Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6.

[NASTĘPNEGO DNIA]

   Wszystko zapowiadało się normalnie, ale chyba ktoś na górze miał inny plan. Był to normalny dzień szkoły ale również dzień w którym mieli wyjechać Jeff i Liu. Autobus jak zwykle zatrzymał się na przystanku braci. Vivien popatrzyła na Jeff'a z okna a gdy zauważyła że również patrzy na nią, od razu odwróciła wzrok. Niebieskooki jak zwykle usiadł obok blondynki i przywitał się z nią.
-Cześć, Vivien. Sorka za wczoraj, ale...- powiedział.
-Nie kończ. Wiem o co ci chodzi.- powiedziała oschle.
-Hmm? Coś się dzieje? Jesteś jakaś... Inna. Nie zachowywałaś się tak wczesnej.
Vivien nie odezwała się. Spojrzała w okno i nie zwracała uwagi na słowa chłopaka siedzącego obok.

   Gdy dotarli do szkoły, każde z nich usiadło bez słowa w swojej ławce. Pierwsza była matematyka więc wszyscy mieli już przygotowane książki ponieważ wszyscy wiedzieli że nauczycielka matmy jest bardzo wymagająca jeśli chodzi o przygotowanie do lekcji. Wkrótce potem zadźwonił dzwonek na lekcje. Oczywiście wszystko dobrze z wyjątkiem tego że Jeff co chwilę odwracał się do Vivien, a przynajmniej starał się to zrobić. Aż w pewnym momencie nauczycielka nie wytrzymała.

-Jeffrey'u Woods, czy mam wstawić ci naganę do dziennika?- zapytała kobieta.-Z koleżanką możesz porozmawiać sobie na przerwie.

W klasie było słychać tylko głośne ,,Uuu".

-Nie masz nic do powiedzenia?- zapytała nauczycielka.

-Niech pani sobie wyobrazić, że nie. Nie zamierzam tłumaczyć się z czegoś co w żadnym wypadku pani nie dotyczy. Ja się nie wtrącam w pani życie prywatne a jak widać nauczyciele muszą wiedzieć wszystko o wszystkim.

Po minie chłopaka było widać że był zły. Vivien spojrzała na niego zdziwiona. Nigdy wcześniej nie był tak zezłoszczony jak w tamtym momencie. Każdy wolał siedzieć cicho. Dosłownie minutę później zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wybiegli z klasy z wyjątkiem Jeff'a i Vivien którym nie śpieszyło się zbyt bardzo. Blondynka spakowała wszystkie książki i już miała wychodzić gdy nagle usłyszała głos nauczycielki.

-Jeffrey. Zostań po lekcji. Musimy porozmawiać.- powiedziała a chłopak tylko wzruszył ramionami.- A ty, Vivien, zmiataj na lekcje!

Po tych słowach Vivien wręcz wybiegła z klasy zamykając za sobą drzwi. Mimo to stanęła pod drzwiami od sali i przysłuchiwała się rozmowie.

-Jeśli takie sytuacje powtórzą się kiedykolwiek na mojej lekcji, automatycznie lądujesz u szkolnego pedagoga. Już nie wiem co mam z tobą zrobić.

-To się pani nie potrzebnie martwi. Przeprowadzam się. Czyli najprawdopodobniej już się nie zobaczymy.-powiedział oschle.

-W takim razie, możesz iść. Do widzenia.

-Oby nie..-wymamrotał pod nosem i otworzył nagle drzwi przez co Vivien nie zdążyła się odsunąć.

Blondynka wylądowała na podłodze z lekkimi zawrotami głowy.

-Vivien. P... przepraszam.- podał jej rękę i uśmiechnął się niewinnie.

Dziewczyna popatrzyła na niego z pogardą i wstała o własnych siłach.

-Poradzę sobie. Nie jestem kaleką.- wstała i poszła w stronę klasy w której miała odbyć się następna lekcja.

Przeszła parę kroków lecz chwilę później poczuła rękę na swoim ramieniu.

-Czego znowu!?- zapytała zdenerwowana.

-O co ci od rana chodzi?! -zapytał i spojrzał dziewczynie w oczy.

-Nie zamierzam się przed tobą spowiadać. Nie jesteś moją matką.

-Gdyby tu była potwierdziła by moje zdanie. Jesteś dziwna.

-Jestem sierotą, debilu.- powiedziała ozięble i odeszła.

Poszła prosto pod klasę i jak zwykle usiadła w jakimś kącie z dala od innych. W jej oczach zebrały się łzy. Miała ochotę zasnąć i się nie obudzić. Kilka minut później przyszedł Jeff i podszedł do płaczącej blondynki.

-Zachowałem się jak idiota...- mówił.

-Idź stąd. Nie mam ochoty cię słuchać.

-Powiedz mi chociaż o co chodzi...

-Później ci powiem...

-Tera...- nie dokończył.

-Powiedziałam ,,później"! Albo tak albo wcale!- krzyknęła a brunet ze smutną miną tylko przytaknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro