seven
-Brawo, Jimin jest w ciąży. - tylko te słowa krążyły w głowie Yoongiego.
-Moglibyście zostawić nas... Albo nie. Zaniosę go do pokoju i tam z nim porozmawiam. - powiedział Min, a następnie zaniósł słabego chłopca do pokoju. Młodszy ufnie wtulił się w pierś swojego hyunga.
-N-nie zostawiaj m-mnie. - wyszeptał załamany Jimin.
-Spokojnie, kochanie. Damy radę. - powiedział cicho do ucha Parka, rozpłakując się.
-Yoonie, czy ty...? Ej, misiu, nie płacz. - powiedział delikatnie łapiąc policzki kochanka w swoje małe rączki.
-J-jak mam n-nie płakać? Hm? Jestem tak cholernie szczęśliwy i jednocześnie wściekły.
-Na kogo jesteś wściekły, misiek?
-Na siebie samego. Jesteś młody. Powinieneś bawić się z kumplami. A ja... Zepsułem to wszystko. Zwaliłem też na ciebie obowiązek. Masz dorosnąć szybciej.
-Misiu, to nieprawda. - dwoma paluszkami przejechał po mokrych policzkach starszego. - Jestem najszczęśliwszy. Nie dość, że będę miał dzidzię, od której marzyłem od dawna, to jeszcze będę ją miał z tobą. Z kimś, kogo kocham. Misiuuu... - zachichotał Jimin, kiedy Min podniósł jego za dużą koszulkę (należącą kiedyś do Yoongiego) i zaczął całować cały brzuszek.
-Hej, maluchu. - powiedziała uśmiechnięta hybryda. - Chyba trochę dramatyzuję, co? - zaśmiał się.
-Misiu...
-Hm? - podniósł głowę i spojrzał w zapłakane oczka swojego skarba. - Kochanie, czemu płaczesz?
-Tak bardzo cię kocham. Was kocham. - przytulił Mina.
-Też was kocham. Bardzo mocno. Naprawiliście mnie. - zaśmiał się żałośnie mężczyzna.
-To zaszczyt. - zachichotał Jimin, czując usta hybrydy na jego szyi.
-Kocham cię, kocham cię, kocham, kocham.
-Wiem to. Jest jeden minus naszej dzidzi. Nie będę mógł spać na brzuszku. I muszę teraz narobić dużo zdjęć dla oppy! Bo później będę miał rozstępy, i...
-Nie marudź, Jiminie.
a/n dla -BlackCherry-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro