Rozdział XVI
Hej, hej! Jest tu kto? ;)
Wracam z kolejną częścią, mam nadzieję, że się spodoba.
A więc piszcie, komentujcie. Będę wdzięczna za każde słowo. Nie chcę uzależniać mojego pisania od komentarzy, ilości polubień, tudzież innych...
ale chciałabym żebyście dali znak, że jesteście. To może być jedno słowo. Nic wielkiego.
Dla Was chwilka, a dla mnie to meeega ważne. Wtedy wiem, że to moje pisanie ma sens ;*
Buziaki dla Was i zapraszam do czytania :* :* :* :* :*
Mogę nie być dłońmi, którym powierzysz swoje serce
Albo ramionami, które Cię obejmą, gdy tego zapragniesz
Ale to nie znaczy, że nie możemy żyć chwilą
Bo mogę być tym jedynym, którego kochasz od czasu do czasu
Przekroczyli razem próg sali konferencyjnej, w której miał się odbyć wywiad. Wokół kręciło się wiele ludzi. Techniczni przestawiali foteli, aby uzyskać jak najlepsze i najbardziej naturalne oświetlenie. Dziennikarka, wysoka blondynka w mocnym makijażu siedziała z boku, przeglądając własne notatki. Wszystko poruszało się w szybkim tempie... tylko Karol zwolniła. Patrzył na nią, odkąd wsiadła z nim rano do taksówki. Niewiele się odzywała. Była jakaś nieswoja. Kilka razy próbował jakoś ją zagadać, zażartować, ale nie przynosiło to żadnych efektów. Zastanawiał się, ile ma to wspólnego z ich wczorajszą rozmową... Złapał ją za rękę ścisnął mocno.
- Denerwujesz się? – zapytał cicho.
- Nie, wszystko w porządku. – odpowiedziała sucho. Przyjrzał się jej uważniej. Miała mocniejszy makijaż niż zwykle, jakby za wszelką cenę próbowała coś ukryć. Przyciągnął ją bliżej siebie i uniósł palcem jej podbródek. Automatycznie spuściła wzrok na swoje buty. Wyraźnie unikała jego spojrzenia...
- Nie wygląda na to. Co jest? – zapytał.
- Nic, po prostu się nie wyspałam.
- Na pewno? – zapytał skupiając na niej swój wzrok. Jej oczy błyszczały nienaturalnie.
- Na pewno. – odpowiedziała pewnie. Nie drążył tematu dalej. To nie miało żadnego sensu. Była równie uparta jak on i jeżeli postanowiła sobie, że nic mu nie powie, to na pewno tego nie zrobi. Poza tym, czekał ich wywiad. I musieli wypaść na nim jak najlepiej. Robienie teraz scen mogło tylko wszystko zepsuć. Nie byli sami. Wokół był tłum ludzi, którzy tylko czekali aż zrobią coś, czego nie powinni. Nie miał zamiaru dać im kolejnego tematu do plotek. To mogło zaszkodzić nie tylko samemu serialowi, ale także im. Nie mógł sobie na to pozwolić. Nie teraz, kiedy od tego wywiadu zależało tak wiele. Uśmiechnął się więc tylko pokrzepiająco w stronę brunetki i pociągnął ją za rękę w stronę dwóch foteli, które już czekały przygotowane na dzisiejszą rozmowę.
...
- Opowiedzcie coś o Waszych postaciach. – powiedziała blondynka, uśmiechając się sztucznie. Do tego cały czas mierzyła go spojrzeniem lodowatych niebieskich tęczówek... niemal czuł, jak go ocenia, szacuje jego wartość.
- Moja bohaterka, Luna... to bardzo zwariowana dziewczyna. Ma wiele pasji. Milion pomysłów na minutę. Jest otwarta na nowe doświadczenia. Zawsze w ruchu. Lubi, kiedy wokół wiele się dzieje. To taka osoba, która wręcz nie może usiedzieć na miejscu. Ale przy tym wszystkim, jest też bardzo wrażliwa. Ma wielkie serce i wielu przyjaciół, dla których jest w stanie zrobić wszystko.
- Jest do Ciebie podobna? Co Was łączy?
- Myślę, że wiele doświadczeń. Chociażby jak przeprowadzka do innego kraju. Poza tym, ja też jestem otwarta na to, co nowe i ciekawe. Lubię być cały czas zajęta. Nie lubię nudy, bezczynności. Tak jak Luna.
- Trudno było przygotować się do roli? Jak wyglądała twoja praca nad tą postacią?
- Kiedy dostaliśmy scenariusz serialu i opisy postaci, to ta bohaterka ogromnie mnie zafascynowała. Zwłaszcza, że miałyśmy tak wiele wspólnego. Miałam wrażenie, jakby ktoś opisywał mnie i moje własne doświadczenia z przeprowadzki do Argentyny. To było trochę tak, jakby ktoś filmował mnie przez kilka miesięcy, a potem na podstawie tego stworzył serial.
- Odnoszę wrażenie, że bardzo lubisz swoją postać. To prawda?
- Tak, to prawda. Uwielbiam Lunę. Może dlatego, że jest do mnie bardzo podobna.
- Ty, Ruggero, wcielasz się w postać Matteo. Kim on jest? Co macie wspólnego?
- Tak, gram postać Matteo Balsano. Matteo to syn dyplomatów. Bardzo dużo w swoim życiu podróżuje. Zmienia miejsca zamieszkania, szkoły, znajomych. To nauczyło go nigdy nie przywiązywać się do nikogo. To dlatego ma tylko jednego przyjaciela. A co mamy wspólnego? Na pewno styl! – zaśmiał i wskazał na swoją koszulę we wzorki i ciemną marynarkę. – Poza tym, to buntownik. Chłopak, który zawsze stawia na swoim i dąży do wyznaczonego celu. Robi wszystko, by spełnić swoje marzenia.
- Też taki jesteś? W życiu prywatnym? – zapytała blondynka.
- Myślę, że w jakimś stopniu tak. Ja też, dla marzeń, wyjechałem z kraju, zacząłem kompletnie w nowym miejscu. Marzenia są dla mnie ogromnie ważne. I staram się je spełniać.
- W Soy Lunie bohaterowie jeżdżą na wrotkach, prawda? Musieliście się uczyć tego specjalnie dla roli, czy mieliście już wcześniej takie doświadczenia?
- Ja, nigdy nie jeździłam. – odpowiedziała Karol. – Z resztą jak większość obsady. Chyba tylko Michael umiał, prawda?
- Tak, tylko Michael. Jeździ świetnie na łyżwach, więc miał zdecydowanie łatwiej, niż reszta z nas. Ja też nigdy nie jeździłem i początki były strasznie trudne. Dużo upadaliśmy. Bolały nas wszystkie mięśnie, nawet takie o których istnieniu nie mieliśmy żadnego pojęcia. Ale gdy już zaczęło się udawać... to była cholerna satysfakcja. Teraz nawet w czasie wolnym lubię włożyć wrotki.
- Ile Wam zajęła ta nauka?
- Jakieś pół roku. Jeździliśmy codziennie przez 6 miesięcy. Po 5-6 godzin dziennie. Ale warto było. – odpowiedziała pewnie brunetka, uśmiechając się do dziennikarki.
...
- Ma teraz kilka pytań innej natury. Myślę, że wielu naszych widzów jest bardzo ciekawych co takiego łączy dwoje głównych aktorów produkcji. Ostatnio ukazało się kilka artykułów w gazetach z Waszymi zdjęciami... jak możecie się do tego odnieść? – zapytała blondynka, mrużąc swoje niebieskie oczy.
- Jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. – odpowiedziała pewnie brunetka, nawet nie patrząc w jego stronę.
- Tylko? – zapytała.
- Chyba aż. – zaśmiał się odrobinę sztucznie. – Z Karol świetnie się rozumiemy na planie. Mamy podobne poczucie humoru, dlatego od samego początku złapaliśmy wspólny język. A że media zawsze szukają sensacji... - przerwał na chwilę... - no, cóż przyzwyczailiśmy się do tego. My znamy prawdę i to jest najważniejsze.
- Twoja dziewczyna nie jest zazdrosna o tą „przyjaźń"? – wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo, jakby kompletnie nie wierzyła w jego poprzednią wypowiedź. Uśmiechnął się krzywo do kobiety, a potem odpowiedział spokojnie.
- Nie, nie ma o co być zazdrosna. Kocham Cande i ona dobrze o tym wie.
- No dobrze, dziękuję bardzo za wywiad. Mogę wam tylko życzyć tego, aby serial okazał się prawdziwym fenomenem, co najmniej na miarę Violetty. Po waszych wypowiedziach wnioskuję, że to będzie naprawdę niezwykły serial dla młodzieży i już nie mogę doczekać się premiery.
- Dziękuję. – powiedział.
- Dziękuję. – Karol uśmiechnęła się do dziennikarki.
- Cięcie! – zawoła ktoś z tyłu. Koniec.
...
Zszedł z planu i kierował się właśnie do garderoby, gdzie mógłby się przebrać w zwyczajne ciuchy.
- Ruggero! – zawołał ktoś z tyłu. Obrócił się gwałtownie i niemal zderzył się z rudowłosą dziewczyną, która od razu wtuliła się w jego ramiona.
- Cande? Co ty tu robisz? – zapytał, odsuwając ją lekko od siebie.
- Przyjechałam po Ciebie. Pomyślałam, że może gdzieś się wybierzemy... na jakąś kolację? – zapytała niepewnie patrząc na niego spod rzęs.
- Jasne, czemu nie... - uśmiechnął się lekko.
- Czy to nie Karol? – zapytała dziewczyna. – Może nas przedstawisz? Obiecałam siostrzenicy, że wezmę dla niej autograf.
- Tak, tak, chodź. – powiedział, ciągnąc dziewczynę za rękę w stronę drobnej brunetki. – Karol!
- Ooo Ruggero... - odwróciła się lekko w jego stronę z uśmiechem, ale gdy tylko zobaczyła osobę stojącą po jego prawej stronie, jej uśmiech zbladł natychmiast. Był teraz wyraźnie sztuczny i wymuszony.
- To jest... - zaczął, ale rudowłosa nie dała mu dojść do słowa.
- Cande, dziewczyna tego idioty. – zaśmiała się dźwięcznie. – Pewnie jesteś zmęczona po wywiadzie, prawda? Rozumiem to doskonale. I obiecuję, że zajmę Ci tylko minutkę. – dziewczyna żywo gestykulowała rękami.
- Nie ma sprawy. Miło Cię poznać. – powiedziała cicho brunetka i wyciągnęła rękę w stronę Cande, ale ta zamiast ją ująć, przytuliła mocno dziewczynę do siebie jak dobrą przyjaciółkę. A on nie widział, czy zacząć się denerwować... czy po prosto śmiać. Jego dziewczyna przytula... jego... kogo? Kochankę? To było duże słowo, ale poniekąd odzwierciedlało idealnie relację, którą próbował przeforsować od kilku tygodni. I miał świadomość, jak bardzo jest to dla brunetki niezręczne.
- Jesteś kochana. Chciałabym Cię prosić o przysługę. Chodzi mi o autograf. Moja siostrzenica po prostu Cię uwielbia, a ja jej obiecałam, że jak tylko Cię spotkam, to go dla niej zdobędę.
- Nie ma sprawy. Gdzie podpisać. – zapytała, patrząc w jego stronę. Prosiła go o pozwolenie? Nic z tego nie rozumiał...
- Tutaj, jeśli możesz. Dla Olivii. – uśmiechnęła się rudowłosa i podsunęła brunetce zeszyt i flamaster. Karol napisała kilka słów i złożyła swój zamaszysty podpis, a następnie oddała brulion Cande. Ta uśmiechnęła się ciepło w odpowiedzi. Miał wrażenie, że jego dziewczyna jest jedyną osobą, która w tym towarzystwie czuje się wyśmienicie. Ich ostatnio rozmowa skutecznie wybiła jej z głowy myśl o jego potencjalnym romansie z koleżanką z planu . I to tak mocno, że miał wrażenie, że byłaby skłonna nawet nawiązać z brunetką przyjacielską relację. A to była ostatnia rzecz, na którą mógł pozwolić. – Dziękuję!
- Proszę bardzo...
- Cadne, może chodźmy, co? – zapytał, łapiąc jej dłoń. - Skoro mamy iść jeszcze na kolację...
- Tak, kochanie, chodźmy... - odwróciła się w stronę brunetki i uśmiechnęła się wesoło. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i wtedy pogadamy na spokojnie. Jeszcze raz dziękuję. – musnęła policzek brunetki. Pociągnął ją za rękę w stronę garderoby. Byle jak najdalej od Karol. Karol, której gdy tylko Cande się odwróciła po policzku spłynęła pojedyncza łza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro