Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział L

Od razu uprzedzam, część jest niesprawdzona, bo nie mam na to siły, więc mogą być literówki :/
Ale nie chcę już Was trzymać w niepewności ;) 
Miłego czytania!

Buziaki :* :* :* 


Nie jestem człowiekiem idealnym

Jest wiele rzeczy, których nie chciałbym zrobić

Tak więc, zanim odejdę muszę powiedzieć, że

Chcę abyś wiedziała...


Trzy tygodnie później


Powoli usiadł na łóżku. Jeszcze tylko kilka godzin i będzie mógł wreszcie wyjść z tego cholernego szpitala. Czekało go jeszcze leczenie, odpoczynek... ale przynajmniej nie będzie musiał się wpatrywać w nieznośnie białe ściany i jarzeniówki wiszące na nierównym suficie. Do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna i uśmiechnął się do niego. Podszedł do łóżka i usiadł na nim.

- Mama już czeka na Twój wypis. – powiedział.

- Już? Przecież mówili, że dopiero po południu... - zmrużył lekko oczy.

- Znasz swoją matkę! – zaśmiał się mężczyzna. – Postawiła chyba już na nogi pół szpitala, żeby tylko wypuścili się już teraz.

- Naprawdę? – zapytał, nadal nie dowierzając.

- Naprawdę. Pewnie nie możesz się już doczekać, co? – zapytał.

- Taa... chciałbym... tato, nie wracam z Wami do Włoch. – powiedział po chwili. – Mężczyzna tylko uśmiechnął się pod nosem, jakby dokładnie tego się spodziewał...

- Matka Ci tego nie daruje. – powiedział wesoło.

- Wiem. – uśmiechnął się. – Ale nie mogę...

- Poradzisz sobie sam? Jeszcze nie jesteś w najlepszej formie.

- Mam tu przyjaciół. Jak tylko będę potrzebował pomocy, to na pewno przyjdą. A poza tym... naprawdę czuje się już dobrze, a jak biorę leki, to nawet bardzo dobrze. – zaśmiał się cicho.

- No cóż... jesteś już dorosły. – powiedział mężczyzna, poklepując go po ramieniu. Nieprawda... wcale nie czuł się jak dorosły... czuł się jak dziecko... uzależnione od kogoś...

...


Usiadł na łóżku w swoim mieszkaniu. Tutaj nic się nie zmieniło. No, może poza tym, że było zdecydowanie więcej kurzu. Rodzice właśnie wyszli po jakieś zakupy, żeby nie musiał przez najbliższy czas biegać po sklepach... nadal nie czuł się najlepiej. Do tego podróż, nawet jeżeli tylko tak krótka jak ta ze szpitala do jego mieszkania, i tak go zmęczyła. Miał ochotę tylko położyć się na łóżku i przespać kilkanaście godzin. Z zamyślenia wyrwał go brzęczący dźwięk telefonu. Przelotnie spojrzał na wyświetlacz, a gdy tylko zobaczył zdjęcie zielonookiej brunetki, natychmiast odebrał.

- Karol? – zapytał.

- Boże! Ruggero! Tak się martwiłam! Przyjechałam do szpitala i...

- Karol, spokojnie. Jestem już w domu. Załatwili mi wcześniej wypis. – powiedział.

- Jesteś już w domu? – w jej głosie słyszał radość.

- Tak, od jakiejś godziny.

- Dlaczego nic nie mówiłeś? Mogłeś chociaż zadzwonić!

- To wyszło na szybko. Sam dowiedziałem się jakąś godzinę przed. Moja mama... znasz ją! Zaangażowała chyba cały oddział i połowę reszty obsługi, żeby tylko mnie wypuścili rano. – dziewczyna po drugie stronie zaśmiała się cicho, ale zaraz spoważniała...

- Czyli co teraz? Wracasz z rodzicami do Włoch? – zapytała.

- Nie. Zostaję w Buenos Aires.

- Cieszę się...

- Ja też. Ale znasz Nelle... ona zdecydowanie się nie cieszy. Odkąd wyszedłem, tylko słyszę, że nie dam sobie rady, że nie mogę zostać tutaj sam... bla, bla, bla...

- Martwi się o Ciebie. Rozumiem ją.

- Jestem już dużym chłopcem.

- Ale strasznie bezmyślnym. – uśmiechnął się pod nosem.

- Od tego ma się przyjaciół, prawda? – powiedział.

- No właśnie! Potrzebujesz czegoś? Mam wolne popołudnie i pomyślałam, że...

- Możesz przyjechać. Będzie mi bardzo miło. – I może wreszcie czegoś się dowiem, pomyślał... brunetka była u niego prawie codziennie w szpitalu, ale nigdy nie odpowiedziała na jego pytania... zawsze zmieniała temat. Jak tylko próbował coś z niej wyciągnąć, to opowiadała o wszystkim tylko nie o tym, o co mu faktycznie chodziło. Opowiadała historie z planu... ale nigdy nie mówiła o sobie... opowiadała o różnych nagraniach, o kolejnych piosenkach... ale nie o sobie... jakby była w tym wszystkim najmniej ważna, a przecież dla niego tylko ona się liczyła. Chciał wiedzieć, jak się ma... jak się czuje, jak spędza czas.... Chciał wiedzieć, czy nadal spotyka się z Lio... ale o nim też nigdy nie mówiła.

- W takim razie, zaraz będę. – Z zamyślenia wyrwał go jej głos.

- Do zobaczenia. – powiedział... a po chwili usłyszał dźwięk przerwanego połączenia.

...


Siedział na łóżku z telefonem w ręce, gdy do pomieszczenia weszła starsza kobieta, uśmiechając się do niego znacząco.

- Masz gościa, kochanie. – powiedziała, przepuszczając w drzwiach drobną brunetkę.

- Cześć, Ruggero. – dziewczyna przeszła przez pokój i przytuliła go delikatnie na przywitanie. Zaciągnął się zapachem jej perfum... były słodkie... a jednocześnie miały w sobie coś... coś takiego... zagryzł lekko wargę.

- Cieszę się, że przyszłaś. – powiedział, opierając się o zagłówek łóżka.

- Jak się czujesz? – zapytała, siadając obok niego.

- Już lepiej.

- To dobrze. Brakuje nam Ciebie na planie. – uśmiechnęła się do niego.

- Karol... - przerwał jej.

- Tak?

- A Tobie? Tobie... zawsze mówisz o wszystkich... nam, nam... a co z Tobą? – zapytał.

- Przecież wiesz... - uśmiechnęła się odrobinę sztucznie.

- Nie, nie wiem... chyba już nic nie wiem. Czasami mam wrażenie, że masz ochotę już nigdy mnie nie widzieć, a czasami...

- Czasami? – zapytała, przysuwając się odrobinę do niego.

- Agustin mi powiedział, że... martwiłaś się, jak się dowiedziałaś o wypadku.

- Oczywiście! Wszyscy się martwiliśmy! – zawołała.

- Widzisz? Znowu mówisz „my"!

- Ruggero... - zaczęła cicho.

- Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz.

- Jaką? – zapytała.

- I odpowiedz mi szczerze. Jeżeli nie... to odpuszczę. I nigdy więcej nie wrócę do tego tematu. Ale chcę wiedzieć jedną rzecz... czy naprawdę aż tak bardzo mnie wtedy znienawidziłaś? Czy nie mam żadnych szans? Robiłem wszystko, co mogłem, żeby Cię przekonać, że nie kłamię. Wiem, że to, co się wtedy stało... wiem, że bardzo mocno Cię zraniłem. Ale czy naprawdę nie ma żadnej szansy, żebyś zmieniła swoje zdanie...?

- Myślę, że już bardzo dobrze znasz odpowiedź na to pytanie.

- Gdybym znał, to nie pytałbym, prawda? – powiedział, spokojnie.

- Jesteś tego pewny? - uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Niczego nie jestem pewny, gdy chodzi o Ciebie.

- To komplement? – uśmiechnęła się łobuzersko.

- Tak. Ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Wiem... - zaśmiała się cicho. – I co z tym zrobisz?

- Wariuję przez Ciebie. – powiedział szczerze.

- Czyli się udało.

- Co? – zapytał.

- Wielki Ruggero Pasquarelli zakochał się w małolacie. – zaśmiała się.

- Karol, bardzo Cię proszę, nie testuj mojej cierpliwości. Nie mam tej cechy. – powiedział stanowczo.

- To będziesz musiał się nauczyć. Bo mam zamiar jeszcze wiele razy Cię przetestować. – zaśmiała się cwaniacko. Spojrzał na nią uważnie... a potem też się uśmiechnął.

- Czy to znaczy, że...? – zapytał, łapiąc jej dłoń.

- To znaczy tylko tyle, że musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. – powiedziała, uśmiechając się do niego ciepło.

- Z Tobą mogę uczyć się wszystkiego. – powiedział. Dziewczyna przytuliła się lekko do jego boku... czuł łaskotanie jej długich włosów na szyi... uśmiechnął się... i to tak, jak jeszcze nigdy. Bo jego życie wreszcie nabrało sensu. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro