Rozdział XIV
Ale jeśli lubisz sprawiać kłopoty w hotelowych pokojach
I jeśli lubisz sekretne spotkania
Jeśli lubisz robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić
Kochanie, jestem idealny
Kochanie jestem dla ciebie idealny
Wszedł do studia i od razu udał się do swojej garderoby. Usiadł na krześle naprzeciwko lustra i wziął do ręki scenariusz. Musiał się nauczyć kwestii do nagrania kolejnej sceny. Jego ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknął. Do pokoju dziarskim krokiem wszedł reżyser niosą tonę kartek na swojej nieodłącznej podkładce. Podszedł do niego i wręczył mu plik papierów. – Co to jest?
- Piosenka. Jutro nagrywamy, Ruggero. Przygotuj się! – Spojrzał na zadrukowaną kartkę i uśmiechnął się łobuzersko. Była napisana w jego ojczystym języku. Właściwie w ogóle ostatnio z niego nie korzystał. Mieszkając od kilku lat w Buenos Aires tak zżył się z hiszpańskim, że nawet jego sny toczyły się w tym języku. Ale przecież domu się nie zapomina, a ten język zawsze z tym mu się kojarzył... z domem, rodziną, wakacjami.
- Po włosku? – spojrzał w stronę Jorge.
- Tak, uznaliśmy, że to będzie dobry pomysł. W końcu trasa koncertowa będzie też obejmować Mediolan, więc uznałem, że powinniśmy jednak coś przygotować w tym języku. No wiesz... w ramach promocji. Poza tym, dla Ciebie to chyba nie jest problem, prawda? – zapytał, mierząc go wzrokiem.
- Oczywiście, że nie. To dobry pomysł. – powiedział, z powrotem wpatrując się w kartkę.
- Aha, i jeszcze jedno. Pomożesz swojej partnerce. Nawet jeżeli dla Ciebie ten język jest prosty, to dla Karol... no cóż, musisz ją trochę podszkolić. Wiesz, wymowa... Zrobisz to? – zapytał starszy mężczyzna.
- Pewnie, nie ma sprawy. Damy radę. – powiedział, potakując.
- W porządku. Widzimy się na planie za 15 minut. Nie spóźnij się! – zawołał mężczyzna i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Uśmiechnął się cwaniacko. Los wyraźnie mu pomagał... najpierw promocja, teraz lekcje włoskiego... wszystko jakby sprzysięgło się, żeby mu pomóc, a on miał zamiar wykorzystać to najlepiej jak potrafi.
...
Siedzieli właśnie w garderobie przy studiu nagraniowym. W tle leciała cicha muzyka. Brunetka obok niego cały czas mruczała coś pod nosem, patrząc się w kartkę papieru leżącą na jej kolanach. Przesuwała palcami po wydrukowanych literach, na przemian to czytając, to przeklinając głośno, gdy coś jej ewidentnie nie wychodziło. Zapis fonetyczny widocznie na nic się nie przydał, bo nadal nie potrafiła wypowiedzieć niektórych słów.
- Nie umiem! – jęknęła głośno, po raz kolejny próbując przeczytać refren piosenki, którą powinni nagrać za parę godzin. Zaśmiał się cicho i usiadł obok niej. Wziął kartki z jej rąk i położył na swoich kolanach.
- Karol, powoli. Dopiero zaczęliśmy, a ty już się poddajesz.
- Dlaczego nie możemy śpiewać po hiszpańsku? – zapytała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- To już pytanie do reżysera, nie do mnie. – powiedział spokojnie. – A poza tym, to wcale nie jest takie trudne.
- Ty to w ogóle się lepiej nie odzywaj, ty wszystko umiesz! Znasz włoski lepiej, niż hiszpański. A ja muszę się uczyć wszystkiego od zera!
- To moja wina, że urodziłem się Włochem? – spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.
- Wkurzasz mnie! – powiedziała, podnosząc głos i wbijając palce w jego żebra.
- Ej! Nie wyżywaj się na mnie!
- A ty nie nabijaj się ze mnie, tylko mi pomóż!
- Przecież cały czas to robię!
- Tak, na razie to tylko popisałeś jakieś dziwne szlaczki na mojej kartce, z których kompletnie nic nie rozumiem! Lepiej przeczytaj mi to, i sama sobie zapiszę, jak to ma brzmieć! – powiedziała wyraźnie zirytowana.
- Skoro ma Ci to pomóc...- westchnął.
...
Był już gotowy do nagrania. Wszedł do studia i usiadł na wysokim krześle. Karol jeszcze nie było. Widocznie przygotowanie jej stroju i makijażu trochę się przeciągnęło. Uśmiechnął się łobuzersko. Wziął do ręki gitarę i zagrał kilka akordów. Palce przesuwały się po strunach, tworząc dźwięki, które nie przypominały niczego, co grał już wcześniej. Może to pora na jakiś nowy kawałek?
- Już jestem. – zawołała wesoło brunetka wchodząc na plan.
- Jesteście gotowi? Możemy zaczynać? – zapytał jeden z reżyserów teledysku. – Zaczynamy od tego, że powoli wchodzicie w kadr, siadacie na swoich miejscach. Karol po lewej, Ruggero po prawej... - wskazał przy tym na odpowiednie miejsca. – Jak dam Wam znać, to zaczniecie. I pamiętajcie, macie się dużo uśmiechać!
- Jasne! – powiedział brunet. Odłożył gitarę na miejsce i stanął za kamerami. – Gotowa, skarbie? – zapytał, po raz ostatni ściskając jej rękę.
- Nie, ale bardziej już nie będę! – odpowiedziała i zaśmiała się dźwięcznie.
- Dobra, zaczynamy! Światła! Kamera! Akcja! - W tle rozniosła się cicha muzyka. Uśmiechnął się w stronę dziewczyny i skinął głową. Odwzajemniła jego uśmiech i zrobiła krok do przodu. Powoli weszli w kadr i usiedli na swoich miejscach, nadal się uśmiechając. Złapał jedną ręką statyw i przechylił go lekko. Spojrzał w stronę brunetki. Zaczynamy!. Po pomieszczeniu rozniósł jej się słodki, dźwięczny głos...
Busco una salida
Y no entiendo lo que pasa
Y aunque sé que soy valiente tiembla mi voz*
Śpiewając, cały czas patrzyła w jego stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Była niczym Mona Liza. Nie wiedział o czym myśli, ale jednocześnie był pewny, że nie ma w nich nic nieprzyjemnego, tylko jakaś słodka tajemnica, do której dostęp ma tylko ona. Uśmiechnął się do niej subtelnie. Przy tym cały czas, delikatnie wystukiwał rytm uderzając stopą o metolowe nogi krzesełka. Jej głos przycichł... jego kolej. Uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał głęboko w jej intensywnie zielone oczy. Był pewny, że gdyby nie makijaż, na jej policzkach pojawiłyby się rumieńce...
Non so se quel che provo
È ciò dentro una canzone
Nel mio cuore tutto inizia a confondersi
Uśmiechnął się zachęcająco do brunetki, a ona uroczo spuściła wzrok na swoje kolana i zaczęła śpiewać.
Busco ese momento
Donde llenas mi confianza
Y provocas en mi mente revolución
Przechylił lekko statyw w jedną stronę. Bawił się nim. Raz w prawo, raz w lewo... wreszcie z powrotem zatopił wzrok w zielonej barwie oczu brunetki. Nie potrafiła oderwać od niego swoich tęczówek... nie potrafiła spojrzeć gdzie indziej... nie wiedział, czy bardziej go to bawi, czy może sprawia cholerną satysfakcję, że właściwie beż żadnych trudności udaje mu się osiągnąć cel...
C'è chi sa spiegarmi questa strana sensazione
Sicurezze e dubbi sembrano fondersi
Wreszcie ich głosy złączyły się w jedną całość, tworząc idealną muzyczną harmonię. Delikatny, dźwięczny głos brunetki współgrał z jego niską barwą, tworząc duet niemal perfekcyjny.
Solo tu rimani accanto a me
E per questo che canto
Se ci sei
Ogni cosa trova senso e vorrei
Dirti solo ciò che pensò guardo te
E mi rendo conto che
Del valore non mi servono più
Adesso esisti solo tu
...
Wszędzie rozległy się brawa. Reżyser krzyknął „Cięcie". Magia zniknęła. Podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do brunetki. Przytulił ją delikatnie.
- Udało Ci się! Było pięknie. – uśmiechnął się do niej ciepło.
- Dzięki Tobie. – uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- O, nie! To Twoja zasługa, skarbie! Ja tylko trochę pomogłem. To ty odwaliłaś kawał dobrej roboty! Jestem z Ciebie naprawdę dumny! – powiedział wesoło. Pocałował delikatnie jej policzek. Zadrżała pod jego dotykiem. Powoli wokół nich gasły światła... scenarzyści zaczęli zbierać sprzęta... a oni nadal stali w środku tego wszystkiego, uśmiechając się do siebie. Jej oczy błyszczały milionem iskierek. Ktoś potrącił ich lekko ramieniem. Pod nogami ktoś zwijał kabel od mikrofonów. Zaśmiali się oboje. – Chyba to znak, że jesteśmy tu zbędni! Idź się przebrać. Potem odwiozę Cię do domu.
- Dzięki! Właśnie miałam Cię o to prosić. – uśmiechnęła się do niego słodko. Pociągnął ją za rękę w stronę ciemnego korytarza prowadzące do garderoby. – Dziękuję... - wyszeptała, gdy zniknęli za nimi ludzie, światła... a ich samych skryło przytłumione światło z oddalonych drzwi. Uniosła się na palcach i pocałowała delikatnie jego policzek. Już miała się odsunąć... ale on sprawnie przyciągnął ją do siebie z powrotem. Położył dłonie na jej biodrach. Słyszał jak wciąga głośno powietrze. Jedną dłonią uniósł jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Książę z bajki. Pocałował delikatnie jej wargi. Czuł, jak wzdycha pod jego ustami i automatycznie się uśmiechnął. Pieścił czule jej gorący policzek opuszkami palców. Po chwili odsunął się od niej i mrugnął łobuzersko, przyglądając się jej zdezorientowanej minie. Gdy już się otrząsnęła, widział tylko zamykające się za nią drzwi garderoby. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie sądził, że to będzie aż tak proste!
* Solo tu - tekst pobrany ze strony tekstowo.pl
https://youtu.be/3Lw8WxgwiE8
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro