Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Zamknąwszy mój dom, skierowaliśmy się od razu do miejsca zamieszkania Jimina z zamiarem spędzania wspólnie tego wieczoru oraz kolejnego dnia po próbie. Droga do jego domu trochę nam zajęła bo jednak mieszkaliśmy jakąś drogę od siebie. Zdawałem sobie sprawę, że strasznie ryzykowałem wywodem Somin, trzymając tą słodziutką łapkę, ale nie obchodziło mnie to. Najważniejszy był on i jego szczęście, a uśmiech kiedy trzymałem w uścisku jego dłoń, uświadamiał mnie w tym, że faktycznie się cieszy z tego co się dzieje. Mnie to również uszczęśliwiało. Jego bliskość i on cały.

~***~

Kiedy już byliśmy w jego pokoju, wypuściliśmy kotki, które już nie mogły się doczekać aż wyjdą na powierzchnie i zaczęliśmy układać wszystko co kupiłem dla Mikusia. - Chodź się przytul, koteczku - wyciągnąłem ręce w momencie lgnięcia na łóżko kiedy już skończyliśmy robotę. Miałem ochotę teraz tylko poleżeć z nim, słuchając jego głosu, chichotu i patrzeć w jego przepiękne oczy. To dawało mi ukojenie.

- Pójdę najpierw po jakieś napoje. Wytrzymasz te parę minut - nachylił się nade mną i cmoknął mój policzek, a ja korzystając z okazji, od razu przyciągnąłem go do siebie, w taki sposób, że chłopak stracił równowagę i upadł na moje ciało, rumieniąc się - Puść mnie wariacie - zachichotał, próbując się wydostać z mojego uścisku.

- Nie - pokręciłem głową, kładąc go wygodniej. - Nie puszczę.

- Jungkookie, no - uderzał mnie lekko w klatkę piersiową, chichrając się głośno - Przecież wrócę...

- A jak mi uciekniesz? - spytałem. - To co ja wtedy zrobię?

- Będziesz żył - wywrócił oczami - Wrócę, obiecuje. Nie zostawiłbym Mikiego, a tym bardziej ciebie.

- No dobra - westchnąłem ciężko, puszczając go z uścisku. - Ale wracaj szybko do mnie bo chcę mojego koteczka wyprzytulać.

- Tak, misiu, zaraz wracam... - podniósł się, zaraz uświadamiając sobie co powiedział, gdyż wbił swój wzrok w podłogę, bardzo mocno się rumieniąc - P-przepraszam... Nie powinienem - powiedział piskliwym głosem.

- To jest słodkie, nie przepraszaj - poprawiłem się na łóżku, posyłając mu ciepły uśmiech. - Jak chcesz, możesz mnie tak nazywać. Będę twoim misiem.

- D-dobrze... - podniósł na mnie niepewnie wzrok - T-to ja zaraz wracam... - oznajmił, po czym zniknął szybko za drzwiami pokoju, po dwóch minutach wracając - Miałem tylko sok wieloowocowy. Może być?

- Mhm - pokiwałem głową, czekając tylko aż będę mógł go przytulić. Nie obchodziło mnie picie w tamtej chwili. - Jasne, że może być.

- To może ja skoczę jeszcze zakluczyć dom - westchnął odkładając szklanki na stolik, po czym ponownie wybiegł z pokoju, wracając po minucie - Chyba zapomniałem...

- Koteczku, to jest ważne? - zadałem pytanie, przerywając mu. - Jeśli nie to chodź już do mnie bo usycham z tęsknoty.

- Em... chciałem zamówić coś na kolację, ale najwyżej później coś zrobimy - mruknął, podchodząc do łóżka - To mam się położyć czy teraz zamówić?

- Przepraszam, że zachowuję się jak natręt - westchnąłem, przecierając twarz dłońmi. - Zamów coś jak jesteś głodny.

- Nie jestem - uśmiechnął się - Ale polubiłem, jak się niecierpliwisz - zachichotał, przytulając się do mnie.

- To jest naprawdę tak zabawne? - fuknąłem, kładąc się na boku, żeby potem wtulić Jimina w swoją klatkę piersiową. - Pękam ze śmiechu, słońce, wiesz?

- J-jesteś zły? - zapytał niepewnie, odsuwając się minimalnie ode mnie - Nie chciałem, przepraszam... - odwrócił się do mnie plecami, wtulając twarz w poduszkę.

- Koteczku, nie jestem na ciebie zły, naprawdę - zapewniłem go cicho. - Odwróć się do mnie, przepraszam, nie powinienem tak żartować, wybacz.

- Przepraszam, nie chciałem. Wiem, że jestem niewychowany i rozpieszczony... Przepraszam, Jungkookie - mówił szeptem, lekko drżącym głosem - Nie zrywaj ze mną. Przepraszam...

- Jiminnie, skarbie mój - zmartwiłem się, obracając go na plecy. - Nie jesteś niewychowany i rozpieszczony, nie mów tak. Nie zerwę z tobą, żartowałem sobie tylko, naprawdę. Nie przepraszaj. Nic złego nie zrobiłeś.

- Zrobiłem. Nie powinienem. Przepraszam - powtarzał nie zwracając uwagi na moje słowa, więc przytuliłem go do siebie, całując w głowę - Zraniłem cię, tak? Tylko to potrafię robić, przepraszam...

- Nie zraniłeś mnie - westchnąłem. - Nie przepraszaj. Po prostu zażartowałem sobie, zapominając, że ty nie jesteś przyzwyczajony do takich żartów. To jest moja wina, nie przepraszaj.

- N-nie jesteś zły? - wtulił się we mnie - Obiecuję, że więcej tego nie zrobię...

- Nie jestem zły, nie byłem nawet przez chwilę - zacząłem składać delikatne pocałunki na jego słodkiej twarzyczce. - Nie przeszkadza mi to. Możesz sobie żartować czy tam się ze mną droczyć, naprawdę. Tym razem będę pamiętał, że nie mam sobie robić żartów albo przynajmniej ci to powiem w razie czego.

- Masz mięciutkie usta - uśmiechnął się lekko – Kocham, jak mnie całujesz... To dobry krok?

- Bardzo dobry - odwzajemniłem ten gest, przekładając swoją rękę przez jego talię. - I dziękuję za komplement. Ty za to masz słodziutkie, też mięciutkie i takie rozkoszne.

- Rozkoszne... Smakują ci? - zapytał poważnie, - I nie słodziutkie. Ja jestem męski. Bardzo. Mam męskie usta. - uśmiechnął się szeroko - Mogę ci to udowodnić.

- Są słodziutkie, koteczku. Zupełnie takie jak cały ty - mruknąłem, przytulając go mocniej do siebie. - I są rozkoszne bo są słodkie, więc wszystko składa się w jedną całość.

- Potrafię być męski - burknął obrażony, podnosząc się i wpijając zachłannie w moje usta. Po raz pierwszy on zainicjował pocałunek co mnie bardzo zaskoczyło - Widzisz. Potrafię. - ponownie wtulił się we mnie, wzdychając, ale wiedziałem, że próbuje powstrzymać poszerzenie się rumieńców na jego twarzy.

- Mhm - przytaknąłem rozbawiony. - Możesz mnie tak częściej zaskakiwać.

- Nie zrobię tego. Nie jestem męski. - pozwolił rumieńcom okryć jego twarz - Jestem słodziakiem. Świat musi się z tym pogodzić - zachichotał.

- Musi, musi - wyszeptałem, chowając swoją twarz w jego szyi. - Ale tylko mój słodziak.

- Ile razy dziennie będziesz mi to powtarzał bym zapamiętał? - spytał rozbawiony, oplatając mnie nogami w pasie.

- Dużo - zaśmiałem się. - Lubię ci to mówić.

- Co robimy, misiu? - spytał po paru minutach, poprawiając się na łóżku - Nudzi mi się - wydął dolną wargę - Pogotujemy?! A może obejrzymy coś?! Albo zróbmy obie rzeczy naraz , - podniósł sią do siadu, skacząc w jednym miejscu po łóżku - Jungkookieś... Nie udawaj, że śpisz.

- Nie śpię. Nie umiem z otwartymi - zaśmiałem się. - Jak chcesz to możemy coś ugotować, koteczku.

- Zrobimy sobie pyszną kolację. Zróbmy omlety - położył się na mnie, głowę opierając na mojej klatce piersiowej - Ale będą to bardzo duże porcje, a potem zrobimy sobie zawody, który pierwszy zje całego.

- Mam mniejszy żołądek przez dietę, to wiadome, że wygrasz - odparłem rozbawiony. - Co będziesz chciał w nagrodę?

- Całusa - uśmiechnął się - Tylko wiesz. Ja też nie jem dużo. Z pewnością przegram, więc jaką ty chcesz nagrodę?

- Dużo przytulasów i całusów, nie będę szczędził, jeśli mogę dostać taką nagrodę - odwzajemniłem ten uśmiech, ale nieco szerzej. - A ty nie musisz wygrywać, żeby dostać buziaka, słodziaku.

- Tak? - przekręcił głowę na bok.

- No oczywiście - przytaknąłem nieco zdziwiony. - Nie wiedziałeś o tym?

- Nie? - odpowiedział bardziej w formie pytania - A mogę?

- Koteczku, myślałem, że to oczywiste - westchnąłem, przeczesując jego włosy. - Jasne, że możesz.

- Ale tak bez pytania? - zdziwił się - Nie ładnie tak, chyba... Skąd wiesz, że tak można? Somin ci streściła czy... miałeś przygody na jedną noc. No przynajmniej Namjoon tak mówi na całowanie się, przytulanie i kochanie się z drugą osobą, której nawet się nie zna, a ja nie wiem co to znaczy kochanie się z kimś.

- My się znamy, jesteśmy parą, więc możesz mnie całować bez pytania, tak samo jak ja ciebie, skarbie - wytłumaczyłem mu, posyłając mu ciepły uśmiech. - Inna sprawa, gdybyśmy się nie znali i całowali. To wtedy prawdopodobnie byłaby przygoda na jedną noc. A co do tego skąd to wiem to Somin miała już dość dużo chłopaków, więc wiem.

- To tak samo jak Hoseok, ale on nie chciał mieć więcej dziewczyn i chłopaków na stałe. Kiedyś mówił, że szarpałby mnie jak Reksio szynkę, ale nie zrozumiałem o co mu chodziło i powiem, że nie chce wiedzieć, bo to było już dawno temu. Teraz Hosek chce się związać z kimś na poważnie, ale przez jego zepsutą reputacje podrywacza nikt go nie bierze na serio - westchnął.

- Na pewno znajdzie sobie kogoś, znajdzie kogoś kto zaakceptuje jego przeszłość i będą szczęśliwi ze sobą - cmoknąłem go w usta.

- Jak ty ze mną? - wlepił we mnie ślepka - Bo jesteśmy szczęśliwi. Mam rację?

- No ja jestem bardzo, ty chyba też - uznałem, uśmiechając się lekko.

- Zdefiniuj szczęście. Robot nie rozumieć - uśmiech pojawił się na jego twarzyczce.

- Cwaniakujesz - pstryknąłem go delikatnie palcem w nos. - Szczęście to uczucie.. Poprawka, wyjątkowe uczucie, które sprawia, że jest ci dobrze. Nie czujesz smutku, tylko jest ci bardzo dobrze.

- Jungkookie, mam pytanko - przybliżył się do moje twarzy - Kochasz mnie całego?

- Caluśnieńkiego.

- A pocałowałbyś mnie wszędzie? - spytał zaciekawiony.

Jego pytanie zszokowało mnie, a na moich policzkach wykwitły lekkie rumieńce przez skrępowanie. - Znaczy.. Uhm - zaśmiałem się nerwowo, drapiąc po karku. - Gdybyś tylko mi na to pozwolił i chciał to myślę, że tak.

- Dlaczego poczerwieniałeś? Nie powiedziałem nic złego - przekręcił głowę, badając mnie wzrokiem - Chodziło mi o to czy dałbyś radę pocałować mnie w język - wzruszył ramionami.

- Ouh - westchnąłem, zaciskając usta z własnej głupoty. - Muszę ograniczyć czas spędzany z Somin bo mi już palma odbija - pomyślałem, po czym posłałem mu uśmiech. - Gorąco mi się zrobiło, ale już jest w porządku.

- Czekaj, może otworzę okno - wstał ze mną, od razu wykonując czynność - To co idziemy, misiu?

- Mhm - splotłem nasze dłonie i podniosłem się ze swojego miejsca, kierując się z chłopakiem do jego kuchni, gdzie bez zbędnego gadania zaczęliśmy robić omlety tak jak zażyczył sobie mój koteczek. Nie obyło się od zabaw, które wywołały na mojej jak i na jego twarzy. Mimo że nie lubiłem gotować, Jimin sprawił, że zmieniłem na ten temat zdanie. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro