Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Czemu gdy heroski chcą Cię upiększyć, trzeba się zgodzić, czyli Flora radzi

Podobno to, że przeżyłam spotkanie z tym całym skorpionem, było wyrazem ultra farta, ale szczerze mówiąc, niespecjalnie to czułam. Nie chcę oczywiście narzekać. Wbrew pozorom lubię, gdy moja dusza jest we mnie, a nie pałęta się gdzieś obok, a w moim układzie krwionośnych krąży krew, a nie jad. To nie zmienia jednak faktu, że ciężko czuć się szczęśliwym jednocześnie mając wrażenie, że zaraz zwróci się trzy ostatnie posiłki.

Z tego, co mi powiedziano, nieprzytomna byłam dwa dni. Po kolejnych dwóch dniach poświęconych na wracanie do siebie wreszcie mnie wypuszczono. Wprawdzie George przed wyjściem powiedział mi coś o tym, żebym odpoczywała, ale serio miałam już tego po dziurki w nosie. Nie chcę być niemiła, po prostu po dwóch dniach leżenia w łóżku nie miałam zamiaru pozwolić sobie na taki totalny bezruch nie ważne, w jakiej pozycji bym nie była.

Teoretycznie wychodziłam o własnych siłach, ale Will wciąż szedł obok mnie gotowy zareagować na każde moje zachwianie. Przynajmniej do czasu, gdy z jakiegoś powodu zawołał go Pan D. Swoją drogą nie wiem, dla kogo karą miało być zesłanie go tutaj. Rozmawiałam z nim jakieś pięć minut, ale w tym czasie ze trzy razy zdążył zagrozić mi zmianą w delfina. Wszystko przez to, że nie umiałam i wciąż nie umiem grać w karty. Zanim jednak mój kolega poleciał do dyrektora obozu, wyjaśnił mi, dokąd powinnam pójść, kogo znaleźć, co zrobić i co powiedzieć.

Już sama ruszyłam w dalszą drogę, ale zanim dotarłam, chociażby do pierwszych domków koło mnie pojawiła się bardzo ładna dziewczyna o włosach, których kolor równie dobrze można by określić jako blond, jak i jako rudy. Zanim zdążyłam się w ogóle zdziwić jej pojawieniem, zaczęła do mnie mówić w taki tempie, że karabin przy tym wymięka. Właściwie to cud, że cokolwiek zrozumiałam.

- Hej, jestem Jocelyn, córka Erosa, grupowa domku dwadzieścia trzy. Co się stało z twoimi włosami? Przeszło po nich tornado? Chodź, trzeba coś z tym zrobić. - złapała mnie za nadgarstek i zaczęła gdzieś ciągnąć, nie przerywając swojego trajkotania. Poczułam się odrobinę niezręcznie. Odrobinę bardzo. Obca laska z przysłowiowej ulicy naruszyła moją przestrzeń osobistą bardziej niż moi przybrani rodzice przez ostatnie kilka miesięcy.- Jesteś nowa w obozie? Kto jest twoim boskim rodzicem? Masz jakieś moce? Skąd jesteś? Który satyr cię tu przyprowadził? Lubisz go? Jesteś homo, pan, a, hetero czy jeszcze inna? Miałaś kiedyś chłopaka lub dziewczynę?- Nie wiem, czy oczekiwała ode mnie odpowiedzi, ale chyba nie, bo przerywała tylko wtedy gdy musiała wziąć oddech. To ciekawe, że w ogóle zapamiętałam jej pytania. Normalnie wyłączyłabym się gdzieś przy pytaniu o włosy. Może to przez to, że musiałam tłumaczyć sobie każde zdanie? Tak, to chyba to.

- Tak właściwie, to jak masz na imię?- zapytała i w końcu dała mi chwilę na odpowiedź.

- Flora. Dokąd mnie ciągniesz?

- Wyglądasz, jakby jadący samochód ochlapał cię błotem, a potem przeszło po tobie tornado. Nie możesz się tak pokazać.

Myślę, że w normalnej sytuacji wyrwałabym się i uciekła, gdzie pieprz rośnie, ale wtedy byłam pewna, że wywaliłabym się po co najwyżej dziesięciu krokach. Wpadka wizerunkowa po pięciu minutach przebywania w nowym miejscu? Podziękuję. Tak, to był jedyny powód, który sprawił, że dałam się zaciągnąć w nieznane mi miejsce z nieznaną dziewczyną. Okej, to zabrzmiało trochę, jakbym bała się, że Jocelyn zabierze mnie do jakiejś ciemnej piwnicy i zabije przez poszatkowanie. Spokojnie tak źle nie było. Ta dziewczyna nie wyglądała na psychopatkę-mordercę. Na pierwszy rzut oka była taką osobą, która martwi się o złamany paznokieć, więc raczej z własnej woli nie pozwoliłaby na ubrudzenie się krwią.

- Mogłabyś odpowiedzieć na moje pytania?

Przez chwilę nie odpowiedziałam, bo próbowałam przypomnieć sobie jakie pytanie było pierwsze.

- Dobra, to jak nie na wszystkie, to przynajmniej na dwa najważniejsze. Jakiej jesteś orientacji?

- W stu procentach hetero. Serio uważasz to za najważniejszą kwestię ze wszystkich?

- Tak. Muszę wiedzieć, czy powinnam szukać ci dziewczyny, czy chłopaka. Chyba że już kogoś masz, to nie będę tego rozwalać.- słysząc to, parsknęłam śmiechem. Po pierwsze, serio, znałyśmy się może dwie minuty, a ta laska chciała mi szukać drugiej połówki. Poza tym wizja mnie w związku była absurdalna.- To masz kogoś, czy nie?

- Nie i nie mam zamiaru tego zmieniać. Dokąd mnie ciągniesz?

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko dalej szła przed siebie, zmuszając mnie do zrobienia tego samego. To było dość śmieszne, jak starała się uniknąć zauważenia, chodząc gdzieś za domkami. Chyba pięć razy zatrzymałyśmy się, żeby „nikt mnie nie zobaczył w tym stanie". Jednak mimo to udało nam się dotrzeć do niedużego budynku wyglądającego jak domek Barbie. Miał szare ściany, białoniebieskie filary i różowe drzwi. Wprawdzie nie miałam za bardzo czasu, żeby dokładnie zapoznać się z rozkładem domków, ale byłam tak na osiemdziesiąt procent pewna, że to nie była dwudziestka trójka. W tym przekonaniu utwierdziła mnie sama Jocelyn, gdy zaraz po wejściu do środka zawołała:

- Cześć ciotki i wujkowie!- przez dłuższą chwilę byłam pewna, że się przesłyszałam. Tym bardziej że w środku była po prostu trójka ponadprzeciętnie ładnych nastolatków.

Mówię serio, byli tak śliczni, że na to powinien być paragraf. Powiedziałabym, że w czasie gdy oni stali w kolejce po urodę, ja stałam w tej po rozum, ale w szkole jechałam na naciąganych trójach, więc to nie to. Jednak wracając trochę bardziej do tematu, gdyby obok mnie była Jadwisia, spytałaby ich o autografy, tłumacząc się, że za te dziesięć lat nie będzie jej się chciało stać w kolejce do miss oraz misterów świata.

- Joce, nie mogłaś powiedzieć normalnie? Część wszystkim? Tez żart przestał być śmieszny jakieś pół roku temu.- spytała piękna dziewczyna o włosach w kolorze tak brązowym, że wreszcie zrozumiałam, co oznaczały te wszystkie opisy, mówiące o fryzurze barwy czekolady. Na oko była jakieś dwa lata starsza ode mnie.

- Może dla ciebie, Jace się śmieje. Mniejsza o to, przyszłam tu w innym celu.- rzuciła blondynka i dość mocno mnie popchnęła, przez co stanęłam bardziej na środku.- Trzeba doprowadzić ją do stanu używalności.

Widziałam oceniający wzrok brązowowłosej dziewczyny. Ostatecznie prychnęła głośno i kręcąc głową z pobłażliwym uśmiechem, powiedziała coś, co zabrzmiało jak:

- C'est impossible.- to chyba był francuski, ale mimo siedmiu lat nauki na zajęciach dodatkowych nie byłam pewna. Jeśli to był francuski, to miałam pełne prawo, żeby czuć się urażona. Najprawdopodobniej oznaczało to coś w stylu „To niemożliwe". Milusio.- Zróbmy to!

Nie miałam pojęcia, że te dwa słowa rozpoczną koszmar.

Najpierw wepchnięto mnie do łazienki i kazano się umyć. To nie było nic strasznego, właściwie sama miałam na to ochotę. Horror zaczął się potem.

Gdy byłam już czysta, zostałam siłą posadzona na jakimś fotelu, odchylono mi głowę i ją umyto. Potem... cóż, potem już zupełnie przestałam ogarniać co się ze mną dzieje. W ruch poszły nożyczki, pędzelki, grzebyki, pudry, kremy, spreje oraz inne specyfiki, których nie umiałam nazwać. Jednocześnie Jocelyn, Jace, jeszcze jakiś jeden chłopak i dziewczyna od tekstu „to niemożliwe, zróbmy to" gadali jak najęci po francusku. Rozumiałam może jedną trzecią, ale to tak przy naprawdę optymistycznych założeniach. Pozdrawiam polskie szkolnictwo. Wracając jednak do tematu, brązowowłosa była nazywana przez Jocelyn Medą, a ten nieznany mi z imienia chłopak, o wyglądzie chudego cherubinka czy innego kupidyna, nazywany był Michem. Swoją drogą podczas całej tej akcji chyba trzy razy słyszałam coś w stylu: „Dobra, skończyliśmy". Nie, to wcale nie oznaczało, że skończyli, bo zaraz zmieniała im się wizja artystyczna i wszystko zaczynało się od nowa. A jeszcze nie tknęli moich włosów, które oficjalnie były głównym powodem mojego przyjścia tam. Tylko chwilę pobawili się z moją grzywką. W końcu jednak uzgodnili, co ze mną zrobią, a nawet udało im się z zadowalającym ich sukcesem zrealizować ten plan, ale tylko przez jakieś pięć sekund wierzyłam, że to już koniec.

Ponieważ po makijażu kazano mi się przebrać. Na szczęście to nie trwało aż tak długo, jak make-up czy tam manicure, przepraszam, nie znam się na tym. Co nie zmienia pewnego istotnego faktu. Przebierałam się dokładnie siedemnaście razy, zanim uznali efekt za zadowalający. Siedemnaście razy, na bogów. Byli bardziej niezdecydowani niż moja siostra przed randką, a szczerze myślałam, że jej się nie da przebić. Jak widać, nie ma rzeczy niemożliwych. Z jednej strony to dobrze, bo może kiedyś ktoś wymyśli sposób na zapewnienie stuprocentowego bezpieczeństwa na drogach, ale z drugiej... Jeszcze nowsza i jeszcze lepsza, w sensie jeszcze bardziej śmiercionośna, broń biologiczna, chemiczna albo jakakolwiek inna, nie brzmi jak coś, z czym chciałabym mieć do czynienia. W ogóle jakakolwiek broń raczej mnie odstraszała. Tak samo, jak kolejny krok, jakiego postanowili się podjąć lokatorzy domku z różowymi drzwiami.

Fryzura.

Na początku trzeba zaznaczyć, że nawet osoba tak nierozgarnięta w temacie dbania o wygląd, jak ja, wiedziała jak jednym słowem opisać stan moich włosów. Beznadziejny. Serio. Mimo pewnych problemów z przetłuszczaniem myłam je i czesałam raz na tydzień. Wiem, to oburzające oraz obrzydliwe, ale na prawdę patrząc na ich długość to dziwne, że chciało mi się nimi jakkolwiek zajmować. Nie, na ścinanie nie miałam zamiaru pozwolić, nie pytać dlaczego, po prostu nie i koniec. Jednak niechlujność nie była jedynym problemem. Szanujmy się, razem z Jadwisią rozjaśniałam sobie kiedyś końcówki, żeby pomalować je na czas wakacji na zielono. Tylko ja, bo ona ma włosy tak jasne, że ci się chyba nie da rozjaśnić. Jest tylko jedno „ale". Nie rozjaśniałyśmy ich w jakiś cywilizowany sposób. Zrobiłyśmy to wodą utlenioną, co niespecjalnie poskutkowało. Z wielkiego planu malowania też nic nie wyszło, bo miałyśmy tylko bibułę, która nie chciała puścić pigmentu.

O Boże, znaczy się o bogowie, z tego wpisu zrobił się fragment pamiętnika stereotypowej, pustej nastolatki myślącej tylko o wyglądzie, przepraszam. To pewnie przez te perfumy unoszące się w tym domku. Serio, jeśli szanujecie swoje drogi oddechowe, trzymajcie się z daleka od tego miejsca. A jeśli nie szanujecie swoich dróg oddechowych, to trzymajcie się z daleka przez wzgląd na swój umysł. Tam można zwariować w piętnaście minut. Siedziałam tam dobre dwie godziny.

Jakkolwiek pusto to nie zabrzmi, było warto. Mówię poważnie, kiedy już pozwolili mi spojrzeć w lustro dosłownie mnie zamurowało. Nigdy nie byłam jakąś miss urody. Szanujmy się, nie ważne z jaką częścią ludzi mi znanych byście mnie postawili, w konkursie piękności majaczyłabym gdzieś przy końcu listy. Przynajmniej normalnie.

Ujmę to w ten sposób. Po tych wszystkich zmianach po raz pierwszy od dawna poczułam się ładna. Może nie aż tak, żeby rywalizować z osobami, które mnie do tego stanu doprowadziły, ale serio wyglądałam dobrze. Patrząc w lustro nie miałam ochoty się odwrócić i uciec. Bogowie, to było cudowne uczucie. Tym bardziej, że nawet nie było widać żadnego makijażu. Nic, zero, null. Chociaż doskonale wiedziałam, że tam był. Uśmiechnęłam się najpierw do swojego odbicia, a potem do czwórki dumnych nastolatków patrzących na mnie jak na dzieło swojego życia. Potrzebowałam chwili, żeby odzyskać głos, bo z wrażenia zabrakło mi języka w ustach.

- Wow... Dziękuję.- powiedziałam, wstając z fotela.- Jednak dokonaliście niemożliwego.

Ta trójka, która siedziała w domku już wcześniej popatrzyła na siebie z niepokojem, ale Jocelyn nie zwróciła na to uwagi. Po prostu znowu złapała mnie za nadgarstek i siłą wyciągnęła z budynku. Znowu zrobiło się dziwnie. Przynajmniej moim zdaniem, bo blondynka chyba w ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy.

- Ten domek, w którym przed chwilą byłyśmy ma numer dziesięć. Mieszkają w nim dzieci Afrodyty. Ten srebrny domek obok, to numer osiem, patronką jest Artemida. Ona wprawdzie jest dziewicą, ale jest olimpijką, więc gdyby nie miała swojego domku, to byłaby mocno wściekła. Czasami kiedy są u nas Łowczynie, to właśnie tu nocują.

- Możesz mnie puścić?- przerwałam jej, bo zaczynałam czuć się mocno niekomfortowo z tym, że mnie trzymała.

- Jasne.- odpowiedziała, po czym wróciła do opisywania wszystkich budynków jakie mijałyśmy. Najpierw poszłyśmy w kierunku kabin pomniejszych bóstw. Imiona oraz numery jakie się pojawiały tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że minie na prawdę sporo czasu, zanim ogarnę gdzie kto mieszka. Te od dwudziestki w górę zwykle nic mi nie mówiły. No hej, kim do jasnej Anielki jest Kymopoleja? Albo Chione? Ikelos? Mówi to coś komukolwiek, bo mi nie.

Myślałam, że znałam się trochę na mitologii greckiej, ale te pół godziny, które Jocelyn poświęciła, żeby wyjaśnić mi, który bóg jest patronem tych domków, sprawiły, że moja wiara w tę wiedzę została zmieszana z błotem. Na szczęście potem wróciłyśmy do budynków z mniejszymi numerami, gdzie już w miarę wiedziałam co i jak. Dlatego zaskoczył mnie jeden domek. Konkretniej ten z numerem sześć.

- Chwila moment, a Atena nie przysięgała przypadkiem... Nie posiadania dzieci?

- Nie mam pojęcia. Ich się spytaj.

Po tych słowach moje czoło miało bardzo bliskie spotkanie z moja dłonią. Trochę tego potem żałowałam, ale wtedy nie miałam pomysłu jak inaczej wyrazić swoje emocje. Ten pomysł był głupi. Nawet bardzo głupi.

- Przepraszam, jak ty to sobie wyobrażasz? Mam podejść do któregoś z nich i powiedzieć: Hej, wiem, że to dziwne pytanie, ale czy twoja matka nie przysięgała kiedyś, że nigdy nie będzie miała faceta? Jak to możliwe, że istniejesz? To nawet teraz brzmi głupio.

Jocelyn nie odpowiedziała, głównie dlatego, że zamiast niej usłyszałam odpowiedź jakiegoś chłopaka stojącego za mną.

- Fakt, to pytanie brzmi głupio, ale jest bardzo ciekawe. Chętnie wyjaśnię ci jakim cudem istnieję.

************

Wiem, rozdział nie jest najwyższych lotów, ale nic więcej nie jestem w stanie z niego wycisnąć.

Przepraszam, ze mnie tyle nie było, ale najpierw chciałam szybko napisać WŚL, a potem miałam fandomowego kaca i ni hu hu nie mogłam zebrać się do napisania tego rozdziału.

W mediach jest Jocelyn. Póki co, co o niej sądzicie?

Zostałam nominowana przez NocnyWilk i czuje się z tym dziwnie. Mniejsza, zróbmy to szybko.

1. Jak się tu znalazłaś? (w sensie na Wattpadzie)

Jakoś w połowie szóstej klasy zechciałam zabrać się za pisanie książki z przyczyn, których nie mam zamiaru opisywać. Wzięłam jakiś pusty zeszyt i zaczęłam tworzyć, a Nielcia14 była czytelnikiem oraz korektorem (poprawiała moje błędy). Zostawiłam to chyba po trzecim rozdziale, bo zgubiłam zeszyt na wycieczce szkolnej. Swoją drogą Niela, pamiętasz jeszcze Lyrę? Jakiś czas potem zabrałam się za pisanie kolejnego dzieUa. Można je tutaj znaleźć, to Olympia, córka Księżyca. Jeśli szukacie słabo wykreowanego świata, drewnianych dialogów, beznadziejnych bohaterów i innych atrybutów dzieł słabych to tam zapraszam. Chętnie się z kimś pośmieję z różnych absurdów. Wracając. Ona też zaczęła od zeszytu, ale pewnym momencie wspominana wcześniej Niela poleciła mi Wattpada, więc zaczęłam pisać i tu i tu, co ostatecznie mnie zniechęciło. Na szczęście tylko do tamtej ksionszki, a nie do Wattpada. Chyba trzy czwarte tej odpowiedzi jest nie na temat, ale mniejsza.

Swoją drogą, zapraszam do "Myśli" autorstwa Nielcia14, bo zdecydowanie zasługują na więcej miłości niż jej dostają. Ogólnie obczajcie jej profil.

2. Jakie są Twoje ulubione słodycze?

Jeśli coś jest słodkie już ma specjalne miejsce w moim sercu. Jednak najbardziej specjalne jest chyba dla sernika mojej babci. Tak właśnie smakuje ambrozja i nie wmówicie mi, że nie.

3. Czego najbardziej nie lubisz?

To jest dobre pytanie. Nie mam pojęcia, chyba rasistów i hipokrytów. No i selera. Nie ważne czy bulwa czy nać. Trzymać się z tym z daleka ode mnie.

4. Czy uważasz, że gąsienice są urocze?

Tak. Te małe włochate wyglądają jak miniaturowe pluszaki. Szczególnie jeśli są kolorowe. Jednak nie dałabym sobie takiej włożyć na rękę, bo w naturze intensywne kolory są zazwyczaj sygnałem "No elo, jestem trujący". (Wandixx bawi i uczy, dzieląc się bezużyteczną wiedzą, którą każdy posiada).

5. Jakie zwierzę, według ciebie, najbardziej przypominasz?

Genetycznie jestem najbardziej podobna do szympansa, a anatomicznie do bodajże orangutana, ale tu chyba nie o to chodzi. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Myślę, że przez kwarantannę stałam się kotem, bo śpię do dwunastej, a potem nawet nie wychodzę z łóżka w innym celu niż jedzenie. Jednak tak ogólnie w normalnych czasach po prostu jestem zmienna jak choragiewka. Jednak chwilowo najbliżej mi do kota. Albo wspomnianej chwilę temu gąsienicy. Jem i jem, potem idę spać, budzę się i... Nie jednak nie, nie ważne.

Fun fact: Pottermore uznało, że moim patronusem jest dzik. Jeśli kogokolwiek to ciekawi.

6. W jakich jesteś fandomach?

A tak bardziej aktywnie, czy na zasadzie przeczytałam? Tak aktywnie jestem w fandomie Percy'ego Jacksona (no kto by się spodziewał?), Harry'ego Pottera, Baśnioboru i Pięciu Królestw. Tak nie aktywnie, to nie jestem w stanie wymienić, ale z najważniejszych będzie Magnus Chase, Kroniki Rodu Kane, Igrzyska Śmierci, Niezgodna, Opowieści z Narni, lektury szkolne, Strych Tesli (wie ktoś może, czy w Polsce można dostać gdzieś drugą część?), Teatr Niewidzialnych Dzieci, Boku no Hero Academia, nie mam pojęcia co jeszcze, ale jest tego sporo.

7. Bez czego nie możesz żyć?

Myślę, że bez powietrza i narządów wewnętrznych byłoby ciężko. Poza tym to chyba książki i muzyka.

8. Ile masz lat?

Muszę na to odpowiadać? Chwilowo Flora w książce jest rocznikowo w tym samym wieku co ja, kto jest ciekawy, niech poszuka tej informacji.

9. Jakiej muzyki słuchasz?

Każdej oprócz rapu i disco polo. Przynajmniej takie są moje granice tolerancji. Najczęściej jest to albo pop, na przykład Avicii lub Ed Sheeran, albo muzyka filmowa, ale takimi starszymi utworami jak "Wiosna" Vivaldiego też nie pogardzę.

10. Nominuj dziewięć osób. (I pół)

Koniecznie muszę to zrobić?

Dobra, proszę się na mnie nie denerwować za niepotrzebne zawracanie głowy czy coś. Jeśli nie chcecie, nie róbcie.

Mam takie dojmujące wrażenie, że to taka trochę chamska reklama. Przepraszam.

Nominuję:

¹ Nielcia14
² Ksiazkomania8
³ klara76o
d34th_l0v3r
_Gabrielle_Chase_
iamsmileygurl
nieumarlytrup
avxesa
wandzia_
½ Luna-xddd nie zabij mnie za to, ale ciebie tutaj nigdy nie ma, więc uznajmy, że na Wattpadzie jesteś tylko połową.

¹⁰ Oraz każdą inną osobę, która dotrwała do tego momentu.

Nominowałabym też NocnyWilk, ale nie będę cie już męczyć kolejną nominacją, ale jeśli chcesz, to też to zrób.

Pytania:

1. Jak znalazłaś/znalazłeś Wattpada?

2. Jeśli pamiętasz, to opowiedz historię powstania któregoś ze swoich bohaterów. Jeśli nie, podziel się jakimś ciekawym faktem o nim. Najlepiej takim, który nie pojawił się i nie pojawi w książce. Możesz oczywiście napisać i jedno, i drugie.

3. Masz jakąś ulubioną roślinę? Jeśli tak, to jaką?

4. Jest coś, czego za nic w świecie nie zrobiłabyś/zrobiłbyś swojemu bohaterowi?

5. Co skłania cię do pisania?

6. Zdarzyło Ci się kiedyś robić zadanie podczas, gdy nauczyciel je sprawdzał?

7. Jaki jest Twój ulubiony typ muzyki?

8. Masz jakąś prośbę do swoich czytelników? Jeśli tak, to tu jest na nią miejsce.

9. Zdarzyło Ci się kiedyś zaznaczać w książkach strony na których znajdowała się wzmianka o jakimś bohaterze? Jeśli tak, to o jakim?

10. Czy utożsamiasz się z którymś ze swoich bohaterów bardziej niż z resztą? Jeśli tak to z którym?

11. Chciałam krótko, ale coś nie wyszło. Nominuj co najmniej trzy osoby. Jeśli chcesz oczywiście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro