Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XL. Rewolucja

Po naszym uścisku, cofnęliśmy się i usiedliśmy wszyscy wygodnie na łóżku. Zauważyłam, że James stoi na końcu łóżka obok Cole i obydwoje wyglądają na smutnych, ale w pewien sposób również na szczęśliwych.

Adeline ma ręce owinięte wokół mnie, a ja wokół niej. Nie jestem gotowa żeby ją puścić.

Teraz dostrzegłam naszą różnice wzrostu i w tym jest problem. Adeline jest o dwa lata młodsza ode mnie, ale wciąż jest wyższa.!Dlaczego tak jest?

-Chce usłyszeć od ciebie wszystko co chcesz nam powiedzieć. Gdzie byłaś, jak się tam dostałaś, jak się uwolniłaś...- spojrzałam na Adeline, a ona się odwraca - Cole nie chciał mi nic powiedzieć dopóki się nie obudzisz, ale wiem, że ciotka Molly jest zamieszana w twoje zniknięcie i wszyscy chcemy widzieć jak do tego doszło.- teraz potrząsa moimi ramionami i jeszcze więcej łez wypełnia z jej oczy.

Patrzę na Jamesa lekko spanikowana, to jest za dużo do powiedzenia.

-Jest coś co powinniście wiedzieć..-James przerywa patrząc na mnie kiedy moi rodzice i siostra patrzą na niego zdezorientowani. Kiwam głowa, a on bierze głęboki oddech.- Grace nie mówi zbyt często- znów przerywa

Adeline jeźdź wzrokiem miedzy mną, Jamesem i Cole - Ale dlaczego?- pyta

-To jeden ze skutków tego co się stało.. tam- mówi Cole.- To co usłysz może być straszne, a niektórych z tych rzeczy wolelibyście nigdy nie usłyszeć. Ale jeśli chcecie wiedzieć wszystko to James i ja powiemy wam, ale tylko wtedy kiedy Grace się na to zgodzi.

Adeline patrzy na mnie

-Chcesz żebyśmy wiedzieli?- zastanawiam się chwile i zaczynam rozumieć, że to co usłyszą może zmienić ich pogląd na mnie, już nie będę mała dziewczynką, którą znali. Będą się obwiniać i nie chce żeby myśleli o mnie jakoś inaczej. Ale mam świadomość tego że mają prawo wiedzieć gdzie byłam, a nie żeby się zastanawiali całe życie co takiego mi się przydarzyło. Biorę głęboki oddech i kiwam głową do Jamesa.

-Grace została porwana przez zbuntowanych. Ciotka Molly pomogła im w tym. Właściwie to była jej wina.. Nie jestem pewnie, ale ona oddała im Grace na dziesięć lat. Powiedziała im żeby zabili Grace, ale oni woleli ją zatrzymać i.. oni ją wykorzystywali.. dla swojej przyjemności...- przerywa bo jego szczęka zaczyna drżeć. Cole zaczyna mówić dalej za nigo. Wstaje z łóżka i szybko podchodzę do Jamesa. Nienawidzę widzieć jak się o to wszystko obwinia.

Stało się.

I to zniszczyło mi życie.

Ale dostałam drugą szanse na normalne życie.

Z nim.

Dzięki niemu mam tą szanse.

Owija swoje ramiona wokół mnie i przytula co odwzajemnia. Czuje jego urywany oddech na mojej skórze i jeszcze ciaśniej go obejmuje.

Słyszę jak Cole opowiada resztę mojej historii. Moi rodzice i Adeline płaczą, a na koniec moja siostra ląduje w ramionach Cole. James warczy w centralnej części, a ja głaszczę go po plechach aby go uspokoić.

Kiedy Cole kończy, mówi im coś czego nawet ja nie wiem.

-Gdy ją znaleźliśmy lekarz przeprowadził wiele badań. Jest kilka niepokojących rzeczy, które z nich wynikły. Pierwszą jest to że może nigdy nie uwolnić swojego wilka. Gdy została porwana przetrzymywali ją w celi 2 na 2 metry. To zahamowało jej wzrost. Powinna być wyższa, ale skończyła już okres dojrzewania i teraz nie ma już miejsca aby się dalej rozwijała. Gdyby była człowiekiem również by nie urosła, ale miałaby też zniekształcone kończyny i postawę ale że jest wilkołakiem jej wilk zatrzymał jej wzrost. Nawet jeśli uwolni swojego wilka nie będzie zbyt duża. A gdyby spróbowała w jakiś sposób stać się większa i silniejsza... w jej obecnym stanie zdrowia byłby to zbyt duże obciążenie i to mogłoby ją zabić.- spojrzałam na Jamesa zaciekawiona.

Więc utknęłam ze wzrostem pięciu stop na zawsze

W pewien sposób myślałam, że jeśli się przemienię to będę jeszcze rosła...

Nie wiem czemu tak mnie to zasmuciło, ale nie chce być tak mała. Bycie taką małą sprawia, że jestem słaba i jeśli nigdy już nie urosnę już zawszę będę słaba.

-Nie Grace, nie jesteś słaba.- słyszę jak James mówi do mnie. Wciąż się na niego gapie, zastanawiając się dlaczego nigdy mi o tym nie powiedział. Jedyne co mówił to że musze więcej jeść jeśli chce wyzdrowieć i wtedy urosnę.

Co jeśli się nigdy nie przemienię?

Albo co jeśli to zrobię i wtedy umrę?

***

Siedzieliśmy w tym pokoju przez kolejne pół godziny, zjedliśmy śniadanie podczas, którego moja siostra wraz z rodzicami zadawali mnóstwo pytań.

Teraz już wiedzą, że to wina ciotki Molly, ale wciąż nie rozumieją jej powodów. Ja też ich nie znam, a oni zaczęli się mnie pytać co zamierzam z nią zrobić.

Rodzice twierdzą, że decyzja należy do mnie, ale ja tego nie chce. Tak długo jak nie będzie się do mnie zbliżać, nie obchodzi mnie co się z nią stanie.

Lekarz przyszedł i posprawdzał wszystko. Kiedy skończyła powiedziała, że mogę już stąd wyjść. Tym razem wyraźnie powiedziała, że mam unikać stresu. Moja ciało wciąż się goi i za każdym razem gdy coś się stanie, będę się jeszcze dłużej regenerować.

Jeśli coś takiego się znowu stanie, zagroziła, że tym razem będzie mnie tu trzymała tak długo aż całkowicie wyzdrowieje.

Po tym jak wyszła my również opuściliśmy to pomieszczenie. Widziałam Dante i Arie na lunchu, a reszta dnia minęła spokojnie.

***

Zostaliśmy tu do końca tygodnia. I jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Dostaliśmy pokój gościnny i każdy dzień spędzałam z rodziną, miała wreszcie to za czym tak bardzo tęskniłam.

James został ze mną i pomagał Dantemu ze sprawami stada. Cały czas miał jednak kontakt ze swoim stadem i sprawdzał czy u nich wszystko w porządku. Cole też pomagał, ale starał się być jak najbliżej Adeline mimo wszystko. To jest godne podziwu.

Wiem, że James próbuje dać mi przestrzeń bym mogła być z rodziną, ale chwilami naprawdę za nim tęsknie. Każdy posiłek jemy wspólnie i śpimy w tym samym łóżku. Ale tęsknie za każdym razem gdy nie ma go w pobliżu.

Nie dostrzegłam jakiejś zmiany w nim wiec zaczynam myśleć, że się czepiam i naciskam na niego

Co jeśli ma dość mojego czepiania?

Teraz jest sobota i jesteśmy tu już półtora tygodnia. Pomagam mamie, Arii, Hazel i Adeline zrobić lunch. Jem wszystkie posiłki i James zawsze przynosi jakieś przekąski jak wieczorem oglądamy film, albo idziemy na spacer albo po prostu gdzieś wychodzimy... Przysięgam, że on zawsze ma przy sobie coś do jedzenia..

On chce bym jadła jak najwięcej i doceniam to ale chwilami jest mi aż niedobrze od tego całego jedzenia.

Zaczyna wyglądać na zdrowszą. Moja rana goi się wolniej niż bym tego chciała, ale chociaż mniej boli. Widziałam się ostatnio z lekarzem i powiedziała mi że szwy wyjmie dopiero gdy rana się całkowicie zrośnie. A to zajmie kilka tygodni.

Myślałam o Jamesie i o mnie podczas smażenia warzyw na grilla. To pewnie nasz ostatni przed zimą.

Czy on ma mnie już dość?

Mam namyśli to że cały czas musi się mną opiekować

Czy jestem dla niego choć trochę atrakcyjna?

Mam ciało dwunastoletniej dziewczynki. Jestem cała w bliznach, które nigdy nie znikną. Pewnie nigdy nie będzie chciał tego ze mną zrobić,.. całujemy się ale on nigdy nie posuwa się dalej.

Co jeśli on tego nie chce?

On jest facetem z potrzebami i co jeśli będzie chciał czegoś więcej i co zrobi jeśli nie będzie chciał tego zrobić ze mną?

Pójdzie do kogoś innego?

Ta myśl sprawia, że jestem smutna, ale zaakceptuje to jeśli dzięki temu James będzie szczęśliwy, wtedy będę szczęśliwa nawet jeśli nie będziemy razem.

Kończę smażyć warzywa, mam kiepski nastrój bo odkrywam, że on jest ze mną tylko dlatego że musi.

Zanoszę miskę mamie, która wraz ze wszystkimi wnosi jedzenie do środka. Mamy bardzo dużo jedzenia. Zostało jeszcze mięso, które właśnie leży na rozgrzanym grillu.

Stoję w drzwiach opierając głowę o drzwi, nic nie mówię jedynie słucham. Nie oczekują ode mnie odpowiedzi i nie zwracają uwagi, że nie do końca ich słucham, moje myśli wciąż zajmuje James.

Podnoszę wzrok gdy słyszę jak ktoś wychodzi z lasu. Widzę Dante, Cole i Jamesa w sportowych spodenkach, którzy podbiegają do nas. A James podchodzi do mnie. Widze jego wspaniałe ciało owijające się wokół mnie, a nieśmiały uśmiech wykwita na moją twarz na myśl jak przystojny jest mój partner. I teraz przypominam sobie oczym przed chwilą myślałam.

Automatycznie uśmiech znika z mojej twarzy.

On tak wygląda, cały umięśniony i wysportowany i piękny, a ja wyglądam jak dwunastolatka.

To zabija nastrój.

-Hej ludzie porywam wam Grace, będziemy w środku jeśli jedzenie będzie gotowe. - James mówi wszystkim, a gdy jego oczy padły na mnie nie mogła nic wyczytać z jego twarzy.

Patrzę na niego zdezorientowana kiedy podchodzi do mnie i szybko podnosi mnie w stylu panny młodej uważając na moją ranę. Piszczę zaskoczona, niewiedząc gdzie idziemy.

Wchodzi po schodach, a potem do naszego pokoju wciąż trzymając mnie w ramionach.

Tak szybko jak weszliśmy do pokoju tak szybko on zatrzaskuje drzwi i stawia mnie na ziemi. Patrzy na mnie w dół z poważną miną i już wiem, że coś mu przeszkadza.

-Grace - robi krok w moją stronę, a ja się odruchowo cofam aż napotykam na przeszkodę w postaci ściany- Powiedz mi jeśli to za dużo- mówi. Nie mam czasu nawet pojąć o czym on mówi, a jego usta lądują na moich.

Z początku jestem na tyle zaskoczona, że zamieram, ale po chwili odwzajemniam pocałunek. Podnoszę ręce aby owinąć je wokół jego szyi, a on robi to samo tylko wokół mojej tali. Pogłębiamy pocałunek. a po chwili jego dłonie zjeżdżają coraz niżej aż zatrzymują się na moich udach i podnosi mnie tak że jestem zmuszona owinąć nogi wokół jego bioder.

Robi krok do przodu przez co jestem uwięziona miedzy nim a ścianą. Jego ręce są pod moim tyłkiem kiedy liże moja dolną wargę prosząc w ten sposób o dostęp. Powoli otwieram ust, a nasz pocałunek pogłębia się, każde z nas walczy o dominacje.

Oczywiście on wygrywa i jedną ręką ściska mój pośladek. Tą ręką dalej mnie trzyma, a drugą sunie do góry po mojej tali i przesuwa ją na moje piersi. Powoli wkłada dłoń pod koszulkę aby mieć lepszy dostęp. Moje serce bije jak oszalałe bo jeszcze nigdy nie posunął się tak daleko.

Zawsze się całowaliśmy, ale nic poza tym.

Przerywam nasz pocałunek żeby zaczerpnąć powietrza, ale to go nie powstrzymuje bo dalej mnie całuje tylko że po szyi i schodzi coraz niżej aż do mojego oznaczenia. Całuje je a ja czuje ciepło rozlewające się po mojej twarzy i przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Potrzebuje czegoś więcej bo jest to coś czego nigdy wcześniej nie czułam.

Delikatnie bawi się moją prawą piersią dalej całując moja szyje i chwyta mój tyłek mocniej. Oddycham ciężko, wysuwa rękę spod mojej koszulki i wraca z powrotem do mojego tyłka. Odchodzi od ściany i gdzieś idzie. Na nowo zaczynamy się całować, a pocałunki są wciąż tak samo namiętne jak wcześniej.

Po chwili czuje miękki materac pod sobą, on równie się kładzie i jest nade mną choć nie czuje żadnego ciężaru. Łokcie ma oparte po obydwu stronach mojej głowy, prawdopodobnie utrzymuje się na nich żeby na mnie nie ciążyć i zaczyna całować ponownie moją szyje.

Jedną ręką zjeżdża do mojego biodro, a ja się pod nim wije. Umieszcza pocałunki coraz niże pokazując jak mnie kocha i że chce mnie do końca oznaczyć.

Potrzeba buduje się we mnie i nie wiem co się dzieje kiedy ponownie mnie całuje.

-James..- wije się pod nim i szepce. James odsuwa się odrobinę i patrzy na mnie.

-Co jest kochanie?-pyta. Czerwienie się kiedy odkrywam, że chce aby mnie znowu dotknął. Mam tak ogromną potrzebę jego dotyku i nie wiem co jest ze mną nie tak. Czuje, że się czerwienie na myśl o tym co chce powiedzieć więc odwracam wzrok.

-Kochanie spójrz na mnie- szepce, łapiąc mnie za policzki bym na niego spojrzał.- Wiem co chcesz powiedzieć. To jest całkowicie normalne, nie musisz czuć się zawstydzona. Mogę cie słyszeć bo pozostawiłaś swoje myśli otwarte na mnie i słyszałem wszystko co myślałaś w kuchni. Nie waż się nigdy więcej myśleć, że cie nie chce. Chce bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. -głaszczę mnie po policzku cały czas patrząc na mnie z uśmiechem na twarzy- Po prostu nie chciałem robić nic więcej bo nie chciałem na ciebie naciskać. Chciałem żeby wszystko toczyło się w odpowiednim tempie. Jesteś piękna i kocham twoje ciało. Każdą. Jego. Część.-całował mnie po każdym wypowiedzianym słowie.

Chichocze i kiwam głową. Rozumiem, że źle to wszystko zrozumiałam.

-Jest dobrze, rozumiem. Po prostu pozwól mi wiedzieć z czym czujesz się swobodnie i wtedy możemy to robić. Ale musimy ze sobą rozmawiać o tych sprawach bo nie chce żebyś czuła się w jakikolwiek sposób niekomfortowo. - patrzy na mnie surowo. Czerwienie się na myśl o rozmawianiu o seksie, ale kiwam potwierdzająco głową.

-Czy to za wcześnie?- siada sadzając mnie na swoich kolanach twarzą do siebie. Kręcę głową wciąż martwiąc się dlaczego cały czas mam to dziwne uczucie w podbrzuszu. To się nigdy wcześniej nie działo.

-To dlatego, że wszystko co robiliśmy było zarówno przyjemne dla mnie jak i dla ciebie.- szepcze mi do ucha. Rumienie się na wspomnienie tego co robiliśmy jeszcze chwile temu przy ścianie. Prostuje się i patrzy na mnie poważnie.

-Mówię poważnie Grace. Nie sądzę, że masz duże doświadczenie w tym ale nigdy nie poczujesz się tak jak wtedy. Nigdy ci tego nie zrobię. Tak długo jak czujesz się z tym swobodnie za każdym razem będziesz się czuć równie dobrze jak ja czuje się przy tobie.- zakłada mi pasmo włosy za ucho.

To brzmi tak dziwnie. Zbuntowani powtarzali, że sex jest tylko dla niech, dla ich przyjemności. Nigdy nie sądziłam, że będę się czuć z tym dobrze i że będę mogła czerpać z tego przyjemność.

To zawsze kojarzyło mi się z bólem.

-Nie musi tak być. Ufasz mi?- pyta, patrząc mi w oczy.

Nie waham się nawet sekundę nim kiwam głową.

***

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro