Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIV

Domyślam się, że Ci nie zależało

A mnie chyba się to podobało

I kiedy zakochałam się w Tobie

Cofnąłeś się o krok

Beze mnie, beze mnie...


- Ślicznie wyglądasz w tej sukience! – powiedziała szczerze Ana, gdy tylko wyszła z przymierzali. Stanęła naprzeciwko ogromnego lustra i przyjrzała się sobie uważnie. Czerwona sukienka, przed kolano, idealnie przylegająca do talii, by później opaść płynnie lejącym się materiałem. Tak, wyglądała... ładnie. Całkiem ładnie, jak na nią oczywiście. Tylko po co? Niby dla kogo miała się tak stroić. Nie miała nikogo, komu chciałaby się faktycznie podobać. Albo inaczej... osoba, której uwagę tak bardzo chciała przykuć... on na pewno nawet na nią nie spojrzy. Bo niby po co... przecież nic dla niego nie znaczyła. Przełknęła pojedynczą łzę, a następnie uśmiechnęła się do swojego odbicia. A może właśnie trzeba mu coś udowodnić? Może trzeba udowodnić coś sobie? Że nie jest od niego zależna... że nie czeka jak piesek pod drzwiami, by jego pan wrócił i wreszcie go pogłaskał? Nie będzie cholernym pieskiem na każde jego zawołanie! Jej oczy zabłyszczały złośliwie. Nazywa się Karol Sevilla! I udowodni to!

- Dziękuję! – odpowiedziała, uśmiechając się do rudowłosej dziewczyny, która siedziała na sofie. – Chyba masz rację. Wezmę ją!

- Ruggerito padnie jak Cię zobaczy! – zaśmiała się blondynka. Spojrzała z przerażeniem w oczach na koleżankę. Czyżby coś wiedziała? Czy dała po sobie poznać, że coś jest nie tak? Automatycznie spięła wszystkie mięśnie. Nie! To nie może być aż tak widoczne! Nikt nie może się dowiedzieć. Miało być bez świadków. Przełknęła głośno ślinę. Czuła jak cała krew odpływa z jej policzków i była pewna, że zrobiła się blada jak ściana. Czy już wszyscy wiedzieli, że okazała się cholerną idiotką? Że zakochała się w nim jak głupia?

- Ruggero? – niemal jęknęła.

- No tak, przyjaźnicie się, prawda? – blondynka spojrzała na nią uważniej. – Wszystko w porządku, Karol? Nagle zrobiłaś się taka blada... - podeszła do niej i ujęła ją pod ramię. Poprowadziła ją do sofy stojącej w rogu pomieszczenia, a potem posadziła na niej. Brunetka oparła głowę na kolanach i wzięła kilka głębokich wdechów, próbując unormować szybko bijące serce.

- Karol! Co się stało? – nagle podbiegła Carolina i usiadła obok niej, obejmując ją jednym ramieniem.

- Nie wiem... Rozmawiałyśmy normalnie, a potem nagle zrobiła się biała jak ściana.

- Karol, wszystko w porządku? – zapytała brunetka.

- Tak... - powiedziała cicho. – To chyba po prostu zmęczenie. Nie spałam dzisiaj za dobrze. Zaraz mi przejdzie. To nic takiego.

- Powinnyśmy wracać. – powiedziała Ana.

- Nie, nie, naprawdę już jest dobrze. – powiedziała, uśmiechając się blado. Powoli wstała z sofy.

- Na pewno? – zapytała brunetka.

- Na pewno. – odpowiedziała.

...


Pięć dziewczyn siedziało na grubym dywanie. W tle leciała cicha muzyka. W pokoju paliła się tylko jedna lampa stojąca w rogu, nadając przyjemny klimat zdecydowanie sprzyjający zwierzeniom. Blondynka uśmiechnęła się łobuzersko i zakręciła butelką.

- No Caro, prawda czy wyzwanie? – zapytała. Brunetka prze chwilę udawała, że się zastanawia. Przechylała głowę raz w jedną, raz w drugą stronę. Wreszcie uśmiechnęła się wesoło.

- Prawda. Niech stracę! – powiedziała.

- No to... powiedz, kiedy pierwszy raz się całowałaś? – zapytała Chiara.

- Serio? – zapytała Ana, patrząc z politowaniem na koleżanką z planu. – Tylko na tyle Cię stać?

- W końcu trzeba od czegoś zacząć, Ana! Nie można tak wszystkiego od razu! – zaśmiała się blondynka. – I tak mamy całą noc na zadawanie pytań. To jak? Caro? Kiedy to było? – poruszała przy tym sugestywnie brwiami, na co wszystkie dziewczyny wybuchły radosnym śmiechem.

- Ba ja pamiętam... to chyba była podstawówka... - prze chwilę się zastanawiała. – Tak, miałam wtedy jakieś 11 lat. A to był kolega, którego znałam od piaskownicy. – zaśmiała się na wspomnienie. – I to było dziwne... Dobra teraz ja kręcę, tak? – brunetka złapała butelkę i zakręciła nią mocno. Trafiło na rudowłosą.

- Ana! Co mam z Tobą zrobić? Prawda czy wyzwanie? – zapytała.

- Myślę, że ... wyzwanie! – zaśmiała się dziewczyna.

- Wyjdź teraz na balkon i... zawołaj „Kocham Lio"! – powiedziała brunetka.

- Tylko tyle? – spytała zawiedziona dziewczyna. Posłusznie wstała i podeszła do drzwi balkonowych. Otworzyła ja szeroko i wyszła na zewnątrz. Dziewczyny ze środka przyglądały się całej akcji. Rudowłosa stanęła przy barierkach... wzięła głęboki oddech i z całych sił zawołała. – Kocham Lio! – dziewczyny zaśmiały się głośno, pokładając się jednocześnie na ziemi. Rudowłosa wróciła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Może i dni były gorące, ale noce już niekoniecznie. Mimo to chłodny wiatr dostał się do środka i zakręcił kremowymi firankami wiszącymi w oknach. Dziewczyna usiadła na swoim miejscu w kręgu i wzięła do ręki butelkę. Zakręciła nią mocno. Patrzyła na obracające się szkło, modląc się tylko o to, by to nie była jej kolej. Jej nadzieje niestety okazały się płonne... już, już miała nadzieję, że butelka obróci się jeszcze o kilka milimetrów i wskaże na Katję, ale ta uparcie nie chciała zrobić już ani jednego ruchu. Zatrzymała się wprost przed nią.

- No Karol, teraz Twoja kolej! – zaśmiała się brunetka. Dziewczyna skrzywiła się lekko.

- Co wybierasz? Prawda czy wyzwanie? – zapytała Ana, uśmiechając się łobuzersko. Przez chwilę naprawdę się zastanawiała. Bała się i jednego i drugiego. Nie chciała odpowiadać na żadne pytania, bo bała się, że mogą w jakiś sposób powiązać się z nim... to było możliwe, patrząc na tematy, które przewijały się w trakcie ich nocowania. Ale wybrać wyzwanie? To mogło być jeszcze gorsze. Na przykład każą jej iść po coś do jego pokoju... I co wtedy? Zrezygnuje? Czy może jeszcze gorzej, przyzna się do wszystkiego, co się wydarzyło. Żadna decyzja nie była dobra. Po co w ogóle zgadzała się na tą głupią grę? Nie mogły zagrać w karty? Albo obejrzeć jakąś idiotyczną komedię, z której wszystkie zwijałyby się ze śmiechu na łóżku?

- Pytanie... - powiedziała z wyraźnym wahaniem.

- O co by Cię tu można zapytać? – rudowłosa patrzyła na nią z uwagą, a ona miała wrażenie, że prześwietla ją swoim wzrokiem.

- Tylko nie o pocałunek! Już był! – powiedziała Katja, śmiejąc się cwaniacko.

- Skoro nie pocałunek, to... - rudowłosa zatrzymała się na chwilę. – To przyznaj się do czegoś innego... spałaś z kimś? – Carolina niemal zakrztusiła się swoim sokiem, który akurat piła. Wszystkie dziewczyny zaczęły się głośno śmiać. Tylko jej jakoś było nie do śmiechu. Minęła dobra chwila, zanim cała uwaga znowu skupiła się na niej. Ale nawet te kilka minut, które dostała w gratisie na zastanowienie nic nie pomogły. Nadal nie wiedziała co odpowiedzieć... albo inaczej wiedziała, ale to była ostatnia rzecz, z której miała ochotę się spowiadać. Nawet jeżeli ta chwila nic dla niego nie znaczyła, to dla niej była magiczna... i nie chciała jej odrzeć z całego tego uroku, opowiadając historię koleżankom z planu.

- Mogę jednak wybrać wyzwanie? – zapytała, przygryzając lekko wargę.

- Nie ma! Podjęłaś decyzję! A teraz gadaj!

- Ja... - zaczęła. – Bo ja...

- Karol, jeżeli nigdy tego nie robiłaś, to nie będziemy się śmiać. – powiedziała Carolina. – Ja w sumie też... jeszcze nigdy... to żaden wstyd, że chciałabyś z tym poczekać na tego właściwego. – uśmiechnęła się do niej ciepło. Gdyby właśnie na tym polegał problem... byłaby wdzięczna losowi.

- Ja... - znowu zaczęła niepewnie. – Ja... tak... - dodała cichutko. Ana spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami, jakby nie mogła uwierzyć w wypowiedziane przed chwilą słowa.

- Serio? – uśmiechnęła się łobuzersko. – Kto to był? I kiedy? Gadaj!

- Odpowiedziałam już na pytanie. – powiedziała ostro.

- No tak, ale...

- Nie, reszta zostaje dla mnie. Mogę już kręcić? – zapytała, wskazując na butelkę. Dziewczyna skinęła potwierdzająco głową. Ale ona wiedziała, że to nie koniec. Czuła na sobie przenikliwy wzrok koleżanek i wiedziała, że nie odpuszczą, dopóki się nie dowiedzą. Ale ona nie chciała mówić... i dziękowała za to, że jutro czekał ją ostatni koncert w tej trasie, a potem już wraca do domu. Przez wakacje zapomną. I ona też zapomni. Musi! 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro