3. Ja się pytam, gdzie ja jestem i co ja tu robię?
Stałam w jakimś hotelowym pokoju. Siedział tam Will i rozmawiał z kimś. W pierwszej chwili pomyślałam, że mówi sam do siebie, ale później zauważyłam, że przed nim jest... tęcza? Taaaa. Przez tę tęczę widoczny był pół człowiek- pół koń. Moje życie przestało być normalne mniej więcej w pierwszej klasie, gdy zaczęłam bawić się z tarantulą. Później przywitała mnie kobieta która wyszła z drzewa. Jednak nawet ja nie dawałam sobie rady z tym co zobaczyłam. Pierwszy odezwał się Will:
- Chejronie, znalazłem ją.
- No nareszcie, siedzisz tam prawie rok, a po herosie, albo herosce z przepowiedni ani śladu.
- Ma taki dziwny naszyjnik, kiedy miała go na szyi, nie dało się jej wyczuć. Kiedy jej spadł, miała bardzo słabą aurę. Jak dziecko pomniejszego bóstwa. A kiedy znowu założyła ten wisiorek, nie było nawet cienia. W sensie wyróżniała się z tłumu mniej niż zwykły śmiertelnik po podaniu herosowi ręki.
- Skąd ona może mieć coś tak potężnego.
- Nie wiem. Staram się nawiązać z nią jakiś kontakt, ale jest strasznie skryta. Wypytałem o nią parę osób. Wszyscy mówią to samo, „Ma jedną przyjaciółkę, a ich relacja wygląda tak: Agnieszka ciągle mówi, a Flora, ta heroska, grzecznie słucha". Nikt nie jest w stanie powiedzieć nic więcej... Chociaż nie, podobno po szóstej klasie przeniosła się do tej szkoły. To było jedyne wydarzenie w którym rzuciła się komukolwiek w oczy. Nawet największym szkolnym plotkarom. Aż dziwne...- przerwał. Miałam takie dziwne przeczucie, że myśli o tej feralnej bójce.
- Coś już zaczęło się nią interesować?
- Zaczęła z grubej rury. Cyklopi nie zdarzają się codziennie. Bez ambrozji nie doszła by do końca ulicy.
- Dałeś jej ambrozję? A gdyby okazało się, że nie jest półbogiem, to co byś zrobił.
- No cóż, mamy kolejne potwierdzenie, że jest heroską.
- A przy okazji. Spotkała cyklopa i jeszcze żyje?
- Tak. To dziwne, ale nie próbował jej pożreć. Chciał chyba tylko zbić do nieprzytomności.
- W takim razie przetransportuj ją do obozu.
- Chejronie jestem w Polsce, we Wrocławiu. Jak mam z nią przyjechać na Long Island, tak by się nie zorientowała?
- Wymyśl coś. A właściwie jak ona się nazywa?
- Nazywa się Flora Lipka.
- Wiesz co robić- stwierdził ten... centaur? a Will machnął ręką niszcząc tęczę i chyba kończąc połączenie.
***
Nagle obraz się zmienił. Byłam w jakimś lesie, ale to nie był normalny las, wszystkie drzewa były martwe. Jeszcze stały, ale miałam głęboką świadomość, że nie żyją. Zauważyłam jakiegoś ktosia w długiej granatowej todze przez którą nie dało się nawet rozróżnić czy to mężczyzna, czy kobieta, czy jest gruby, czy chudy itp. Na głowie miał/miała kaptur ocieniający twarz. Odezwał się:
- Nareszcie jesteś... Czekałem.- to było dziwne, nie powiem.
- Ty to spowodowałeś?- spytałam dość naiwnie, wskazując na te drzewa. Przerażały mnie.
- Nooo... Niezłe, co?
- Okropne- stwierdziłam szczerze- Co ja tu robię? I gdzie ja jestem?
- Nie mogę ci powiedzieć gdzie jesteś, ale powiem ci dlaczego. Jesteś tu abym mógł poprosić cię o pomoc.
- O pomoc w czym?
- W walce z bogami.
- Jest tylko jeden Bóg i kimkolwiek pan jest nie przekona mnie pan, że jest inaczej.- Mniejsza, że sama w to nie wierzyłam.
- To, co mówię to prawda. Ty jesteś półboginią, córką jakiegoś boga lub bogini i śmiertelnika.- zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież ja mam normalnych rodziców. Facet majaczy.
- A jakiej bogini albo jakiego boga jestem córką? I czemu uważasz, że to sprawia, że jestem jakaś super? Ja się nawet bić nie umiem.
- Odpowiadając na pierwsze pytanie. Jeszcze nie wiem. Na pewno jakiegoś greckiego. Masz taką aurę...
- Czekaj, czekaj- złapałam się za głowę- chcesz mi powiedzieć, że mitologia grecka to prawda?- kiwnął głową. - W sensie Demeter, Hestia, Atena i reszta ferajny?- upewniałam się. Znowu kiwnął głową.- A dlaczego mam z nimi walczyć?
- Eeeee... Ponieważ któreś z nich jest twoim rodzicem i cię zostawiło. No i to oni są odpowiedzialni za całe cierpienie tego świata. Za takie osoby jak Maria, Krystyna...
- Zamknij się!!!- krzyknęłam. To był mój wrażliwy punkt. Ten moment mojej przeszłości o który lepiej nie pytać, jeżeli chcesz zachować sobie oczy.
- To jak pomożesz mi?- spytał. Wprawdzie moja wiara w Boga ma drobny kryzys, ale bez przesady. W bogów greckich nie uwierzę. Oni zostali wymyśleni, zanim powstała nauka. Byli próbą wyjaśnienia świata. Facet ewidentnie był chory psychicznie. A takich lepiej nie wkurzać...
- Ok.
- Przysięgnij, że mi pomożesz.
- A na co mam przysięgać? Na grób prababci? Na wszystkie świętości?- zaczęłam się nabijać.
- Na Styks- odpowiedział pewnie... Wait a minute... czy to przypadkiem nie była najważniejsza grecka przysięga? Ten facet naprawdę w to wierzy.
- Ok... Właśnie, nie odpowiedziałeś mi jeszcze, dlaczego uważasz, że jestem jakaś niezwykła.
- Siła mięśni nie sprawia, że człowiek jest lepszy od innych. A teraz przysięgaj!- krzyknął przerażającym głosem na koniec. Wystraszyłam się.
- Przysięgam na...- zaczęłam, ale poczułam nagły, pulsujący ból w ramieniu rozchodzący się na całe ciało. Poczułam łzy w oczach. Ja nie chcę płakać! Ale to tak boli.
- Przysięgaj!- krzyknął znowu. Zacisnęłam zęby.
- Przysięgam na Sty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro