Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40.

   Jakąś godzinę później Vivien obudziła się z okropnym bólem głowy. Poczuła coś klejącego na policzku i dotknęła danego miejsca ręką. Zaschnięta krew. Podniosła się i rozejrzała. Znajdowała się w jakiejś piwnicy.

-Gdzie jestem...?- zapytała jakby sama siebie.

Nagle usłyszała jakieś kroki dochodzące zza drzwi. Domyślała się kim może być ta osoba. Nie myliła się. W drzwiach stanął Tim trzymając w ręku sznur.

-Wstawaj. Ktoś na ciebie czeka.- uśmiechnął się i związał dziewczynie obie ręce.

Po wykonanej czynności wyprowadził białowłosą z  pomieszczenia idąc z nią przez ciemny, długi korytarz na końcu którego znajdowały się jakieś drzwi. Wręcz rzucił nią na nie i wylądowała na podłodze w nieznanym jej pokoju.

-W końcu się obudziłaś, Vivien. Nawet nie wiesz jak się stęskniłem.- usłyszała znajomy jej głos.

-L...Liu...- powiedziała cicho ale słyszalnie- Tak... Tak bardzo przepraszam! Nie chciałam im wszystkiego powiedzieć, przysięgam! To był impuls, strach, naciskali na mnie!- tłumaczyła się.

-Skończ pieprzyć.- podszedł do niej i przystawił ostrze do jej gardła- Od teraz robisz wszystko co ci powiem inaczej... No cóż. Inaczej dla mojego braciszka to się źle skończy, dla ciebie również.

-R...Rozumiem...- powiedziała a łzy ponownie zaczęły płynąć po jej policzkach- Co mam robić...?

-Oh, na prawdę nic takiego. Po prostu będziesz przynętą i...

-I...?- zapytała zaniepokojona.

-Po odpowiadasz nam na parę pytań, zgoda?- zapytał wzmacniając nacisk na jej krtań.

-Zgoda! Proszę, weź ten nóż z dala ode mnie!- krzyknęła spanikowana a chłopak posłusznie wykonał polecenie.

-Oj, nie płacz, Vivi. Przecież to i tak nic ci nie da.- zaśmiał się Masky.

-Zdrajca!- krzyknęła bez opanowana a chwilę później wylądowała na podłodze.

-Zamknij ryj, szmato.- powiedział wściekle wymierzając w nią naładowanym pistoletem.

-Tim. Uspokój się. To jeszcze nie teraz.- Liu położył dłoń na ramię Tim'a i przyglądał się wystraszonej białowłosej.

[JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ]

   Jeff zaczął powoli się wybudzać. Otworzył powoli oczy i rozejrzał się. Dopiero po chwili dotarło do niego że był przywiązany do krzesła a usta miał zaklejone taśmą. Zaczął rzucać się na wszystkie boki aż w końcu usłyszał czyjeś kroki. Nie wiedział kogo się spodziewać. Drzwi otworzyły się ukazując białe oślepiające światło oraz czyjąś postać.

-Proszę, nasz pan The Killer również postanowił się wybudzić.- zaśmiał się chłopak w masce- Teraz idziesz ze mną i żadnych sztuczek. Nie masz przy sobie żadnej broni i jesteś dość osłabiony po środkach usypiających. Nawet gdybyś chciał, nie miałbyś ze mną żadnych szans.- podszedł do niego i zerwał taśmę z jego ust.

-Przysięgam na wszystko, że zginiesz od razu gdy tylko mnie rozwiążesz.- fuknął wściekle.

-Raczej wątpię.- zaśmiał się- A nawet jeśli, powstrzymaj się aż nie dojdziemy do pewnego pokoju. Ktoś bardzo chce się z tobą zobaczyć, Jeff.

Rozwiązał go i prowadził przez ciemny korytarz. Przeszli przez drzwi na końcu korytarza a Masky zamknął za sobą drzwi na klucz i rozcinając linę na rękach czarnowłosego.

-No dalej, zaatakuj mnie. Ale musisz wiedzieć jedno...

-Jeszcze jeden ruch, braciszku a Vivien zginie.- powiedział Liu wychodząc z cienia wraz z Vivien z ostrzem przystawionym do jej gardła.

-Vivien!- krzyknął patrząc na przerażoną dziewczynę- Puszczaj ją! Przecież o mnie ci chodzi!

-Masz rację, ale wolę się trochę nią pobawić. Lubię patrzeć gdy czujesz ból a ona jest na to idealnym dowodem. Gdy ona cierpi, cierpisz i ty, a dobrze wiesz że kocham torturować swoje ofiary.- lekko przycisną nóż do gardła dziewczyny przez co po jej ciele spłynęła stróżka krwi.

Białowłosa pisnęła z bólu ku satysfakcji zielonookiego. Liu puścił dziewczynę a ta od razu runęła na podłogę całym swoim ciężarem trzymając się za szyję i spoglądając na Jeff'a.

-P...Puść go... Co on ci zrobił...?- powiedziała cicho.

-Mam z tego największą frajdę w życiu. Jak sądzisz, puszczę go tak łatwo?- zaśmiał się- Tim, zbieramy się.

Chłopak w masce popchną Jeff'a w stronę Vivien a chwilę później wraz z Liu wyszli zamykając szczelnie drzwi na klucz oraz parę innych dodatkowych kłódek.

-Vivien!- szybko podbiegł do przyjaciółki i położył jej głowę na swoje kolana- Tak bardzo przepraszam. To moja wina. Gdyby nie ja to wszystko nie miałoby miejsca.- zaczął się tłumaczyć.

-N...Nie mam ci tego za złe.- uśmiechnęła się blado- Zrobili ci coś?

-Nie. A tobie?- zapytał zaniepokojony.

-Nie. Ale to tylko kwestia czasu...- uśmiech zniknął z jej twarzy a zamiast niego zagościł smutek i żal- W co ja się wpakowałam? Nas obu...

-Hej... Spokojnie...- gładził ją po głowie sam nie wierząc w to co mówi.

-Oni nas zabiją...- mówiła z zamkniętymi oczami- Wiem to. Nie musisz kłamać.

Mozolnie wstała i rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu. W rogu pokoju znajdowała się kartka.

,,Reszcie rezydencji nic się nie stało. Są bezpieczni. Teraz wy decydujecie o ich losie. Wystarczy jeden zły ruch a śmierć macie wszyscy zapewnioną.

Liu"

Nagle do pokoju wszedł Tim chwytając Vivien za rękę i wyprowadził z pomieszczenia zostawiając Jeff'a samego. Zaprowadził ją do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Czuć było smród stęchlizny i krwi. Zaczęła się powoli wycofywać jednak przeszkodził jej w tym Liu łapiąc ją mocno za parki i kładąc na metalowym stole stojącym na samym środku pomieszczenia. Skuł jej ręce kajdankami i zaczął torturować ją na wszystkie znane sposoby wstrzykując jej od czasu do czasu dawkę adrenaliny.[ Tutaj wstaw zajebistą scenę tortur bo autorka nie ma pomysłu].

 Po wszystkim ponownie zaprowadzili ją ledwie żywą do pokoju w którym znajdował się czarnowłosy. Widząc stan dziewczyny martwił się coraz bardziej.
Z każdym dniem stan psychiczny jak i fizyczny Vivien pogarszał. Mimo to dziewczyna nadal żyła choć ledwie. Po tygodniu wiedzieli że nastąpi koniec. Usłyszeli kroki dochodzące zza drzwi i myśląc że to Masky Jeff wstał gotowy do walki. Jednak mylił się. Usłyszał trzask a następnie ujrzał Toby'ego z siekierkami w rękach.

-Nie ma czasu. Bierz Vivien i uciekamy!- powiedział a czarnowłosy jak na zawołanie wziął dziewczynę na ręce i udali się do wyjścia.

Wiedział że zadawał jej ból. Tam myśl raniła go bardziej niż kiedykolwiek. Czemu? Sam tego na e wiedział. W pewnym momencie białowłosa podniosła się na wysokość jego policzka i ucałowała go delikatnie po czym odpłynęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro