Rozdział 15
- Dobranoc - wyszeptałem sennie, wtulając go w siebie, czując jednocześnie ciepło, które czułem w całym ciele. To było naprawdę miłe uczucie, które pomogło mi minutę, może dwie później zasnąć z małym uśmiechem na ustach.
~***~
Park Jimin:
Od tamtego pamiętnego dnia minęły dwa tygodnie. Na próbach w dalszym ciągu śpiewałem z opaską na oczach, lecz zabroniłem zakładać takową Kookiemu, żeby sobie czegoś nie zrobił. No właśnie jeżeli mowa o Jungkooku... Z dnia na dzień podobał mi się coraz bardziej. Jego ciepły uśmiech wywoływał moje szybkie bicie serca, za to komplementy przyprawiały mnie o rumieńce, a mój przyspieszony oddech pojawiał się w chwilach, gdy mnie przytulał bądź po prostu był blisko. Niestety. No właśnie. Ten wyraz zawsze musi się gdzieś pojawić.
Ja Jungkookowi chyba przestałem się podobać. Spędza bardzo dużo czasu z Hoseokiem. Razem się śmieją, tańczą, wygłupiają i często ze sobą rozmawiają. Zdarzają im się również częste przytulenia, a także od czasu do czasu muśnięcia w policzek. Nie podobał mi się ten widok ani trochę, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie moja wina. Jungkookie, chciał bym został jego chłopakiem, ale poprosiłem o trochę czasu na zastanowienie, choć mimo ogromnego strachu tego pragnąłem. Najwidoczniej znudziło mu się czekanie i chce zostać przy stosunkach koleżeńskich, a podoba mu się teraz Hoseok. Nie mam o to żalu do niego. Chyba się w sobie zakochali, a ja nie zamierzam rozbijać ich związku, choćbym musiał płakać w domku na drzewie. Jak zauważyłem ich polepszone stosunki względem siebie to postanowiłem oddalić się od Jungkooka. Przestałem przychodzić na próby przed czasem, robię to co muszę i wychodzę w jej środku, od razu obierając kierunek do domu, by przepadkiem nie spotkać czarnookiego na ulicy czy w parku. Może trochę to boli, gdyż naprawdę się do niego zdążyłem przywiązać, ale i tak cierpię w dalszym ciągu i czuję pustkę w sercu przypominając sobie o tym, że babcia nie żyje. Wieczorami, gdy taty nie ma w domu, a mama nadal leży w łóżku, no i Jungkook o takiej porze już nie powinien chodzić po ulicy, to wyruszam na grób babci, żeby mieć komu się wyżalić i choć trochę dzięki temu zapomnieć o przykrościach.
Aktualnie siedziałem na moim stałym miejscu w sali, kątem oka obserwując parę. Zaśpiewałem już swoją działkę, ale musiałem troszkę dłużej zostać, ponieważ miałem jechać do psychologa. Bolał mnie widok tej dwójki, lecz nic nie mogłem na to poradzić, bo jak? W końcu włożyłem do uszu słuchawki, zwracając swoją uwagę na drzewa chwiejnie się poruszające na dworze, a zaraz potem chyba odpłynąłem, ponieważ niedługo potem poczułem szturchanie w ramię, więc zwróciłem się w sprawcy, a mój wzrok od razu spuściłem w dół, podciągając swoje nogi pod brodę.
- Coś się stało? - po paru chwilach beznamiętnym tonem, nawet nie obdarzając spojrzeniem sprawcy mojej pobudki.
- Jiminnie, przespałeś próbę - oznajmił Jungkook, siadając na miejscu obok mnie. - No i chciałem się spytać czy byśmy mogli pogadać?
- N-nie sądzę, że mamy o czym... - westchnąłem, spoglądając na telefon, gdzie nie zastałem żadnej wiadomości od ojca. Wyciągnąłem słuchawki z uszu, znów patrząc na widoki za oknem.
- Myślę, że jednak mamy - wyszeptał. - Koteczku, ty już się zastanowiłeś, prawda? Nie chcesz ze mną być skoro oddalasz się ode mnie. Chyba, że jest inny powód - stwierdził cicho. - Zrobił ci ktoś krzywdę?
- Nie. Nic mi nie jest. Ale masz rację, zastanowiłem się i nie chce z tobą chodzić - oznajmiłem smutno.
------------------------------------------------
NIE ZABIJAJCIE, BŁAGAM!
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro