Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XX

Po pierwsze, nie zabijajcie mnie za to, co tutaj zrobiłam :P
To wszystko naprawdę ma sens, tylko jeszcze go nie widzicie ;) 

Po drugie, zbliżamy się do końca drugiej części opowiadania. Jeszcze tylko jeden rozdział tej części... w którym chyba domyślacie się, co się wydarzy. Dla podpowiedzi dodam, że uwielbiam, gdy prolog jest w połowie opowiadania. Nie na końcu, nie na początku, ale właśnie w połowie, bo wtedy daje najwięcej możliwości ;P 

Po trzecie... chyba powinno być pierwsze, ale... chciałabym zadedykować ten rozdział wszystkim fankom Ruggero: majjaakBasiaKaspereksonyyya__asia_xx ...

... a przede wszystkim FelicityNataliaNow!! Pamiętaj, że ja chcę jeszcze trochę pożyć, kochana :P :* I to, co tu przeczytasz, wcale nie kończy tej historii ;P  

Buziaki dla Was wszystkich!!! I zapraszam do czytania!


Gdybym zachowywał się jak ty, nie podobałoby ci się

Gdybym był sobą nie łyknęłabyś tego

Piszę wiadomość, ale usuwam to gówno

Mam w sobie te uczucia, ale mniejsza z tym gównem

Och, och, trzymam to w sobie


- Na jedenastą macie sesję zdjęciową. Ty, Michael i Karol. – powiedział Jorge, wchodząc do jego garderoby po koncercie. Skinął głową w odpowiedzi, odwracając się na chwile od telefonu.

- Jasne... - powiedział.

- Wiesz chociaż co powiedziałem? – zapytał mężczyzna, podchodząc do niego i szturchając go mocno w ramię.

- Wiem. Sesja zdjęciowa. Jutro. O 11. - powiedział automatycznie.

- O 10:15 macie się stawić w holu na dole. Martin z Wami pojedzie. – Mężczyzna wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Odwrócił wzrok ponownie na telefon... miał zadzwonić, ale nagle kompletnie zabrakło mu na to ochoty. Włożył telefon do kieszeni. Zgasił światło i opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Coś się z nim działo... i kompletnie tego nie rozumiał.

...


Razem z Michaelem przekroczyli próg planu. Czekało ich przynajmniej kilka godzin uśmiechania się, skakania przed fotografem i kolejna porcja świetnego aktorstwa. Po chwili weszła na salę drobna brunetka. Była ubrana w krótką różową sukienkę i balerinki. Na jej buzi tkwił szeroki, radosny uśmiech. Tanecznym krokiem przemierzyła cały plan i stanęła obok nich. Oparła się o jego ramię.

- A co ty tak szczęśliwa, jak skowronek? – burknął brunet.

- A ty, coś taki nie w humorze? Nie wyspałeś się, Mikey? – zapytała brunetka, dźgając go w żebra na co ten, od razu odskoczył na pół metra od ich dwójki. Na jego twarzy widniał wyraz wściekłości. Zaśmiał się głośno, widząc minę kolegi. Karol, również się zaśmiała. – Mikey, no! – uśmiechnęła się do chłopaka uroczo. On spojrzał na nią najpierw spode łba, ale chwilę później odwzajemnił uśmiech. Nie było osoby, która potrafiłaby się na nią gniewać dłużej niż przez minutę. Wystarczyło, że zrobiła tą swoją minkę i spojrzała szeroko otwartymi zielonymi oczami... Każdemu automatycznie przechodziła złość. Nikt nie był wyjątkiem. – Gotowi na zabawę? – zapytała wesoło, patrząc na niego.

- Pewnie! – zawołał. Złapał ją za rękę i obrócił kilka razy wokół własnej osi. Dziewczyna zaśmiała się głośno. Zwiewna sukienka zawirowała wokół jej bioder, ukazując szczupłe nogi. Jej policzki poróżowiały lekko... jak zawsze, gdy była w jego towarzystwie, ale to sprawiało tylko, że wyglądała jeszcze bardziej uroczo i dziewczęco, niż zwykle. Jak laleczka, która przez pomyłkę znalazła się w realnym świecie. Przyciągnął ją do siebie, stając na białym tle. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło, opierając dłonie na jego torsie. Usłyszał pierwsze kliknięcie aparatu. Zdjęcie zrobione. Zaczynamy!

- Spójrzcie w prawo! Tak! Super! – krzyczał fotograf. – Obróć ją, jakbyś z nią tańczył! – Wykonał kilka kroków z choreografii koncertowej, obracając delikatnie brunetkę pod swoją lewą ręką. Następnie przyciągnął ją do siebie, opierając jej plecy o swój, tors. Oparł brodę na jej głowie, jednocześnie zaplatając dłonie na jej płaskim brzuchu. Uśmiechnął się łobuzersko do obiektywu. Brunetka położył swoje ręce na jego splecionych dłoniach. Przechylił lekko głowę. – Dokładnie tak! Super! – Fotograf biegał wokół nich, robiąc zdjęcia z różnych stron, aby uzyskać jak najlepsze ujęcie.

- Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na popołudnie. – powiedział do dziewczyny, nadal się uśmiechając..

- Chyba już mam. – uśmiechnęła się słodko. Odsunął ją od siebie i wykonał znowu kilka obrotów, tańcząc z dziewczyną na planie. Ona śmiała się wesoło i kołysała w rytmie niesłyszalnej muzyki.

- Weź ją na ręce! – zawołał fotograf. Uniósł dziewczynę w górę i oparł na swoim boku. Była lekka niczym piórko. Śmiała się wdzięcznie do obiektu, raz za razem rzucając mu zalotne spojrzenia spod rzęs. – Dokładnie tak! Idealnie! Wyglądacie na naprawdę zakochanych! – słowa mężczyzny podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Postawił dziewczynę na ziemi i lekko objął ją jednym ramieniem. Czy naprawdę wyglądał na zakochanego? Przecież tak powinno być, ale... No właśnie... było „ale"...

...


Wieczorem stanął pod drzwiami jej pokoju. Był ubrany inaczej, niż zwykle... elegancie spodnie, ciemna koszula i niebieska marynarka przerzucona przez ramię. Zapukał delikatnie. Otworzyła mu po kilku minutach. Piękna błękitna sukienka idealnie przylegała do wszystkich krągłości jej ciała. Szpilki dodawały kilka centymetrów, ale i tak była zdecydowanie niższa od niego.

- Ślicznie wyglądasz. – powiedział, muskając delikatnie ustami jej policzek. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie pod jego spojrzeniem. Spuściła wzrok na swoje buty, jakby nagle okazały się najciekawszą rzeczą na świecie.

- Dziękuję... - powiedziała cicho. Poczekał chwilę aż zamknie drzwi do swojego pokoju i schowa kluczyk do torebki, którą miała przewieszoną przez ramię.

- Chodźmy. – powiedział i pociągnął ją za rękę w stronę windy.

...


Spacerowali, trzymając się za ręce. Uliczki Mediolanu były urocze. Wszędzie świeciły latarnie, które nadawały romantycznej atmosfery. Jej dłoń w jego własnej była taka maleńka i... taka ciepła. Brunetka uśmiechała się przez cały wieczór uroczo. Jej oczy błyszczały milionem iskierek, które sprawiały, że były jeszcze bardziej zielone niż zwykle. Usiedli na jednej z drewnianych ławek. Oparła głowę o jego ramię, a on objął ją delikatnie.

- Nie wiedziałam, że w Mediolanie jest tyle pięknych miejsc. – powiedziała, cały czas się rozglądając. Zupełnie jakby nie mogła nasycić oczu widokiem wszystkich tych chwil, które przemykały obok nich. Ludźmi, którzy tak, jak oni wykorzystywali mrok nocy, i spacerowali starymi brukowanymi uliczkami. W tle słychać było muzykę graną w lokalach, które mijali. Wszędzie czuć było zapach świeżych ziół... wciągnął głęboko powietrze. Czuł się tutaj zupełnie jak w domu. Wszystko przypominało mu o niewielkim włoskim miasteczku, w którym spędził najszczęśliwsze chwile swojego dzieciństwa. – Cieszę się, że mnie tu przyprowadziłeś? – powiedziała, odwracając twarz w jego stronę. Dotknęła dłonią jego chłodnego policzka. Uśmiechnął się delikatnie.

- Proszę bardzo. – powiedział. Poczuł, jak zadrżała. Jej gładka skóra pokryła się gęsią skórką. - Nie jest Ci zimno? – zapytał, a następnie zdjął z ramion marynarkę i narzucił ją na dziewczynę. Otuliła się nią szczelnie, wkładając ręce w rękawy.

- Dziękuję. – powiedziała.

- Chyba powinniśmy już wracać, jest późno. – powiedział, podnosząc się ze swojego miejsca. Podał jej dłoń, a ona ujęła ją wdzięcznie. Podciągnął ją w górę i przytulił do swojego boku, prowadząc z powrotem w stronę hotelu.

...


- Wejdziesz? – zapytała niepewnie, opierając się o drzwi do pokoju hotelowego. Przyjrzał się uważnie jej zarumienionym policzkom. Jej źrenice błyszczały jeszcze bardziej intensywnie. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ale nie widział w nich strachu... może tylko lekki niepokój... ale przede wszystkim widział tam... miłość. I radość. I jeszcze jakieś jedno uczucie, którego nie mógł do końca rozszyfrować.

- A chcesz tego? – zapytał cicho. Skinęła potakująca głową. – To tak. - Wszedł za nią do pomieszczenia. Dziewczyna zrzuciła ze stóp szpilki i rzuciła je w kąt. Przeszła przez cały pokój i usiadła na łóżku. Podszedł do niej i zajął miejsce obok. Brunetka spojrzała na niego... przełknęła głośną ślinę.

- Ja... - zaczęła, ale zaraz przerwała i zaczęła się bawić rąbkiem swojej sukienki. Była wyraźnie skrępowana... niepewna. Z jeden strony jakby czegoś się jednak obawiała... ale i pragnęła tego. Ujął dłoń, która nadal bawiła się sukienkę i splótł ich palce. Następnie uniósł je do ust i pocałował lekko. Czuł ja mocno wciąga powietrze... płytkie, urywane oddechy... powietrze momentalnie stało się cięższe.

- Boisz się mnie? – zapytał, przyglądając się jej uważnie.

- Nie. – odwiedzała tylko. – Tylko, że ja...

- Skarbie... - zaczął cicho. Ujął jej twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko o oczy. – Nie musimy...

- Ja chcę, tylko... - jej głos był drżący, cichy.

- Cii... obiecuję, że nie zrobię Ci krzywdy. – powiedział uspokajającym tonem. Zbliżył się do niej i przez chwilę przyglądał się jej drżącym ustom. Była taka krucha, taka delikatna, taka... czuł jak ich oddechy mieszają się ze sobą. Jak płyną tym samym rytmem. Słyszał szybkie bicie jej serca, które niemal wyrywało się z klatki piersiowej. Niemal czuł już na ustach smak jej truskawkowego błyszczyku. Przygryzł delikatnie wargę. Coś w jego głowie krzyczało... słyszał jakiś dziwny głos, który mówił, że powinien się wycofać... ale wiedział, że już jest za późno. To poszło za daleko. Dotknął dłonią jej policzka i pogładził delikatnie jej rozpaloną skórę. Jej reakcje na jego dotyk zaskakiwały go za każdym razem. Tym razem przysunęła się do niego i to ona pocałowała jego wargi. Wargi tak spragnione dotyku innych. To był ostatni moment, kiedy myślał logicznie. Później jego ciało kompletnie przejęło kontrolę nad głową. Umysł się wyłączył. Liczyło się tylko zaspokojenie. Gładził jej skórę, całował wszystkie jej fragmenty... słyszał jej ciężkie, urywane oddechy... westchnienia... słyszał błagania... i swoje imię wykrzykiwane raz za razem przez jej spierzchnięte od pocałunków usta. Dostał to, czego chciał... i gdy leżał po wszystkim, obejmując jej ciało... zrozumiał jedną rzecz... nie zawsze to, czego się chcę jest tym, czego się potrzebuje... a on właśnie popełnił cholerny błąd! I nie było już odwrotu. Podniósł się z łóżka i ubrał się pospiesznie. Brunetka nawet się nie poruszyła. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro