Rozdział 15. 십오
Y/N POV
Mimo, że siedziałam u chłopaków kolejny dzień nie czułam się tu ani trochę nieswojo. Kto by się czuł, jeśli traktują mnie jak księżniczkę, podając wszystko na tacy? Pięć posiłków dziennie robione ze starannością przez najlepszego kucharza w domu - Jina. Do tego możliwość praktycznego nie podnoszenia się z kanapy. Niczego mi tu nie brakowało.
Jednak wciąż w mojej głowie panował chaos. Dalej nie wiedziałam nic ani o sobie ani o nich . Nikt nie poruszał tego tematu, każdy udawał, że nic się nie stało. Ja też udawałam, chociaż tak bardzo chciałam wiedzieć więcej o Cieniach i o artefakcie.
Owinęłam się szczelniej puchatym kocem i oparłam głowę na poduszce, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. W końcu też muszę wrócić do siebie do domu, nie jestem osobą, która przebywa u innych zbyt długo. Pomimo, że było mi u chłopaków dobrze to tęskniłam za swoim małym, uroczym mieszkaniem.
Kątem oka dostrzegłam Yoongiego, który wszedł po coś do salonu. Lustrowałam jego obojętną twarz zatrzymując się na ustach. Nie mogłam zapomnieć o pocałunku. Skarciłam się w myślach, że znowu o tym niepotrzebnie myślę.
- Uważam, że to całkiem uroczy pseudonim. - Wiem, że nie powinnam o tym wspominać, bo będę tego żałować, ale nie mogę się oprzeć. Uwielbiam go denerwować.
Chłopak złapał notes z półki i już odwrócił się by wyjść, ale zatrzymał się żeby rzucić na mnie pełne pogardy spojrzenie. Po czym wyszedł, ale nie trzasnął drzwiami tylko cicho je zamknął jakby nie chciał robić niepotrzebnego hałasu.
Telefon zawibrował informując mnie o otrzymanym smsie.
"Gdzie ty do cholery jesteś?"
- Co? - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Wyprostowałam się i zamarłam.
Zapomniałam. Moja praca.
- Zwolnią mnie! - krzyknęłam i schowałam twarz w dłonie. - Uspokój się, uspokój.
"przepraszam, ale jestem chora"
- I co, głupia, powiesz, że zapomniałaś ich powiadomić, że przez parę dni nie będziesz chodzić do pracy bo jesteś chora?! - zganiłam samą siebie.
"przepraszam, jestem w szpitalu"
- Idiotka, a co jak każą ci to udowodnić? - Byłam coraz bardziej zrozpaczona i zestresowana.
"przepraszam". Wysłałam.
Rzuciłam telefon przed siebie i patrzyłam na bladą jak moja twarz ścianę.
- Y/N! Wyjdziemy dziś gdzieś? - zapytał stojąc w progu Hoseok, ale widząc moją twarz podszedł bliżej. - Coś się stało? Źle się czujesz?
Położył swoją dłoń na moim czole. Czasem był zbyt opiekuńczy.
- Nie, nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się sztucznie, ale nie chciałam dokładać innym problemów. - O co pytałeś wcześniej?
- Chciałem cię namówić na wyjście z domu, świeże powietrze dobrze ci zrobi.
- Zgodzę się jedynie, gdy obiecasz, że powiesz mi coś więcej o całej tej sytuacji. - Największą ufnością darzyłam właśnie jego, jeszcze nie okłamał mnie i zawsze stawał w mojej obronie. Chyba mogę mu ufać?
Nie będę wiecznie siedzieć w domu, mimo że czuję się tu najbezpieczniej. Kiedyś będę musiała wyjść, a prędzej czy później Cienie mogą dorwać mnie nawet u nich w domu.
- Chyba nie mam wyjścia. - Uśmiechnął się blado i pociągnął mnie żebym wstała.
[...]
Po wyjściu na zewnątrz wciągnęłam głośno powietrze i przeciągnęłam się, korzystając z ładnej pogody i chwili na dworze. Poprawiłam swoją beżową bluzkę i otrzepałam z niej niewidzialne okruszki.
- Gdzie idziemy Hoseok? - zapytałam chłopaka i kilkukrotnie przeczesałam włosy ręką, walcząc z wiatrem, który ciągle rozwiewał je w każdą stronę.
- Chciałem Cię zabrać na zwykły spacer i kawę. Czy może wolisz iść gdzieś indziej? - Stanął naprzeciwko mnie i patrzył zaciekawiony jak cały czas poprawiam włosy.
- Może być spacer, ale do kawy poproszę jeszcze ciastko. - Puściłam mu oczko i złapałam go pod rękę.
Szliśmy tak spacerkiem chwilę bez odzywania się. Nie było nudno, było przyjemnie. Kochałam spacery, bo gdy byłam młodsza mieliśmy zwyczaj z rodzicami chodzić na długie wyprawy. Mama robiła wtedy prowiant, a tata planował gdzie się udamy. Rodzice, dawno ich nie odwiedziłam.
- Hoseok? - Przerwałam ciszę, ale nie zatrzymaliśmy się tylko szliśmy dalej. - Czy ty się nie boisz?
- Nie - odparł bez zastanowienia, ale nie wiedziałam czy powiedział szczerze, bo nie mogłam dostrzec choćby cienia emocji na jego twarzy. Każdy ma prawo się bać, on pewnie też odczuwa strach - i ty też nie masz czego się bać.
- Nie byłabym tego taka pewna - zaśmiałam się nerwowo - gdyby nie Yoongi to pewnie już... - Przerwałam, nie chciałam nawet o tym myśleć.
- Seokjin by coś wymyślił. - Sam jednak wiedział, że nawet on nic już by wtedy nie zdziałał. Powiedział to, żeby dać mi poczucie spokoju i złudne stwierdzenie, że nie była to sytuacja bez wyjścia.
Telefon w mojej kieszeni zadrżał a ja od razu się spięłam, wiedziałam od kogo to wiadomość.
"Przepraszasz? Nie interesuje mnie co się z tobą dzieje, ale jutro masz się zjawić w pracy inaczej jesteś zwolniona"
"Czyli nie jestem jeszcze zwolniona?!" - krzyknęłam w myślach.
Z radości zatrzymałam się i obiełam Hoseoka w pasie. Ścisnęłam go najmocniej jak umiałam, chowając twarz w jego koszulkę.
- Y/N, co jest? - zapytał lekko zdziwiony moim zachowaniem.
- Nie nic, jutro idę do pracy - powiedziałam uradowana i spojrzałam na niego rozpromieniona.
- I to jest powód do szczęścia?
- Tak, dla mnie tak. - Odsunęłam się do niego zdając sobie sprawę jak niezręcznie to musiało wyglądać. - Przepraszam.
- Za co? To było całkiem miłe. - Uśmiechnął się do mnie szeroko i wskazał na ławkę pod brzozą.
Zrzuciłam brązowe liście ze zniszczonej ławki i usiadłam pierwsza. W małym parku, przez który przechodziliśmy, nie było zbyt dużo ludzi.
- Y/N - zaczął poważnie, aż otworzyłam szeroko oczy - nie chcę wywierać na tobie żadnej presji... - przerwał i podrapał się po głowie - ani nie chce żeby to dziwnie zabrzmiało. - Zaśmiał się nerwowo.
- Weź, mów nie trzymaj mnie w napięciu. - Klepnęłam go w ramię.
- Od zawsze moim celem i marzeniem było znalezienie cię. Nie pamiętam nic oprócz tego, że muszę cię znaleźć. I teraz gdy już cię znalazłem, nie chce cię stracić. Ah, źle to brzmi. - Na jego policzki wkradł się rumieniec. - Po prostu jesteś dla mnie ważna. I nie tylko dla mnie, ale też i dla reszty chłopaków, dlatego nie zostawiaj nas.
- Uf myślałam, że chcesz mi wyznać miłość, nie strasz. - Zaśmiałam się, ale w głębi odetchnęłam. - Nie zostawię was. Tylko dlaczego jestem dla was taka ważna? Jestem jakimś tam przedmiotem, który nawet nie wiem po co jest. - Westchnęłam głośno, a Hoseok złapał moją rękę i ją ścisnął.
- Nie jesteś jakimś tam przedmiotem, tylko reliktem, który może Nas uratować.
- Kogo uratować?
- Mnie i chłopaków. Ja chciałbym znowu żyć moim życiem... - Puścił moją rękę i wstał.
- Czekaj. - Wstałam i spojrzałam na niego. - Wytłumacz mi więcej, proszę.
- Później. - Zrobił się nerwowy. - Chodźmy na tą kawę.
- Teraz próbujesz zmienić temat, dobrze, ale wiedz, że nie zapomnę - powiedziałam głośno i dosadnie na co on tylko pokręcił głową, wiedział że ja nie odpuszczę.
[...]
Kelnerka postawiła na stoliku nasze zamówienie. Ja wzięłam latte, a Hoseok cappuccino. Do tego tak jak obiecał mogłam wybrać ciastko. Wzięłam zwykły sernik.
"Całe szczęście, że to inna kawiarnia niż ta w której pracuję" - pomyślałam.
- Więc - zaczęłam, mieszając łyżeczką w moim napoju - chcesz żyć swoim życiem, co masz na myśli?
- Nie masz zamiaru odpuścić, prawda? - zaśmiał się, po czym zbyt głośno westchnął. Upił łyk kawy, a ja nie spuszczałam go z wzroku, obserwowałam każdy jego ruch jakbym bała się, że mi ucieknie gdy tylko spojrzę w inną stronę lub mrugnę.
- Nie.
- Nie pamiętam nic z mojego życia przed rozpoczęciem szukania artefaktu - powiedział to na jednym wdechu odetchnął jakby zrzucił kamień z serca.
- Amnezja? - Przekręciłam głowę w bok zaciekawiona.
- Coś jakby, ale jednak nie.
- Nic nie rozumiem.
- Zabrał nam wspomnienia i dopóki nie znajdziemy i nie dostarczymy mu artefaktu to nie odda ich nam. Wiesz, chce odzyskać wspomnienia, ale będziesz też w niebezpieczeństwie jeśli tam pójdziesz. Tylko - przerwał - naszym celem jest znalezienie reliktu i oddanie go, jeśli nasz cel nie zostanie osiągnięty to my...
"to my... umrzemy?" - pomyślałam, ale bałam się pytać czy to właśnie chciał powiedzieć.
- Komu macie mnie dostarczyć i po co?
- Oj za dużo pytań, głowa mnie boli. - Zamknął oczy i złapał się za czoło - Nie martw się coś wymyślimy z chłopakami - powiedział to mało przekonująco, ale co innego mi pozostało jak wierzyć w jego słowa.
Dopił kawę i posłał mi promienny uśmiech, jakby wszystko było w porządku. Jednak też martwił się całą sytuacją, po prostu dobrze udawał.
- Wracajmy, będą się martwić i zaczną zaraz wydzwaniać. - Przewrócił oczami.
[...]
- Y/N jak było na randce? - Zażartował Namjoon, gdy zobaczył mnie siedzącą na kanapie.
Zamyśliłam się i nawet nie zareagowałam na głupie pytanie chłopaka.
- Coś się stało? Randka się nie udała? - Przysunął się i nachylił spoglądając mi w oczy. - Halo Y/N?
Spojrzałam na jego twarz
- Jeju przepraszam, zamyśliłam się - zaśmiałam się czując się niezręcznie.
- Co ci ten głupek naopowiadał?
- Powiedział, że nie macie wspomnień - odpowiedziałam smutno.
Zamknęłam oczy i skrzywiłam się, czułam się źle z tym, że wydałam Hoseoka o tym co mi powiedział.
- Idiota - westchnął i przetarł podkrążone oczy - przez niego masz poczucie winy, że to twoja wina, ale nie martw się - poklepał mnie po ramieniu - nie każdy chce odzyskać wspomnienia.
- Ale nie jesteś ciekawy co robiłeś kiedyś?
- Jasne, że jestem. Ale co jak byłem przestępcą? Albo psychopatą? Czuję pustkę, ale nie muszę na siłę odzyskiwać swojej przeszłości, dzięki temu mogę zacząć z czystą kartą, więc nie przejmuj się tym zbytnio. - Ruszył w stronę drzwi. - A teraz wybacz, muszę dać Hoseokowi reprymendę za długi język.
~*~
Od autorek:
"Ja nie wiem, czemu tak się ociągam z pisaniem tych rozdziałów, wybaczcie mi. Ostatnio mam brak wiary w siebie i moją umiejętność pisania lol."-Miyouni ;-;
Dajcie gwiazdkę i/lub komentarz, chcemy wiedzieć czy ktoś to czyta <3
A i szykujemy dla Was mały prezent na święta xd
Do następnego!
~ Miyouni & Xiao Hua
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro