Rozdział XIX
Lubię ten rozdział. Muszę to napisać, nawet jeżeli sama to wszystko napisałam. Ale taka jest prawda. Nawet bardzo go lubię, mimo że właściwie niewiele się w nim dzieje. ;)
Ale czasem słowa są przecież ważniejsze, niż czyny, prawda?
Zgadzacie się ze mną?
Piszcie w komentarzach, co myślicie ;)
Buziaki, kochani!! :* :* :*
Czy tęsknisz za mną jak ja za tobą?
Pieprzyłem się ze wszystkimi wokół
I przywiązałem się do ciebie
Przyjaciele też mogą złamać ci serce i
Zawsze mam dosyć, ale nie ciebie
Patrzył, jak delikatnie przygryzła wargę, nadal nie odrywając wzroku od jego oczu. Niemal widział wszystkie myśli, które teraz przepływają przez jej umysł. Widział szok... zmieszanie... ale widział też radość i nadzieję. Naprawdę mu uwierzyła. Przyciągnął ją mocniej do siebie i zanurzył twarz w jej ciemnych włosach. Oparła czoło o jego klatkę piersiową, a dłonie wczepiła mocno w jego kurtkę. Jakby bała się, że zaraz zniknie, a to wszystko jednak okaże się tylko jej sennym marzeniem. Morze szumiało cicho w tle, a słońce skryło się już za linią morza. Niebo nadal było jeszcze kolorowe, ale delikatna ciemność powoli przysuwała się do nich, otaczając i skrywając ich przed wścibskimi spojrzeniami drzew otaczających zejście na plaże. Robiło się coraz później. Odsunął się od niej delikatnie i nadal trzymając jej dłoń, usiadł na piasku, ciągnąc ją za sobą. Usiadła między jego nogami, opierając się plecami o jego klatkę piersiową, a on objął ją mocno ramionami.
- Ruggero... - zaczęła cicho.
- Cii... nic nie mów. – wyszeptał w jej włosy. Czuł jak zadrżała lekko.
- Naprawdę to nie jest sen? – zapytała cicho. – Ja... czuję, że jesteś, czuję wszędzie Twoje perfumy... widzę Cię, wiem, że mnie obejmujesz... wiem, że jesteś tutaj, realny... ale... to wszystko zniknie, prawda? Ta chwila? Mam się nią cieszyć, póki nie minie? Póki się nie obudzę z powrotem w Buenos Aires?
- To nie sen. – powtórzył. Obrócił ją bokiem do siebie i posadził na swoim kolanie.
- Ale przecież... przecież masz dziewczynę. – powiedziała cicho. – Przecież... - miał wrażenie, że szuka odpowiednich słów, ale nie może ich znaleźć. Jakby znalazła się w takiej rzeczywistości, której za nic w świecie, nie jest w stanie pojąć. Musiał ją przekonać, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ale też nie chciał mówić jej słów... nie chciał wyznawać czegoś, czego zwyczajnie nie czuje. – Dlaczego to robisz?
- Karol, posłuchaj... gdy się poznaliśmy... - zaczął. – polubiliśmy się. Od początku wydawałaś się być wspaniałą dziewczyną. Śliczną, bystrą, uroczą... dobrą. Wiecznie uśmiechniętą. Potrafiącą zawsze dojrzeć w świecie to, co najpiękniejsze. A potem... ta akcja z reżyserem, to udawanie... nie od razu zrozumiałem to wszystko, ale od razu wiedziałem, że jesteś mi bliska, i że mamy wiele wspólnego. A potem... stało się. – powiedział, patrząc w jej oczy. Był świetnym aktorem. Widział to w jej oczach. Wierzyła mu bez żadnych zastrzeżeń. Objęła go za szyję, a potem delikatnie przejechała dłonią po jego policzku. Czuł jak opuszki jej palców gładzą jego skórę, kreśląc na niej nieznane wzory. Miał wrażenie, że uczy się jego twarzy na pamięć.
- Ja... ja nie wiem, co powiedzieć. Ja... - spuściła wzrok na swoje kolana. Przesunęła dłonią po piasku. Przez jej palce przesypywały się drobne ziarenka. Przyglądała się im z uwagą. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem. Morze szumiało coraz ciszej. Niebo było coraz ciemniejsze. Zbliżała się noc. Kilka gwiazd zabłyszczało gdzieś w oddali, nadając tej chwili jeszcze bardziej romantycznego wydźwięku.
- Nie musisz nic mówić.
- Ale chcę. – powiedziała pewnie. Słyszał determinację w jej głosie. – Gdy Cię poznałam, wydałeś się po prostu kolejnym zapatrzonym w siebie aktorem, na którego lecą wszystkie dziewczyny. – parsknął lekko śmiechem. – Nie przerywaj mi! Bo nic Ci nie powiem, a bardzo tego chcę. No więc... gdy Cię poznałam, wydawałeś się być ostatnią osobą, do której mogłabym cokolwiek poczuć. Potem zaczęliśmy się poznawać... wspólne nagrania, sceny, wywiady. Zaczęliśmy spędzać ze sobą bardzo dużo czasu i... okazało się nagle, że jesteś fajnym chłopakiem. Że masz poczucie humoru, że da się z Tobą o wszystkim pogadać, że zawsze jesteś pomocny. Byłam najmłodsza, najmniej doświadczona, ale ty nigdy nie dałeś mi odczuć, że jestem gorsza. Wręcz przeciwnie... gdy Jorge powiedział mi o tym... udawaniu... to myślałam, że ten pomysł jest idiotyczny. No bo przecież po co. Zwłaszcza, że ty masz dziewczynę i to na pewno była to ostatnio rzecz, na którą miałeś ochotę. Udawać zauroczonego jakąś nastolatką. Ale potem... to wszystko tak strasznie się szybko potoczyło. Ja... z przyjaciela, starszego kolegi... stałeś się... kimś dla mnie bardzo ważnym. Jak mnie pocałowałeś... to była najpiękniejsza chwila, wiesz? Żadna dziewczyna nie mogłaby sobie wymarzyć lepszego pierwszego pocałunku. Ten moment był wręcz idealny... a ja... zrozumiałam, że dzieje się to, czego najbardziej się obawiałam. Zakochiwałam się w Tobie. Coraz bardziej, z dnia na dzień.
- Och, skarbie... - westchnął cicho i przytulił ją mocniej do siebie. Tak, by nie mogła spojrzeć w jego oczy. Tak, by nie zobaczyła w nich tego, czego nie powinna. Błysku w oku, który wcale nie mówił o miłości.
- Daj mi dokończyć. – powiedziała, odsuwając się ponownie od niego. Wzięła głęboki oddech. – Wiem, że może to, co mówię, kompletnie nie ma sensu, ale pozwól mi... Potem ta akcja z tym artykułem. Byłam pewna, że po tym wszystkim znikniesz. Że nie będziesz chciał mnie już więcej widzieć, przecież pisali o Twojej dziewczynie... i ja dobrze wiedziałam, że ją masz. Myślałam, że ten artykuł wszystko zmieni. To dlatego tak się załamałam wtedy. Bo byłam pewna, że już nie będziemy tak... normalnie... że to będzie tylko znajomość z planu. Taka jak powinna być. Główni bohaterowie i tyle. Ale ty nadal byłeś. Przychodziłeś, pocieszałeś mnie. Cały czas byłeś obok. Mogłam na Ciebie liczyć w każdym momencie. – słuchał tego wszystkiego, nie patrząc jej w oczy. Obejmował ją tylko ramionami. Nie mógł na nią patrzeć. Miał wrażenie, że coś go przyblokowało. Słuchał jak ta dziewczyna wyznaje mu swoje uczucia. I kompletnie nie wiedział, co z tym zrobić. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie tego się spodziewał. Wiedział, że jest zauroczona, wiedział, że na niego leci... ale nie spodziewał się, że go pokocha. Miał wrażenie, że to uczucie go przytłacza. Jakby to było odrobinę za wiele. Chciał zamknąć jej usta. Nie chciał już nic słyszeć. Bo to uświadamiało mu, co właściwie zrobił.
- Nie musisz...
– Muszę to wreszcie powiedzieć. Kocham Cię, Ruggero. – Nie odpowiedział. Tylko gwałtownie wbił się w jej wargi. Przyciągnął ją do siebie tak mocno, że uderzyła całym ciałem o jego klatkę piersiową. Czuł, jak wplata dłonie w jego włosy i przeczesuje je lekko palcami. Przesuwał dłonie wzdłuż jej pleców, raz w górę, raz w dół... wywołując dreszcze jej ciała. Przesunęła dłoń na jego policzek, dotykając go z niespotykaną czułością... pierwszy raz poczuł się niezręcznie całując kobietę. Odsunął jednak te myśli na bok... Czuj, tylko czuj... Wsunął dłoń pod jej bluzę i oparł na jej wąziutkiej talii. Drugą dłonią dotknął jej policzka i przesuwał delikatnie opuszkami palców po jej gorącej skórze... nie widział jej rumieńców, ale wiedział, że tam są... jej skóra wręcz płonęła z gorąca... czuł je na swoich palcach. Smakował jej usta... raz za razem przygryzał je lekko, by potem musnąć delikatnie swoimi wargami... Jej ciało wręcz pulsowało w jego ramionach... gięła się pod każdym jego dotykiem... wzdychała cichutko w jego usta, gdy trafiał dłonią w odpowiednie miejsca jak to, na jej szyi, tuż za uchem... Przesunął się pocałunkami na kącik jej ust, następnie na szyję... przesuwał swoje wargi, dotykając gładkiej skóry... odchyliła głowę do tyłu. Długie włosy spłynęły ciemną kaskadą na jej plecy. Wplótł w nie palce jednej dłoni... delikatnie przeczesywał długie pasma kręconych włosów... bawił się nimi, zaplatał je na swoich palcach, tworząc urocze spiralki. Przesunął usta z powrotem z jej szyi na policzek... całował jej skórę, raz za razem... przesuwając delikatnie wargami, niczym muśnięcia skrzydełek motyla... wreszcie oderwał się od jej skóry i spojrzał na nią. Miała lekko przymknięte oczy. Nabrzmiałe wargi były lekko rozchylone, a zza nich wydobywało się gorące powietrze, które muskało jego twarz. Po chwili uchyliła powieki i spojrzała na niego z taką miłością i iskrą w oczach... że objął ją gwałtownie, by znów opadła na jego tors. Nie mogła zobaczyć jego oczu. Jeszcze nie teraz. Nie dzisiaj. Wystarczy, że on zobaczył dzisiaj za wiele... uśmiechnął się do siebie cwaniacko, patrząc na morze nad jej głową. Wygrał. I nagroda była dużo cenniejsza, niż się spodziewał. I poczuł coś... strach... panikę... bo wygrał, ale ta nagroda mu się zwyczajnie nie należała...
...
- Gotowa? – zapytał, łapiąc ją za rękę. Zaraz mieli wyjść na scenę. Jedna z tych piosenek, które śpiewali tylko we dwoje. Mocniej uścisnął jej dłoń i splótł ich palce, by chwilę później puścić. Musieli wyjść. Gdy tylko postawił stopy na scenie po raz kolejny ogłuszył go ryk tłumów. Piski i krzyki sprawiały, że niemal nie słyszał muzyki.
Busco quien me aclare
si es la duda la esperanza
el camino que me lleva en tu dirección...
Delikatny głos zielonookiej roznosił się po całej Sali. Słyszał głosy kilku tysięcy ludzi. Wszyscy śpiewali jeden tekst. To sprawiało niesamowite wrażenie. Jakby cała ludzkość śpiewała jednym głosem.
Alguien que me explique
lo que siento cuando me hablas
y me llenas de señales el corazón
Śpiewając swój fragment podszedł do brunetki i podał jej swoją dłoń, pomagając jej zejść ze schodów. Poprowadził ja na sam środek sceny, gdzie ich głosy idealnie zabrzmiały jednym rytmem. Jedną pasją... jakby jedną duszą.
Solo tu estas a mi alrededor
y por eso es que canto
Que mas da
lo que siento es diferente
Si tu estas
No me importa lo que tienes
para dar
En tus ojos puedo estar
Si me miras no precisas hablar
Tal vez eres mi otra mitad
Jej wysoki, śpiewny głos. Jego niska barwa. Złapał mocniej jej rękę i obrócił ją wokół własnej osi. Spokojna melodia była idealna do walca. Jeden krok... drugi... ponownie obrócił ją delikatnie i przyciągnął do siebie. Spojrzał jej głęboko w oczy, nadal nie przestając śpiewać. Wreszcie muzyka zamilkła... ale on słyszał wszystko. Krzyk ludzi, piski dzieci, buczenie kamer... widział flesze aparatów migające wokół. Wszystko drżało, wszystko się poruszało... tylko nie ona. Brunetka wpatrywała się w niego. Jej intensywnie zielone oczy błyszczały. Objął ją jedną dłonią, a drugą dotknął jej policzka... chwilę później ich usta połączyły się w słodkim pocałunku. Cała hala wybuchał radosną wrzawą... na jego usta również wpłynął uśmiech. Oderwał się od dziewczyny i trzymając mocno jej dłoń, zbiegł ze sceny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro