6. Młodsza siostra robi mi kazanie. A, i serio nie uczę się z debilami.
UWAGA!!!
Ważne ogłoszenie pod rozdziałem.
*******
Gdy tylko weszłam do domu, ruszyłam pod prysznic. Po naprawdę długiej kąpieli mającej na celu zmycie ze mnie tego pierdolonego barwnika zrobiłam sobie herbatę, włączyłam mp3 i otworzyłam na zaznaczonej stronie. Przez następne kilka godzin miałam mój ukochany spokój i wtedy w końcu przeczytałam Eragona. Nie, że coś, ale czytałam ciekawsze książki. Nie wiem czemu, ale za nic w świecie nie mogłam poprzeć tych wszystkich pozytywnych recenzji z obwoluty. To nie powieść dla mojego, mającego problemu z koncentracją, mózgu. Potem usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Chyba Jadźka wróciła. Z radością wyszłam z pokoju.
- Hej sis- powiedziałam, na co ona się uśmiechnęła.- Jak było w szkole?
- Normalnie- wzruszyła ramionami, uśmiechając się z rozmarzeniem.
- A co u Michała?- zapytałam. To chłopak mojej siostry. Nie to nie ten, któremu dzisiaj pomogłam w szkole. Jest wielu Michałów we Wrocławiu.
- Wszystko okej...
- Ale...
- Umówiliśmy się na randkę na jutro- nie wytrzymała.- Oczywiście oficjalnie idę się spotkać z kolegą. Do parku.- nasi rodzice pod względem związków byli dość ortodoksyjni, Co wiemy ze wspólnego oglądania telewizji. Zawsze wylewali pomyje na każdą parę, która była przed trzydziestką. Z tego powodu jednomyślnie stwierdziłyśmy, że nie będziemy im o niczym mówić. Najprawdopodobniej kazaliby mojej siostrze natychmiast zerwać, a to złamałoby jej serce. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale doskonale wiedziałam, że siedziała w tym po uszy.
- Ok, rozumiem, aż tak głupia nie jestem- uśmiechnęłam się. Moja siostra po prostu taka jest. Jak się uśmiecha, to nie da się zostać wobec tego obojętnym.
- A ty się dobrze czujesz? W sensie masz przekrwione oczy i jesteś trochę rumiana...
- Kurw... ka wodna, ciągle mam to na twarzy?! Przez godzinę próbowałam to zmyć!
- Czyli to jest jakiś barwnik... Czekaj, a ty nie powinnaś kończyć lekcji dopiero za godzinę?
- Tiaaa... Jakiś debil rozpylił gaz pieprzowy na korytarzach. Puścili nas wcześniej.
- Ale dziewczyno, ty masz astmę, powinnaś iść z tym do lekarza!
- Spokojnie, byłam tam tylko przez chwilę... Tylko nabrałam kolorków...- skłamałam. Nienawidzę jej oszukiwać, ale jeszcze bardziej nienawidzę, gdy robi mi kazania. A w tej sytuacji kazanie byłoby nieuniknione.
- Ok- odpowiedziała. To była jej chyba jedyna wada. Zawsze wierzyła, że wszyscy są szczerzy. Ewentualnie niegroźnie naginają prawdę. Nie docierało do nie niej, że ludzie są okrutni i zawsze kłamią, jeżeli mogą coś na tym ugrać, bo prawie zawsze kłamstwo jest łatwiejsze i piękniejsze niż prawda. - Ale pójdziesz do jakiegoś lekarza?
- Po co? Nie będę mu głowy zawracać! Jest pewnie tysiąc innych ludzi, którzy będą potrzebować pomocy medycznej bardziej niż ja. Poza tym dobrze się czuję.- zaczęłam machać rękami. Jadźka podeszła do kuchni i zrobiła coś, czego się nie spodziewałam. Sprawdziła kamerkę. (Tak mamy monitoring dookoła domu).
- Co to za chłopak cię odprowadził?- spytała tonem mówiącym „Jesteście razem i ja nic o tym nie wiem?", a ja podziękowałam w duchu moim genom, które sprawiły, że się nie rumienię.
- To jest Will. Przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona.
- Ale wcześniej cię nie odprowadzał.
- Jutro jest sobota, więc nie musimy odrabiać żadnych lekcji. Stwierdził, że mnie odprowadzi do domu i za nic nie chciał z tego zrezygnować. - powiedziałam, na co kiwnęła głową, a ja miałam przekonanie graniczące z pewnością, że wpadła na jakiś szatański plan. To naprawdę zły znak.
- Ok.
- A jak było w szkole?- spytałam tylko po to, by odciągnąć jej uwagę ode mnie i od Will'a. No co to trochę zawstydzające.
- Już o to pytałaś- zaśmiała się. Zmieszałam się, ale szybko wpadłam na pomysł jak się z tego wykaraskać.
- Czekam na konkrety.
- Pani z przyrody puściła nam film o genetyce.
- Jezu, zazdroszczę, czemu u nas pani na biologii jak puszcza filmy, to są to jakieś romansidła na życzenie dziewczyn.- zaczęłam narzekać.
- Ja tam lubię romansidła.- stwierdziła, siadając na fotelu.
- No wiem, ale po dwudziestu filmach w ciągu jednego półrocza masz ochotę tym rzygać. A mi genetyka nigdy się nie znudzi. Przecież to jest ciekawe dlaczego lu...- zaczęłam się ekscytować.
- Wiem- przerwała mi siostra- pamiętaj jednak, że nie wszyscy tak bardzo kochają geny. Większość społeczeństwa zasnęłaby na twoim wykładzie. Nie, że mówisz nieciekawie, ale to prawie nikogo nie interesuje. Masz brązowe włosy? OK, ale prawie nikogo nie obchodzi, dlaczego tak się dzieje.
- Ok, idę jeszcze raz spróbować zmyć ten barwnik z twarzy.- powiedziałam. Nie, że nie lubię z nią rozmawiać, ale z natury jestem bardzo małomówna, więc długie rozmowy to... no, nie. Poza tym czułam się odrobinę urażona jej brakiem entuzjazmu w kwestii genetyki. To nie tak, że chciałam jej narzucać swoje zainteresowania, ale mogła przynajmniej udawać, że ją to ciekawi. Weszłam do łazienki i zaczęłam myć twarz. Starałam się nie patrzeć na lustro, a na wodę spływającą z mojej twarzy. Gdy zaczęła tracić intensywnie czerwony kolor wiedziałam, że już jest bliżej niż dalej do końca. Kiedy uznałam, że jestem dostatecznie czysta wytarłam twarz i poszłam do swojej sypialni. Miałam nadzieję na kolejne kilka godzin błogiej samotności, ale się przeliczyłam. W pokoju czekała na mnie moja siostra. W ręce trzymała telefon, a jej twarz była wręcz purpurowa. Wtedy zrozumiałam, że mam duży problem, ale nie wiedziałam jeszcze jaki.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ!- zaczęła krzyczeć- MASZ PIERDOLONĄ ASTMĘ, NIE POWINNAŚ NIGDY MIEĆ KONTAKTU Z GAZEM PIEPRZOWYM, A CO DOPIERO GANIAĆ PO ZAGAZOWANYCH POMIESZCZENIACH! I NIE, NIE OBCHODZI MNIE TO, ŻE CHCIAŁAŚ POMÓC INNYM LUDZIOM! TRZEBA BYŁO KOMUŚ POWIEDZIEĆ, NAWET TEMU WILLOWI, ZROBIĆ COŚ, BY IM POMÓC, ALE NIE SAMEJ BIEGAĆ PO KORYTARZACH! TO MOGŁO CIĘ NAWET ZABIĆ DO CHOLERY!
- Ale nie zabiło, więc czemu krzyczysz?- odparłam spokojnie.
- BO TY NIE MYŚLISZ W OGÓLE O SOBIE! DBASZ O INNYCH ZAPOMINAJĄC O SOBIE!- gdy to usłyszałam parsknęłam śmiechem.
- Myślę o sobie częściej niż ci się wydaje. Nie jestem tobą. Nawet tym ludziom pomogłam tylko po to by mieć czyste sumienie. Oraz dlatego, że chciałam być jak ty. Rozumiesz? Jestem zwykłą egoistką.
- Nie jesteś, zawsze byłaś moim wzorem altruizmu...
- Czekaj chwilę, skąd ty o tym wiesz?- przerwałam jej, zdając sobie sprawę z tego, że ja jej tego nie mówiłam. Na jej twarzy odbiło się wyraźne zmieszanie.
- No wiesz, jako twoja osobista swatka chciałam porozmawiać z tym twoim Willem, dowiedzieć się czy jest dla ciebie odpowiedni i tak dalej, no i on mi o tym powiedział... Myślał, że mi o tym powiedziałaś.- stwierdziła rumieniąc się (nawet na uszach).
- Skąd miałaś jego numer?- domyśliłam się, ale nie chciałam w to uwierzyć. Jadźka dobrze wiedziała, że jest niewiele rzeczy których nie cierpię bardziej niż naruszania prywatności.
- Wiesz, zostawiłaś komórkę na stole i nie założyłaś hasła, więc to nie było zbyt trudne.- powiedziała niepewnie. Tym razem to ja się wściekłam.
- GRZEBAŁAŚ MI W TELEFONIE?!- niby właśnie to powiedziała, ale nie do końca byłam w stanie to przyjąć do wiadomości.
-Nie wiedziałam, że tak cię to zdenerwuje.
- JAK KUŹWA NIE WIEDZIAŁAŚ, SKORO OD ZAWSZE ROBIŁAM WSZYSTKO, BY NIKT NIE MÓGŁ WEJŚĆ DO MOJEGO POKOJU BEZ MOJEJ ZGODY, WSZYSTKO CHOWAŁAM DO SZAFEK, ZAWSZE DENERWOWAŁY MNIE PRZESZUKANIA PRZED WEJŚCIEM DO WSZYSTKICH ATRAKCJI TURYSTYCZNYCH I CI O TYM MÓWIŁAM CHYBA MILIARD RAZY!!!!!!!!- wydarłam się tak głośno, że zdziwiłabym się gdyby ci sąsiedzi trzy domu dalej, którzy zawsze w nocy robią imprezy, a za dnia śpią, ciągle by to robili (w sensie spali). Przynajmniej tak mi się wydawało, biorąc pod uwagę stan mojego gardła zaraz po tym występie. Blondynka skuliła się wyraźnie wystraszona moją reakcją.
- Przepraszam, nie powinnam tak krzyczeć.- wychrypiałam z trudem. Czasami włącza mi się miękkie serce, a moja siostra zalicza się do ścisłego grona istot, który były w stanie ten tryb uruchomić.
- Co wiesz o tej akcji w szkole?- dopytałam, żeby potem nie okazało się, że ma na ten temat jakieś fałszywe informacje. Opowiedziała mi dość mocno skróconą wersję tych wydarzeń, a ja sprostowałam kilka błędów, ale w gruncie rzeczy była dobrze poinformowana. Potem meandrami grzecznych pytań doszłam do mniej irytującego nas obie tematu. Przegadałyśmy całe popołudnie i sporą część wieczoru, w między czasie przechodząc do pokoju mojej siostry i siadając na fotelach. Trwałoby to jeszcze dłużej, gdyby nie to, że ktoś zadzwonił do Jadźki. Usunęłam się do siebie, żeby jej nie przeszkadzać i zrobiłam kurs łaciny. Nawet nie wiecie jaką satysfakcję dawało mi patrzenie na twarze ludzi, którzy totalnie nie rozumieli co mówię i po jakiemu. Chociaż i tak najlepsze jest obrażanie ludzi, a potem patrzenie jak zastanawiają się, czy przypadkiem nie zdiagnozowałam im jakiejś śmiertelnej choroby.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Następnego dnia prawie zaspałam. Budzik w telefonie miałam ustawiony na szóstą, ale skorzystałam z magicznej możliwości pomijania weekendów, więc gdyby nie Will, chcący się dopytać czy na pewno mamy przyjść na ósmą, to bym się spóźniła.
Przyjaciele czasami są naprawdę przydatni...
Nie, ja tego nie powiedziałam, nie wmówicie mi, że to powiedziałam, nie powiedziałam tego, nie mogłam powiedzieć, że Will jest moim przyjacielem. Za dużo "powiedziałam" w jednym zdaniu. Na ostatnią chwilę udało mi się wbiec na dziedziniec przed szkołą i ustawić się koło mojej klasy. Niby to nie były lekcje, więc raczej nikt nie miał zamiaru sprawdzać obecności, ale musiałam zrobić jak najlepsze wrażenie na wszystkich po tym wczorajszym, nie bójmy się tego słowa, przypale. Dyrektor zrobił chyba piętnastominutową przemowę na temat tego jak karygodnym czynem było to co wydarzyło się wczoraj. Serio, to jedno zdanie spokojnie nadaje się do podsumowania całej jego gadki, ale możliwe, że nie trwała ona piętnaście minut. Jestem osobą z problemami z koncentracją, więc co jakiś czas się wyłączałam, by obserwować wróble skaczące po chodniku. Nawet one były ciekawsze. Zastanawiałam się jak mógł wyglądać pierwszy ptak na świecie. Czy latał? Czy był w takich raczej stonowanych kolorach jak właśnie wróbel, czy też miał tak intensywne barwy jak papugi? Był duży, czy mały? No i najważniejsze. Jak czują się ptaki gdy latają? W końcu dyrektor przeszedł do rzeczy i dobrze, bo jeszcze chwila, a mój mózg by się zagotował i wypłynął mi uszami (nie wyobrażajcie sobie tego, naprawdę).
- Wspólnie z gronem pedagogicznym obejrzeliśmy wczoraj cały zapis z monitoringu i udało nam się znaleźć fragment na którym widoczny jest winowajca... Niestety nie jesteśmy w stanie powiedzieć kto to jest, bo ma na sobie kominiarkę- powiedział dyrektor, a ja zaczęłam się zastanawiać po co w takim razie w ogóle nas tutaj zebrali. Mogli przecież wysłać tę informację przez dziennik elektroniczny. Z drugiej strony ta kominiarka to chyba dowód na to, że ludzie z mojej szkole to jednak nie są tacy wielcy idioci, mimo że ta wczorajsza akcja temu zaprzecza. Swoją drogą, to po co szukać winnego? W sensie jakby to, że ktoś zostanie ukarany nic nie zmieni, więc po co się wysilać. Wprawdzie wiem, że gdybyśmy nie karali ludzi za robienie złych rzeczy, to nikt by się nie uczył ludzie robiliby same złe rzeczy, ale przecież kara nie sprawi, że nagle to co się wczoraj stało, to się od stanie. A przymus wysłuchania przemówienia naszego dyrektor był, według mnie, wystarczającą karą. Gdyby dowiedzieli się o tym wczoraj, przed wypuszczeniem nas ze szkoły to można by sprawdzić, czy ktoś nie miał tej kominiarki przy sobie, ale teraz było już trochę za późno. Pewnie są jakieś sposoby by sprawdzić kto to był, jakaś, nie wiem, analiza sylwetki czy coś, ale mam nadzieję, że nie będą z tego korzystać. Nie żebym miała jakieś powiązania z tą sytuacją, ale nie uśmiechało mi się łażenie podczas wakacji na jakieś badania czy inne cholerstwa. Jak dla mnie wakacje są po to by ODPOCZYWAĆ! Nie by łazić po komisariatach, komendach czy innych tego typu miejscach. Szczerze mówiąc, to miałam cichą nadzieję, że władze szkoły postanowią zamieść sprawę pod dywan. Tak będzie wygodniej. Na koniec dyrektor powiedział nam, że jeśli ustalą coś więcej, to powiadomią nas przez dziennik elektroniczny i pozwolił nam się rozejść.
*_*_*_*_*_*
Uwaga! Uwaga! Ogłoszenia parafialne!
1. Zauważyłam, że Flora wkleiła do zeszytu pewne zdjęcie (to za kilka rozdziałów), ale ponieważ jej pamiętniki leżały w drzewie, to ono zawilgotniało i jest strasznie rozmazane. Jednakże jestem w stanie coś tam zobaczyć. Dlatego ogłaszam konkurs na narysowanie tego, co tam jest. W komentarzu pod tym akapitem napiszę opis tej fotografii, aby chętni wiedzieli jak ono wygląda. Proszę o zgłoszenie się w komentarzach, żebym wiedziała, czy mam czekać na jakieś prace czy nie. Gotowe rysunki wyślijcie na adres [email protected] i napiszcie w temacie frazę Pamiętnik spod Lipy Konkurs oraz podpiszcie się swoim wattpadowym nickiem, żebym mogła was oznaczyć. Najlepszą pracę wstawię w tekście w tym samym miejscu co Flora, drugie miejsce pojawi się w mediach, a wszystkie inne pojawią się pod rozdziałem w kolejności od najlepszej do trochę mniej lepszej. Proszę pamiętać, że jest to ranking zupełnie subiektywny i to, że czyjaś praca pojawiła się na tym konkretnym miejscu, nie oznacza, że jest słaba tylko, że jakaś inna praca bardziej trafiła w moje gusta.
Proszę o przesłanie prac do Wigilii. Opcjonalnie terminem ostatecznym może być Sylwester, ale wolałabym jednak termin przed Wigilią.
2. Przepraszam bardzo, że mnie tak długo nie było, nie mam nic sensownego na moje usprawiedliwienie poza tym, że moja chęć pisania książek wygląda mniej więcej tak (to już któryś raz z rzędu):
Chęć pisania: Ooo...
Chęć pisania: Napisałaś już kilka rozdziałów i wygląda na to, że ludziom się podoba...
Chęć pisania: Gratuluję, gratuluję.
Chęć pisania: No, to jest najwyższy czas na bezterminowe wakacje na Bahamach
Wena na miliard innych historii: Cześć! Mogę u ciebie zamieszkać?
Tak więc no, jeszcze raz przepraszam i postaram się by następne rozdziały były szybciej oraz były dłuższe. (@NocnyWilk kiedy zobaczyłam twój komentarz pod poprzednim rozdziałem, od razu usiadłam by coś tutaj dopisać i postanowiłam sobie, że ten rozdział pojawi się szybciej, ale niestety mi nie wyszło)
3. Łączy się z pierwszym. Jeśli ktoś z was drodzy czytelnicy chciałby zrobić jakikolwiek rysunek związany z tą historią to zapraszam serdecznie. Schemat wysyłania taki sam jak w punkcie pierwszym poza słowem Konkurs w tytule+ proszę napisać do jakiej sytuacji jest to ilustracja
4. Jeśli zauważycie jakiś błąd to proszę mi o nim napisać. Niezależnie od tego jaki jest. Czy to literówka/składnia/jakieś nienaturalne zachowanie/jakaś niewyjaśniona rzecz/co tam jeszcze zauważycie.
Dobra już się nie będę więcej rozpisywać, bo widziałam rozdziały krótsze niż ta notatka.
Vide te mox
Wandixx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro