XLVI. James 2
James POV
Grace jest nieprzytomna już od tygodnia. Lekarz twierdzi, że przemiana spowodowała iż jej ciało tak jakby się wyłączyło, na czas gdy będzie się otrząsać z szoku. Nie była wystarczająco silna na przemianę, a zrobiła to jedynie z nadmiaru złości.
Powiedzieli, że może obudzić się w każdej chwili, za kilka dni, tygodni, a może nawet miesięcy.
I nawet gdy się obudzi nie wiedzą czy jej przemiana przypadkiem nie spowodowała śmierci jej wilka.
Grace jest najmilsza osobą jaką kiedykolwiek poznałem. Więc cokolwiek wywołało jej złość musiało być naprawdę złe.
Siedzę przy niej dniem i nocą, mówiąc do niej i obserwując.
Powiedziałem jej jak ciotka Molly zniknęła. Udawała, że jest nieprzytomna i przez nieuwagę strażników udało jej się uciec.
Opowiedziałem jej o powrocie do naszego stada. Wszyscy bardzo się martwią o nią i można wyczuć napięcie u członków stada wciąż dopytujących się jak czuje się ich Luna.
Powiedziałem o tym, że jej rodzice przyjechali z nami. Teraz nasi rodzice są właściwie najlepszymi przyjaciółmi i wszystko robią razem. Obydwoje pomagają przyrządzać posiłki dla stada i generalnie pomagają w sprawach stada. Jej rodzice przychodzą tu podczas każdego posiłku, a potem jeszcze wieczorem aby powiedzieć jej dobranoc.
Opowiedziałem jej o Cole i Adeline. Adeline zaproponowała, że mogłaby nauczyć nastoletnie dziewczyny samoobrony. Powiedziała również, że obniży wiek do 8 bo nie mamy wpływu na to w jakim wieku możemy być zmuszeni do bronienia się. Ogłosiła jednak, że zacznie te zajęcia dopiero gdy Grace wróci do zdrowia i będzie mogła wziąć w nich udział.
Adeline obiecała, że nauczy ją samoobrony i powiedziała, że Grace musi tam być gdy to się zacznie.
Ale najważniejszą rzeczą jaką powtarzałem jej każdego dnia to to jak bardzo ja kocham i że za nią tęsknię. Większość nocy spędzam siedząc na krześle i trzymając jej dłoń. Szczerze to nie za dużo ostatnio sypiam. Czuje się pusty bez niej. Nie widząc jej uśmiechu, nie słysząc śmiechu. Tęsknie za budzeniem się mając ją w ramionach, blisko siebie.
Musze tu być gdy się obudzi.
Zostawiłem ją i właśnie wtedy ją zabrali z balkonu.
Gdy się obudzi, nie zostawię jej samej ani na chwile.
To moja wina i spędzę resztę mojego życia wynagradzając jej to.
***
Minęły już prawie dwa tygodnie odkąd się nie budzi, a ja po prostu patrzę na nią podziwiając jej piękno i myślę o tym co się stanie gdy w końcu otworzy oczy.
Boje się że gdy się obudzi, znów będzie się bać wszystkiego. Mam nadziej, że to nie zmieni jej zdania o mnie ani o stadzie. Kiedy ja znaleźliśmy była taka przestraszona i myślała, że chcemy ją skrzywdzić. Mam nadziej, że tym razem się nie będzie bać.
Widząc ją taką zagubioną wśród naszych przyjaciół, nie chce żeby było tak ponownie.
Chce żeby się czuła przy nas swobodnie. Chce żeby nam ufała.
Chce żeby sie czuła z nami jak w domu. Gdzie nie będzie musiała sie bać, że ktoś ją skrzywdzi. Gdzie będzie mogła sie odprężyć i wyłączyć i dobrze bawić. Gdzie będziemy mogli zacząć nowe życie, zestarzeć sie i założyć rodzinę.
Chce tego dla niej bo zasługuje na to i na wiele więcej.
Zakładam jej pasemko włosów za ucho wciąż trzymając jej dłoń. Słyszę, że drzwi sie otwierają, ale nie odwracam sie bo wiem, że to jej siostra albo rodzice.
-Hej skarbie przyniosłam ci lunch- jestem zaskoczony słysząc moich rodziców, a kiedy sie odwracam widzę również jej rodziców podążających tuż za moimi. Jej mama posyła mi uśmiech kiedy podchodzi do Grace z drugiej strony. Chwyta ją za rękę i całuje w policzek po czym patrzy na nią ze smutnym uśmiechem.
-Dzięki mamo- mówi biorąc tace. Znajdują sie na niej kanapki i sok jabłkowy.
Od dłuższego czasu nie mam apetytu, ale któregoś dnia mama na mnie nakrzyczała, mówiąc, że Grace będzie smutna gdy sie dowie, że nic nie jadłem. To było tego samego dnia gdy jej rodzice powiedzieli mi że powinienem sie wykąpać, a oni w tym czasie zjedzą śniadanie i posiedzą z nią.
Zacząłem jeść gdy mama zaczęła rozmawiać z mamą Grace. Mama Grace głaszcz ją po twarzy mówiąc, że może sie obudzić w każdej chwili i że jest stabilna od dłuższego czasu. To ma duże znaczenie tylko niech sie już obudzi.
Kończę i wszyscy siedzimy wokół Grace, rozmawiając o sprawach stada i wszystkim o czym musze wiedzieć. Mój tata zajmuje sie papierkową robotą kiedy ja siedzę przy Grace i jeśli coś jest naprawdę ważne to przychodzi do mnie, a ja sie tym zajmuje. Poza tym zajmuje sie wszystkim biorąc pod uwagę, że to on wcześniej zajmował to stanowisko nie sprawia mu tu większych trudności.
Kiedy on tu rządził postanowił wybudować szkołe dla stada. Od tamtej pory szkoła funkcjonuje bardzo dobrze.
Jest koniec listopada, a wiec urodziny Grace przyszły i odeszły. Teraz ma 19 lat, a ja mam dla niej prezent. Powiedziałem Ari co chce jej kupić, a ona poszła i to kupiła dzięki czemu nie musiałem zostawiać Grace. Wszyscy inni również mają dla niej prezenty, ale musimy poczekać aż sie obudzi by jej je dać
Słucham moich rodziców gdy ktoś wchodzi do pokoju.
Oglądam sie za siebie i widzę Cole i Adeline wchodzących, trzymając sie za ręce. Adeline całuje siostrę w policzek po czum wracamy do rozmowy.
Głaszczę Grace po ręce kiedy słysze jak Aria krzyczy w myślach do całej rodziny.
~Rodzę!!~ rodzice podrywają sie z krzeseł z uśmiecham na twarzy.
-Co sie dzieje?- pyta Adeline.
-Moja siostra rodzi- odpowiadam po czym zwracam sie do rodziców- Jedziecie do niej?- obydwoje potakują.
-Skarbie powiadomię cie gdy dziecko sie urodzi. Zostań tu z Grace, a my powiemy ci gdy będzie już po wszystkim.- kiwam głową, mama podchodzi do mnie całuje w policzek i wychodzi.
Po dwóch godzinach słyszę moją mamę.
~Skarbie powinieneś tu przyjechać~ mówi spanikowanym głosem.
~Co sie dziej mamo?~ pytam szybko.
~Dziecko nie ułożyło sie tak jak powinno i Aria nie może urodzić. Będzie miała cesarskie cięcie. Teraz jest właśnie operowana.~ odpowiada bardzo szybko. Spanikowany staje na równe nogi po czym patrzę na Grace, zastanawiając sie przy kim powinienem teraz być.
-Co sie dzieje?- pyta Adeline.
-Aria będzie miała cesarskie cięcie, dziecko nie ułożyło sie w odpowiedni sposób.- patrzę na nią potem na jej rodziców i z powrotem wracam wzrokiem do Grace.
-Wiec co ty tu jeszcze robisz? Twoja siostra i rodzina cie potrzebują. Jeśli cokolwiek sie zmieni z Grace od razu cie powiadomimy. Wszyscy tu będziemy z nią siedzieć, nic jej nie będzie.- mama Grace mówi, patrząc na mnie.
-Okay, ale jeśli cokolwiek sie stanie niech Cole mi powie od razu w myślach.- wszyscy kiwają głową, a ja całuję Grace w czoło po czym wychodzę.
Przemieniam sie w wilka i szybko biegnę do domu stada. Samochodem zajmuje to od półtorej do dwóch godzin, a biegnąc w postaci wilka około 45 minut. Biegłem tak szybko jak tylko mogłem, martwiąc sie o moją siostrę i jej dziecko, zajęło mi to pół godziny.
Kiedy tam docieram przemieniam sie w człowieka i ubieram po czym idę do szpitala stada. Znajduje rodziców, a oni opowiadają mi co sie stało. Powiedzieli, że Aria niedługo powinna skończyć i z nią jak i z dzieckiem powinno być wszystko w porządku.
Po godzinie wychodzi doktor i mówi nam, że wszystko z nimi dobrze i będziemy mogli za chwile ich zobaczyć.
Dziesięć minut później wchodzimy do pokoju by zobaczyć Arie trzymającą malutka dziewczynkę owiniętą różowym kocykiem. Patrzy sie na nas z uśmiechem po czym spogląda na Dante, który odwraca sie do nas i okazuje sie że on również na rękach trzyma dziecko tylko w niebieskim kocyku. wszystkich nas zamurowało aż w końcu mama sie otrząsa i podchodzi uściskać Arie.
-Mam dwójkę wnucząt! O mój Boże!- śmieje sie przez łzy.
-Doktor powiedział że malutka przez cały czas była schowana z swoim bratem. Nigdy sie nie pokazała bo jest malutka i jaj brat ją zasłaniał. Mój mały chłopiec źle sie przez to ustawił i musieli zrobić cesarskie cięcie.- mów Dante patrząc na małego chłopca na swoich rękach.
- Przedstawiam wam Jayden James Saliva i Victoria Grace Saliva- wskazuje najpierw na dziecko w niebieskim kocyku, a później w różowym.
-Oh mogę ja potrzymać?!- pyta mama, stojąc przy Arii.
Ona podaje mała i teraz rodzice zachwycają sie dziewczynką, a Dante podchodzi do mnie z Jayden na rękach.
-Chcesz go potrzymać?- pyta. Kiwam głową, a on mi go podaje. Patrzę na malucha w moich ramionach i wpatruje sie w jego śpiącą twarz. Widząc go zapragnąłem mieć własnego syna. Nauczył bym go grać w piłkę i jak sie biega ze stadem. Nauczyłbym go jak być dobrym Alfą i jak być sprawiedliwym przywódcą. Gdybym miał córeczkę nauczyłbym ją dokładnie tego samego.
-Hej malutki JJ jak sie masz bobasie- szepcze do dziecka na moich rękach. Jest na świecie od jakiejś godziny, a ja już mam dla niego przezwisko, odsuwam kocyk z jego twarzy i przyglądam mu sie. Kiedy ja trzymam JJ mój tata i mama wciąż zajmują sie Victorią. Chciałbym zrobić teraz zdjęcie aby móc zatrzymać tą chwile w pamięci na zawsze.
Dante zabiera Victorie od mojej mamy i teraz ona trzyma JJ, a wszyscy po prosu rozmawiamy.
~James!~słyszę Cole w mojej głowie. Moje ciało sie spina na myśl, że coś sie stało z Grace.
~Co? Co sie dzieje?~
~T-to Grace!- nie zastanawiając sie dłużej opuszczam w pośpiechu szpital i biegnę jak najszybciej z powrotem do mojej dziewczynki.
***
Kom i *** są mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro