Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

- Nie przeszkadza mi tylko już dość cię wykorzystuje - wypowiedziałem swoje myśli na głos, po czym wyszedłem z kuchni.

~***~

Jak znalazłem się w salonie zaraz w oczy rzuciła mi się niepokojąca jak dla mnie scena. Somin oglądająca nagranie z dzisiaj...

- Czyli jesteście parą? - wstała z kanapy, mierząc mnie wzrokiem - JUNGKOOK! W TEJ CHWILI MI TU PRZYJDŹ I SIĘ TŁUMACZ!

- Nie, nie jesteśmy - zaprzeczyłem szybko. - To było tylko tak na grę aktorską. Kolegujemy się tylko.

- Uważaj, bo uwierzę. - warknęła - JUNGKOOK!

- No co! Matko Boska! Ja nic nie zrobiłem! - odkrzyknął z kuchni, w której nadal siedział.

- Ta, bo to ja zataiłam przed przyjaciółką, że mam chłopaka! - krzyknęła wkurzona, udając się do pomieszczenia, w którym siedział mój chłopak. Ja za to podbiegłem na kanapę i wyłączyłem nagranie, kuląc się na meblu.

- Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos to obiecuję, że zarobisz w ten czerep - powiedział Jungkookie, wchodząc do salonu po kilku minutach rozmowy ze swoją przyjaciółką. - Powinnaś mieć do mnie szacunek w końcu jestem od ciebie starszy.

- Nigdy go nie miałam i nigdy mieć nie będę, perfidny kłamco - warknęła do niego. - No tłumacz się, dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Bo Jimin chciał utrzymać ten związek w tajemnicy - westchnął, siadając koło mnie na kanapie. - Ja nie miałem zamiaru robić niczego bez jego zgody. Zresztą nadal nie mam. Ale ty musiałaś mi to utrudnić, bo wetknęłaś swój ciekawski nos. Dzięki naprawdę.

- Nie ma za co. W końcu przyjaźń polega na tym by jedna strona mówiła drugiej wszystko, ale ta druga miała same tajemnice - chodziła nerwowo po salonie. - O ile można nazywać taką osobę przyjacielem. A ty Jimin wcale nie jesteś lepszy, gdyż nie sądzę, że twoi przyjaciele o tym wiedzom. Nie ma to jak wypinać się na chłopaków, którzy wyrwali cię z niezłego życiowego bagna, co?

- On się nie wypina - burknął, spoglądając na nią wrogo. - Zostaw go w spokoju. Zrozum, że to dla nas obojgu jest nowe. Zresztą wiesz jak chłopaki by zareagowali na ten związek, idiotko. Kazaliby mu ze mną zerwać, bo nadal nie są przekonani co do mnie.

- J-ja przepraszam... Nie chciałem nikogo zranić - załkałem. - Nie umiem być przyjacielem czy chłopakiem, p-przepraszam. Nie kłóćcie się z m-mojego powodu. J-jak to ź-źle, że j-jestem z Jungkookiem t-to przepraszam. - wyszlochałem - J-ja mogę się z nim rozstać, j-jak n-nasz z-związek ma p-popsuć w-waszą przyjaźń...

- Nie, nie, spokojnie - zmartwiła się widząc mój stan - Nie przepraszaj, to ja przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Szanuję to, że nie chciałeś nikomu mówić, ale wiesz ja i Jungkook sobie mówimy wszystko, więc...

- A-ale ja mu n-nie zbaraniałem ci powiedzieć. O-on uznał, że i tak sama się dowiesz b-bo jesteś wiedźmą - oznajmiłem, przecierając swoje oczy.

- Wiedźmą!? Kurna, prawiczek się odezwał. - palnęła Jungkooka w tył głowy.

- Ała, głupi melonie - jęknął, łapiąc się za zbolałe miejsce. - Nie musisz, naprawdę. Sama byś się dowiedziała. To było czyste porównanie.

- Idiota... - pokręciła głową nie dowierzając. - Serio te twoje porównania to są jakieś tępe jak ich twórca.

- Jungkookieś nie jest tępy, jest kochany i słodki - obroniłem czarnowłosego.

- Posłuchaj się mojego chłopaka, on ma racje - powiedział, obejmując mnie ramieniem. - Ale pamiętaj kto jest mężczyzną w tym związku, bo będę zmuszony drugi raz ci to pokazać. - zwrócił się do mnie tym razem.

- Jimin plecie głupoty, bo się zako... zauroczył - poprawiła się, przypominając sobie naszą umowę. - I zakładam, że to właśnie on będzie facetem w tym związku.

- Przegrałabyś zakład - parsknął śmiechem. - To ja nim będę. Już ci coś na ten temat mówiłem.

- Prowadzę w tańcu to w związku też będę - udała jego głos, parskając śmiechem.

- Ja wcale tak nie mówię, ale jestem z ciebie dumny, bo wreszcie zapamiętałaś coś więcej niż kiedy będą przeceny sklepach - pochwalił ją czarnowłosy będąc naprawdę rozbawionym.

- Jungkookie~- wtuliłem się w niego - Powiedzieć ci coś?

- Tak, koteczku? - spojrzał się na mnie, a w jego oczkach mieniły się iskierki. - Co chcesz mi powiedzieć?

- Robi się późno i czas się umyć - zmarszczyłem nos, wstając z kanapy.

- Nie wytrzymam! - zaśmiała się głośno Somin, łapiąc za brzuch - Dobre!

- Ale co takiego powiedziałem? - spytałem poważnie, nie rozumiejąc jej reakcji.

- Nieważne, idź się umyć - Jungkookie posłał mi uśmiech. - A ty weź się czasami zastanów co mówisz i w jakiej sytuacji się śmiejesz. Jesteś naprawdę wredna i to czasami może zaboleć.

- Przepraszam, przyjacielu - musnęła jego policzek. - Obiecuję, że więcej to się nie powtórzy.

- Jasne, idź, spieprzaj - odsunął ją od siebie. - Te przeprosiny nie są szczere.

- Szczere. - ponownie się przysunęła i go przytuliła - Nie wkurzaj się na mnie Kookie. - odsunąłem się od nich, udając się szybkim krokiem na schody - Zjedz ciasto przeprosinowe, a poczujesz, że mówię prawdę - usłyszałem tylko to, a potem przyspieszyłem kroku, wchodząc szybko do swojego pokoju, gdzie spały dwa kotki, po czym ruszyłem pod prysznic.

Chwilę później byłem już ubrany w moją piżamę, wracając do swojego pokoju, gdzie był Jungkook ze swoją przyjaciółką

- Ja przyszedłem tylko po kotki - oznajmiłem, podchodząc do maluchów, które nadal sobie spały. Nie czekając nawet na odpowiedź, opuściłem swój pokój udając się po jakiś koc i poduszkę, by było mi cieplej w salonie. Dostałem w między czasie wiadomość od mamy, że ona i tata wrócą nad ranem, ponieważ po pracy udali się na kolację i zatrzymują się w hotelu, bo mama nie chce by tata jeździł nocą po męczącym dniu. W głowie narodził mi się wtedy pomysł by przespać się u rodziców w sypialni, ale drzwi były zamknięte na klucz, więc musiałem z tego zrezygnować. Ułożyłem się wygodnie na meblu, mając kociaki przy nogach. Koc podciągnąłem pod samą brodę. Mimo że dochodziła ledwo godzina jedenasta to czułem ogromne zmęczenie, przez emocje, które przeżyłem przez te parę dni. Tak bardzo chciałem zasnąć, ale nie mogłem. Mijały godziny, więc kiedy spojrzałem na zegarek w telefonie okazało się, że jest już po pierwszej w nocy i pewnie Jungkook wraz z Somin od dawna śpią. Mi było coraz zimniej, więc zacząłem się troszkę trząść, lecz bagatelizowałem to.

Po paru minutach nagle usłyszałem jakieś dziwne dźwięki, przez co się przestraszyłem, a kiedy coś usiało na kanapie i dotknęło moje kolano to aż podskoczyłem ze strachu. Dopiero słysząc głos napastnika się uspokajając.

- Myślałem, że śpisz... - podkuliłem nogi pod brodę, oplatając dodatkowo kolana rękami.

- Nie mogę - wyszeptał Jungkookie, siadając na podłodze. - Somin chrapie i mnie kopie, zabiera mi kołdrę i się wierci. Żyć nie umierać.

- To może... położysz się ze mną? - spytałem niepewnie, nadal drżąc.

- Jeśli nie robisz tego co ona to z chęcią - powiedział, spoglądając na mnie ze zmartwieniem. - Naprawdę ci tak zimno jest?

- Yhym... - przytaknąłem - Mam dość delikatną skórę... a w sprawie kopania to przecież spałeś już ze mną. Kopałem cię?

- Nie tylko tak mówię - wzruszył ramionami po czym wskoczył do mnie pod kołdrę, obejmując mnie swoimi ciepłymi ramionami co spowodowało, że lekko zadrżałem. - Już jest lepiej?

- T-tak - wtuliłem się w jego klatkę piersiową - Jesteś najlepszym źródłem ciepła...

- Moje najkochańsze kociątko - jego usta wylądowały na moim czole, całując je delikatnie. - Nie pozwolę ci tutaj więcej spać, jesteś cały zimny.

- Zaraz będę ciepły dzięki tobie - uśmiechnąłem się pod wpływem jego czynów - Kookie?

- Tak? - spytał cicho, błądząc dłońmi po moich plecach.

- Planujesz ze mną przyszłość? - spytałem cicho, patrząc na jego spokojną twarz z dołu.

- Chciałbym, żebyś był ze mną jak najdłużej - przyznał. - Ale na takie wyznania to chyba jeszcze nie czas. Czemu pytasz?

- N-nie ważne - westchnąłem cicho - Dobranoc.

- Koteczku, zacząłeś to teraz skończ - poprosił mnie. - Proszę.

- To co chciałem powiedzieć było bez sensu - spuściłem wzrok, zaraz potem zamykając oczy - Najwyżej pogadamy o tym jak Somin pójdzie do domu, a moi rodzice do pracy, bo o piątej rano mają przyjechać z hotelu. No chyba, że pojadą od razu do swoich prac.

- Dobrze - mruknął smutno. - Dobranoc w takim razie.

- Dobranoc - wyszeptałem równie smutnym tonem.

Przy Jungkooku mogłem w końcu zasnąć, więc od razu to zrobiłem naładowując swoją energię na kolejne dni. Lecz szkoda, że usnąłem z takim takim, a nie innym humorem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro