Rozdział XXXVIII
Tak, wiem, że powiedzieliśmy czy zrobiliśmy różne rzeczy, ale nie chcieliśmy tego
I znów wracamy do tej samej struktury, do tej samej rutyny
Ale Twój temperament jest tak samo zły, jak mój
Jesteś taka sama jak ja
Ale Jeśli chodzi o miłość - jesteś po prostu zaślepiona
Kochanie, proszę, wróć
To nie przez Ciebie, kochanie, to wszystko przeze mnie
Nagrywali właśnie jedną ze scen na wrotkowisku. Jak zawsze, tańczył z Karol. Ostatnia rozmowa... mimo wszystko coś zmieniła. Nie patrzyła już na niego wilkiem za każdym razem jak wyciągnął do niej rękę. Chociaż nadal trzęsła się na samą myśl, że ma ją podnosić. Widział wyraźnie, że mu nie ufa... i wcale nie miał pretensji. Popełnił wiele błędów. I wielu z nich nawet nie był w stanie wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Ale one znikały... gdy tylko dotykał jej dłoni. Gdy mógł trzymać jej nadgarstek i nie bać się, że za chwilę zobaczy, jak całuje się z innym. Gdy grała... była z nim. Nieważne, czy musiała, czy chciała, ale była obok.
- Dobra, chwila przerwy! – zawołał reżyser. – Macie pięć minut, a potem nagrywamy ostatnią scenę i koniec na dzisiaj! – odjechał na wrotkach na bok i przyssał się do swojej butelki z wodą. Układy na wrotkowisku były męczące... a trzymanie swoich emocji na wodzy było jeszcze trudniejsze. Cały czas krążyła mu po głowie rozmowa z kolegami... i rozmowa z Karol. Dwie sprzeczności... jedni twierdzili, że się zakochał... ona zaś mówiła, że nie jest w stanie pokochać nikogo. Kto miał rację w tym wszystkim? Usiadł na podłodze i oparł się plecami o ścianę. Spojrzał w stronę brunetki, która siedziała razem ze swoim chłopakiem na kanapie. Śmiali się z czegoś... przytulali... kochali się? Nie! Nie patrzyła na Lio tak, jak kiedyś na niego. Ale czy to był jakiś dowód? Przecież nie znał miłości, więc skąd mógł wiedzieć. Za dużo myśli!
- Co jest? – zapytała Valentina, siadając obok niego.
- Nic. – powiedział, upijają łyk wody.
- Myślę, że to się nie uda. – powiedziała. Spojrzał na nią, unosząc brwi. – No Karol i Lio. Kompletnie do siebie nie pasują.
- Wiem. – odpowiedział pewnie. Tym razem to blondynka spojrzała na niego wyraźnie zaskoczona. Czyżby już nawet nie mógł wyrazić swojego zdania? – No, co? – zapytał.
- Nic, nic... - powiedziała.
- Skończ, skoro zaczęłaś. – powiedział, podnosząc palcem jej podbródek. Spojrzała na niego błękitnymi oczami.
- Czasem mam wrażenie, że coś ukrywacie. Ty i ona. – zaśmiał się cicho. Gdybyś tylko wiedziała, jak wiele. Pomyślał o tych wszystkich wydarzeniach z zeszłego roku... o wszystkich spotkania, o pocałunkach... o nocy spędzonej z nią w trasie... i o tym, co było teraz. Kłócili się niemal na każdym kroku. Emocje nadal ich łączyły...
- Masz zbyt bujną wyobraźnię. – powiedział. Nie odpowiedziała.
- Dobra, koniec przerwy! Kończymy to! Chodźcie już! – podniósł się i podał rękę blondynce. Ta uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu. Razem przejechali wrotkowisko i stanęli w odpowiednich miejscach.
...
Ostatnia scena... ostatnie minuty... na planie zostali już tylko oni. Jeszcze nigdy żadna próba tak się nie dłużyła jak ta. Ciągle jakieś problemy. Mieli przecież nagrać tylko krótką rozmowę w parku i pocałunek. Ale Karol za każdym razem wymyślała jakiś powód, aby nagle przerwać... bała się? Czego? Wymiana zdań... wymiana argumentów. Dokładnie tak, jak w prawdziwym życiu. Zbliżył się do niej... patrzył głęboko w jej oczy, które błyszczały zielono. Uśmiechnął się delikatnie. Dotknął dłonią jej policzka. Zadrżała pod jego dotykiem... czyżby? Przez jego głowę przebiegło milion myśli. Pocałował jej miękkie wargi... były takie ciepłe, delikatne... smak truskawkowego błyszczyka do ust... tak cholernie znajomy... przyciągał go... nęcił... czule pieścił jej miękką skórę... była jego, czuł ją, dotykał jej... ale to uczucie było inne. To nie był... zwykły instynkt... to było coś więcej... czuł jak jego własne palce drgają w zetknięciu z nią... z jej delikatną skórą...
- Cięcie! Mamy to! – dziewczyna odsunęła się od niego gwałtownie. – Kończymy na dziś. Widzimy się jutro rano. – Brunetka skinęła głową na potwierdzenie, że zrozumiała, a potem zniknęła w swojej garderobie. Przez chwilę chciał wyjść... ale coś go tchnęło. Ruszył za nią.
...
- Możemy pogadać? – zapytał, wchodząc za nią do garderoby.
- Nie. Śpieszę się. – powiedziała, zmywając jednocześnie makijaż przed lustrem.
- Pięć minut. – powiedział. – Proszę... -... tak rzadko o coś prosił, że to słowo niemal z trudem przechodziło przez jego gardło.
- Czego chcesz? – zapytała, odwracając się w jego stronę. W ręce miała chusteczkę, którą właśnie przecierała twarz, usuwając resztki pudru.
- Co ty do mnie czujesz? – zapytał.
- Słucham?
- Co do mnie czujesz?
- Teraz Cię to obchodzi? – zapytała. – Ale niech Ci będzie. Nic! Jedno wielki nic.
- Nieprawda. Kłamiesz.
- To ty jesteś specjalistą od kłamstw. – powiedziała ironicznie.
- Nie zmieniaj tematu. To dlatego tak bardzo chciałaś uniknąć nagrania? Nie chciałaś mnie pocałować? Dlatego, że się boisz, że coś do mnie czujesz? – zapytał, zbliżając się do niej.
- Nie wygaduj bzdur! – powiedziała. – Wyobrażasz sobie coś, czego nie ma. Tak dla przypomnienia... jestem z Lio.
- Przecież go nie kochasz. – stwierdził.
- Odezwał się specjalista od miłości. – zakpiła.
- Może i nie wiem zbyt wiele o miłości, ale wiem, jak reaguje Twoje ciało. – odpowiedział, podchodząc jeszcze bliżej. Niemal czuł ciepło bijące od jej skóry. Czuł zapach jej szamponu. Wyciągnął dłoń w jej stronę i pogładził delikatnie jej policzek. Złapała jego nadgarstek i odsunęła od swojej twarzy.
- Czego znowu chcesz!? – zapytała, podnosząc głos.
- Dlaczego od razu uważasz, że czegoś chcę? – zapytał.
- Bo dokładnie taki jesteś. Jesteś pieprzonym egoistą, który szuka korzyści tylko i wyłącznie dla siebie. Nie obchodzi Cię nic innego poza tym, żeby Tobie było dobrze. Ale ja już się drugi raz nie nabiorę na twoje słówka. Nie jestem już taka naiwna.
- Bronisz się przede mną... czy może przed sobą? – zapytał, chwytając ją za nadgarstek.
- Zostaw mnie!
- Nadal coś do mnie czujesz. – powiedział. – Widziałem to dzisiaj. Twoje ciało cały czas reaguje tak samo. Nie kochasz Lio. Możesz mówić co chcesz, ale ja i tak wiem, jak jest naprawdę. Jesteś z nim, bo tak jest wygodnie. Ale oboje dobrze wiemy, że tego nie chcesz... - przejechał palcem wzdłuż jej nagiego ramienia. Na skórze od razu pojawiła się gęsia skórka. – Widzisz? Przy nim też tak masz?
- Wyjdź! – podniosła głos.
- Nie, bo wcale tego nie chcesz. – odpowiedział spokojnie.
- A od kiedy to tak dobrze wiesz, czego tak naprawdę chcę? – zapytała.
- Znam Cię, skarbie. Dużo bardziej, niż byś tego chciała.
- Znowu wracamy do bycia świnią? – zapytała.
- Nie. Udowodnię Ci. – powiedział, a potem gwałtownie zbliżył swoją twarz do jej zarumienionej buzi. Tylko jedno spojrzenie... a potem wbił się gwałtownie w jej wargi. Przygryzł delikatnie jej usta... jęknęła cicho, rozchylając wargi. Wsunął powoli język do jej ust i złączył z jej w erotycznym tańcu. Zacisnął dłonie na jej talii... czuł jak jej dłonie zaciskają się w pięści w jego włosach. Och... To trwało chwilę... nie więcej. Poczuł się nagle tak, jakby znalazł się w odpowiednim miejscu... w odpowiednim czasie. Jej usta były idealne... miękkie i ciepłe. Tak słodkie. Muskał jej wargi raz za razem, by chwilę później pogłębić pocałunek, wsuwając swój język między jej rozchylone usta... czuł szybkie bicie jej serca... gładził jej miękką skórę... idealnie... Jego oddech przyśpieszył gwałtownie... ciepło jej skóry paliło... przez jego ciało przebiegały tysiące impulsów elektrycznych. Czuł napięcie budujące się tuż pod skórą... Czy to właśnie tak czuje się osoba zakochana? Oderwała się od niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Odsunął się od niej i przyłożył dłoń do zaczerwienionego i pulsującego miejsca.
- Nie waż się robić tego nigdy więcej! – krzyknęła. A potem zgarnęła tylko torebkę z fotela i wybiegła z przyczepy, nawet się nie oglądając. Zniknęła za otwartymi drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro