Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

- Mhm.. To jest miłość, Jiminnie - cmoknął mnie w skroń, przytulając do siebie.

- Czyli cię koch...

 ~***~


- JUNGKOOK! JESTEŚ TUTAJ?! - głos Somin rozniósł się po pomieszczeniu - Mam dla nas obiad, więc się pospiesz, bo wystygnie! Gdzie jesteś pabo?!

- Sama jesteś pabo, idiotko - wyszeptał pod nosem, kręcąc głową. - Czekaj, no! Daj mi się załatwić, melonie! - odkrzyknął, uśmiechając się szeroko w moim kierunku.

- Idź. Wyjdę chwilę po tobie... - wyszeptałem do ucha chłopaka - Dokończymy tę rozmowę za parę dni...

- Koteczku, no nie.. - jęknął cicho w taki sam sposób co ja, niemal zrozpaczony. - Naprawdę?

- Naprawdę. - uśmiechnąłem się, całując go w policzek - Lepiej późno niż wcale, tak?

- No tak - mruknął niezadowolony, odsuwając się ode mnie. - Zabiję ją. Naprawdę w końcu się nie powstrzymam - pokręcił głową, po czym wyszedł z kabiny do przyjaciółki. - Nie wchodzi się do męskiego kibla jeśli jest się dziewczyną. Zapamiętaj to, bo cię uduszę.

- Przecież cię nie podglądałam... Chociaż, fajnie by było zobaczyć twojego małego Juniora - zaśmiała się - Nadal jest taki maciupci? Bo dwa lata temu jak zobaczyłam cię nago w szatni to był mniejszy od klocka lego - klasnęła w dłonie uradowana

- Zamknij się! Nie jest mały, ty głupi arbuzie - westchnął wyraźnie zły na dziewczynę. - Chodź już zjeść, zgłodniałem.

- Już nie melonie? - prychnęła, a po chwili ich wymiany zdań ucichły, więc wyszedłem z kabiny, ruszając w stronę sali prób, gdzie zaraz się znalazłem.

- Jimin! Już myśleliśmy, że zwiałeś! - podleciał do mnie Tae, przytulając do siebie - Dlaczego jesteś cały czerwony?

- J-ja... ź-źle się czuję - wymyśliłem na szybko wymówkę.

- Jesteś rozpalony - stwierdził Jin, który zaraz znalazł się przy nas - Idź może lepiej do domu.

- A-ale próba... - podrapałem się po policzku.

- Zdrowie ważniejsze. Na następnej próbie po prostu zaśpiewasz więcej, a teraz ubieraj się i do domu - rozkazał Jin, wskazując na moje rzeczy.

- D-dobrze... - spuściłem wzrok, podchodząc do mojego plecaka, z którego wyciągnąłem bluzę, zakładając ją na siebie, po czym narzuciłem na to jeszcze kurtkę i wziąłem plecak.

- Jimin, może zadzwoń po tatę, co? - nagle pojawił się obok mnie Hoseok, na co podskoczyłem przestraszony - Przepraszam...

- T-tata jest w p-pracy... Dam sobie radę - uśmiechnąłem się, poprawiając swój plecak.

- To może ja go zaprowadzę? - zaproponował Jungkookie, próbując powstrzymać uśmiech, który cisnął mu się na usta. - Dam mu jakieś leki, zrobię coś do jedzenia i dam wam znać co z nim.

- Jungkook, a z kim zatańczę? - spytała Somin, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Poniesie cię wiatr - zażartował, patrząc na nią. - Możesz ich nauczyć czegoś tańczyć, poradzicie sobie, co nie? - zapytał, biorąc do ręki swoje rzeczy. - Świetnie, cieszę się z tego powodu - powiedział szybko, nie dając im odpowiedzieć. - Na razie, odezwę się później! - krzyknął, łapiąc mnie za rękę, żeby wyjść wspólnie z sali oraz z budynku. - Widzisz, twój chłopak zawsze coś wymyśli, żeby być dłużej z tobą - puścił mi oczko, kiedy już przekroczyliśmy próg szkoły.

- Jesteś szalony - zachichotałem, cmokając jego policzek przeciągle - Idziemy się gdzieś przejść? Albo nie. Jestem głodny, pójdziemy na pizzę?

- Gdziekolwiek chcesz, koteczku - uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Sprawdzę tylko ile mam won w plecaku, poczekaj - zatrzymałem nas na chwilę, ściągając z pleców tornister, w którym zacząłem szukać portfela z pieniędzmi.

- Daj spokój - zatrzymał mnie, łapiąc za rękę. - Ja zapłacę.

- Wczoraj za dużo na mnie wydałeś - oznajmiłem - Tym razem ja postawię. Jak znajdę pieniądze, a jak nie to pójdziemy do mojego domu i przeszukam cały pokój - pociągnąłem nosem przez mróz.

- Naprawdę nie - westchnął, stając przede mną. - Nie szukaj. Chodź już, bo faktycznie się przeziębisz. Następnym razem postawisz, dobrze?

- Nie chce na tobie żerować - ponownie pociągnąłem nosem, nie zaprzestając poszukiwań.

- Jiminnie, proszę - złapał mnie za obydwie dłonie, uważając na mój plecak. - Nie żerujesz na mnie. Naprawdę, daj mi zapłacić. Następnym razem ty zapłacisz, a ja nic nie będę miał do gadania, ale teraz mi odpuść.

- Zgoda - ponownie pociągnąłem nosem, wyrywając się lekko z uścisku rąk mojego chłopaka, po czym zapiąłem tornister, ponownie zarzucając go na plecy - To gdzie idziemy?

- Wybierz, gdzie chcesz, bo ja nie mam pomysłu, a może ty masz jakiś - splótł nasze dłonie z lekkim uśmiechem.

- To może jednak ta pizza? Jest tu dość blisko, a ja jestem bardzo głodny. - na potwierdzenie mych słów odezwał się mój brzuch. - Widzisz? Krzyczy, że chce jeść.

- Dobrze, koteczku w takim razie prowadź - poprosił mnie, śmiejąc się z moich słów. - Słodziak.

- Twój słodziak - poprawiłem go zaraz ciągnąc go w kierunku pizzerni, w której po paru minutach się znaleźliśmy oraz zasiedliśmy przy jednym ze stolików. Jungkook zamówił wybrane jedzenie, które jak dla mnie było wyśmienite, ale to nic w porównaniu z naleśnikami Kookiego. Po skończonym posiłku, porozmawialiśmy długi czas, aż w pewnej chwili mój chłopak dostał wiadomość od Somin, że jest w domu i chłopak już może do niej iść. Ubraliśmy się i wyszliśmy z lokalu trzymając za ręce, a ja jeszcze dodatkowo miałem głowę opartą na jego ramieniu - Fajnie, że zwolnili nas z próby. Miłe pożegnanie na te parę dni. - stwierdziłem cicho.

- Powiedz mi, kiedy będziesz chciał, żebym u ciebie nocował i kiedy będziesz będę mógł do ciebie przyjść to przyjdę - uśmiechnął się do mnie lekko z góry. - Szybko zleci, koteczku. Będę cię męczył wiadomościami i telefonami. Tylko nie miej mnie dość bo się naprodukuję - zaśmiał się cicho.

- I tak nie będę mógł spać, więc możesz pisać - odwzajemniłem jego uśmiech i akurat w tej chwili znaleźliśmy się na posesji mojego domu - Jungkook, bo ja... - chciałem mu coś wyznać, więc zatrzymałem nas patrząc wyższemu w oczy, a jemu samemu oddech przyspieszył, lecz przerwał nam dzwonek jego telefonu - Widać Somin się martwi. - zachichotałem odpuszczając.

- Koteczku, błagam, dokończmy to - jego spojrzenie mówiło, że niemal tego pragnie. - Ona mi to specjalnie robi nie wiedząc nawet o tym - mruknął, smutniejąc.

- Dokończymy innym razem - również posmutniałem - Idź do niej i przeproś ode mnie, że tak długo cię przytrzymałem.

- Jak będziesz chciał z kimś porozmawiać to dzwoń - pocałował mnie przeciągle w usta. - Nawet w środku nocy. Zawsze będę dla ciebie dostępny. Pamiętaj, że cię kocham - uśmiechnął się do mnie mimo wszystko lekko. - Do zobaczenia.

-Pamiętam. Pa, Jungkookie - odwzajemniłemjego uśmiech wycofując się tyłem do drzwi domu, które po chwili otworzyłemwchodząc do środka...

--------------------------------------------------

Proszę, next

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro