ROZDZIAŁ 7
Olivia:
Dziesięć razy dziennie sprawdzałam, czy nie mam żadnej nowej wiadomości, ale tajemniczy chłopak nie odzywał się od tygodnia. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy do niego napisać. Za każdym razem jednak przypominałam sobie ostrze na swoim gardle, co skutecznie odciągało mnie od wysłania wiadomości.
Nie mogłam się skupić na zajęciach ani na normalnym funkcjonowaniu, cały czas myślałam o tym, że czasami zbyt dużo pierdolę. Z pełną świadomością wkopałam się w totalne gówno. Prawdą było, że mam znajomości, ale nie wspomniałam, że nie mam z nimi kontaktu.
Skrupulatnie planowałam, jak odnowić stare znajomości, mimo że nie było to dobrym pomysłem. Obiecałam sobie, że już więcej nie napiszę ani zadzwonię do Sharon. Była przy mnie w najczarniejszych momentach mojego życia, czyniąc go jeszcze bardziej mrocznym.
Chwyciłam komórkę w dłonie, wyszukałam numer dziewczyny i weszłam w sms'y. Przeglądałam wiadomości, jakie w ostatnim czasie do mnie wysyłała. Ja odpuściłam, ale ona nigdy. Mimo że nie rozmawiałyśmy od prawie dwóch lat, ona nadal do mnie pisała. Widziałam każde powiadomienie o nowym sms'ie, ale nie byłam w stanie ich przeczytać.
Sharon: Cześć! Wiem, że mi nie odpisujesz, ale chciałam, żebyś wiedziała, że u mnie jest wszystko dobrze. Znalazłam nową pracę. Wpadnij kiedyś do kawiarni Dessa, jest w centrum miasta. Stawiam kawę! ~ 17.02.2023
Sharon: Anonim powrócił. Znowu wyrzucili mnie przez niego z roboty. Nie wiem, co mam robić. Odpisz, proszę... ~09.04.2023
Sharon: Wszystkiego najlepszego! To pierwsze urodziny, jakie spędzamy osobno. Brakuje mi ciebie. Może dasz się wyciągnąć na kawę? ~23.07.2023
Z każdą następną wiadomością moje serce miękło, a łzy zaczęły napływać do oczu. Nie widziałam jej od dawna, a ona systematycznie wysyłała mi sms'y. Nie straciła nadziei, że mnie jeszcze kiedyś zobaczy, a ja ją porzuciłam. Nie miałam prawa wracać do jej życia.
Dłonie zaczęły mi się trząść, więc zacisnęłam je mocniej na telefonie. Ostatnia wiadomość była sprzed miesiąca. Czytałam ją literka po literce już piąty raz, układając w głowie, co mogłabym jej po takim czasie napisać. W jednym momencie straciłam umiejętność układania logicznych zdań, a wszystkie znane mi literki uciekły w głąb pamięci. Zupełnie jakby, jakaś niewidzialna siła związała mi ręce i odebrała zdolność myślenia.
Patrzyłam na migającą kreseczkę u dołu ekranu, z całej siły starając się wpisać chociaż jedno słowo, jednak, jak tylko coś napisałam, od razu to kasowałam. Co mam jej napisać? „Hej, wiem, że nie rozmawiałyśmy od dwóch lat, ale mam do ciebie sprawę". Na samą myśl o tym, prychnęłam pod nosem.
„Hej". Pierwsze słowo widniało na ekranie, lecz długo będzie osamotnione, zupełnie jak Sharon. Nie wiedziałam, że zlepek kilku literek może wywołać tak ogromne poczucie winy. Drżącą dłonią przetarłam oczy, które na nowo zaczęły wilgotnieć. Jestem okropną przyjaciółką, powtarzałam sobie w głowie, nie dopuszczając do siebie żadnej innej myśli.
Ekran zaczął ciemnieć, aż w końcu się zablokował, a nie byłam w stanie z powrotem go odblokować. Nie mogłam jej tego zrobić. Wejść do jej życia tylko po to, by wyciągnąć informacje. Na własne życzenie znalazłam się w patowej sytuacji, z której wyjść można było tylko w najgorszy dla nas obu sposób.
Komórka zabrzęczała, wybudzając ekran z uśpienia, a na samym środku pojawiła się nowa wiadomość. Widząc od kogo była, moje serce gwałtownie przyśpieszyło. Odrzuciłam telefon na łóżko, czując, jak po moim ciele przebiega nieprzyjemny prąd. Los widząc, jak trudno przychodzi mi napisanie głupiej wiadomości, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, popychając mnie w stronę przepaści.
Wzięłam głęboki oddech, obserwując, jak komórka leży na białej pościeli. Przez głowę przeszło mi, że chciałabym bym, by tajemniczy chłopak i ten telefon mi skonfiskował. Po ledwo przeżytej batalii, którą stoczyłam ze sobą w głowie, sięgnęłam w końcu po urządzenie.
Sharon: Cześć. Organizuję dzisiaj imprezę ze znajomymi, chciałabym ci na niej kogoś przedstawić. Chyba znalazłam szczęście i chciałabym się nim z tobą podzielić. Wpadniesz, chociaż na chwilę?
Ta wiadomość zniszczyła mnie doszczętnie. Moje plany runęły jak domek z kart. Dlaczego musiałaś to napisać? Postawiło mnie to przed jeszcze większym dylematem. Przymknęłam oczy, usilnie starając się przekonać samą siebie, że to, co chcę zrobić, jest po to, by odnaleźć Liama. Wcale nie chciałam jej zranić po raz kolejny. Chcę tylko odnaleźć brata...
Olivia: Cześć. O której i gdzie?
Gapiłam się jak głupia na to zdanie, na siłę szukając powodu, by je usunąć. Jak tylko odzyskałam panowanie nad racjonalnym myśleniem, kliknęłam szybko, wyślij i odrzuciłam telefon na drugi koniec łóżka. Upadł niefortunnie ekranem do góry, teoretyzując mnie czekaniem na kolejny sms.
Nie odpisywała. Minuty ciągnęły się, jak godziny, doprowadzając mnie do jeszcze większej rozsypki. To było złym pomysłem. Nie przemyślałam tego. Nie powinnam... Obiecałam, że się już nie odezwę... Głowa zaczęła mi pulsować od nadmiaru negatywnych myśli.
Ekran rozbłysł na nowo, a moje gardło się zacisnęło. Gdybym obserwowała sytuację z boku, śmiałabym się do rozpuku z takiej panikary, lecz gdy grałam w tym przedstawieniu główną rolę, nie było mi wcale do śmiechu.
Sharon: Przyjadę po ciebie czarnym mercedesem o dwudziestej. Dziękuję, że odpisałaś.
Nie powinna mi dziękować, nie wiedziała, co planowałam. Jestem okropna. Spłonę w piekle.
Od dobrych trzydziestu minut obserwowałam jak cienka, srebrna wskazówka porusza się po tarczy zegara. Co mam powiedzieć, jak ją zobaczę? Wybacz, że się nie odzywałam, ale tak wyszło? Im bliżej było spotkania, tym moją głowę zaprzątały coraz czarniejsze myśli. Gdybym mogła, to z chęcią bym to wszystko odwołała.
Z trudem oderwałam wzrok od urządzenia wiszącego nad biurkiem i ruszyłam w stronę okna. Nie miałam ładnego widoku, jedynie, że komuś podobał się wiecznie otwarty kontener na śmieci, nad którym stała stale migocząca latarnia. Niewątpliwym plusem za to były metalowe, schody ewakuacyjne. Nie raz pomogły mi przy opuszczeniu domu po kryjomu.
Otworzyłam drzwi i wyglądając z na korytarz, wytężyłam słuch. Telewizor był wyłączony, ekspres do kawy nie brzęczał, nie słyszałam nawet klikania w klawiaturę, które często dobiegało z biura ojca. Postawiłam krok na drewnianej podłodze, wywołując przy tym ciche skrzypnięcie.
Miałam nadzieję, że Wilhelma nie ma w domu, patrząc na mnie, od razu by zauważył, że coś jest nie tak, a ja nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Weszłam do pokoju Liama i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Z szafy wyjęłam jego bluzę, zaciągnęłam się zapachem, lecz poczułam jedynie kurz.
Otworzyłam komodę i wyjęłam z niego przeźroczysty flakonik perfum. Był na wykończeniu, zupełnie jak moje nerwy. Popsikałam nim ubranie, usiadłam przy łóżku i po raz kolejny pociągnęłam nosem. Po moich nozdrzach rozpłynął się ostry zapach, przywołujący wspomnienia o Liamie.
Wyczułam, że moje oczy robią się wilgotne, ale zamiast spróbować powstrzymać zbierające się łzy, mocno zacisnęłam powieki, pozwalając uciec kilku kropelkom. Robię to dla ciebie, bracie. Dla ciebie, powtórzyłam w głowie. Na siłę szukałam wymówki, tylko po to, by poczuć się lepiej, ale to nie pomagało, tylko zwiększyło poczucie winy. Podniosłam powieki, oglądając, jak bordowa bluza zapełnia się mokrymi plamkami. Telefon w mojej kieszeni zawibrował, zwiastując początek koszmaru.
Sharon: Jesteśmy.
Pośpiesznie wstałam i schowałam bluzę. Wychodząc, ukradkiem przejrzałam się w lustrze wiszącym na drzwiczkach szafy. Czarny tusz spływał wąskimi, krętymi stróżkami wzdłuż bladych policzków. Wyglądałam okropnie. Poprawiłam szybko makijaż i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po starych schodach, chcąc mieć to spotkanie jak najszybciej za sobą.
Tak jak wspominała, po drugiej stronie ulicy stał czarny mercedes. Sharon opierała się o maskę, przeglądając coś w telefonie. Moje ciało momentalnie przybrało, co najmniej tonę, nie pozwalając mi ruszyć się z miejsca. Obserwowałam dziewczynę, nie będąc w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
Prawie nic się nie zmieniła. Jej blond włosy z różowymi końcówkami opadały falami na ramiona. Posturę miała rozluźnioną, ale noga niespokojnie tupała w nierówno położone płytki. Chyba się jej nawet troszkę przytyło, pamiętam ją, jako chudzinkę z nadgarstkami, które mogłabym objąć jedną ręką.
Mój telefon zabrzęczał, a oczy dziewczyny podniosły się znad ekranu i skierowały prosto na mnie. Obie stałyśmy w miejscu, żadna nie podjęła decyzji o zrobieniu kroku. Rozglądnęłam się, czy nic nie nadjeżdża i przebiegłam na drugą stronę ulicy, zatrzymując się przy idealnie wypolerowanym samochodzie.
Patrząc jej prosto w oczy, nadal nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Moje gardło zacisnęło się, nie pozwalając nawet na przełknięcie śliny. Dziewczyna błądziła swoimi niebieskimi oczami po mojej twarzy, próbując odgadnąć emocje, których sama nie umiałam rozszyfrować.
Widziałam, jak zasysa powietrze i zagryza policzki od środka. Nie byłam sama, ona też nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy wyciągnęła przed siebie ręce i objęła mnie, ściskając z całej siły. Przez dłuższą chwilę stałam jak słup, ale w końcu też się do niej przytuliłam.
Dopóki tego nie zrobiłam, nie wiedziałam, że tego aż tak potrzebowałam. Byłam samolubna, nie zasługiwałam na to, by okazywać mi czułość. Po moim policzku spłynęło kilka łez, ale miałam wywalone na to, czy mój makijaż się rozmaże.
-Cześć. -Odsunęła się ode mnie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Cześć. -Na początku nie poczułam, że też się uśmiecham.
-Chciałam ci kogoś przedstawić. To jest Alex, mój chłopak -powiedziała niepewnie, wskazując na chłopaka.
Powinnam być bardziej świadoma otoczenia, nie zarejestrowałam, kiedy opuścił mercedesa. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, a teraz byłam bezbronna, zdana na samoistny rozwój wydarzeń.
-Hej. -Zasalutował mnie i usiadł z powrotem za kierownicą.
Usiadłam na tylnym siedzeniu, wysuwając rękę między przednimi fotelami.
-Olivia, ale mów mi Liv -wypowiedziałam szybko.
Chłopak niepewnie chwycił moją rękę. Miał mocny uścisk, czułam, jak kostki wykręcają się do środka dłoni. Chciałam wyrwać ją z uścisku, ale dotrwałam do końca. Co ja sobie w ogóle myślałam. Prawie nikt nie podaje już rąk na powitanie. Pierwsza wtopa zaliczona.
Po pięciu minutach siedzenia w totalnej ciszy Sharon sięgnęła ręką w stronę dotykowego panelu, uruchamiając radio. Leciała aktualnie druga zwrotka piosenki Katy Perry "I Kissed A Girl", pamiętam, jak razem śpiewałyśmy tę piosenkę, aż do zdarcia gardeł. Zerknęłam w stronę fotela pasażera, wystukiwała rytm palcem na kolanie i bez wydawania dźwięku recytowała tekst pod nosem.
Wjechaliśmy do dzielnicy, w której znajdowały się same luksusowe domy. Mogłam się domyślić po klasie samochodu, gdzie zmierzamy. Nie podobało mi się to, szczególnie, jak zza horyzontu wyłonił się dom, w którym aktualnie mieszkała moja mama.
Zwolniliśmy przed domem Paula. Jeszcze tego brakowało, żeby Alex był ich sąsiadem. Na całe szczęście, skręciliśmy w wąską, wyłożoną kamieniami drogę. Ulżyło mi, gdy opuściliśmy to miejsce. Auto znacznie przyśpieszyło, pokonując kręte uliczki ciągnące się przez las.
Zatrzymaliśmy się przed dwupiętrową willą, wyłożoną marmurem. Nie wiedziałam, co było gorsze, jeden z domów u podnóża góry czy ten, przed którym się właśnie znajdowaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu, Sharon ruszyła w stronę drzwi, pod którymi stała grupka ludzi. Alex szybko do nas dołączył z reklamówką pełną piw.
-Teraz twoja kolej -powiedziała Sharon, wręczając mi wytrychy.
Mogłam się tego domyślić. To zawsze było moje zadanie, ale nie miałam jej tego za złe. Myśląc o tym, co ja planowałam, włamanie się do domu było niczym. Wzięłam z jej rąk dwie pałeczki i zbliżyłam się do potężnych drzwi. Sprawnie ulokowałam je w dziurce od klucza i zaczęłam działać.
Drzwi antywłamaniowe, zawsze były wyzwaniem, ale nie dla mnie. Kręciłam wytrychami to w lewo, to w prawo, aż usłyszałam pyknięcie. Popchnęłam skrzydło, wpuszczając gromadkę do środka.
Wnętrze było minimalistyczne, a kolorystyka krążyła wokół, bieli, czerni i złota. Stanęłam jak wryta, gdy spojrzałam na ogromny, złoty żyrandol zawieszony z cztery metrów nad naszymi głowami. Ludzie zaczęli mnie wymijać, rzucając się na skórzaną sofę i wyspę kuchenną. Już po kilku sekundach usłyszałam dźwięk otwieranych puszek. Wzdrygnęłam się, gdy z głośników zaczęła wydobywać się głośna muzyka.
Zdążyłam już zapomnieć, jak przyjemnym uczuciem może być adrenalina płynąca w żyłach. W każdej chwili moglibyśmy zostać złapani. Lubiłam to uczucie niepokoju. Gdyby Wilhelm mnie zobaczył, nie miałabym, dokąd wracać. Nie przez to, że wyrzuciłby mnie na bruk, ale przez poczucie winy, że znów go zawiodłam, mimo że obiecałam, że ten etap mam już za sobą.
Rozejrzałam się po ludziach, byli mi kompletnie obcy, Sharon zmieniła towarzystwo, ale jeszcze nie wiedziałam, czy na lepsze, czy na gorsze. Nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać, chciałam tylko na nowo zacieśnić więzy z blondynką, która była ciągle rozchwytywana. Nawet na moment nie była sama, z moich obserwacji wynikało, że cały czas krążył obok niej Alex, albo dziewczyna o krótkich czarnych włosach, której imienia nie znałam.
Dosłownie na ułamek sekundy Alex zniknął mi z pola widzenia, ale gdy go zobaczyłam, ręce z wrażenia mi opadły. Migdalił się do jakiejś obcej dziewczyny, bawiąc się jej kosmykiem włosów. Czyli z takim typem mam do czynienia. Nie powinnam się wtrącać, ale nie mogłam tego też tak zostawić. Wiedziałam, przez co przeszła Sharon i nie pozwolę, by ktoś jeszcze zrujnował jej życie.
Sięgnęłam po nieotwarte piwo stojące na wyspie kuchennej, otworzyłam go głośnym pstryknięciem i wypiłam całą zawartość dla odwagi, a puszkę zostawiłam na blacie. Podeszłam do chłopaka, który lustrował skąpo ubraną blondynkę, jakby chciał pożreć ją wzrokiem. Poczułam, jak cofa mi się obiad.
-Musimy pogadać -szepnęłam najbardziej uwodzicielskim głosem, na jaki mnie było stać. Byłam w szoku, że zadziałał tak dobrze.
Potrzebowałam znaleźć miejsce, gdzie na spokojnie mogłabym zrealizować plan. Ruszyłam więc w głąb nieoświetlonego korytarza. Na ścianach między drzwiami wisiały niewielkie obrazy w złotych ramach. Nie przedstawiały nic konkretnego. Losowe plamy atramentu, posypane brokatem. Sztuka.
Kiedy tylko muzyka nie była już tak głośna, pociągnęłam za pierwszą lepszą klamkę. Wybrałam idealne miejsce. Łazienka. Zajebiście. Zostawiłam uchylone drzwi i oparłam się o ścianę oddzielającą pomieszczenie z umywalkami z częścią, w której zapewne stała wanna lub prysznic.
Zgodnie z planem, do środka wszedł Alex, zamykając za sobą drzwi na zamek. Nie czekając długo, podszedł do mnie, rozmieszczając ramiona po obu stronach mojej głowy. Typowe zagranie był przewidywalny. Zmierzył mnie wzrokiem, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek.
-Mam wrażenie, że za mną nie przepadasz. -Nachylił się, szepcząc mi prosto do ucha.
-Typie, podrywałeś inną laskę, będąc w związku. -Oburzyłam się.
-Co mogę poradzić na to, że dziewczyny lgną do mnie jak ćmy do światła. -Puścił mi oczko.
-Dupek -prychnęłam pod nosem. Podjęłam próbę odepchnięcia od siebie chłopaka, lecz było to bezskuteczne.
-Nigdzie się nie wybierasz. Za chwilę sama zrozumiesz, o co mi chodzi. -Obniżył lekko lewą rękę, równocześnie twarz zbliżając do mojej szyi. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam jego ciepły oddech na skórze.
-Nie wiem, za kogo się uważasz, ale chyba ci trochę za bardzo ego wyjebało.
Uśmiechnęłam się ironicznie w przestrzeń, bo nie widziałam już jego niebieskich oczu. Wiedziałam, że się nie dogadam z kimś, kto dysponuje jedynie prawą półkulą mózgu. Schyliłam się pod jego ręką i sięgnęłam do zamka, otwierając drzwi.
-Nie jestem tak naiwna, jak ta blondyna -rzuciłam na odchodne.
-Jeszcze zobaczymy. -Mrugnął do mnie oczkiem i głośno Cmoknął.
Palant. Sharon nie miała szczęścia do chłopaków. Niemal wybiegłam na korytarz, oglądając się za siebie, czy nie idzie za mną. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie z nim zobaczył. Musiałam jak najszybciej odnaleźć Sharon i powiedzieć, że jej chłopak to skończony debil. Wyhaczyłam ją wzrokiem w ostatniej chwili. Niezmiennie koło niej stała wysoka dziewczyna z ogromnym kolczykiem w nosie.
-Shar. Muszę ci coś powiedzieć. -Dawno do niej tak nie mówiłam. -Na osobności -dodałam już do dziewczyny stojącej obok mnie.
Kiwnęła głową i posłusznie się oddaliła, zastawiając nas same. Wiedziałam, co chcę powiedzieć, ale nie wiedziałam, jak zacząć. Spojrzałam na nią poważnym wzrokiem, a na jej twarzy wyłapałam nutkę zdziwienia i zdenerwowania.
-Słuchaj... To może być dla ciebie ciężkie, ale muszę ci to powiedzieć. Alex przed chwilą podrywał jakąś blondynę, a chwilę później dobierał się do mnie. Daj sobie z nim spokój.
Dziewczyna wyglądała, jakby z czymś walczyła. Nie mogła płakać przez takiego dupka, już dość łez uroniła. Już chciałam ją przytulić, lecz ona zaczęła się śmiać. Nie powiem, lekko zbiło mnie to z tropu. Co było śmiesznego w zdradzie?
-Liv, jakby ci to powiedzieć. Alex nie jest mój na wyłączność. -Złapała się dłonią za szyję. -Jesteśmy w otwartym związku. To takie friends with benefits -zaśmiała się niepewnie pod nosem.
Zatkało mnie. Sharon nie angażowała się w związki, ale tego się na pewno nie spodziewałam. Już chciałam coś powiedzieć, gdy w oknie za jej plecami dostrzegłam na zmianę świecące się czerwone i niebieskie światła. Policja praktycznie nie używałam sygnałów dźwiękowych, a jedynie świetlne. Za szybko znajdowali się na miejscu i ciężko się przed nimi uciekało.
-Policja! -krzyknęłam.
Ludzie zaczęli w panice biegać po salonie, szukając jak najszybszej drogi ucieczki. Wymieniłyśmy się z Sharon szybkim spojrzeniem i ruszyłyśmy w stronę jednego z korytarzy. Przed nami wyrósł Alex, chwycił blondynkę za łokieć i przyciągnął ją do siebie.
-Nie wracam w twoją stronę, będziesz musiała sobie sama poradzić.
Nie dał mi czasu na odpowiedź, znikając szybko mojego pola widzenia. Nie znałam go długo, a już go nienawidziłam.
Wpadłam do domu zmęczona jak nigdy, pot lał się ze mnie strumieniami. Pomimo że dojechałam autobusem pod samą kamienicę, nadal odczuwałam kołatanie serca. Wyjęłam szybko z szafy świeże ubrania i zamknęłam się w łazience. Stanęłam na zimnych płytkach, ale dopiero odkręcając kurek z wodą, poczułam ulgę.
Pod prysznicem zawsze atakował mnie natłok myśli. Nie zdążyłam pogadać z Sharon o tym, o czym planowałam. Alex skutecznie mi to uniemożliwił. Myśląc o nim, poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Zacisnęłam dłonie w pięści, miałam ochotę uderzyć w ścianę, ale w porę się powstrzymałam.
Wróciłam do pokoju, otworzyłam okno na oścież i usiadłam do biurka. Uruchomiłam laptopa, próbując skupić myśli na czymś innym. Byłam zła, przez co nie mogłam teraz obmyślić żadnego, nowego planu. Musiałam odpocząć. Włączyłam Netflixa i odpaliłam ostatnio oglądany serial.
Leciał już drugi, godzinny odcinek, ale nie zapamiętałam nic, co się w nim działo. Zamiast na nim, skupiłam się na dźwiękach dobiegających z salonu. Ojciec, wyjątkowo głośno oglądał telewizję, a że leciał jakiś mecz, to nie chciałam mu przeszkadzać prośbą o to, by go delikatnie przyciszył.
-Odważenie tak zostawiać otwarte okno. -Usłyszałam szept wypowiedziany wprost do mojego ucha.
-Japierdole! -krzyknęłam.
Podskoczyłam w miejscu, uderzając kolanem w biurko. Po całej mojej noce przeszedł prąd, a place u stóp zdrętwiały. Chłopak momentalnie zakrył mi usta dłonią, a drugą pokazał, bym była cicho. Zabrał ją dopiero wtedy, gdy skinęłam głową.
-Wszystko w porządku kochanie!? -wrzasnął Wilhelm, przekrzykując telewizor.
-Tak tato, pająka widziałam -odpowiedziałam. -Zamorduję cię, prawie przez ciebie zawału dostałam -dodałam znacznie ciszej.
-Ty mnie? Nie wydaje mi się.
-Co ty tutaj robisz!?
-Nie odpisałaś.
Odblokowałam wyświetlacz telefonu, a na ekranie widniało kilka nieodebranych połączeń oraz jedna wiadomość tekstowa. Moje serce nadal biło stanowczo za szybko. Nie chciało się uspokoić.
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
-Na bieżąco sprawdzam lokalizację twojego telefonu.
-Śledzisz mnie!? -podniosłam głos.
-Cicho! Całkiem szybko idzie ci włamywanie.
-Czego chcesz?
-Pamiętasz, że miałaś coś załatwić?
Oparł się o biurko, zabierając z niego książkę w zielonej oprawie. Przekartkował kilka stron, nawet nie analizując słów w nich zawartych.
-Pamiętam, ale potrzebuję czasu -powiedziałam zgodnie z prawdą.
Czego on oczekiwał, że włamię się do domu policjanta bez planu? Ojciec Sharon był surowym człowiekiem, wokół ich domu znajdowały się kamery, które przeglądał na bieżąco. Musiałam się zabezpieczyć, na wypadek, gdyby mnie przyłapał, a wznowienie z nią znajomości było jedynym sposobem na dostanie się do środka.
-Czas kosztuje. Jeśli mam wykonać zlecenie, bazę danych chcę mieć na jutro. -Wyciągnął z kieszeni małego czerwonego pendrive'a i przesunął nim po biurku w moją stronę.
-Dobra.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro