
Rozdział 40.
Jakąś godzinę później Vivien obudziła się z okropnym bólem głowy. Poczuła coś klejącego na policzku i dotknęła danego miejsca ręką. Zaschnięta krew. Podniosła się i rozejrzała. Znajdowała się w jakiejś piwnicy.
-Gdzie jestem...?- zapytała jakby sama siebie.
Nagle usłyszała jakieś kroki dochodzące zza drzwi. Domyślała się kim może być ta osoba. Nie myliła się. W drzwiach stanął Tim trzymając w ręku sznur.
-Wstawaj. Ktoś na ciebie czeka.- uśmiechnął się i związał dziewczynie obie ręce.
Po wykonanej czynności wyprowadził białowłosą z pomieszczenia idąc z nią przez ciemny, długi korytarz na końcu którego znajdowały się jakieś drzwi. Wręcz rzucił nią na nie i wylądowała na podłodze w nieznanym jej pokoju.
-W końcu się obudziłaś, Vivien. Nawet nie wiesz jak się stęskniłem.- usłyszała znajomy jej głos.
-L...Liu...- powiedziała cicho ale słyszalnie- Tak... Tak bardzo przepraszam! Nie chciałam im wszystkiego powiedzieć, przysięgam! To był impuls, strach, naciskali na mnie!- tłumaczyła się.
-Skończ pieprzyć.- podszedł do niej i przystawił ostrze do jej gardła- Od teraz robisz wszystko co ci powiem inaczej... No cóż. Inaczej dla mojego braciszka to się źle skończy, dla ciebie również.
-R...Rozumiem...- powiedziała a łzy ponownie zaczęły płynąć po jej policzkach- Co mam robić...?
-Oh, na prawdę nic takiego. Po prostu będziesz przynętą i...
-I...?- zapytała zaniepokojona.
-Po odpowiadasz nam na parę pytań, zgoda?- zapytał wzmacniając nacisk na jej krtań.
-Zgoda! Proszę, weź ten nóż z dala ode mnie!- krzyknęła spanikowana a chłopak posłusznie wykonał polecenie.
-Oj, nie płacz, Vivi. Przecież to i tak nic ci nie da.- zaśmiał się Masky.
-Zdrajca!- krzyknęła bez opanowana a chwilę później wylądowała na podłodze.
-Zamknij ryj, szmato.- powiedział wściekle wymierzając w nią naładowanym pistoletem.
-Tim. Uspokój się. To jeszcze nie teraz.- Liu położył dłoń na ramię Tim'a i przyglądał się wystraszonej białowłosej.
[JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ]
Jeff zaczął powoli się wybudzać. Otworzył powoli oczy i rozejrzał się. Dopiero po chwili dotarło do niego że był przywiązany do krzesła a usta miał zaklejone taśmą. Zaczął rzucać się na wszystkie boki aż w końcu usłyszał czyjeś kroki. Nie wiedział kogo się spodziewać. Drzwi otworzyły się ukazując białe oślepiające światło oraz czyjąś postać.
-Proszę, nasz pan The Killer również postanowił się wybudzić.- zaśmiał się chłopak w masce- Teraz idziesz ze mną i żadnych sztuczek. Nie masz przy sobie żadnej broni i jesteś dość osłabiony po środkach usypiających. Nawet gdybyś chciał, nie miałbyś ze mną żadnych szans.- podszedł do niego i zerwał taśmę z jego ust.
-Przysięgam na wszystko, że zginiesz od razu gdy tylko mnie rozwiążesz.- fuknął wściekle.
-Raczej wątpię.- zaśmiał się- A nawet jeśli, powstrzymaj się aż nie dojdziemy do pewnego pokoju. Ktoś bardzo chce się z tobą zobaczyć, Jeff.
Rozwiązał go i prowadził przez ciemny korytarz. Przeszli przez drzwi na końcu korytarza a Masky zamknął za sobą drzwi na klucz i rozcinając linę na rękach czarnowłosego.
-No dalej, zaatakuj mnie. Ale musisz wiedzieć jedno...
-Jeszcze jeden ruch, braciszku a Vivien zginie.- powiedział Liu wychodząc z cienia wraz z Vivien z ostrzem przystawionym do jej gardła.
-Vivien!- krzyknął patrząc na przerażoną dziewczynę- Puszczaj ją! Przecież o mnie ci chodzi!
-Masz rację, ale wolę się trochę nią pobawić. Lubię patrzeć gdy czujesz ból a ona jest na to idealnym dowodem. Gdy ona cierpi, cierpisz i ty, a dobrze wiesz że kocham torturować swoje ofiary.- lekko przycisną nóż do gardła dziewczyny przez co po jej ciele spłynęła stróżka krwi.
Białowłosa pisnęła z bólu ku satysfakcji zielonookiego. Liu puścił dziewczynę a ta od razu runęła na podłogę całym swoim ciężarem trzymając się za szyję i spoglądając na Jeff'a.
-P...Puść go... Co on ci zrobił...?- powiedziała cicho.
-Mam z tego największą frajdę w życiu. Jak sądzisz, puszczę go tak łatwo?- zaśmiał się- Tim, zbieramy się.
Chłopak w masce popchną Jeff'a w stronę Vivien a chwilę później wraz z Liu wyszli zamykając szczelnie drzwi na klucz oraz parę innych dodatkowych kłódek.
-Vivien!- szybko podbiegł do przyjaciółki i położył jej głowę na swoje kolana- Tak bardzo przepraszam. To moja wina. Gdyby nie ja to wszystko nie miałoby miejsca.- zaczął się tłumaczyć.
-N...Nie mam ci tego za złe.- uśmiechnęła się blado- Zrobili ci coś?
-Nie. A tobie?- zapytał zaniepokojony.
-Nie. Ale to tylko kwestia czasu...- uśmiech zniknął z jej twarzy a zamiast niego zagościł smutek i żal- W co ja się wpakowałam? Nas obu...
-Hej... Spokojnie...- gładził ją po głowie sam nie wierząc w to co mówi.
-Oni nas zabiją...- mówiła z zamkniętymi oczami- Wiem to. Nie musisz kłamać.
Mozolnie wstała i rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu. W rogu pokoju znajdowała się kartka.
,,Reszcie rezydencji nic się nie stało. Są bezpieczni. Teraz wy decydujecie o ich losie. Wystarczy jeden zły ruch a śmierć macie wszyscy zapewnioną.
Liu"
Nagle do pokoju wszedł Tim chwytając Vivien za rękę i wyprowadził z pomieszczenia zostawiając Jeff'a samego. Zaprowadził ją do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Czuć było smród stęchlizny i krwi. Zaczęła się powoli wycofywać jednak przeszkodził jej w tym Liu łapiąc ją mocno za parki i kładąc na metalowym stole stojącym na samym środku pomieszczenia. Skuł jej ręce kajdankami i zaczął torturować ją na wszystkie znane sposoby wstrzykując jej od czasu do czasu dawkę adrenaliny.[ Tutaj wstaw zajebistą scenę tortur bo autorka nie ma pomysłu].
Po wszystkim ponownie zaprowadzili ją ledwie żywą do pokoju w którym znajdował się czarnowłosy. Widząc stan dziewczyny martwił się coraz bardziej.
Z każdym dniem stan psychiczny jak i fizyczny Vivien pogarszał. Mimo to dziewczyna nadal żyła choć ledwie. Po tygodniu wiedzieli że nastąpi koniec. Usłyszeli kroki dochodzące zza drzwi i myśląc że to Masky Jeff wstał gotowy do walki. Jednak mylił się. Usłyszał trzask a następnie ujrzał Toby'ego z siekierkami w rękach.
-Nie ma czasu. Bierz Vivien i uciekamy!- powiedział a czarnowłosy jak na zawołanie wziął dziewczynę na ręce i udali się do wyjścia.
Wiedział że zadawał jej ból. Tam myśl raniła go bardziej niż kiedykolwiek. Czemu? Sam tego na e wiedział. W pewnym momencie białowłosa podniosła się na wysokość jego policzka i ucałowała go delikatnie po czym odpłynęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro