie. - Ale możesz mi obiecać, że nic nie stanie nam na przeszkodzie do spędzenia ze sobą reszty życia, a może i dalej?

- Mogę ci obiecać, że zrobię wszystko byśmy byli ze sobą całe życie, a może i dalej - mruknąłem, wtulając go w siebie jeszcze bardziej. - Może zabiorę cię na randkę? Należy ci się po tym co się stało.

- Randkę? - spojrzał na mnie z dołu. - Nie sądzę, że zasługuje na takie coś. Możemy iść się pouczyć.

- Koteczku, ty zasługujesz na o wiele więcej - cmoknąłem go w głowę. On był taki uroczy. - Jakbym mógł dałbym ci gwiazdkę z nieba.

- Naprawdę? To bardzo dużo. - uśmiechnął się lekko, patrząc na ciemne niebo. - Ale nie wydaje ci się, że takie bez gwiazd jest ładniejsze? Odzwierciedla człowieka.

- Ty jesteś o wiele piękniejszy bez zbędnych dodatków - stwierdziłem, zaczynając przeczesywać jego włoski. - Nie potrzebujesz niczego, żeby być dla mnie najpiękniejszy, najśliczniejszy.

- Wiesz, że nie jestem bez dodatków? - zachichotał. - Moje oczy i włosy nie są typowo azjatyckie. Naturalnie moje włosy są czarne, a do zmiany koloru zmusili mnie rodzice by podkreślić lazur moich oczu.

- Zauważyłem, skarbie - uśmiechnąłem się na ten dźwięk. - Chodziło mi o makijaż czy coś w tym stylu. W tych włosach jest ci prześlicznie, słodziaku. A twoje oczka są naturalne.

- Nie są... Widziałeś kiedyś innego Koreańczyka z takim kolorem oczu? Mówiłeś wcześniej, że są wyjątkowe, więc dlaczego zmieniłeś zdanie na naturalne? - spojrzał mi badawczo w oczy.

- Są wyjątkowe bo są naturalne, ale inne niż wszystkie jednocześnie - wyjaśniłem. - Moje są naturalne, ale zwykłe bo każdy takie ma.

- Nieprawda. Dobrze wiesz, że dla mnie zawsze miały ten swój blask, bo mogą też błyszczeć w ciemności i wzbudzać wszechobecne zainteresowanie twoją osobą, - uśmiechnął się lekko. - Ale od kiedy spojrzałem tobie pierwszy raz w oczy to wiedziałem, że są wyjątkowe, a z czasem to przekonanie utwierdziło się, ponieważ osoba, która je posiada obdarzyła mnie miłością, czyli najwspanialszym uczuciem tego świata, a ja sam mogłem odwzajemnić tą miłość. Taką prawdziwą i wieczną, którą na każdym kroku musimy pielęgnować by nie zwiędła. Szczerość, wierność, dbanie o siebie nawzajem i bycie przy swojej połówce w najtrudniejszych chwilach, żeby tylko to przetrwało. Miłość jest jak roślina. Potrzebuje słońca by kwitnąć. A ty jako mój anioł stróż zawsze starasz się odpędzić ciemne chmury i dajesz tej roślince rosnąć, żeby jej nie stracić tak samo jak ja tego nie chce.

- Mój uroczy romantyk - pocałowałem go w policzek, uśmiechając się szeroko. - To prawda. Kocham cię, skarbie.

- Ja ciebie też kocham, misiu. - wtulił się we mnie ponownie. - Ale to wszystko nie zmienia faktu, że niebo ma niepotrzebne dodatki. Dzień i noc porównuje się do dobra i zła. Skoro noc to zło, a w źle nie ma dobroci, to dlaczego gwiazdy świecą nocą na niebie przekazując, że w ciemności jest ukryte światło, a go tam nie ma. Dodatkowo gwiazdy nie istnieją, więc ich nie możesz dotknąć. To jest pułapka bez wyjścia. Złudna nadzieja, że zło kiedyś może stać się dobre, a tak nie będzie bo przez to świat straciłby swoją równowagę, a to jest dla nas wyrok śmierci. W dzień na niebie nie masz nic ciemnego, bo w dobru nie masz ukrytego zła. Ciemne niebo z gwiazdami to kłamstwo, które ma nas przyciągać byśmy w nie wierzyli. Wiem, ze to głupie podejście, ponieważ mimo wszystko niebo z gwiazdami jest piękne, ale tych gwiazd musi być na niebie pełno by pokazać, że natura człowieka zmienną jest. Chciałbym pojechać właśnie w takie miejsce, gdzie jest niebo nocą bez ciemności z samymi gwiazdami, bo wtedy takie niebo nie będzie kłamstwem...

- Gdyby nie niebo, ludzie by nie zauważyli piękna gwiazd - wyszeptałem do jego ucha. - Ja jestem takim niebem, a ty jesteś moją gwiazdką. Sprawiasz, że chociaż w jakimś stopniu staje się piękny. A ty jesteś piękny zawsze. Nawet gdy cię nie widać.

- Mamy najwidoczniej do tej sprawy różne podejścia. - westchnął cicho, nadal nie puszczając mnie z uścisku. - Dla mnie ty w każdej sekundzie jesteś piękny. To dowód, że miłość cię wyniszcza, wiesz? Gdy gwiazd nie ma to niebo jest piękne cały czas, a gdy się pojawiają niebo staje się ciemne. Nie wiem czy dobrze to rozumiem, ale skoro ja jestem gwiazdą, a ty niebem to znaczy, że przeze mnie się wyniszczasz i stajesz się tylko nic nieznaczącym tłem, a nie chce, żeby tak było.

- Może i jest piękne, ale staje się piękniejsze kiedy są na nim gwiazdy - zacząłem gładzić jego plecy. - I tak jest z nami. Potrzebuję ciebie, żeby być najpiękniejszy razem z tobą.

- Nadal wolę niebo pełne gwiazd. - westchnął, puszczając mnie z uścisku i uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. - To idziemy na tą randkę? Rano musimy iść do szkoły, więc radzę teraz zdecydować.

- No ja nadal chcę, to ty się zastanawiałeś - zaśmiałem się, obejmując go ramieniem. - Mój mały książę chce gdzieś pójść?

- Ty zaproponowałeś randkę, więc to ty wybierasz. - zachichotał. - I mały książę? Jak z tej książki? Już myślałem, że ty będziesz księciem, a ja księżniczką, ale taka opcja bardziej mi pasuje, bo nie zmieniasz mojej płci.

- To w takim razie będziesz moim uroczym księciem, którego kocham ponad wszystko - musnąłem jego skroń.

- A ty kim będziesz? - zapytał, marszcząc czoło. - Może moją szablą, z którą nigdy się nie rozstaje, albo moim rycerzem w lśniącej zbroi.

- A kim chcesz, żebym był? - spytałem. - Spełnię się w każdej roli.

- Moim rycerzem, bo będzie romantyczniej. - zadecydował, nawet się nie zastanawiając. - Dziwnie by chyba było, gdybym całował się z szablą i w przyszłości by została moim mężem.

- Fakt - zaśmiałem się, przytulając go do siebie jeszcze bardziej i ruszyliśmy na krótki spacer podczas którego zastanawiałem się gdzie tak naprawdę mogę zabrać mojego chłopaka bo nie miałem pojęcia co by mu się spodobało. Niestety Jimin zauważył to i sam zaproponował miejsce do którego byśmy mogli się udać. Chciałem, żeby randka była moim pomysłem, ale też nie chciałem, żeby to spotkanie było zupełną klęską, więc tylko zrezygnowany odpuściłem, dając się zaprowadzić mojemu koteczkowi gdzie chciał pójść.

---------------------------------------

Prosz bardzo ^^ Wasz ukochany next ^^

Co ludziki sądzą o naszych opkach i które się wam najbardziej podobają? <3

Do następnego, ludziki ^*^ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro