Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVI. James

-James POV-

Patrzę w prawo gdy słyszę urywany oddech Grace i krzyk jej ojca. Widzę kącik czegoś obok niej i jakąś kobietę podobną do jej taty.

Gdy patrzę w miejsce gdzie ona i Grace się stykają odkrywam, że jest tam nóż kuchenny, w ręce tej kobiety, wbity w bok Grace.

Mówi coś po cichu do Grace i szarpie za nóż nim zdążę zareagować. Widzę, że Grace zaczyna upadać więc szybko ją łapie i kładę na ziemi. Kiedy podnoszę wzrok widzę jak Dante i Cole łapią tą kobietę gdy ta próbuje uciec przez drzwi, a nóż, który trzymała leży na podłodze.

Szybko powracam wzrokiem do Grace i widzę, że jej oczy powoli się zamykają.

Wszystko się dzieje w przeciągu kilku sekund.

Patrzę w dół, a jej powieki opadają co raz niżej.

-Niech ktoś wezwie lekarza stada! TERAZ!- patrzę na Arie, która ma łzy w oczach i jest podtrzymywana przez rodziców.- TERAZ ARIA, albo ona UMRZE!- wracam wzrokiem do dziewczyny, która już prawie straciła przytomność, nie może stracić świadomości bo nie wiadomo co może się stać dale.

- No dalej, kochanie GRACE! Słyszysz mnie? Zostań ze mną kochanie, no dalej, nie zamykaj oczu. Nie !Grace! NIE! Nie zasypiaj!- zaczynam krzyczeć jeszcze bardziej gdy jej oczy się zamykają. Rozglądam się i dostrzegam, że Aria wraz z rodzicami zniknęła pewnie szukają lekarza.

Patrzę na Dante i Cola, którzy gapią się na Grace z panika wymalowana na twarzy i wciąż trzymają  tą kobietę, która śmieje się głupkowato.

-Zabierzcie ją stąd, TERAZ!-Dante otrząsa się i zabiera ją do piwnicy, mam nadziej, że do celi tam gdzie jej miejsce. Pośpiesznie zdejmuje koszulkę i przyciskam do rany Grace próbując zatamować krwawienie. Krew za szybko wypływa i nie jestem w stanie jej zatrzymać.

-Cole daj mi coś jeszcze czym będę mógł zatamować krew. Potrzebny jest większy nacisk!- patrzę na niego, a on właśnie zdejmuje swoją koszulkę i dołącza do mnie w uciskaniu jej boku próbując zatamować krwotok.  Czuje, że się trzęsę i chyba niewiele mogę pomóc bo przeszkadzają mi łzy w oczach.

Co jeśli Grace umrze?

Nie będę w stanie prawidłowo prowadzić mojego stada.

Nie będę umiał normalnie funkcjonować.

Nie będę mógł żyć bez tej malutkiej dziewczyny w moich ramionach.

A jeśli z tego wyjdzie to resztę życia spędzę na rozpieszczaniu jej i przypominaniu każdego dnia jak bardzo jest dla mnie ważna, jaką jest niesamowitą i piękną osobą, i jak bardzo jestem w niej zakochany.

Wyjdzie z tego.

Ona jest całym moim światem i dosłownie czuje jak życie z niej uchodzi na moich rękach. I nie ma nic co mógłbym zrobić.

Mijają minuty, a ja jestem co raz bardziej zaniepokojony.

-Cholera! Gdzie jest ten lekarz?!- patrze na drzwi, w których staje starsza kobieta.

-Alfa potrzebuje byś się od niej odsunął żebym mogła to obejrzeć. Jestem Dr. Kelly

-Dr. Kelly jeśli się odsunę jeszcze bardziej nasili się krwawienie, p-próbuje uciskać, ale jest za duży k-krwi! Co mam robić! Pomóż mi!- patrzę na nią spanikowany.

-Okay więc jeden z was niech weźmie ją na ręce i zaniesie do naszego szpitala, a drugi niech uciska na ranę. Poinformowałam już pielęgniarki aby przygotowały się do operacji i do transfuzji (podania krwi). Jesteście gotowi.

Szybko kiwam głową i mówię Cole'owi by uciskał. Podnoszę ją a Cole trzyma nasze koszulki przy jej krwawiącym boku i razem biegniemy w kierunku szpitala. Zanosze ją do pokoju gdzie są już pielęgniarki i kładę ją na stole. Cole i ja odsuwamy się i zostajemy wyproszeni z pokoju, ale oczywiście nie obejdzie się bez naszych głośnych protestów.

Jedna z pielęgniarek patrzy na nas srogo.

-Posłuchajcie! Wiem, że obydwoje chcecie pomóc, ale więcej czasu spędzimy na wyprowadzeniu was za drzwi, a ten czas możemy wykorzystać na pomaganiu jej! Nie ma dużo czasu zanim możemy ją stracić! Więc moglibyście nam to ułatwić i pozwolić nam wykonywać naszą robotę albo wolicie ryzykować życie twojej mate i Luny! Co wybieracie!

Po tym od razu wychodzimy i siadamy na krzesłach w korytarzu. Jesteśmy cali we krwi, ale żaden z nas nie ma ochoty opuszczać poczekalni. W ciągu godziny zjawili się tu członkowie mojego stada oraz rodzice moi i Grace.

Wszyscy po prostu siedzą na krzesłach albo na podłodze. Wszyscy są w ponurym nastroju, a niektórzy po cichu płaczą.

Nie powiedziałem ani słowa od kiedy ją tam zostawiliśmy i jedyne co mogę robić to myśleć o tym że moja mate właśnie umiera i nie mogę absolutnie nic z tym zrobić.

Kolejną godzinę spędzam na powtarzaniu sobie całego tego zajścia w mojej głowie w kółko i w kółko. Odkrywam jak dużo tak naprawdę mogłem zrobić aby ją ochronić. Powinienem być bliżej niej, mogłem postawić przy niej jeszcze jednego ochroniarza. Nikt nie pilnował drzwi do kuchni.

Znaliśmy powód naszej wizyty, a była nim jej ciotka, ale nikt nie pomyślał, że może mieć w stadzie ludzi pracujących dla niej. Poszliśmy tam właściwie na ślepo, powinniśmy być bardzie ostrożni. Czuje, że moje uczucia się nasilają i jestem jeszcze bardziej zły niż sekundę temu.

Powinienem ją zauważyć! Powinienem ją powstrzymać!

Mogłem ochronić Grace! Nie ucierpiałaby! I oczywiście nie byłaby teraz bliska śmierci!

To wszystko to moja wina!

Mój wilk i ja wciąż powtarzamy, że powinniśmy byli ją ochronić. Wstaje i biorę urywany oddech po czym chwytam za krzesło i roztrzaskuje je, kontynuując krążenie w tą i z powrotem.

Wszyscy się na mnie patrzą, a ja próbuje opanować mój gniew, naprawdę, ale mam ochotę iść do tej kobiety i ją rozszarpać, powoli. Żeby wiedziała jak to jest i będę patrzeć jak życie z niej uchodzi kiedy ją zabijam.

-James- słysze płaczący głos po mojej lewej stronie. Odwracam się i widzę moją zapłakaną mamę z ręką przy ustach, próbującą zagłuszyć szloch.

-Mamo proszę tylko do mnie nie podchodź- biorę głęboki wdech- Nie mogę, nie mogę przestać się obwiniać, powinienem ją zauważyć! Powinienem ją zatrzymać nim to zrobiła! Powinienem ochronić moja mate! Nie mogłem nawet tego dla niej zrobić po ty wszystkim co przeszła i to sprawia, że jestem tak wściekły! Nie zasłużyła sobie na to!- uderzam z całej siły w ścianę, a ona się kruszy. Czuje wszechogarniający mnie gniew, opieram obie ręce o ścianę i opuszczam głowę ciężko dysząc.

Słyszę kroki za mną i czuje mała dłoń na moich plecach. Spoglądam przez prawe ramie i widzę moją mamę ze śladami łez na twarzy.

-Oh kochanie wiem, że nie zasłużyła, ale pomyśl o Grace, chciałaby żebyś się obwiniał?- pociera moje plecy, a ja czuje, że odrobine się uspokajam.

-Nie! Nie będzie nawet na mnie zła za to! I to mnie zabija! Jest taka dobra dla wszystkich! Powinna być na mnie zła! To moja wina!- odwracam się i patrzę na moją mamę, a łzy wypływają z moich oczu.

-Co ja bez niej zrobię, mamo? Nie mogę jej stracić- łzy wciąż płyną i nim się orientuje opadam na ziemie, przyciągam kolana do mojej klatki piersiowej i opieram o nie głowę. Jestem okropnym mate i nigdy sobie nie wybaczę jeśli ona umrze.

Czuje czyjeś ramiona wokół mnie, otwieram oczy i widzę, że to moja mama mnie przytula. Klęczy na kolanach tuż obok mnie i mogę usłyszeć jej płacz.

-Wiem kochanie, wiem, że nie możesz, ale ona jest silna i wyjdzie z tego, a ty jej nie stracisz kochanie.- mówi, a ja nim się orientuje już ją przytulam i płacze w jej ramie.

Ja, wielki, zły Alfa płacze w ramię matki. Zawsze byłem maminsynkiem, ale to pierwszy raz kiedy płacze jak dziecko.

Jedyne o czym myślę to te wszystkie straszne rzeczy, które musiała przeżyć Grace i ból, który do tej pory znosiła.... a ja jej nie ochroniłem. Zawiodłem jako jej mate.

***

Przez następną godzinę mama mnie przytula, uspokajam się, a ona siada obok mnie na podłodze. Doktor Kelly wychodzi. Widzę krew na jej fartuchu i nie biorę tego za dobry znak choć sam też jestem cały we krwi i na dodatek bez koszuli.

Wstaje i podchodzę do niej.

Rozgląda się po korytarzu aż w końcu znajduje mnie wzrokiem gdy do niej podchodzę i mówi.

-Jej stan jest stabilny. Nóż ominął ważne organy, naprawdę miała szczęście, ale następne 24 godziny będą decydujące. Straciła dużo krwi więc przeprowadziliśmy transfuzje krwi, ale nie mam pewności czy jej organizm ją przyjmie. Była słaba już wcześniej, a teraz jej stan się jeszcze bardziej pogorszył. Powinna obudzić się w przeciągu jednego dnia i myślę, że jeśli tak się stanie to wszystko będzie już dobrze. Ale nawet jeśli to zrobi będzie bardzo słaba przez najbliższe kilka tygodni. Jej ciało nie goi się tak szybko jak u normalnego wilkołaka i to mnie martwi- kiwam głową na znak, że rozumiem, a ona odwraca się i chce już odejść, ale ją zatrzymuje.

-Mogę ją zobaczyć?- spogląda na mnie niepewnie.

-Tak, ale tylko po trzy osoby na raz- przerywa i bierz głęboki oddech- Alfo, musze cię ostrzec, jest podłączona do kilku maszyn, które cały czas ja monitorują. Tak więc jest tam dużo rur i kabelków, a ten widok nie należy do najpiękniejszych. I nie możesz żadnej z nich ruszyć. Możesz potrzymać ją za rękę, ale nie próbuje jej obudzić ani poruszyć nią w jakikolwiek sposób, rozumiesz?- patrzy na mnie surowym wzrokiem. Kiwam głową i ruszam do jej pokoju. Nie obchodzi mnie kto jeszcze chce wejść nie ma mowy żeby mnie przy niej nie było.

Wchodzę do pokoju i jest tak jak powiedziała pani doktor, wszędzie są jakieś rurki i kabelki podłączone do maszyn. Jest taka blada i ktoś musiał ją umyć bo ona także była cała we krwi.

Powoli podchodzę do jej łóżka, przysuwam krzesło i siadam obok niej.

Patrzę w dół na jej malutką dłoń i chwytam ją w swoją ogromną. Jest tak zimna i blada w porównaniu do mojej.

Przez pewien czas po prostu patrze na jej piękną twarz i próbuje sobie wyobrazić nasza przyszłość.

Po chwili słyszę, że drzwi się otwierają więc szybko się odwracam aby wiedzieć kto to. Widze rodziców Grace, odprężam się i powracam wzrokiem do Grace. Słysz szloch jej mamy w drzwiach.

-Oh moja dziecinka!- podchodzi z drugiej strony i chwyta ją za rękę ze łzami w oczach. Jej tata również podchodzi, staje za kobietą i przytula ją i tak po prostu patrzą się na ich nieprzytomną córkę leżącą na łóżku.

Tkwimy tak przez kilka minut aż w końcu jej tata przerywa tą martwą ciszę.

-Alfo James? Twoi rodzice zrobili obiad wraz z Dante i Arią więc jeśli chcesz mogą ci coś przynieść.

-Po prostu mów do mnie James, obydwoje tak mówcie.- spoglądam na jej mamę, a ona się do mnie uśmiecha- Naprawdę przepraszam, że to się stało właśnie w momencie gdy odzyskaliście córkę z powrotem, nigdy sobie tego nie wybaczę. I dziękuje za ofertę, ale nie jestem głodny. Nie mogę nic przełknąć wiedząc, że przeze mnie Grace cierpi. - Myślę o cały tym czasie gdy była u zbuntowanych i że jeśli znalazłbym ja szybciej nie musiałaby tyle cierpieć. To moja wina. Teraz leży na tym szpitalnym łóżku też z moje winy. Kolejny raz nie dałem rady jej uratować przed jej ciotką.

Myśle o torturach, które przeszła Grace i w porównaniu z tym wszystkim moje życie było wspaniałe. Szkolenie i chronienie stada było trudne, ale to nic w prónaniu z torturami przez które przeszła Grace. Czasem chciałbym zabrać wszystkie wspomnienia i ból od Grace z tamtego lat.

Może i jest wolna, ale wiem, że dalej cierpi. Czasem coś bełkocze przez sen, a zwłaszcza gdy ma koszmary. Zawsze powtarza mi że to nic ale wiem że cały czas o tym myśli i nie mam pojęcia jak to znosi. Jest jedną z najsilniejszych osób jakie poznałem, a może i na całym świecie.

Ona jest moim światem.

Patrzę na Grace i skupiam się na tych najmniejszych rzeczach. Dostrzegam wszystkie małe blizny na szyi i twarzy i żałuje, że nie mogłem jej przed nimi uchronić. Wszystkie piegi sprawiają, że jest jeszcze bardziej urocza.

-James to nie twoja wina. Nie wiedziałeś. Jak byś mógł wiedzieć? Nigdy nie spodziewałbym się tego po Molly, dalej nie rozumiem jak mogła się do tego posunąć..- jej tata urywa.

-Molly?! To byłą ciota Grace, ciotka Molly?!- wrzeszczę na nich. Powinienem się domyślić.

-Tak?- jej mama odpowiada niepewnie- Czemu?

Kręcę głową i ignoruje jej pytanie, a zamiast odpowiedzieć zadaje kolejne pytania.

-Gdzie ona jest?-pytam

-Jest w celi w piwnicy dopóki nie dowiemy się co się stało- tym razem odzywam się mężczyzna, wciąż wyglądający na zagubionego i zdezorientowanego.

-Trzymajcie ją tam. Nie pozwólcie jej wyjść, nich ochroniarze cały czas mają ją na oku.- mówię poważnie. Jej rodzice wyglądają na jeszcze bardzie zagubionych, ale powoli potakują głowami. Widzę, że oczy jej taty są nie obecne, ale po chwili wraca świadomością do pokoju i do Grace.

-Gdzie siostra Grace?- pytam. Z tego co wiem to gdyby była w domu jako pierwsza rzuciłaby się na Grace.

-Wyruszyła wraz z pięcioma ochroniarzami na poszukiwania zbuntowanych. Wyjechała prawie tydzień tamy więc oczekujemy jej lada dzień- mówi patrząc na Grace, wciąż trzymając ją za dłoń.

Kiwam głową i patrzę na tatę Grace- Molly?-pytam.

-Załatwione, cały czas będzie przy niej strażnik. Mógłbyś mi powiedzieć dlaczego trzymam moją siostrę pod strażą jak przestępcę?- pyta

-To sprawa rodzinna- mówię z obrzydzeniem, a jej tata patrz na mnie z wściekłością, wiec szybko kontynuuje aby nie wdać się w bójkę z ojcem Grace- Ona jest zamieszana w porwanie Grace i wszystko co jej się przydarzyło przez ostatnie dziesięć lat.- mówię szybko.

Szok maluje się na twarzy jej rodziców i spoglądają na Grace wciąż niedowierzając.

-To nie ma sensu!- jej tata zaprzecza

- Proszę pana, wiem, że nie chcesz mi uwierzyć, ale to jest prawda. Widziałem wspomnienia Grace. Pokazała mi je kiedy próbowała mi opowiedzieć o swojej przeszłości. Nie mogła tego wyjaśnić, wiec pokazała mi przez co musiała przejść. Kiedy ją znalazłem była wychudzona, pobita i ciężko ranna. Nie mówiła przez kilka tygodni i z tego co mi powiedziała to przestała mówić prawie dziesięć lat temu. Była w moim stadzie od kilu tygodni, nigdy nic nie mówiąc i ledwo jedząc.  Grace, którą widzicie teraz to całkiem inna Grace niż ta którą ja znalazłem miesiąc temu. Nie lubi spotykać nowych ludzi, miewa ataki paniki, dalej musi więcej jeść aby jej waga była w normie. I jeśli widzicie te wszystkie blizny na jej ciele to wyobraźcie sobie ile bólu musiała znieść i jaka musiała być silna. - kończę i patrzę się na moją mate. Wstaje, przysuwam się do niej jeszcze bliżej i całuję ją w czoło zagarniając włosy za ucho.

-Nie mówię tego żeby was zasmucić, mówię to bo musicie wiedzieć. I musisz widzieć dlaczego twoja siostra Molly nigdy nie powinna zostać wypuszczona na wolność. Kiedy Grace się obudzi będzie mogła wam opowiedzieć jej straszną historie i wtedy wy zadecydujecie co chcecie zrobić z tą informacją. Ale teraz nie do mnie należy wybór czy wam powiedzieć.- po tym siadam z powrotem i chwytam Grace za rękę.

Patrzę na nią.

Wszystko będzie dobrze.

A ona będzie żyć.

Słyszę płacz jej mamy, a po chwili jej ojciec wyprowadza kobietę próbując ją pocieszyć.

***

Pół godziny po mojej przemowie i przetrawieniu informacji przez rodziców Grace, przekonali mnie do prysznica w łazience w pokoju, w którym leży Grace. A Cole ma przynieść mi jakieś ciuch na przebranie i mają przynieść nam trochę jedzenia. Szczerze to przekonali mnie do tego mówiąc, że Grace nie chciałaby bym nie jadł dlatego, że sie o nią martwię.

I to całkowita racja, będzie smutna widząc mnie smutnego albo kogokolwiek innego. Ona jest za dobra.

Cole przyszedł w całkiem innych ubraniach i prawdopodobnie wziął już prysznic bo nie ma już na nim krwi, która pozostała po tym jak pomagał mi przy Grace. W rękach trzyma ubrania dla mnie więc ja ide pod prysznic gdy rodzice Grace wychodzą obiecując, że niedługo wrócą z  jedzeniem. Cole powiedział, że z nią zostanie kiedy będę pod prysznice. Ufam mu wiem, że zawoła mnie gdyby coś sie działo. Mimo wszystko prysznic wziąłem w błyskawicznym tempie.

Założyłem spodenki i koszule, które przyniósł mi Cole i wyszedłem z łazienki.

Kiedy stanęłam w drzwiach Cole słał patrząc na drzwi, a dokładniej na młodą dziewczynę, prawdopodobnie 16-latkę, która miała łzy w oczach gdy patrzyła na Grace leżącą w łóżku.

-Kim jesteś?- prawie, że zawarczałem. Nawet nie mija sekunda, a Cole warczy na mnie. Patrze na niego z niedowierzaniem. Od kiedy Cole ma prawo na mnie warczeć?

Jakby jednak nie zauważyć nie odrywa oczu od dziewczyny i w sumie ze wzajemnością. W końcu ona przerywa to i patrzy na mnie.

-Jestem Adeline, a kim wy jesteście? Dlaczego mój mate jest w pokoju, w którym przebywa moja siostra, która zaginęła dziesięć lat temu? - kiedy mówi przesuwa wzrokiem między mną i Cole, można dostrzec zmieszanie na jej twarzy.

***

Kom i *** mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro