Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLVIII. Konic jest tak naprawdę początkiem.

Grace POV

Gdy moja rodzina i przyjaciele wyjaśnili mi wszystko co mogli była pora obiadowa. Panie poszły do kuchni gotować, a James udał się do pokoju aby się ubrać. Siedzę przy stole i rozmyślam o wszystkim co mi właśnie powiedzieli.

Żyjemy w stadzie, a James jest przywódcą i chyba ja też. Jak mogę być liderem nie wiedząc nic o życiu? Jak mogę nim być nie mając swojego wilka albo nie mogąc się w niego zmienić? Moja głowa zasypana jest mnóstwem pytań.

James zszedł na dół i przytulił mnie od tyłu.

-Masz mnóstwo pytań prawda?- pyta.

Kiwam głową, a on wykonuje ten sam gest. Nim się orientuje bierze mnie na ręce podnosząc z krzesła.

-Hej my idziemy do pokoju. Grace jest zmęczona więc nie zejdziemy na obiad, zjedzcie bez nas.- powiedział do wszystkich w kuchni. Wszyscy pokiwali głowami po czym uśmiechnęli się do mnie.

Wchodzimy po schodach znaczy to on idzie niosąc mnie. Wchodzimy do pokoju, a on zamyka za nami drzwi po czym kładzie mnie na łóżku siadając obok, owija ręce wokół mnie i łączy nasze dłonie.

-Okayy jakie jest pierwsze pytanie?- pyta.

-Jak się poznaliśmy?- podnoszę na niego wzrok.

-Jeden z członków stada znalazł cię w lesie i po prostu widziałem, że jesteś moją mate.- mówi smutny na to wspomnienie. Może nie chciał mnie jako swojej mate, cokolwiek to znaczy.

-Kochanie słyszę twoje myśli. To nie tak że cie nie chciałem to chodzi o okoliczności w jakich cie znalazłem. Powiem ci tak dużo jak tylko mogę, a ty zadasz mi pytania dopiero gdy skończę co ty na to?- pyta wpatrzony we mnie. Kiwam głową i opieram się o jego klatkę piersiową.

-Kiedy moje stado cie znalazło. To było po tym jak uciekłaś od ludzi, którzy przetrzymywali cie od dziesięciu lat. Zostałaś zabrana jako dziecko ze swojego domu, a ja znalazłem cie kilka miesięcy temu. Nie mam pojęcia dlaczego straciłaś wspomnienia, ale sądzę, że to lepiej, że nie mówię ci wszystkiego. Kiedy cie znalazłem byłaś ciężko ranna i niedożywiona. Wszystkich się bałaś i zajęło ci trochę czasu aby komukolwiek zaufać. Czułaś się bardziej komfortowo w tym domu i zyskałaś wielu przyjaciół nim moja siostra nas odwiedziła. Mówiła o swoim mate i stadzie i wtedy odkryłaś, że to twoje stare stado. Pojechaliśmy do nich i wtedy osoba odpowiedzialna za zniszczenie twojego dzieciństwa próbowała cie skrzywdzi po czym ponownie cie porwała. Znaleźliśmy cie, ale nie na czas. Przebywałaś tam dwa tygodnie i tam też przemieniłaś sie w wilka i to cie zniszczyło. Nie mogłaś się wyleczyć byłaś nieprzytomna przez kilka tygodni.

-Pytaliśmy lekarza i on też nie ma pojęcia dlaczego straciłaś pamięć, ale ma pewne podejrzenia. Kiedy osoba przechodzi przez coś traumatycznego jej umysł na własny sposób zaczyna się bronić. Każdy przypadek jest inny i z jakiegoś powodu twój wilk umarł zabierającą ze sobą wszystkie wspomnienia co miało zapewne ci pomóc. Doktor Richard twierdzi, że gdyby twój wilk miał się znowu pojawić to już by to zrobił, a wraz z nim wróciłyby ci wspomnienia, ale skoro się nie pojawił to zapewne wykorzystał na przemianę resztki energii i umarł. Od momentu, w który umarł stałaś się człowiekiem. Podobne rzeczy mają miejsce gdy wilkołak ma zbyt duża styczność ze srebrem.- kończy patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

-Co to mate?- pytam nieśmiało.

-To coś takiego jak bratnie dusze. Osoba, której jesteś przeznaczona. Każdy na świecie ma kogoś takiego, ale u wilkołaków jest to bardzie intensywne i możemy rozpoznać taką osobę jedynie patrząc jej w oczy. To dlatego czujesz ciepło i iskierki kiedy cie dotykam. Iskierki są przez odnalezienie mate, a ciepło dlatego, że moje ciało zostało stworzone aby cie ogrzewać i zapewnić bezpieczeństwo. Teraz jesteś człowiekiem, twoje ciało nie trzyma ciepła tak jak u wilkołaków. Lekarz twierdzi, że to znak, że twój wilk przepadł na zawsze bo za każdym razem gdy jest ci zimno temperatura mojego ciała wzrasta aby zapewnić ci ciepło i zdrowie.- mówi patrząc na mnie i głaszcząc mnie po włosach.

Potakuje głowa przyswajając to co właśnie powiedział. Więc on jest moją bratnią duszą. Zadaje jeszcze kilka pytać na temat porozumiewania się w myślach i inne jego zdolności po czym zapada cisza. Myślę o wszystkim co powiedział kiedy on się na mnie patrzy i bawi moimi włosami.

Zapewne czeka kiedy tylko wybuchnę i w sumie to go nie winie. Każda normalna osoba by tak zrobiła. Ale słysząc to wszystko miałam wrażenie że to prawda.

Moje serce mówi mi że nie kłamie. Potwierdzeniem tego jest to że kiedy się obudziłam czułam, że go znam.

-Ej James?- pytam.

-Hmm?- odpowiada całując mnie w czubek głowy.

-Czy kiedykolwiek powiesz mi kto mnie porwał albo dlaczego?- pytam zaciekawiona. Nie jestem do końca pewna czy chce to wiedzieć bo przecież mój wilk z jakiegoś powodu odchodząc zabrał moje wspomnienia bo zapewne były złe.

-Jeśli naprawdę wierzysz, że powinnaś wiedzieć to to zrobię, ale sądzę, że nie widząc będziesz mogła wieść lepsze życie. Byłaś taka przestraszona Grace i któregoś razu powiedziałaś mi że chciałabyś mieć normalne życie gdzie nie będziesz musiała się martwić o wszystko cały czas. Niektórzy mówią, że ignorancja jest chwilami błogosławieństwem. Uważam, że lepiej nie wiedzieć, ale jeśli naprawdę chcesz to ci powiem. A jeśli zmienisz zdanie to nawet za 6 miesiąc jeśli będziesz chciała to ci powiem. Wszystko zależy od ciebie.- mówi. Kiwam głową zastanawiając się nad tym.

Mam szanse zacząć nowe życie z czystą kartą. Czy będę głupia nie chcą wiedzieć co się stało w mojej przeszłości? Albo będę głupia marnując szanse na życie bez wspomnień? To przeszłość i nie ma wpływu na moją przyszłość z Jamesem.

-Mam pytanie. Zawsze będę mogła cie o to poprosić prawda? - pytam odwracając się do niego twarzą wciąż siedząc mu na kolanach.

-Oczywiście, kiedykolwiek zechcesz księżniczko.- mówi całując mnie w czoło.

-Chciałabym pamiętać jedynie te dobre chwile spędzone z tobą. Chce pamiętać to i czas spędzony z moją rodziną. - mówię ze spuszczoną głowa.

-Chyba mam pomysł kochanie. Nie ekscytuj się bo nie mam stu procentowej pewności, że mi się uda. Kiedy byliśmy na ognisku wraz z twoją rodziną wspominałaś czasu dzieciństwa i użyłaś myśli aby przesłać mi te wspomnienia dzieląc się nimi ze mną.- mówi obejmując dłońmi moją twarz.

-Tylko zamknij oczy i otwórz swój umysł na mnie kochanie, spróbujmy okay?- mówi patrząc na mnie. Potakuje głową, a on muska moje usta swoimi wargami po czym zamyka oczy. Również to robię i staram się otworzyć umysł na niego.

Pod powiekami zaczynają pojawiać mi się obrazy. Jest tam mały chłopiec z młodszą od siebie dziewczynką patrzą się na mnie po czym wszyscy bawimy się przy wodospadzie. Świetnie się bawimy i chlapiemy wodą. Czuje wodę na mojej skórze i słyszę śmiech tak jakbym była tam z nimi. Wciągam gwałtownie powietrze i otwieram oczy patrząc na Jamesa.

-Zadziałało?- pyta sceptycznie.

-Tak, masz jeszcze jakieś wspomnienia?- pytam podekscytowana. Na co on chichocze i kiwa głowa.

-Tak kochanie mam- znów otacza dłońmi moją twarz, a ja zamykam oczy i widze moje dzieciństwo spędzone wraz z rodziną i tą dwójka dzieci z wcześniejszego wspomnienia. Rozpoznaje Adeline i kogoś o imieniu Dante. Chyba pamiętam jak ktoś mówił mi że to mój kuzyn, a zarazem mate siostry Jamesa.

Wspomnienia z dzieciństwa się kończą i przeskakujemy o dziesięć lat kiedy jestem już z Jamesem. Jesteśmy w szpitalnym pokoju, a ja siedzę na podłodze kolorując coś z jakąś małą dziewczynką i Hazel. James obserwuje nas stając w drzwiach przez kilka minut zanim zaczyna coś mówić, a ja mogę poczuć miłość i troskę bijącą od niego

Kolejne wspomnienie przedstawia Jamesa i mnie w łazience. Jesteśmy w wannie chlapiąc się pianą i śmiejąc. Tutaj mam dłuższe włosy i kilka zadrapań oraz siniaków.

Inne wspomnienie kiedy James wchodzi do pokoju i widzi mnie z nową fryzurą. W jego oczach widać podziw na mój widok.

Kolejne z momentu gdy James daje mi swojego misia. Jesteś moją drugą połówką, moją bratnią dusza i kocham cie. Zawsze kochałem i zawsze będę nieważne co, zawsze będziemy razem.

Następne pokazuje mnie przytulającą się z rodziną na szpitalnym łóżku. Nie wiem co się stało, ale nie jestem pewna czy w ogóle chce wiedzieć.

Przechodzi do następnego wspomnienia kiedy jesteśmy na spacerze przytulając się do siebie.

-Co się dzieje kochanie?- pyta przypatrując się mojej twarzy.

-Nic- mówię, a łzy napływają mi do oczu. Nie ze smutku. Ale ze szczęścia, wiedząc, że reszte życia spędzę u boku tego cudownego mężczyzny.

-Kochanie proszę- szepcze. Wygląda na bardzo zmartwionego. Wyciągam moje ręce ku górze aby wydostać dłonie. Przebiegam palcami po jego szczęce i uśmiecham się.

-Kocham cię- szepcze.

-C-co?- pyta.

-Kocham cię- uśmiecham się szeroko- Kocham kiedy jesteś taki skupiony, a twoje usta rozciągają się wtedy na boki. Kiedy jesteś zaniepokojony, a twoja prawa brew się marszy. Kocham kiedy się uśmiecha i śmiejesz, nie ma na świecie piękniejszego dźwięku. Kocham jak dbasz o mnie, nawet kiedy jesteś już zmęczony i nic ci się nie chce, i myślisz, że śpię to i tak przyciągasz mnie blisko siebie i całujesz w czoło nim pójdziesz spać. Albo kiedy wychodząc dajesz mi swoją kurtkę i zakładasz swoją, ale nie dlatego, że jest ci zimno tylko dlatego żeby mi ją potem oddać bo wiesz, że i tak zmarznę.

Uśmiecham się i otwieram oczy. Im więcej mi pokazywał tym łatwiej jest mi się w tym odnaleźć i że tak powiem poznać samą siebie.

Uśmiecham się przez łzy i całuje go. Odwzajemnia pocałunek i zanim się orientuje zatracamy się w sobie tak jakby nie było świata poza naszą dwójką.

Nie musze znać mojej przeszłości.

Ponieważ wiem, że moją przyszłość spędzę z tym mężczyzną.

To jest początek mojego nowego życia i jedyne co planuje to spędzić je nie przejmując się niczym i wiem, że wszystko będzie dobrze tak długo jak będę miała James po swojej stronie

KONIEC

***

Jutro wyjeżdżam i tak na szybko dodaje wiec nie jest sprawdzony. Sorki

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro