Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Siedząc w totalnym chaosie zbudowanym z moich własnych myśli doszłam do wniosku, że w żadnym wypadku nie jestem w stanie panować nad własnych istnieniem. Jakim cudem tu jestem? Jak się tu dostałam? I dlaczego moje dłonie są tak brudne...?
Krew...
Ale moja? Czy czyja?
To nie ma znaczenia...
Ma znaczenie. No bo...jeżeli kogoś zabiłam, to muszę uciec.
Gdzie ja w ogóle jestem?
Straciłam panowanie.
Moja kostka uporczywie pulsuje przejmującym bólem, a razem z nim pulsuje mój ból dupy. Głęboki, stary ból dupy. A śmierdzi tu jak cholera. Jebie.
Gdzie jest mój cel? Czym on jest?
Moim celem są trupy zalegające te ulice, ulice mego miasta.
Ulice tego miasta.
Symbolu wiktorii i chwiały, niepojętego zadowolenia i niepodległości. Symbolu, dla którego kąpiemy się we flakach własnych rodzin. Gdzie te granice czarnej jak zwęglone kości pogardy i przejmującego zimna.
Tego zimna, które zmroziło seca ludzi, już i tak na wpół martwych.
Nie panuje nad teraźniejszością...
Widzę siebie, moje dłonie w ciemności ściskające broń, pociągające za spust, kierujące kulę do oddalającego się ciała.
Co się dzieje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro