Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Ja się pytam, gdzie ja jestem i co ja tu robię?

Stałam w jakimś hotelowym pokoju. Siedział tam Will i rozmawiał z kimś. W pierwszej chwili pomyślałam, że mówi sam do siebie, ale później zauważyłam, że przed nim jest... tęcza? Taaaa. Przez tę tęczę widoczny był pół człowiek- pół koń. Moje życie przestało być normalne mniej więcej w pierwszej klasie, gdy zaczęłam bawić się z tarantulą. Później przywitała mnie kobieta która wyszła z drzewa. Jednak nawet ja nie dawałam sobie rady z tym co zobaczyłam. Pierwszy odezwał się Will:

- Chejronie, znalazłem ją.

- No nareszcie, siedzisz tam prawie rok, a po herosie, albo herosce z przepowiedni ani śladu.

- Ma taki dziwny naszyjnik, kiedy miała go na szyi, nie dało się jej wyczuć. Kiedy jej spadł, miała bardzo słabą aurę. Jak dziecko pomniejszego bóstwa. A kiedy znowu założyła ten wisiorek, nie było nawet cienia. W sensie wyróżniała się z tłumu mniej niż zwykły śmiertelnik po podaniu herosowi ręki.

- Skąd ona może mieć coś tak potężnego.

- Nie wiem. Staram się nawiązać z nią jakiś kontakt, ale jest strasznie skryta. Wypytałem o nią parę osób. Wszyscy mówią to samo, „Ma jedną przyjaciółkę, a ich relacja wygląda tak: Agnieszka ciągle mówi, a Flora, ta heroska, grzecznie słucha". Nikt nie jest w stanie powiedzieć nic więcej... Chociaż nie, podobno po szóstej klasie przeniosła się do tej szkoły. To było jedyne wydarzenie w którym rzuciła się komukolwiek w oczy. Nawet największym szkolnym plotkarom. Aż dziwne...- przerwał. Miałam takie dziwne przeczucie, że myśli o tej feralnej bójce.

- Coś już zaczęło się nią interesować?

- Zaczęła z grubej rury. Cyklopi nie zdarzają się codziennie. Bez ambrozji nie doszła by do końca ulicy.

- Dałeś jej ambrozję? A gdyby okazało się, że nie jest półbogiem, to co byś zrobił.

- No cóż, mamy kolejne potwierdzenie, że jest heroską.

- A przy okazji. Spotkała cyklopa i jeszcze żyje?

- Tak. To dziwne, ale nie próbował jej pożreć. Chciał chyba tylko zbić do nieprzytomności.

- W takim razie przetransportuj ją do obozu.

- Chejronie jestem w Polsce, we Wrocławiu. Jak mam z nią przyjechać na Long Island, tak by się nie zorientowała?

- Wymyśl coś. A właściwie jak ona się nazywa?

- Nazywa się Flora Lipka.

- Wiesz co robić- stwierdził ten... centaur? a Will machnął ręką niszcząc tęczę i chyba kończąc połączenie.



***


Nagle obraz się zmienił. Byłam w jakimś lesie, ale to nie był normalny las, wszystkie drzewa były martwe. Jeszcze stały, ale miałam głęboką świadomość, że nie żyją. Zauważyłam jakiegoś ktosia w długiej granatowej todze przez którą nie dało się nawet rozróżnić czy to mężczyzna, czy kobieta, czy jest gruby, czy chudy itp. Na głowie miał/miała kaptur ocieniający twarz. Odezwał się:

- Nareszcie jesteś... Czekałem.- to było dziwne, nie powiem.

- Ty to spowodowałeś?- spytałam dość naiwnie, wskazując na te drzewa. Przerażały mnie.

- Nooo... Niezłe, co?

- Okropne- stwierdziłam szczerze- Co ja tu robię? I gdzie ja jestem?

- Nie mogę ci powiedzieć gdzie jesteś, ale powiem ci dlaczego. Jesteś tu abym mógł poprosić cię o pomoc.

- O pomoc w czym?

- W walce z bogami.

- Jest tylko jeden Bóg i kimkolwiek pan jest nie przekona mnie pan, że jest inaczej.- Mniejsza, że sama w to nie wierzyłam. 

- To, co mówię to prawda. Ty jesteś półboginią, córką jakiegoś boga lub bogini i śmiertelnika.- zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież ja mam normalnych rodziców. Facet majaczy.

- A jakiej bogini albo jakiego boga jestem córką? I czemu uważasz, że to sprawia, że jestem jakaś super? Ja się nawet bić nie umiem.

- Odpowiadając na pierwsze pytanie. Jeszcze nie wiem. Na pewno jakiegoś greckiego. Masz taką aurę...

- Czekaj, czekaj- złapałam się za głowę- chcesz mi powiedzieć, że mitologia grecka to prawda?- kiwnął głową. - W sensie Demeter, Hestia, Atena i reszta ferajny?- upewniałam się. Znowu kiwnął głową.- A dlaczego mam z nimi walczyć?

- Eeeee... Ponieważ któreś z nich jest twoim rodzicem i cię zostawiło. No i to oni są odpowiedzialni za całe cierpienie tego świata. Za takie osoby jak Maria, Krystyna...

- Zamknij się!!!- krzyknęłam. To był mój wrażliwy punkt. Ten moment mojej przeszłości o który lepiej nie pytać, jeżeli chcesz zachować sobie oczy.

- To jak pomożesz mi?- spytał. Wprawdzie moja wiara w Boga ma drobny kryzys, ale bez przesady. W bogów greckich nie uwierzę. Oni zostali wymyśleni, zanim powstała nauka. Byli próbą wyjaśnienia świata. Facet ewidentnie był chory psychicznie. A takich lepiej nie wkurzać...

- Ok.

- Przysięgnij, że mi pomożesz.

- A na co mam przysięgać? Na grób prababci? Na wszystkie świętości?- zaczęłam się nabijać.

- Na Styks- odpowiedział pewnie... Wait a minute... czy to przypadkiem nie była najważniejsza grecka przysięga? Ten facet naprawdę w to wierzy.

- Ok... Właśnie, nie odpowiedziałeś mi jeszcze, dlaczego uważasz, że jestem jakaś niezwykła.

- Siła mięśni nie sprawia, że człowiek jest lepszy od innych. A teraz przysięgaj!- krzyknął przerażającym głosem na koniec. Wystraszyłam się.

- Przysięgam na...- zaczęłam, ale poczułam nagły, pulsujący ból w ramieniu rozchodzący się na całe ciało. Poczułam łzy w oczach. Ja nie chcę płakać! Ale to tak boli.

- Przysięgaj!- krzyknął znowu. Zacisnęłam zęby.

- Przysięgam na Sty...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro