Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Dostaję zaproszenie na obóz sportowy od niepełnosprawnego chłopaka.

Jeśli czujesz się zdziwiony tym, że Flora wychodzi ze szkoły, to znak, że nie czytałeś poprzedniego rozdziału.

Zaraz za furtką wejściową dopadł mnie Will. Szczerze mówiąc, to trochę miałam nadzieję, że go nie spotkam, ale z drugiej strony chyba powinnam mu podziękować za to, że dzięki niemu się nie spóźniłam. Z trzeciej strony, nie musi o tym wiedzieć. Nie mam po co chwalić się swoim zapominalstwem. Poza byłam pewna, że moja siostra gdy z nim rozmawiała, opowiedziała mu jakąś historię z mojego życia (jeśli miałam farta, to tylko jedna), więc mogłoby być niezręcznie. Mniejsza. Z tego co widziałam wcześniej zaczepił go Michał, ale mało mnie to obchodziło. Dla mnie jest tylko kumplem i nie będę mu wyznaczać z kim ma się przyjaźnić, a z kim nie. Tym bardziej, że Michał jest raczej fajny. To znaczy miły, nieupierdliwy, dość inteligentny, przystojny... oczywiście ja to stwierdzam całkowicie obiektywnie jako kobieta. Mniejsza z tym. Przez chwilę po prostu szliśmy obok siebie w milczeniu, co było totalnie nie podobne do Willa, ale nie przeszkadzało mi. Wyglądał jakby chciał mnie o coś zapytać, ale nie wiedział jak to ubrać w słowa. Potem jednak zebrał się w sobie i powiedział:

- Mogę Ci zadać pytanie?- wydawał się być niepewny, jakby to co chciał mi powiedzieć miało mnie urazić. Tamtego dnia miałam doskonały humor, co nigdy nie oznacza nic dobrego dla otoczenia, dlatego postanowiłam się z nim podroczyć.

- Już to zrobiłeś.

- A czy mogę Ci zadać kolejne pytanie?

- Już to zrobiłeś.

- Ugh... Czy mogę Ci zadać jeszcze kilka pytań?

- Ju... Oh, jesteś lepszy od mojej siostry, z nią zawsze się dłużej wykłócam. Dobra, o co chodzi?

- Nie chcę żeby to zabrzmiało dwuznacznie czy coś, ale co robisz podczas wakacji?

- Nie mam planów, ale pewnie wyjadę gdzieś z rodzicami na jakieś dwa tygodnie. Poza tym raczej będę siedzieć w domu.

- A...- zaczął, ale już nie skończył.

- Coś się stało?- zapytałam po chwili ciszy. Jakby normalnie milczenie mi nie przeszkadza, ale wtedy to mnie zaintrygował.

- Nie, tylko... jakby to powiedzieć...

- No nie wiem, chyba najlepiej wprost.

- Ok, czy...- zaczął, ale wtedy zadzwoniła do mnie siostra, więc musiał przerwać. Odebrałam telefon i usłyszałam głos Jadźki.

- Flora wracaj do domu tak szybko jak możesz, potrzebuję twojej pomocy.

- Jaki kod?

- Niebieski.- czyli coś związanego z chłopakiem. Pewnie mam pomóc jej w wybraniu ubrań na randkę albo ją uczesać. Z tego co nam obu wiadomo niebieski to ulubiony kolor Michała.

- Dobra siostra, będę za jakieś dwadzieścia minut.- rozłączyłam się i spojrzałam na Willa z dziwnym uśmieszkiem. Zada to pytanie za trzy... dwa... jeden...

- O co chodzi z tym kodem?

- Tajemnica wagi państwowej.- odpowiedziałam z całkowitą powagą, po czym biegiem ruszyłam na przystanek, bo akurat dojeżdżał mój autobus, a miałam do niego kawałek. Niestety, z powodu mojej nadmiernej ostrożności na drogach nie zdążyłam. Okazało się, że kierowca nie był dość uprzejmy, by zaczekać i odjechał w momencie, w którym dobiegłam do wiaty. Ludzkie chamstwo nie zna granic. Dodatkowo Will chyba postanowił zostać moim osobistym odprowadzaczem, bo stwierdził, że znowu mnie odprowadzi. Nawet nie zapytał, czy nie będzie mi to przeszkadzać albo czy przypadkiem nie jadę gdzieś indziej. Po prostu mi to oznajmił. Usiadłam na ławeczce i wyjęłam z słuchawki z podręcznego, nieszkolnego plecaka. Miałam zamiar je włożyć do uszu, by posłuchać jakiegoś audiobooka, ale Will chyba nie lubi milczeć, bo znowu się odezwał.

- Masz... ciekawą siostrę. Kiedy z nią rozmawiałem odniosłem wrażenie, że jest zupełnie inna niż ty. Usta jej się nie zamykały.

- Jakąkolwiek historię z mojego życia Ci przytoczyła, błagam zapomnij.

- Błagaj na kolanach, to się zastanowię.

- Nieśmieszne. Mogę dać Ci prawie całą paczkę gumy miętowej, ale najpierw sobie jeszcze jedną przygarnę.

- Mhm... Guma do żucia... Jaka?

- Miętową. Już mówiłam.

- Ale jaka firma?

- Orbit.

- Hmm... Oni robią smaczne opakowania...- to było dziwne, ale stwierdziłam, że coś mi się przesłyszało.- Dobra mi pasuje.- powiedział wyciągając do mnie dłoń na którą chwilę wcześniej splunął. To było jakby trochę jeszcze bardziej dziwne, ale ja nie czuję się osobą odpowiednią do oceniania co jest normalne, a co nie. Może Piotruś Pan to bajka, którą ubóstwiał w dzieciństwie. Nie wiem. Aby się nie wyróżniać również splunęłam na swoją dłoń, a potem nawzajem uścisnęliśmy sobie ręce. Drugą ręką otworzyłam swój plecak i najpierw wytarłam sobie prawą dłoń ze śliny, odkaziłam żelem antybakteryjnym, który akurat znalazłam w plecaku (normalnie nie noszę ze sobą takich rzeczy, serio), a potem wyjęłam swoją zapłatę za zapomnienie. Szybko wrzuciłam sobie jedną gumę do ust, a resztę podałam Willowi.

- Tak właściwie, to jak ona ma na imię, bo chyba mi nie powiedziała.- spytał po chwili, a moje czoło miało bliskie spotkanie z moją lewą dłonią. Plaśnięcie słychać było chyba po drugiej stronie ulicy, bo starsza pani wychodząca właśnie z Biedronki spojrzała w moim kierunku.

- Ja w nią czasami nie wierzę.- jęknęłam. To było tak bardzo w jej stylu. Rozmawiać z kimś jak ze starym przyjacielem nawet nie mając o nim podstawowych informacji takich jak chociażby imię.- Nazywa się Jadwiga, ale preferuje gdy mówi się do niej jakimiś zdrobnieniami w stylu Jadźka.- powiedziałam. Chwilę później do przystanku pojechał mój autobus, więc do niego wsiadłam, a Will zaraz za mną.

- Tak się zastanawiam jakim cudem możesz być tak ponura mieszkając z tak pozytywną osobą pod jednym dachem?

- Po prostu jesteśmy różne. Poza tym nie jestem ponura. Skąd niby wiesz, czy nie jestem równie radosna co ona, ale po prostu mniej wylewna?

- Nie wydaje mi się. Jak dla mnie ona jest tą radośniejszą z waszej dwójki. Ty wyglądasz jak czarne emo noszące granatowe, ciemnozielone lub brązowe ubrania, tylko dlatego, że nigdzie nie może znaleźć nic czarnego.

- Will, odbyłeś z nią jedną rozmowę, w dodatku przez telefon. Nie możesz o niej nic powiedzieć z całą pewnością. Racja, jest megapozytwna, ale również zmienna jak ocean. Nigdy nie wiesz czego się po niej spodziewać, nawet jeśli znasz ją od dwunastu lat. Przy niej... przy niej należy być ostrożnym. Nigdy nie wiadomo, czy coś co chcesz jej powiedzieć jej nie urazi. A nawet jeśli, to pół godziny później najprawdopodobniej będzie się z tego śmiać... Tak swoją drogą nigdy więcej nie wypominaj mi mojego koloru skóry, bo znajdę twój adres i utnę ci jakąś część ciała, a potem gdy kiedyś uda ci się z tym pogodzić, to przyjdę znowu i będę się powtarzać do czasu, aż nic z Ciebie nie zostanie.

- To... To było przerażające.- Na chwilę znów zapadła cisza, a ja zastanawiałam się, czemu jeszcze nikt nie dzwoni na policję aby zgłosić mnie za groźby karalne. Zaraz jednak wszystko się wyjaśniło. Była sobota, poza godzinami szczytu, więc oprócz nas w autobusie jechał tylko jeszcze jeden facet w słuchawkach na uszach oraz jakaś starsza pani, która wyglądała jakby nie wiedziała jak obsłużyć telefon, więc nie było raczej ryzyka, by ktoś na mnie doniósł.

- Zazdrościsz jej tego, prawda?- zapytał Will w końcu, czym kompletnie mnie zaskoczył. Nie wiedziałam jakim cudem po tym jak groziłam, że zmienię jego życie dosłownie w piekło, on jest w stanie o coś mnie pytać takim tonem co wcześniej. Poza tym totalnie nie zrozumiałam pytania.

- Czego?

- Umiejętności tak szybkiego zapominania o urazach. No i tego jak szybko się zaprzyjaźnia.- stwierdził, a ja pokręciłam gwałtownie głową na te słowa.

- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Według Ciebie to są dobre cechy, nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać.

- Naiwność nie jest dobra.- warknęłam mocno wkurzona. On jest jedną z ostatnich osób, które mogą coś powiedzieć o moich poglądach.- Jeśli zbyt szybko ufasz innym, jedynym co może Cię spotkać jest ból. Szczególnie jeśli oprócz tego masz coś, czego innym brakuje. Inteligencja, pieniądze albo zwykła pieprzona umiejętność słuchania. Wtedy na pewno ktoś postanowi Cię wykorzystać. Zaufanie i przywiązanie zabija, więc nie ma czego zazdrościć. A bez umiejętności szybkiego zdobywania przyjaciół jakoś sobie radzę, więc nie, nie zazdroszczę jej. Do poniedziałku.- powiedziałam, po czym wyskoczyłam z autobusu, bo akurat zatrzymał się na moim przystanku. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego domu. Musiałam mieć dość wściekłą minę, bo jakaś przypadkowa dziewczyna na ulicy spojrzała na mnie jeszcze dziwniej niż inni ludzie zwykle. Mimo to dalej szłam z zamiarem zabicia Willa lub rozwalenia czegoś zaraz po powrocie do domu. Nienawidzę gdy ludzie mówią mi co sądzę, bo jest to co najmniej bez sensu. Pewnie teraz uznacie, że zachowałam się dziecinnie, ale takie rzeczy zawsze działały na mnie jak płachta na byka. Jak zwykle rozejrzałam się ileś razy przed przejściem przez ulicę, a potem z prędkością światła przebiegłam przez drogę. Ostatnie, na co mam w życiu ochotę, to potrącenie przez samochód. Otworzyłam furtkę, weszłam do domu i poszłam do pokoju mojej siostry, jednocześnie starając się uniknąć wzroku moich rodziców. Nie, że coś było nie tak z moją rodziną, żadnej patologii, ani niczego tego typu, ale wolę gdy zapominają o moim istnieniu. Tak jest wygodniej.

- Hej Flo.- przywitała się ze mną siostra.

- Cześć- powiedziałam starając się nie brzmieć jakbym chciała kogoś zabić, ale mi nie wyszło.

- Miałam do ciebie sprawę, ale myślę, że to się nie pali, więc mów, co się stało, bo wyglądasz jakbyś chciała coś komuś zrobić.

- Nieprawda...

- Wiem co widzę. Co się stało?

- Nienawidzę gdy ludzie insynuują, że wiedzą co sądzę. To okropne. Poza tym nienawidzę twierdzenia, że się kogoś zna po jednej, cholernej rozmowie telefonicznej. Ludzi nie można tak na prawdę poznać, bo oni sami się nie znają. Są sytuacje, z którymi się jeszcze nie spotkali, więc nie są w stanie ocenić jak się w nich zachowają, a skoro my sami nie wiemy jak zareagujemy w jakiejś sytuacji, to dlaczego niby inni mieliby móc to oceniać.- mówiłam coraz szybciej, wylewając z siebie te żale- Mówienie, że ktoś jest radosny, po jednej rozmowie jest jak mówienie, że jest się koneserem kawy, chociaż jedyny kontakt z tym napojem miało się na stacji benzynowej, jak rodzice nie patrzyli i się troszkę spróbowało. To głupota i przesada.- przerwałam na chwilę, bo się zapowietrzyłam, a wtedy wtrąciła się moja siostra.

- To... było głębokie- powiedziała chyba lekko zaskoczona.- Choć w sumie co ja się dziwię. Ty prawie zawsze rzucasz jakimiś głębokimi myślami gdy jesteś wściekła.- może to nie była jakaś strasznie śmieszna uwaga, ale i tak parsknęłam śmiechem gdy ją usłyszałam. Gdzieś słyszałam (albo czytałam), że być może śmieszność żartów polega na tym, że zwalniamy napięcie. Opowiadana historia wywołuje u nas określone napięcie, które jest uwalniane za pomocą puenty. Napięcie wywołała rozmowa z Willem, a uwolnienie go to mój monolog i podsumowanie Jadźki. To mi serio poprawiło humor. Wiecie, mam trzynaście lat, to jest jeszcze okres dojrzewania, takie wahania nastrojów są normalne. Chyba.

- Zebrałyśmy się tu w określonym celu i nie było to moje chwilowe pogorszenie humoru. Co się stało?

- Tak właściwie, to pewnie uznasz to za nic ważnego...-zaczęła, ale przerwała jakby czekając aż zaprzeczę.

- Wiesz, bez urazy, ale zawsze jak słyszę określenie "kod niebieski" to wiem, że pewnie nie będzie to nic w moim mniemaniu ważnego, ale po pierwsze jest to ważne dla ciebie, a po drugie dzisiaj wybawiłaś mnie od trochę niezręcznej rozmowy, więc nie mam zamiaru narzekać. Gdyby nie ty ciągle musiałabym rozkminiać jak pozbyć się Willa. A to serio ciężkie zadanie.

- O nie, masz dobry humor, Boże za jakie grzechy?- jęknęła, patrząc na sufit jakby stamtąd miała przyjść odpowiedź.

- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.

- Jasny gwint, ty serio masz dobry humor, dlaczego nie mam żadnego tajnego schronu w którym mogłabym się przed tobą ukryć na ten czas?

- Nie wiem, może przez czekoladę? Twoja świnka skarbonka jest głodna... Mniejsza, co się stało, że dzwoniłaś.

- Chodzi o to, że... wiesz, mam takie dziwne wrażenie, że nie podobam mu się tak jak kiedyś i woli moją koleżankę.

- Niemożliwe- powiedziałam szybko- Nie odwa... Jesteś zbyt ładna, mądra i miła by mógł woleć inną.- poprawiłam się. Jako dobra siostra, gdy Jadźka zaczęła chodzić z Michałem zrobiłam wywiad środowiskowy i umówiłam się z nim na jedno spotkanie. Mój widok był dla niego niezłym szokiem (umawiał się z ewidentnie białą blondynką, a jej siostra okazała się być ewidentnie czarną brunetką), ale jeszcze większym szokiem musiało dla niego być to, że pod koniec spotkania powiedziałam mu, że jeśli złamie serce Jadźki, to zrobię mu coś jeszcze gorszego niż Willowi. Myślę, że z tego powodu pięćset razy się zastanowi, aż z nią zerwie. Ona jednak o tym nie wiedziała i pragnęłam utrzymać ten stan rzeczy.

- Ale jeśli jemu nie chodzi o to, że jestem ładna czy mądra, a o coś innego, czego nie mam? Przecież to całkiem możliwe, ona...

- Nie zerwie z tobą- przerwałam jej, jednocześnie kładąc dłonie na jej ramionach.

- Ale...

- Nie. Nie mów już o tym bo tylko się nakręcasz. Gadaj co dzisiaj robiłaś, ale ani słowa o Michale. Jasne?

- A...

- Czy to jasne?

- No okej- poddała się w końcu i zaczęła opowiadać o tym, jak plotkowała przez telefon z koleżanką, co było straaasznie nudne, jednak nie przerywałam jej, bo ta rozmowa skutecznie odciągała jej myśli od tematu jej chłopaka. Potem gdy już się ogarnęła to ewakuowałam się do swojego pokoju i zaczęłam czytać kolejną książkę. Cóż, co dość niespodziewane, uwielbiam czytać i szczycę się tym, że zawsze gdy zacznę jakąś opowieść to ją również kończę. Nawet jeśli nie podchodzi mi tak bardzo jak Eragon lub Pan Tadeusz (to drugie było szczególnie wielką katorgą, ale ponieważ to dzieło wielkiego wieszcza narodowego itd., to uznajmy, że nic nie mówiłam. Poza tym to była lektura, więc musiałam to przeczytać).

W poniedziałek było odbieranie świadectw, co było dla mnie sporą ulgą. Wprawdzie mimo moich wysiłków nie udało mi się dostać czerwonego paska, niezwykle wyczekiwanego przez moich rodziców, ale i tak byłam z siebie dumna. Wyszła mi trója z polskiego co przy moich sławetnych błędach ortograficznych oraz problemach z koncentracją było dość niespodziewane. Moje pozostałe oceny wyglądały podobnie, co też było sporym wyczynem. Z naprawdę dobrym humorem wracałam po ceremonii do domu, gdy usłyszałam, jak ktoś mnie wołał. Odwróciłam się i zobaczyłam Willa pędzącego szybciej niż bym się mogła spodziewać po człowieku chodzącym o kulach. Zatrzymałam się, trochę dlatego, że wiedziałam, że jemu nie da się uciec, a trochę dlatego, że miałam dobry dzień i nawet on wydawał mi się mniej irytujący niż zwykle. Poczekałam, aż do mnie dotrze, a potem dalej ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego.

- Chyba pierwszy raz widzę cię w czymś jasnym.- stwierdził w pewnym momencie chłopak, a mi przez głowę przemknęło pytanie, czy to była jedyna rzeczy dla której mnie zatrzymał. Jeśli tak, to miałam zamiar już więcej nie reagować na jego wołanie. Mimo to odpowiedziałam mu.

- Znamy się ledwo tydzień. Nawet nie cały. Nie widziałeś większości moich ubrań- zignorujmy fakt, że i tak przeglądając moją szafę trzeba się nieźle postarać by znaleźć coś w kolorze, którego nazwa nie ma przedrostka ciemny/ciemna, lub nie jest czarne. Jaskrawe kolory bolą w oczy. Szczególnie gdy ja je noszę.

- Dobra, nieważne. Nie po to cię zatrzymywałem.- No mam nadzieję, że nie- Ale proszę pamiętaj, że to pytanie nie ma żadnego drugiego dna i nie ma na celu jakoś cię urazić, ok?

- Ok. Tylko tak na przyszłość wiedz, że teraz najprawdopodobniej okaże się, że nie potrzebnie mi to mówiłeś, bo nic takiego nie zauważę, a potem będę się zastanawiać o co mogło ci chodzić i dojdę do dziwnych wniosków. Bardzo dziwnych.

- Dobra.-zamilkł na chwilę- Wiesz gdzie jest Long Island?

- Tylko o to chodzi? Gdzie ty widzisz podteksty? Tak, mniej więcej coś chyba kojarzę.

- Co roku jeżdżę tam na obóz sportowy i...- przerwał na chwilę wyraźnie zmieszany- zastanawiałem się czy chciałabyś pojechać ze mną?- spytał, a ja byłam tak zaskoczona tą propozycją, że przez chwilę po prostu stałam jak słup z otwartymi ustami i gapiłam się na niego jak na nalowane wrota. Potem jednak odzyskałam zdolność mówienia, więc z niej skorzystałam i udzieliłam mu krótkiej, jasnej i rzeczowej odpowiedzi:

- Nie- nie miałam zamiaru rozwodzić się nad tym. Po prostu nie i koniec. Znamy się tydzień, a to jest sporo za mało by ufać mu na tyle, żeby lecieć z nim za ocean.

- Jak chcesz, to dam ci wizytówkę tego obozu. Będziesz mogła sobie sprawdzić co tylko dusza zapragnie.- stwierdził po chwilii jakby czytając mi w myślach. Po chwili szperania wyciągnął z kieszeni małą, białą, lekko pogniecioną karteczkę zadrukowaną czarnymi literami. Nawet na nią nie patrząc wcisnęłam ją do tylnej kieszeni swoich jeansów.

- Dzięki- mruknęłam tylko i odwróciłam się by odejść. Wizytówkę od Willa miałam zamiar wyrzuć przy najbliższej nadarzającej się okazji. W międzyczasie jednak o niej zapomniałam.

********

Nie umarłam, jeszcze żyję i mam zamiar dalej pisać. Mam nadzieję, że ktoś się cieszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro