XIX. Zakupy
Następnego dnia wraz z dziewczynami po zjedzeniu śniadania ruszyłyśmy na zakupy. James dał mi swoją karte kredytową i powiedział żebym kupiła sobie wszystko czego potrzebuje i mam się nie martwić o koszty. Ale nie ma mowy żeby wydała wszystkie jego pieniądze.
Kupie jeden strój, no może dwa.
Udałyśmy się co centrum handlowego i ruszyłyśmy na zakupy.
***
Trzy godziny i wiele toreb później jesteśmy wyczerpane. Dzięki bogu towarzyszyli nam ochroniarze, którzy nosili nasze torby.
James i Dave nalegali żeby z nami poszedł chociaż jeden, a gdy się zgodziłyśmy dali jeszcze jednego. Kiedy ich rano poznałam, James wyraził się jasno, że żaden z nich nie może się do mnie zbliżyć, a tym bardziej dotknąć chyba że groziłoby mi niebezpieczeństwo. Jestem mu za to wdzięczna bo jest tu dużo facetów i mogłaby sobie nie poradzić.
Podczas zakupów dziewczyny cały czas starały się mieć mnie między sobą tak że nikt nie mógł się do mnie zbliżyć nawet ochroniarzy trzymały na dystans. Jedynie w sklepach podchodzili do mnie, ale tylko po to aby zabrać torby.
Ciągle byli spokojni i opanowani więc wcale nie byli tacy traszni.
-Rose musimy zrobić przerwę i zjeść lunch albo padnę na miejscu!- wyjaśniła Hazel. Rose jest zakupoholiczką i chce iść dalej, ale reszta z nas jest wykończona.
-Ostatni sklep przed lunchem i możemy iść.- podnoszę wzroki i widzę, że stoimy przed Victorias Secret. Właściwie jest tak samo jak przed resztą, nigdy o nim nie słyszałam i nie wiem co jest tu takiego czego nie ma w innych sklepach.
Rozglądam się gdy wchodzimy do środka i wszędzie widzę majtki i biustonosze!
Oh nie!
Odwracam się i chce wyjść, ale Brittany łapie mnie za rękę.
-Nie ma mowy Grace. Potrzebujesz stąd kilku rzeczy. I nie chcesz wziąć kilku rzeczy specjalnie dla Jamesa.? - mówi i puszcza mi oko. Rumienie się. James będzie chciał kiedykolwiek mnie w tym zobaczyć?
Chodzimy po sklepie i mam już przy sobie parę koronkowej bielizny, ale dziewczyny chcą bym kupiła jeszcze kilka rzeczy, których w życiu sama bym nie wybrała i które wyglądają na.... niewygodne i chyba mamy inne pogląd na rzeczy... skandaliczne.
-Grace musisz po prostu wybrać dwa stroje, które chcesz i będziemy mogły wyjść-mówi Hazel. Kiwam głową i patrze na dziewczyny, które niemo życzą mi powodzenia.
-Oooh Grace, a może ten?- Cassidy podchodzi trzymając biustonosz cały z koronki i do kompletu stringi. O mój boże to będzie mój koniec.
Kiwam jedynie głową wiedząc, że im szybciej coś wybiorę tym szybciej będziemy mogły stąd wyjść. Emma jest następna i przynosi czrno-różwy strój i wygląda jakby miał ramiączka doczepione do dolnej bielizny i do tego... skarpety? . Kto zakłada takie rzeczy pod ubrania?
Hazel spogląda na mnie i wyjaśnia o co z tym chodzi... chwile intymności. Rumienie się na to i kręce głową na nie ale dziewczyny domagały się bym to wzięła, a ja się poddałam wiedząc, że nie mam wystarczających argumentów by je przekonać. Hazel wyjaśnia mi jak się co zakłada, kiwam głową ide przymierzyć i opuszczamy sklep.
Kiedy wychodzimy widzę ochroniarzy, którzy wyglądają na zakłopotanych. Jeden z nich podchodzi i odbiera ode mnie torbę po czym idziemy coś zjeść.
***
Po zjedzeniu, chodziłyśmy po sklepach jeszcze jakąś godzine no może dwie. Dziewczyny próbowały mnie przekonać do kupna biżuterii i naszyjnika i po dłuższej chwili zgodziłam się.
Kiedy wróciłyśmy do domu chłopcy zanieśli nasze torby do pokoi. Jedynie pozostawili torby z Victorias Secret z czego bardzo się cieszę.
Nie potrzebuje by oglądali co tam kupiłam.
Gdy weszłam do pokoju Jamesa wszystko już tam było. Zastanawiam się gdzie mogę to położyć..
-Cześć aniołku, jak tam zakupy?- podskoczyłam na dźwięk jego głosu, odwracam się w jego stronę trzymając się za serce.
-Oh przepraszam kochanie nie chciałem cie przestraszyć.- mówi podchodząc do mnie powoli poczym bierze mnie w ramiona i całuje w czubek głowy. Odwzajemniam uścisk i nawet gdy się trochę uspokajam on nie wypuszcza mnie ze swoich ramion.
-Potrzebujesz pomocy w rozpakowaniu?-pyta. Wzruszam ramionami, a kiedy on mnie puszcza dostrzega otwartą szafę, która o dziwo jest pusta.
-Zawsze trzymałem jedną szafe pustą na wypadek gdybym znalazł swoją mate- mówi szybko. Patrze na niego niedowierzając, on naprawdę przez ten cały czas na mnie czekał? Teraz źle się czuje z tym że utknął z kimś takim jak ja. Nie zasługuje na kogoś tak wspaniałego jak on.
Spuszczam wzrok urywając kontakt wzrokowy i zaczyna rozpakowywać rzeczy. Głównie są to sukienki i leginsy, a do nich wielkie swetry. Jeans nie wypaliły z moją drobną posturą i nie lubię obcisłych koszulek więc ich nie mam. Mam kilka T-shirts co ucieszyło dziewczyny mimo tego że wszystkie są za duże, a to i tak najmniejszy rozmiar.
Dziewczyny zrobiły tak że mam naprawdę dużo rzeczy. Mam 8 par leginsów, 10 swetrów, 5 T-shirts, 5 bluz na długi rękaw, 6 sukienek, 3 albo 4 kompletów na noc tak zwane piżamy( składające się z koszulek i luźnych spodni) takie które będą pasowały na mnie, a nie na James( do tej pory spała w jego rzeczach) i kilka par butów.
Butów tak naprawdę nie potrzebuje, ale dziewczyny powiedziały, że jednak tak. Wzięłam parę czarnych szpilek, parę czarnych conversów, parę botków i kozaki. A i oczywiście kapcie do chodzenia po domu. Nie wspominając o biżuterii i naszyjniku.
I żenujące rzeczy z Victoris Secret.
Naprawdę źle się czuje z tym że kupiłam wszystkie te rzeczy, ale to i tak jest minimum z tego co chciały bym kupiła. Podsumowując wydałam 1000$ ale one nie chciały nawet słuchać moich protestów.
Patrze na Jamesa, który pomaga mi rozpakować i ułożyć wszystkie ciuchy. Spogląda na mnie i się uśmiecha głupkowato. Przyglądam się mu, a potem torbom. Nie potrzebnie kupowałam aż tyle...
-To dobry początek. Jestem pewien,że dziewczyny będą chciały znowu iść na zakupy za kilka tygodni. Te dziewczyny zawsze potrzebują mieć coś nowego. - chichocze na swoje słowa. Dobry początek?! To ja nie wiem ile musze kupić ubrań aby wydać wszystkie jego pieniądze.
Sięgam po swoją, no dobra jego bluzę, wyjmuje jego kartę kredytową i oddaje mu ją po czym spuszczam wzrok. Nie wydam ani grosza więcej jego pieniędzy...
- Zatrzymaj tą jedną. Możesz jej potrzebować następnym razem, a ja mam inne, jest okay kochanie.- patrze na niego oszołomiona i znowu mu ją daje. Nie mam mowy, nie zatrzymam ją.
-Grace spójrz na mnie- podnoszę głowę aby napotkać jego czekoladowe oczy- Teraz jest twoja, okay? Pieniądze nie mają znaczenia, możesz kupić cokolwiek zechcesz z tą kartą. Nie bój się kupować zbyt dużo, ponieważ pieniędzy mam pod dostatkiem. Dziewczyny powiedziały mi jak nie chciałaś kupować zbyt dużo koszulek, choć mówiłem ci i jestem zaskoczony, że kupiłaś tak mało. - śmieje się pod koniec, ale szybko kontynuuje.- Grace mówie poważnie nie pozwól by pieniące nas poróżniły. To mój obowiązek zapewnić nam dostatek.- opuszczam głowę i kiwam nią, a łzy zbierają mi się w oczach.
Nikt się tak o mnie jeszcze nie troszczył od czasu gdy była z rodzicami. Ci mężczyźni nie przejmowali się mną. Nie kupowali mi rzeczy, a posiłek miałam jeden na kilka dni.
James podszedł do mnie i przytulił co odwzajemniłam.
-Co się dzieje księżniczko?- pyta. Kręce głową i patrze mu w twarz, a w właściwie to na usta. Staje na palcach, ale i tak nie dosięgam więc on się nachyla i nasze usta się łączą. Odsuwamy się od siebie, a on chwyta moje policzki i ściera moje łzy nim zdąża uciec z moich oczu.
Przytulamy się jeszcze przez chwile po czym kontynuujemy rozpakowywanie. Kiedy patrzę na niego widzę, że trzyma torbę z Victoris Secret.
- Grace?- mówi podnosząc do góry torbę. Podbiega i wyrywam mu ją zanim zajrzy do środka. Nie musi teraz tego oglądać.
Chichocze, a moja twarz znów staje się czerwona.
- Czy niedługo zobaczę to na tobie?-pyta. Zamieram, oczekuje tego ode mnie już niedługo?! Nie wiem jak dużo czasu minie aż do mementu gdy będę gotowa na intymną chwile z Jamesem. Jedyny moment kiedy byłam w ten sposób dotykana był z tamtymi facetami.
Nim się orientuje łzy ponownie napływają do moich oczu i jestem przerażona tym co może się wydarzyć.
***
Gwiazdki i komentarze są mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro